Iga Świątek w nowej rzeczywistości. "Takie rzeczy dotąd się nie zdarzały"

Iga Świątek w nowej rzeczywistości. "Takie rzeczy dotąd się nie zdarzały"
IPA / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak07 maj · 15:41
Przed Igą Świątek ostatni turniej poprzedzający rywalizację na kortach ziemnych w Paryżu. W ostatnich sezonach Polka przyzwyczaiła do tego, że na mączce nie ma sobie równych. Obecny rok jest jednak inny. Czy w Rzymie dojdzie do przełamania zlej passy?
Zlej passy, czyli przede wszystko serii bez zwycięstwa w turnieju. Ciągnie się ona aż do ubiegłorocznego Roland Garros. Co więcej, Świątek w tym czasie nie zagrała w ani jednym finale! Nadal oczywiście jest tenisistką ze ścisłej światowej czołówki, ma powtarzalność wyników na poziomie ćwierćfinałów i półfinałów, ale to już nie to samo, co miesiące dominacji na kortach ziemnych w poprzednich latach.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeśli spojrzymy w zestawienie WTA Race, czyli ranking uwzględniający wyniki tylko w tym sezonie, to Polka zajmuje w nim czwarte miejsce. Zgromadziła 2823 punkty, więcej mają Mirra Andriejewa, Madison Keys i oczywiście liderka głównego zestawienia WTA, czyli Aryna Sabalenka. Sama Świątek stara się spoglądać na szklankę do połowy pełną, wspomina właśnie o powtarzalności, której odmówić nie można.
Martwić mogą jednak nie tyle same wyniki, blisko rok bez triumfu w turnieju, ale przede wszystkim to, co działo się na korcie podczas ostatnio przegranych spotkań. To były mecze, na czele z tym w Madrycie przeciwko Coco Gauff, w których grała znacznie poniżej możliwości. Wyglądała na tenisistkę wybitną z rytmu, bez pomysłu, jak poradzić sobie na korcie w kryzysowych momentach.

Niespotykana przegrana

Z Amerykanką w stolicy Hiszpanii przegrała 11 gemów z rzędu! Zaczęła od prowadzenia 1:0 w pierwszym secie, a kolejnego gema wygrała przy stanie 1:6, 0:5. To rzeczy, które od momentu wejścia do światowej czołówki nigdy się nie zdarzały. Cały pojedynek potrwał zaledwie godzinę i sześć minut. Takich meczów, owszem, oglądaliśmy na kortach ziemnych całe mnóstwo, ale dotąd to Polka błyskawicznie rozstrzygała je na swoją korzyść.
- Mecz z Coco był bardzo trudny, czułam się też trochę zmęczona i naprawdę potrzebowałam dnia wolnego bez żadnych zobowiązań - mówiła podczas media day w Rzymie.
To był też trzeci z rzędu przegrany mecz Świątek z Gauff. Z rywalką, którą kiedyś regularnie ogrywała, do pewnego momentu miała bilans 11-1. Oczywiście Amerykanka to nadal młoda, bardzo rozwojowa tenisistka, nie ma nic dziwnego w tym, że stara się gonić, robić progres, ale myślę, że sama nie spodziewała się, że na kortach ziemnych może w takim stosunku pokonać byłą liderkę światowego rankingu.
Oprócz błędów czysto tenisowych: słabego serwisu, mnóstwa wyrzuconych piłek z forehandu, dochodzi też aspekt mentalny. To coś, na co od lat sama Iga zwracała ogromną uwagę. Po wielkich triumfach opowiadała o radzeniu sobie z presją, umiejętności wejścia na najwyższy poziom w najtrudniejszych momentach, ale obecnie niestety wygląda na zawodniczkę bardzo rozregulowaną. To się przekłada na wiele frustracji, które gołym okiem można dostrzec w ostatnich turniejach. Nerwowe spojrzenia w kierunku sztabu, słabe poruszanie się na nogach, wściekłość na samą siebie, częsta bezradność na korcie - to niestety oglądaliśmy w kilku ostatnio przegranych meczach.

