Ich spadek był szokiem, teraz pędzą z powrotem do elity. Znany klub wstaje z kolan. Twardy reset się opłacił

Ich spadek był szokiem, teraz pędzą z powrotem do elity. Znany klub wstaje z kolan. Twardy reset się opłacił
Simon Kimber/SportPix/SIPA USA/PressFocu
Leicester City jeszcze niedawno sięgało po sensacyjne mistrzostwo Anglii i biło się z krajową czołówką. Teraz musi podnieść się po spadku do Championship. Klub, który zachwycił piłkarski świat, zalicza poważny reset. Nowy projekt, z nową filozofią, personaliami i trenerem, wygląda jednak imponująco. “Lisy” wystartowały rekordowo dobrze i zapowiada się, że już niebawem wrócą do elity.
W 2016 roku Leicester zapisało się w historii angielskiego futbolu. Ekipa, która dopiero co ledwo się utrzymała, zszokowała świat, zdobywając mistrzostwo kraju. Kopciuszek w kolejnych sezonach ustabilizował się w grupie zespołów goniących czołówkę. W 2021 roku sięgnął nawet po Puchar Anglii. Piękny sen prysnął jednak wraz z zakończeniem poprzednich rozgrywek. “Lisy” spadły do Championship. Teraz stoi przed nimi misja odbudowy. Relegacja przyniosła reset w klubie. Zmieniła się kadra, trener i koncepcja gry. Na zapleczu Premier League rodzi się właśnie zupełnie nowa drużyna - jak się wydaje, niechybnie zmierzająca z powrotem do elity. “The Foxes” zaliczają najlepszy start w historii ligi i wygląda na to, że ich projekt szybko nabiera obiecującego kształtu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kryzys po spełnieniu marzeń

Pięć lat z rzędu w pierwszej dziesiątce. Dwa finisze na piątej pozycji. Dwie przygody w europejskich pucharach, w tym półfinał Ligi Konferencji Europy. Leicester City przystępowało do sezonu 2022/23 z nadziejami na kolejny niezły rok. Zakończyło się jednak fatalnie. Piękna historia, rozpoczęta utrzymaniem w dramatycznych okolicznościach, a potem okraszona sensacyjnym mistrzostwem, dobiegła końca. Nadszedł zaskakujący spadek z ligi. Ten nie wziął się znikąd. Klub pogrążyły zdarzające się coraz częściej nietrafione transfery i decyzje kadrowe oraz stagnacja pod wodzą Brendana Rodgersa. Narastające kłopoty początkowo ignorowano i zarząd zareagował dopiero, gdy było już za późno na ratunek. “Lisy” wygrały zaledwie dziewięć ligowych spotkań - najmniej od czasu powrotu do elity w 2014 roku, a 68 straconych bramek stanowiło ich najgorszy rezultat w tym okresie. Ekipa z piłkarzami pokroju Jamesa Maddisona, Youriego Tielemansa czy pamiętającego jeszcze historyczny tytuł Jamiego Vardy’ego zawiodła na całej linii.
- Spadek Leicester do Championship to wypadkowa kilku czynników. Według mnie główną przyczynę stanowiło niezakontraktowanie odpowiedniego bramkarza, aby zastąpić odchodzącego Kaspera Schmeichela - mówi nam Jakub Nowak z portalu “Angielskie Espresso”, sympatyk Leicester City. - Danny Ward, który stał między słupkami Leicester przez większość sezonu, wpuszczał bramki hurtowo, często w sposób komiczny, niegodny bramkarza Premier League. Nie pomagał Rodgers, który pomimo trwającej passy porażek, co mecz uparcie stawiał na te same nazwiska. Nie potrafił on lub nie chciał wyciągać wniosków. Zespół potrzebował nagłego elektrowstrząsu, ale 50-letni szkoleniowiec nie potrafił na niego wypłynąć.
Duży wpływ miała też sytuacja finansowa. Przed startem feralnych rozgrywek okazało się, że “Lisy” nie mają środków na odpowiednie wzmocnienie kadry. W efekcie stały w miejscu, a nawet się cofnęły, bo jak już wspomnieliśmy, straciły ważne ogniwa: Schmeichela oraz zdolnego stopera, Wesleya Fofanę. Choć latem 2022 r. na sprzedażach zarobiły ponad 80 milionów euro, na nowych graczy wydały zaledwie 17 milionów - najmniej z całej ligi. I to miało odzwierciedlenie na boisku.
- Firma właściciela klubu, Aiyawatta Srivaddhanaprabhy, zmagała się z ogromnymi problemami finansowymi po pandemiii - zwraca uwagę nasz rozmówca. - W konsekwencji jedynym letnim wzmocnieniem był Wout Faes. Brak nowych twarzy, linia obrony złożona z amatorów, brak jakiejkolwiek reakcji menedżera na pasmo porażek - to musiało skończyć się spadkiem.

