Hitowe wzmocnienie Barcelony. Flick cały w skowronkach. "Jest po prostu spektakularny"

Hitowe wzmocnienie Barcelony. Flick cały w skowronkach. "Jest po prostu spektakularny"
Kamil Zajączkowski / shutterstock.com
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 17:00
FC Barcelona została wzmocniona w najlepszy możliwy sposób. I to wcale nie poprzez jakikolwiek transfer. Wystarczył powrót Raphinhi do zdrowia.
Wielkieś mi uczynił pustki w składzie moim, mój drogi Raphinho, tym zniknieniem swoim. Parafrazując Kochanowskiego, takimi słowami Hansi Flick mógłby podsumować wyczekiwany moment w tym sezonie. Po ponad dwóch miesiącach trener w końcu mógł wystawić od pierwszej minuty podstawowego lewoskrzydłowego. Ten nie czekał ani chwili i od razu przejął pałeczkę lidera. W ostatnim meczu z Deportivo Alaves Brazylijczyk wykreował dwa gole, przyczyniając się do odniesienia zwycięstwa 3:1. Jasno pokazał, że po wyleczeniu urazu znów stać go na bycie absolutnym liderem zespołu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sezon życia

Raphinha czarujący pod wodzą Hansiego Flicka nie jest niczym nowym. W poprzednim sezonie ten zawodnik przeszedł najśmielsze oczekiwania, wspinając się na poziom osiągalny dla co najwyżej kilku piłkarzy. W 57 meczach Barcelony wykręcił 34 gole i 26 asyst. Najmocniej błyszczał w starciach o największym ciężarze gatunkowym. Z Bayernem huknął hat-tricka, Benfice strzelił dwa dublety, w półfinale Ligi Mistrzów brał udział przy trzech bramkach przeciwko Interowi. Na krajowym podwórku był prawdziwym katem Realu Madryt. W czterech El Clasico zebrał pięć trafień i dwa otwierające podania. Krótko mówiąc, był wielki.
Indywidualnie zebrał kosmiczne liczby, a wraz z drużyną sięgnął po trzy trofea. Były zatem naprawdę logiczne argumenty przemawiające za tym, aby Brazylijczyk mógł nawet sięgnąć po Złotą Piłkę. Ostatecznie zajął w słynnym plebiscycie dopiero piąte miejsce. Powiedzieć, że to kontrowersja, to jakby nic nie powiedzieć. Niczego nie ujmujemy oczywiście rewelacyjnym Dembele, Yamalowi czy Vitinhi, których elektorzy France Football sklasyfikowali wyżej. Po prostu Raphinha mógł czuć się niepocieszony po takim werdykcie.
- Czy brak zdobycia Złotej Piłki był rozczarowaniem? Tak, to było osobiste rozczarowanie. Kiedy dajesz z siebie wszystko, czujesz, że rozegrałeś niesamowity sezon, to naturalne, że oczekujesz znalezienia się wśród najlepszych. Piąte miejsce było zaszczytem, ale miałem większe oczekiwania. Nauczyłem się jednak pokory. Złota Piłka to nagroda indywidualna, a futbol jest grą zespołową. Jestem wdzięczny za wszystko, co osiągnąłem już z Barceloną i reprezentacją. A to motywuje mnie tylko do dalszych starań. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miał jeszcze kolejną szansę, aby powalczyć o Złotą Piłkę - powiedział w wywiadzie dla magazynu GQ.
- Znam swój potencjał, wiem, jak ciężko pracowałem, aby tu dotrzeć i jestem zdeterminowany, aby osiągnąć jeszcze więcej i dalej się rozwijać. Szczerze wierzę, że to, co najlepsze, jest dopiero przede mną. Obecnie czuję się bardzo dobrze. Myślę, że taka forma jest sumą pracy, doświadczenia i osiągnięcia równowagi psychicznej - dodał.

