Internet zapłonął po tym, co zrobił. Miażdży ten sezon i czeka na duży transfer

Internet zapłonął po tym, co zrobił. Miażdży ten sezon i czeka na duży transfer
IMAGO / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiDzisiaj · 15:00
- Nie myślcie, że Parrott jest drugim Harrym Kanem - powiedział kiedyś Jose Mourinho o chłopaku, który sześć lat później poruszył Irlandię, a przy okazji też cały Internet. 23-latek był kiedyś odrzutkiem w Tottenhamie. Przeszedł pięć wypożyczeń, odbudował się w Holandii, a dziś robi za symbol sięgania po niemożliwe. Kraj Guinnessa oszalał po jego golu w 96. minucie. A to dopiero początek, bo zaraz baraże i być może powrót do Premier League, na co Parrott od dawna skrupulatnie pracuje.
Pewnie każdy widział już te filmy. Najpopularniejszy pochodzi z lotniska w Dublinie, kiedy Parrott strzela gola na 3:2 w meczu z Węgrami, a ludzie w barze odlatują. Chwilę potem port lotniczy wrzucił post, że oficjalnie zmienia nazwę na nazwisko piłkarza, który od kilku dni nie schodzi z czołówek mediów. Są już relacje z jego osiedla i wywiad z matką pielęgniarką. Są też hollywoodzkie narracje o chłopaku, na którym w pewnym momencie wszyscy postawili już krzyżyk, a ten po latach wraca jako autor najsłynniejszego hat-tricka w historii irlandzkiej piłki. Innymi słowy: 23-latek skradł show w tygodniu, kiedy nie gra klubowa piłka i nie wszystko musi kręcić się wokół oklepanych marek.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kosmiczna końcówka

Parrott przypomniał światu, że w tym sporcie chodzi o emocje i o zbiorowe doświadczenie czegoś nieprawdopodobnego. Niesamowite jest to, że on już rok temu, też przeciwko Węgrom (2:1) strzelił zwycięskiego gola w 92. minucie spotkania. Teraz zrobił to jeszcze później, w dodatku w całym spotkaniu kompletując hat-tricka. Irlandia musiała ten mecz wygrać, żeby dalej liczyć się w walce o awans na mistrzostwa świata. Jeszcze do 80. minuty przegrywała. W ostatniej akcji spotkania bramkarz Caoimhin Kelleher zrobił długi wykop, Liam Scales przedłużył piłkę głową, a potem Parrott dopadł do niej w epickim stylu. Węgrom w tym spotkaniu wystarczył remis. Nagle świat im się zawalił.
Dominik Szoboszlai i spółka jeszcze w październiku mieli awans na wyciągnięcie dłoni. W tym czasie Irlandczycy mogli liczyć tylko na cud. Grali ostatnie spotkania z Portugalią i Węgrami, w dodatku to drugie odbywało się w Budapeszcie. Musieli oba wygrać, co wtedy wydawało się szaleństwem. 13 listopada nieoczekiwanie Parrott strzelił dwa gole, a Cristiano Ronaldo dostał czerwoną kartkę. Irlandia wygrała. Trzy dni później to samo zrobiła z Węgrami. I znowu bohaterem był chłopak, który być może w ogóle byłby rezerwowym, gdyby kontuzji nie miał Evan Ferguson z Romy. Do tej pory to 21-latek uchodził za największy talent w irlandzkiej piłce. Ale dziś więdnie na wypożyczeniu do Serie A, podczas gdy Parrott wreszcie zdołał się odkopać, choć droga była długa i niezwykle kręta.

