Hitowy następca Doncicia. On podbije parkiety NBA, zachwycił nawet LeBrona
Świat sportu nie znosi próżni. Wyschły już łzy fanów Dallas Mavericks po sensacyjnym odejściu Doncicia. Lukę po Słoweńcu wypełni Cooper Flagg.
1,8% szans. Niewiele, prawda? Dokładnie tyle miało Dallas Mavericks na otrzymanie pierwszego picku w tegorocznej loterii draftu. 12 maja szczęście uśmiechnęło się do ekipy z Teksasu. Ubiegłoroczni finaliści NBA otrzymali szansę wybrania najlepszego dostępnego zawodnika młodego pokolenia. Już wcześniej z przekonaniem graniczącym z pewnością można było stwierdzić, że tegoroczną “jedynką” w drafcie będzie Cooper Flagg. Rewelacyjny 18-latek po prostu przerastał wszystkich konkurentów jakością, talentem i gotowością do gry na najwyższym poziomie. Mavs znaleźli swojego następcę Luki Doncicia.
Dzień, który wstrząsnął NBA
1 lutego doszło do jednego z najbardziej sensacyjnych transferów w historii koszykówki. Mavericks kompletnie niespodziewanie zdecydowali się wymienić Lukę Doncicia za Anthony’ego Davisa. Słoweniec parę miesięcy wcześniej doprowadził zespół do finałów NBA, był porównywany z Dirkiem Nowitzkim, miał jeszcze przez dekadę być twarzą tego projektu. Nico Harrison, dyrektor generalny, Mavs, stworzył jednak nieco inny plan na przyszłość.
Działacz oddał Lukę, po czym konsekwentnie bronił swojej decyzji, podkreślając, że defensywa wygrywa mistrzostwa. Davis jest oczywiście lepszym obrońcą od Doncicia, ale całościowo oferuje znacznie mniej. Doncić to jednoosobowa armia na parkiecie, potrafi mecz w mecz rzucać po minimum 30 punktów, notowanie triple-double przychodzi mu z nadspodziewaną łatwością. Co ważne, jest też o sześć lat młodszy od AD i dysponuje mniej obfitą historią urazów. Center już w debiucie dla Mavericks doznał kontuzji. Pod koniec sezonu przegapił kolejne spotkania z powodu problemów z pachwiną i mięśniem przywodziciela. W międzyczasie Kyrie Irving zerwał więzadło krzyżowe. Dallas stanęło na skraju przepaści.
Fortuna chciała, że w jednym momencie karta się odwróciła. Podczas loterii draftu większe szanse na otrzymanie pierwszego wyboru mieli m.in. Washington Wizards, Utah Jazz czy Charlotte Hornets. Ale szczęście w losowaniu sprzyjało Mavs. Przydzielono im prawo pierwszeństwa, co właściwie równało się ze ściągnięciem Coopera Flagga. W jednym momencie praktycznie samoistnie rozwiązał się problem delikatnie podstarzałego składu i braku perspektyw na przyszłość. Do grona doświadczonych Irvinga, Davisa i Klaya Thompsona dołączył wybitnie prosperujący nastolatek.
- Czy wybór Coopera pomoże pogodzić się z odejściem Luki? Myślę, że tak. Kibice w końcu zaczynają dostrzegać naszą wizję. Szczęście sprzyja odważnym - powiedział Nico Harrison, cytowany przez Dallashoopsjournal.com. - Jesteśmy bardzo podekscytowani. Cooper to pokoleniowy talent. Potrafi błyszczeć po obu stronach parkietu, dopasuje się do każdego stylu gry. Wielu młodych zawodników potrafi przeprowadzać spektakularne akcje, ale na niskiej skuteczności. Cooper jest piekielnie efektywny. Umie wykonywać zagrania, którego prowadzą do zwycięstw - dodał dyrektor.