Wyrwa

Skrzydłowy rozpoczął bieżące rozgrywki od trzech goli i dwóch asyst w siedmiu występach. Problemy pojawiły się 25 września, kiedy przedwcześnie opuścił boisko z Realem Oviedo. Doznał kontuzji uda, a hiszpańskie media od razu informowały, że będzie musiał stoczyć wyścig z czasem, aby zdążyć na El Clasico. Na trzy dni przed meczem z Realem Madryt doznał jednak nawrotu urazu. Flick między słowami sugerował później, że niepotrzebnie próbowano przyspieszyć proces powrotu do zdrowia. Piłkarz wziął winę na siebie.
- Przeżyłem naprawdę trudne chwile. To zawsze bolesne, kiedy wracasz do zdrowia, a potem znów doznajesz kontuzji. Ale biorę za to pełną odpowiedzialność, ja popełniłem błąd. Teraz pracuję jeszcze mocniej, aby być w 100% gotowy - powiedział na konferencji przed meczem z Chelsea.
Lukę na lewym skrzydle teoretycznie wypełnił Marcus Rashford. Anglik potrafił wykazać się przydatnością, ale nie osiągnął poziomu, do którego przyzwyczaił Raphinha. Problemem wychowanka United było to, że często stosunkowo słabe występy tuszował golem lub asystą. Na przestrzeni 90 minut nie był jednak tak dużą wartością dodaną, jak Brazylijczyk. I nie chodzi nawet o podstawowe obowiązki zawodnika ofensywnego, ale głównie pracę w obronie. Niejednokrotnie Anglik zapominał o tym, aby wesprzeć Alejandro Balde w fazie gry bez piłki. A to właśnie niezbyt dobrze funkcjonujący pressing potrafił pogrążyć “Barcę” w spotkaniach z PSG, Realem, Sevillą czy Chelsea.
Na Stamford Bridge Raphinha wszedł z ławki i przez dwa kwadranse pokazał większe zaangażowanie niż reszta kolegów w ciągu 90 minut. Bardzo wymowny był moment, kiedy Brazylijczyk wściekł się na to, że nikt nie doskoczył do Moisesa Caicedo, machnął rękami ze złości, po czym sam jako pierwszy podbiegł do rywala i wybił piłkę. Gdyby musiał zmienić zawód, pewnie zostałby bastaixem, który na własnych plecach dźwiga budulec potrzebny do stworzenia barcelońskiej katedry.
- Staram się dawać z siebie wszystko w każdej minucie, którą spędzam na boisku. Jestem najbardziej szczęśliwy, kiedy mogę pomóc drużynie. Jeśli chodzi o pressing, to zawsze powtarzam, że atak zaczyna się od obrony. Kluczowe jest to, aby każdy z nas wywierał nacisk na rywali. Często robię to bez głębszego zastanowienia, po prostu biegnę, żeby jak najszybciej odzyskać piłkę. Wiem, że czasami mogę denerwować kolegów swoimi uwagami, ale uważam, że trzeba wymagać więcej od zawodników, którzy mogą grać jeszcze lepiej. Jeśli w szatni musi być ktoś irytujący, to nie przeszkadza mi, jeśli będę nim ja - powiedział ostatnio na antenie DAZN.

Wrócił król, niech żyje król

Tuż po powrocie do zdrowia Raphinha notował epizody z ławki przeciwko Athletikowi i Chelsea. W minioną sobotę wreszcie mógł zagrać od pierwszej minuty. Z Alaves zaliczył naprawdę koncertowe zawody. Wypracował kolegom dwa gole, a w sumie miał aż cztery kluczowe podania. Standardowo harował na całej długości i szerokości boiska. Samym swoim nastawieniem motywował kolegów do jeszcze większego zaangażowania, zarażał ich energią.
- Kiedy Raphinha zakłada pressing, wszyscy idą w jego ślady. To dla nas bardzo ważny zawodnik nie tylko ze względu na jakość, ale też intensywność, którą gwarantuje. Jestem niezwykle zadowolony, że już wrócił - podkreślał Flick.
- Raphinha obudził Barcelonę. Jego siła i cechy przywódcze zapewniły Barcelonie zwycięstwo. Brazylijczyk za każdym razem, kiedy pojawia się na boisku, wnosi niezbędną energię - opisało Mundo Deportivo po meczu z Alaves. - Barcelona z Raphinhą i bez niego to dwie zupełnie inne drużyny. Z nim wszystko w ataku funkcjonuje lepiej. Dwie asysty były ukoronowaniem znakomitego występu - wtórował kataloński Sport.
- Raphinha nie przestaje wydawać rozkazów na boisku. Instruuje obrońców, jak mają wyprowadzać piłkę, a napastnikom pokazuje, kiedy mają startować do pressingu. To kapitan i przywódca - napisał Lluis Bou Morera z ESPN. - Raphinha jest po prostu spektakularny - dodał Javi Miguel z dziennika AS.
Od momentu debiutu w Barcelonie Brazylijczyk zaliczył 31 asyst w lidze hiszpańskiej. W tym okresie żaden inny zawodnik nie zbliżył się do tej liczby. A otwieranie partnerom drogi do bramki to tylko jedna z wielu umiejętności 28-latka. Na dziś trudno wyobrazić sobie sprawnie funkcjonującą “Dumę Katalonii” bez zawodnika z numerem 11 na plecach. I nie zmieniłby tego nawet najlepszy występ Rashforda. Nie ten rozmiar kapelusza.
- Uwielbiam Raphinhę. Oglądanie go w akcji to czysta przyjemność. Jego ruchy na boisku, praca w pressingu, zaangażowanie w grę całej drużyny… Jest świetny - przyznał Diego Simeone przed wtorkowym hitem.
Atletico przyjedzie na Camp Nou po serii sześciu wygranych. Potencjalne zwycięstwo nad “Barcą” pozwoliłoby zrównać się z nią punktami. Podopieczni “Cholo” w swoim stylu nie chcą pozwolić, aby w wyścigu o mistrzostwo brało udział tylko dwóch uczestników. Aby jednak marzyć o konkwiście miasta Gaudiego, “Rojiblancos” przede wszystkim będą musieli znaleźć sposób na zatrzymanie Raphinhi. Marcos Llorente zmaga się z urazem, więc za zabezpieczenie prawej flanki prawdopodobnie będzie odpowiadał ktoś z dwójki Marc Pubill - Nahuel Molina. Ktokolwiek zostanie tam wystawiony, będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Za kadencji Flicka tylko kontuzje potrafiły zatrzymać spektakularnego Brazylijczyka. Nikt inny.

Przeczytaj również