Budowanie od nowa

Kiedy w 2017 roku pojawiały się o nim pierwsze artykuły, miał dopiero 15 lat. Chciały go największe kluby w Anglii - Manchester City, Manchester United, Chelsea i Tottenham. Młody napastnik z centrum Dublina wybrał północny Londyn. Był nawet moment w 2019 roku, kiedy przekonywano, że jest jednym z wygranych okresu przygotowawczego w Spurs.
Debiutował u Jose Mourinho w wygranym 5:0 spotkaniu z Burnley. Wydawało się, że to kwestia czasu, kiedy odpali i pójdzie śladami Robbiego Keane’a, który też kiedyś strzelał dla Tottenhamu. Wkrótce jednak spudłował jedenastkę w serii rzutów karnych w Pucharze Ligi, a Mourinho głośno powiedział, że chłopak zamiast świecić w mediach, powinien mocniej pracować. Zdanie “Parrott to nie drugi Kane” było prawdziwe, choć wypowiedziane publicznie mogło podciąć mu skrzydła.
Mourinho uważał, że Parrott za szybko osiadł na laurach. Że uważa się za bardziej utalentowanego niż jego rówieśnicy, a na tym paliwie daleko nie zajedzie. Poza tym miał podstawową przeszkodę na drodze - miejsce w składzie blokował mu jeden z najlepszych napastników świata. Tottenham rozpoczął wtedy serię wypożyczeń młodego piłkarza. Millwall, Ipswich, MK Dons, Preston - w tym pierwszym nawet nie strzelił gola. Przebłysk miał jedynie w Dons, ale to była trzecia liga.
- Był czas, kiedy media ciągle mnie do kogoś porównywały zamiast docenić to, kim jestem teraz - opowiadał rozgoryczony piłkarz. Im więcej było zawodów w kolejnych klubach, tym mocniej nakręcał się negatywnie. W 2023 roku podjął odważną decyzję - rozpoczął wszystko od nowa w Holandii.

Nowa gwiazda

- W Excelsiorze najbardziej pomogło mi to, że uświadomiłem sobie, jakim napastnikiem chcę być. Że chcę skupiać się tylko na polu karnym - opowiadał Parrott.
Przestał być graczem schodzącym głęboko i próbującym rozgrywać. W pierwszym sezonie strzelił 17 goli w 32 meczach. Mimo że Excelsior spadł z ligi, jego napastnik zanotował przełomowy moment. W dwóch meczach barażowych o utrzymanie skompletował hat-tricka. To pomogło mu w transferze do AZ Alkmaar. Spurs wreszcie sprzedali swoją perełkę. Akurat w momencie, kiedy ta zaczęła błyszczeć. W debiutanckim sezonie Parrott trafił do siatki 14 razy i był trzecim najlepszym strzelcem Eredivisie. Kiedy AZ ograło Heerenveen 9:1, Irlandczyk aż cztery razy pokonał bramkarza rywali.
W tym momencie ma sześć trafień po siedmiu spotkaniach. Selekcjoner Irlandii, Heimir Hallgrímsson, wypowiedział ostatnio znamienne słowa:
- Wyobraźcie, co by było, gdyby na początku sezonu nie miał kontuzji.
Islandczyk przypomniał, że Parrott strzelił też siedem goli w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. W momencie, kiedy we wrześniu doznał urazu, był najlepszym strzelcem w Europie. Hallgrímsson po meczu z Węgrami (3:2) nie miał wątpliwości:
- AZ Alkmaar będzie miało problemy z utrzymaniem Troya - stwierdził.
Łzy napastnika po wprowadzeniu własnej reprezentacji do baraży to kolejny viral, który hulał w weekend w mediach społecznościowych.

Gra na transfer

Ciekawą rzecz powiedział też Kevin Doyle, były napastnik reprezentacji w telewizji RTE. Mówił on o tym, że jego syn zapatrzony jest w piłkę tylko pod kątem wielkich nazwisk wyskakujących mu na TikToku. Czasem można tam odnieść wrażenie, że futbol to tylko Leo Messi, Cristiano Ronaldo albo Kylian Mbappe. Ale nagle w tym świecie jest też miejsce na takie historie jak nieznany szerszej publiczności Troy Parrott.
- Mój syn zobaczył, że istnieje też inna piłka. To jest powód, dlaczego tak bardzo kochamy ten sport. Bo dzieją się w nim rzeczy, które wydają się niemożliwe - opowiadał Doyle.
Irlandia nie grała na mundialu od 2002 roku, czyli czasów, kiedy kopał jeszcze Roy Keane. Zresztą to wtedy pokłócił się on z selekcjonerem i wrócił do kraju. Irlandczycy od lat dostarczają zawodników do Premier League, ale jako kadra nie potrafili stworzyć czegoś extra. Kiedy islandzki selekcjoner Heimir Hallgrimsson próbował wlać trochę optymizmu, mówiąc: “Zrobimy ten awans”, został momentalnie wyśmiany. Irlandczycy w ostatnich latach twardo stąpali po ziemi, bo wiedzieli, jaka jest rzeczywistość. Ale piłka to też magia, wyłom w kalkulacjach i pojedyncze momenty, które przywracają wiarę. Czasem dzieje się to za sprawą bohatera, który dosłownie wyrasta spod ziemi.

Przeczytaj również