Twardy reset

Pożegnanie z Premier League to dla zespołu o europejskich ambicjach gigantyczny szok pod względem organizacyjnym, finansowym i wizerunkowym. Nie trudno było więc przewidzieć, że na King Power Stadium w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaszły wielkie zmiany. Odeszło wiele ważnych postaci: James Maddison, Harvey Barnes, Timothy Castagne, kapitan Jonny Evans, zawodzący w ostatniej kampanii w elicie Tielemans czy odstawiony przez Rodgersa na boczny tor Caglar Soyuncu. Przewietrzona kadra, nowy trener - doszło do twardego resetu. Przebudowa niosła ze sobą ogromną dozę niepewności.
- Obawiałem się, że Leicester może utknąć w Championship na długie lata. Wiele jest klubów, które kiedyś stale kojarzono z Premier League, a dziś nie mogą wygrzebać się z zaplecza, jak Swansea czy Sunderland. Uważałem, że to bardzo wyrównana liga, gdzie nie ma prawdziwych faworytów do awansu - wspomina Nowak.
Leicester wystartowało jednak doskonale. Przez 11 kolejek straciło punkty tylko raz, przegrywając z Hull City. 30 oczek na tym etapie to wyrównanie rekordu Championship, ustanowionego przez Sheffield United w 2005 roku. Trudno chyba o lepszy dowód tego, że lato udało się przepracować w naprawdę udany sposób. Wielka w tym zasługa nowego trenera, Enzo Mareski. 43-latek pracował ostatnio w roli asystenta Pepa Guardioli w Manchesterze City i widać po nim wpływ warsztatu Katalończyka.
- Zrewolucjonizował ekipę z King Power Stadium. Włoch jest adeptem Guardioli, więc naturalnie chce, żeby jego Leicester grało podobnie do City. Najbardziej imponuje mi to, że “The Foxes” wreszcie rozdają karty. Nowe Leicester stawia na ciągłe posiadanie piłki, zdominowanie rywala na jego połowie, wysoki pressing i dyktowanie tempa gry - charakteryzuje styl drużyny redaktor “Angielskiego Espresso”.
W obliczu poważnych zmian klub stał się niemal czystym płótnem, czekającym na malarza. To ułatwiło wprowadzenie nowej filozofii, a Championship okazało się odpowiednim środowiskiem na zapoznanie się z nią. Reset, na razie, wypada więc korzystnie. Leicester spędza przy piłce najwięcej czasu z całej ligi (63,4% na mecz), strzeliło mniej goli tylko od Ipswich Town i straciło ich zdecydowanie najmniej - zaledwie sześć.