Wonderkid
Dziennikarz Baxter Holmes informował, że w ciągu zaledwie trzech dni od loterii draftu Mavericks zarobili osiem milionów dolarów na sprzedaży lub odnowie karnetów. Fani mogli zapomnieć o bólu wywołanym utratą Doncicia. Flagg jeszcze nie zadebiutował w NBA, a już się idolem tłumów. Od kilku lat czekano bowiem na moment, w którym będzie mógł przystąpić do draftu. Już jako młokos potrafił czarować na parkiecie. To niezwykle atletyczny zawodnik ze świetnym rzutem i wysokimi umiejętnościami gry w obronie. Ze względu na styl gry bywa porównywany do Jaysona Tatuma, Kawhia Leonarda czy nawet Scottie’ego Pippena. W 2022 roku poprowadził Stany Zjednoczone do mistrzostwa świata do lat 17. A to tylko jedno z jego wielu osiągnięć.
Rok temu reprezentacja USA sięgnęła po złoto olimpijskie. Popisy LeBrona Jamesa, Stepha Curry’ego czy Kevina Duranta były ozdobą całej paryskiej imprezy. Tuż przed igrzyskami 17-letni wówczas Flagg został zaproszony na zgrupowanie kadry. Miał okazję sprawdzić się na tle absolutnie najlepszych koszykarzy świata. Tego typu doświadczenia mogą okazać się bezcenne w kontekście dalszej rywalizacji z topowymi zawodnikami. A niedługo będzie ona dla Coopera prawdziwą codziennością.
- To było niesamowite. Miałem okazję dzielić boisko z tak wybitnymi zawodnikami, z moimi idolami z dzieciństwa. Wychodzisz na parkiet i nagle kryjesz LeBrona. Pomyślałem sobie wtedy: "WOW". Ale musiałem szybko się otrząsnąć, bo po prostu zaczęliśmy normalną grę - wspominał na antenie The Brotherhood Podcast. - Myślę, że Flagg będzie niesamowitym zawodnikiem. Na jego korzyść działa, że trafia do drużyny pełnej facetów, którzy trafią do Alei Sław NBA. Klay, AD, Kyrie, trener Kidd, będzie mógł się od nich wszystkich wiele nauczyć. Na pewno mu to pomoże - przyznał LeBron w podcaście Mind the Game.
W poprzednim sezonie Flagg występował w ekipie uniwersytetu Duke. To uczelnia, która specjalizuje się w kształtowaniu spektakularnych zawodników. W ostatnich 14 latach aż czterech jej absolwentów wybrano w drafcie NBA z pierwszym numerem. Zaszczytu dostąpili Kyrie Irving, Zion Williamson, Paolo Banchero i teraz Cooper. 18-latek wszedł z drzwiami do rozgrywek NCAA. W styczniu rzucił 42 punkty przeciwko Notre Dame, bijąc ligowy rekord pierwszoroczniaka. Na etapie Final Four był liderem swojej drużyny w liczbie punktów, zbiórek, asyst, przechwytów i bloków. A dodajmy, że mówimy o bardzo mocnym zespole. Cała wyjściowa piątka Duke została wybrana w tegorocznym drafcie, z czego Kon Knueppel i Khamam Maluach poszli w pierwszych dziesięciu pickach.
Flagg wyróżniał się zatem zarówno na tle mocnej konkurencji, jak i jakościowych kolegów z drużyny. W NCAA potwierdził swoje największe atuty, czyli regularność i wszechstronność. To gracz, który w jednej akcji zanotuje efektowny wsad, za chwilę dołoży celną trójkę, a w międzyczasie zatrzyma rywali po swojej stronie parkietu. Na przestrzeni sezonu notował 19,2 punktu, 7,5 zbiórki i 4,2 asysty. Trafiał 48% rzutów z gry, w tym 38,5% dystansowych. Pokazał, że jest gotowy do gry w najlepszej lidze świata. I warto podkreślić, że mamy tu do czynienia z wyjątkowym przypadkiem. Większość zawodników woli spędzić na uniwersytecie co najmniej dwa, trzy lata, aby zdobyć doświadczenie. Cooper nie zamierza jednak czekać, zdając sobie sprawę z własnego potencjału. Właśnie dlatego został drugim najmłodszym koszykarzem wybranym z pierwszym pickiem. W momencie draftu miał tylko 18 lat i 186 dni. Rekord należy do LeBrona, który wszedł do ligi w wieku 18 lat i 178 dni.