Ostatnia szansa

Rywalizacja w Rzymie to będzie już ostatni sprawdzian przed wielkoszlemowym Roland Garros. W obu turniejach będzie bronić punktów za zwycięstwo, co rankingowo stawią ją przed ogromnym wyzwaniem. Rzecz jasna pozycja w światowej klasyfikacji nie jest kluczowa, chociaż sama Świątek mówiła jakiś czas temu, że bardzo jej zależy na powrocie na szczyt, ale jeśli spojrzymy w takie nieoficjalne zestawienie "na żywo", czyli już po odjęciu punktów za poprzedni turniej w stolicy Włoch, to Polka jest na czwartym miejscu. Może je oczywiście poprawić, ale potrzebuje osiągnąć znacznie lepszy wynik niż Coco Gauff i Jessika Pegula.
Warunki do gry w Rzymie powinny być nieco korzystniejsze niż w Madrycie. Korty Foro Italico mają podobną charakterystykę do tych w Paryżu. Jeśli gdzieś ma się odbudować, to właśnie tam. Świątek wygląda na tenisistkę, która bardzo potrzebuje dużego zwycięstwa. Pokonania kogoś, z kim miała ostatnio problemy, kogoś, kto jest ostatnio w dobrej formie. Żeby się podbudować, bardziej uwierzyć, może złapać też odrobinę więcej luzu. Sama ostatnio w rozmowie z Wirtualną Polską wspominała, że chce być za perfekcyjna, że wybiera momentami zbyt ambitne warianty.
- Swoją pracę postrzegam długoterminowo. Choćby zmiany techniczne polegają na tym, że trwają długo. Nie da się popracować nad czymś dwa tygodnie i cieszyć z progresu przez cały kolejny sezon. Ciało ludzkie tak nie działa, efekty widać wyłącznie w dłuższej perspektywie. Dlatego podczas turnieju pod wpływem różnych czynników, w tym stresu, zdarza mi się popełnić błąd i wrócić do starej techniki. Ale to nie jest wina trenera - tak wygląda trening i sport - zaznaczyła.

Trudny czas

Od momentu wygranej w 2020 roku w Roland Garros to jest na pewno najtrudniejszy moment dla Polki. Tak naprawdę ciągnie się on od połowy ubiegłego roku. Od przykrej porażki w igrzyskach w Paryżu w półfinale, poprzez pozytywny wynik testu antydopingowego i dalej porażkę z piłki meczowej w półfinale Australian Open i kolejnych przegranych już na kortach twardych i ziemnych.
Za łatwo dziś Świątek wyprowadzić z równowagi, za łatwo wybić z rytmu, za dużo jest błędów własnych, a także słabego serwisu. Na razie też podczas meczów nie widać efektów pracy nad serwisem i forehandem, nad czym miała sporo pracować z Wimem Fissettem. Jakie nadzieje można mieć zatem przed turniejami w Rzymie i Paryżu? Raczej umiarkowane. W ostatnich dniach w mediach społecznościowych było widać sporo pozytywnych obrazków, uśmiechu u Igi i to są na pewno dobre informacje. Losowanie w Rzymie też jest dość korzystne, ale prawdziwy sprawdzian przyjdzie w momencie, gdy znów coś się na korcie nie będzie układać, jaka wtedy będzie reakcja.
Ważną informacją na pewno jest to, że Świątek nie zamierza opuszczać sezonu na kortach trawiastych. Pojawiały się w ostatnim czasie internetowe spekulacje, czy po Roland Garros nie planuje sobie zrobić przerwy, ale sama zawodniczka temu zaprzeczyła. Teraz na pewno musi nauczyć się żyć w nieco innej rzeczywistości, w której znacznie mniej meczów wygrywa gładko, w której często to, co na korcie wymyśli głowa, niekoniecznie ręka potrafi wykonać.

Przeczytaj również