Nowe twarze, nowe pomysły

Nowa filozofia to klucz, ale jej wprowadzenie ułatwiła odpowiednia wymiana personaliów. Odchodzących zawodników zastąpili nowi, jak się wydaje, bardzo dobrze wyselekcjonowani. Znacznie odmłodzono też kadrę. Średni wiek zawodników, którzy opuścili drużynę na stałe, wyniósł 28,3 lat. Kupieni mieli średnio 25,0, a doliczając graczy wypożyczonych do klubu - 22,9.
- Minione okienko było fantastyczne, a transfery bardzo dobrze przemyślane. Zastrzyk gotówki po sprzedaży największych gwiazd pozwolił na wzmocnienie najbardziej newralgicznych pozycji. Zastąpiono każdego odchodzącego piłkarza. Po traumie spowodowanej formą Warda należy wyróżnić Madsa Hermansena. Duńczyk spisuje się świetnie w bramce i niejednokrotnie udowodnił, że można na nim polegać w krytycznych sytuacjach - ocenia Nowak. - Szczególnie wyróżniłbym również Harry’ego Winksa. Pomimo lichego poprzedniego sezonu w Sampdorii stał się absolutnie kluczową postacią nowego Leicester. Filozofia futbolu Mareski polega na ciągłym posiadaniu piłki, wymienności podań i zamykaniu rywali na ich własnej połowie. Anglik ma wszystko, żeby odpowiednio dyrygować środkiem pola.
Niezłe opinie zbierają też gracze wypożyczeni - 20-letni Włoch z Chelsea Cesare Casadei oraz nastolatkowie: stoper Manchesteru City Callum Doyle i skrzydłowy z portugalskiego Sportingu, Issahaku Fatawu. Każdy ruch był przeprowadzony z jasnym pomysłem, ale bardzo ważne okazało się też odpowiednie podejście do materiału ludzkiego czekającego już na Mareskę w nowym miejscu pracy. Czołówkę listy najlepszych strzelców stanowią gracze, których zastał na King Power Stadium: Kiernan Dewsbury-Hall, Vardy, Kelechi Iheanacho oraz wprowadzany przez niego do zespołu młody Kasey McAteer. W pierwszej dziesiątce zawodników z pola z największą liczbą minut mamy tylko trzy nowe nabytki. Włoch kilku piłkarzy wymyślił wręcz na nowo. Przykład może stanowić defensywny pomocnik, Wilfried Ndidi. Nigeryjczyk czuje się świetnie w nowej roli, ze zdecydowanie większą swobodą w ofensywie.
- Jeśli chodzi o autorskie pomysły, warto wymienić Jannika Vestergaarda, w którego trener tchnął nowe życie. Niegdyś znienawidzony przez fanów stoper dziś jest kreatywnym liderem defensywy. Kreatywnym, ponieważ świetnie radzi sobie z piłką przy nodze, a celnością podań prześciga nawet Winksa - wyjaśnia nasz rozmówca. - Prawy defensor, Ricardo Pereira, również zmienił pozycję i od początku zaadaptował się bardzo dobrze. Portugalczyk w fazie ataku nie gra już jako typowy boczny obrońca, tylko wspomaga środek pola, pełniąc funkcję spoiwa pomiędzy liniami ataku i defensywy.
Wykreowali się też nowi liderzy. Starszyzna w dużej mierze opuściła już zespół. Mistrzostwo pamięta tylko dwóch zawodników: Vardy i odgrywający coraz mniej znaczącą rolę Marc Albrighton. Odpowiedzialność biorą na siebie inne postaci. Pierwsze skrzypce gra wychowanek, Dewsbury-Hall. Anglika latem łączono nawet z Liverpoolem, ale ostatecznie 25-latek pozostał w klubie i teraz pcha go z powrotem do Premier League. Jest jednocześnie najlepszym strzelcem i asystentem.
- Choć na King Power widzimy świetny kolektyw, Dewsbury-Hall wysuwa się na pierwszy plan. Produkt akademii “Lisów” momentalnie wskoczył w buty Maddisona po odejściu do Tottenhamu. Jego obecność na boisku przy dobrej dyspozycji strzeleckiej napastników to gwarancja goli. Oczywiście chodzi również o aspekty psychologiczne, bo ogromną pasję i zaangażowanie widać u niego gołym okiem. Mam wrażenie, że nikt tak bardzo nie pragnie powrotu na salony, jak 25-letni pomocnik - komplementuje go Nowak.

Kolejne wyzwania

Odbudowa po spadku to często zadanie długofalowe, składające się z wielu etapów. Pierwsze wyzwania już są na dobrej drodze do realizacji. Wymiana personaliów i implementacja nowego stylu gry idą bardzo dobrze. Cel nadrzędny - awans - również wygląda na bardzo realny. Jeśli uda się go osiągnąć, to przeskoczony zostanie dopiero pierwszy płotek. A zarząd i kibice z pewnością patrzą już krok dalej, ku ewentualnej walce na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Imponujący start w Championship może budzić duże nadzieje, ale należy zachować rozsądek i nie przesadzać z hurraoptymizmem. Leicester to wciąż rozwijająca się jeszcze ekipa.
- Biorąc pod uwagę formę beniaminków bieżącego sezonu Premier League, uważam, że w przypadku awansu spokojnie mogą wywalczyć utrzymanie. Ambicje klubu są jednak znacznie wyższe - przekonuje Nowak. - Żeby walczyć o środek tabeli, być może zahaczając o europejskie puchary, zespół potrzebuje więcej czasu na zaprogramowanie się do takiej gry w piłkę, jaką prezentuje obecnie. Przed nami jeszcze 36 meczów w Championship. Myślę, że to wystarczająco dużo, aby te automatyzmy weszły w nawyk.
Na razie wydaje się, że spadek, choć bolesny, posłużył mistrzom Anglii sprzed siedmiu lat. Zachodzące na King Power Stadium napawają fanów optymizmem. Wydaje się, że “Lisy” wpadły do drugiej ligi tylko na chwilę. I przy okazji budują naprawdę ciekawy projekt.

Przeczytaj również