- Moja mama często powtarza, że jeśli jesteś najlepszy na swojej siłowni, to musisz znaleźć nową siłownię. Zawsze chcę szukać większych wyzwań - podkreślił Flagg.
- Myślę, że to najlepszy debiutant, jakiego kiedykolwiek mieli w Duke. Wiem, że na liście mogą być Jayson Tatum, Banchero, Zion czy Iring. Ale nie znajdziesz drugiego 18-latka z takim polotem i dojrzałością na parkiecie. Nie wyobrażam sobie, aby Dallas miało go kiedykolwiek wymienić. To przyszłość całej organizacji. Co roku pojawia się zdolny junior, młody zawodnik, wobec którego stawia się wielkie oczekiwania. Ale Cooper znajduje się w zupełnie innej kategorii. Jest wyjątkowy - ocenił dla SportsCenter Jay Bilas, analityk koszykarski.
Na dzikim zachodzie
- Będę otoczony legendami tego sportu. Chcę być jak gąbka, chłonąć wiedzę. Mam wizję odnośnie tego, jak mogę wpłynąć na grę, co wniosę do drużyny. Jestem nastawiony na wygrywanie, chcę odnieść tutaj wiele sukcesów - przyznał po drafcie.
Flagg ma wszystko, aby faktycznie stać się gwiazdą. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagi na parametry fizyczne. Mierzy 206 centymetrów, nie odrywając nóg od ziemi potrafi sięgnąć ręką na wysokość 271 centymetrów. Przy takim wzroście imponować może jego szybkość i odejście na pierwszych metrach. Jeśli zostawisz mu trochę miejsca na parkiecie, bezlitośnie je wykorzysta.
Flagg dotychczas grał głównie jako skrzydłowy. Już wiadomo jednak, że w Dallas mają plan na rozwinięcie jego wachlarza możliwości. Trener Jason Kidd otwarcie zapowiedział, że zamierza sprawdzić 18-latka w roli rozgrywającego. Chce rozwinąć jego umiejętności z piłką w rękach, sprawdzić, jak poradzi sobie z odpowiedzialnością za kreowanie gry. Do momentu wyleczenia Irvinga to właśnie debiutant ma być architektem i wykonawcą w większości akcji Mavs.
- Nie mogę się doczekać, aby wystawić go na "jedynce", dać piłkę w meczu z Lakers i zobaczyć, co się stanie. Wiem, że potrafi grać jako "dwójka" i "trójka", ale będziemy na niego naciskać, co pomoże w rozwoju. Chcę, żeby wiedział, że to w porządku, jeśli stracisz piłkę. Ważne, żeby w kolejnej akcji znów spróbować dokonać najlepszego wyboru. Z pewnością zapewni on nam wiele radości - przyznał Kidd, cytowany przez Yahoo.
- Fani w Dallas mają szczęście. Mogli zachwycać się grą Dirka Nowitzkiego, Luki Doncicia, a teraz będą mogli podziwiać Coopera. Myślę, że będzie kontynuował dobre tradycje - powiedział dla ESPN trener Jon Scheyer, który prowadził Flagga na uczelni. - On nie przychodzi do Mavs, żeby pokazać, że już wszystko umie. Wiem, że będzie uczył się od Irvinga, od Davisa, od Lively'ego. Zawsze był bardzo chętny do nauki. To jedna z jego najlepszych cech - dodał.
Sama decyzja o wymianie Doncicia za Davisa nie była dobra z perspektywy Mavericks. Zawodnikiem pokroju Słoweńca po prostu się nie handluje, nawet mając na względzie jego braki w umiejętnościach defensywnych. Nie bez powodu kibice z Dallas mogli snuć mroczne wizje na temat przyszłości zespołu. W NBA wszystko potrafi jednak zmienić się jak w kalejdoskopie. Dziś ekipa Jasona Kidda posiada zarówno doświadczone gwiazdy w osobach Irvinga, AD czy Klaya Thompsona, jak i nową nadzieję amerykańskiej koszykówki. Mavs nie wywieszą białej flagi. Mavs mają Coopera Flagga.