"Zostałem brutalnie zaatakowany". Jacek Jaroszewski odpowiada na zarzuty Grzegorza Krychowiaka

"Zostałem brutalnie zaatakowany". Jacek Jaroszewski odpowiada na zarzuty Grzegorza Krychowiaka
Meczyki
17 lipca, dokładnie tydzień po pierwszym artykule w "Onecie", Jacek Jaroszewski przedstawił mediom swoją wersję sporu z Grzegorzem Krychowiakiem. - Nie okradłem braci Krychowiaków, a klinikę przejąłem zgodnie z prawem i przepisami umowy - deklaruje lekarz reprezentacji Polski.
Biznesowy konflikt głównego lekarza reprezentacji Polski z 98-krotnym reprezentantem i jego bratem stał się publiczny 10 lipca, po publikacji artykułu Janusza Schwertnera w "Onecie" pt. "Ujawniamy: Grzegorz Krychowiak składa zawiadomienie do prokuratury przeciwko lekarzowi reprezentacji Polski. W tle spór o miliony złotych".
Dalsza część tekstu pod wideo
W skrócie: Krychowiak oskarża Jacka Jaroszewskiego o potajemne przejęcie kontroli nad spółką "Medklinika", do której należy klinika ortopedyczna Medklinika w Dąbrowie pod Poznaniem. - Najpierw pan Jaroszewski w tajemnicy odwołał Krzysztofa Krychowiaka (brata Grzegorza - red.) z zarządu spółki, a następnie powołał w jego miejsce… swoją żonę Joannę oraz Pawła Bambera. Następnie nowy zarząd dokonał sprzedaży 100 proc. udziałów w spółce prowadzącej klinikę niejakiemu Tadeuszowi Fajferowi. A kwota transakcji wyniosła… 5 tys. zł, choć my wartość spółki szacujemy na kilka mln zł - powiedział "Onetowi" mec. Marcin Witkowski, pełnomocnik braci Krychowiaków.

"Ani jednej prawdziwej informacji"

Tydzień po publikacji artykułu doktor Jaroszewski zorganizował spotkanie z mediami, na którym przedstawił swoją wersję wydarzeń i zapowiedział zgłoszenie sprawy do prokuratury. Ostrzegamy, będzie skomplikowanie...
- Sprawa mojego konfliktu z braćmi Krychowiakami trwa od kilku miesięcy, od zeszłego roku. Zawsze było dla mnie oczywiste, że zakończymy ją polubownie. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby załatwiać ją medialnie. (...) Dzisiaj żałuję, że doszło do tego, że założyliśmy współpracę. Nawet ze względu na karierę Grzegorza nie pomyślałbym, żeby mu zaszkodzić i oddzielałem sprawy biznesu od spraw związanych z kadrą - zadeklarował na wstępie.
- 7 lipca mieliśmy spotkanie z nowym pełnomocnikiem braci Krychowiaków. Ustaliliśmy, że następne spotkanie ws. dogadania się będzie 31 lipca. Strona przeciwna wiedziała, że ja i mój prawnik jedziemy na wakacje. Jak wiadomo, trzy dni później, w pierwszy dzień moich wakacji ukazał się artykuł w "Onecie". Dla mnie to jest ciężka sprawa. Zostałem brutalnie zaatakowany w momencie, w którym nie miałem szans się bronić. (...) Sprawa uderza w dobre imię moje i mojej rodziny. Nie poznano relacji z mojej strony, a wszystkie rzeczy tam napisane są nieprawdziwe. W tym artykule nie ma ani jednej prawdziwej informacji - wyraźnie podkreślał ceniony lekarz.
Na spotkaniu z mediami towarzyszyli mu jego doradcy, prawnik Grzegorz Bartkowiak i Rafał Szczechowiak, który prowadzi finansowo spółkę "Medklinika".

Zmiana planów

Pod koniec 2020 roku, Jaroszewski, ceniony fizjoterapeuta Paweł Bamber i bracia Krychowiak postanowili stworzyć duży ortopedyczny szpital. Powołali w tym celu spółkę "Medklinika Inwestycje". Okazało się jednak, że ze względu na bardzo wysokie koszty, liczone w dziesiątkach milionów złotych, plany dużego szpitala trzeba odłożyć w czasie.
- Założyliśmy, że zrobimy coś wstępnego. Małą klinikę, drugą spółkę-córkę. Miała być kliniką wstępną, która zbierze lekarzy, specjalistów i pacjentów w czasie, gdy będzie powstawał szpital. Budynek był wynajmowany, mieliśmy go wykończyć. W międzyczasie doszliśmy do tego, że szpitala jednak nie będzie. Powiedziałem wtedy braciom, że do tego małego biznesu to przepraszam, ale jednak was nie potrzebuję. Chcemy robić sami z Pawłem Bambrem, z kredytem czy bez. Odpowiedzieli: ale przecież mieliśmy robić razem. No ok, to robimy razem, nie ma problemu. To jeszcze nie był zgrzyt… - relacjonował.
"Medklinika" była spółką-córką spółki "Medklinika Inwestycje". W niej bracia Krychowiak mieli 60 proc. udziałów. Jaroszewski - 34 procent, a Bamber - pozostałe sześć procent. Spółka braci Krychowiak "GK Investment" miała pożyczyć na działanie kliniki 3 miliony złotych, które mieli sobie odbierać na przestrzeni lat z działalności. Była to pożyczka, a nie wkład do kapitału spółki.
Od czerwca 2020 do stycznia 2023 roku prezesem spółki Medklinika i członkiem jednoosobowego zarządu Krzysztof Krychowiak.

Dwa miliony za dużo

- Zacząłem widzieć, że coś tu nie pasuje. Prosiłem o dostęp do konta i dokumentacji obu spółek, ale napotkałem trudności. Na liczne prośby prawnika dostaliśmy odpowiedź, żebyśmy zapłacili i wydobyli ze spółki, która obsługiwała naszą spółkę. Z czasem pewne rzeczy udało się uzyskać, chociaż do dzisiaj nie dostaliśmy pełnej dokumentacji księgowej spółki-matki "Medklinika Inwestycje" - podkreślał Jaroszewski.
- Dostaliśmy informację, podliczenie, że bracia Krychowiak włożyli 4,5 mln w remonty i wyposażenie. Wydawało mi się strasznie dużo, więc sami to podliczyliśmy. Skoro oni wyłożyli 4,5, to my z Pawłem musimy włożyć 600-700 tysięcy. Wpłaciliśmy tę sumę, ale potem zacząłem drążyć i biegli, nasz księgowy w audycie policzyli na podstawie wszystkich faktur, że zostało wydane 2,592 mln, a nie 4,5 mln. Zwróciłem się z prośbą, by nam oddać to, czego nie powinniśmy wpłacać i dołożyć do 3 milionów, na które się umawialiśmy. Do dzisiaj tych pieniędzy nam nie zwrócono.
- Przekazałem te wyliczenia Krzysztofowi Krychowiakowi w sierpniu 2020 roku. Pan Krzysztof poprosił o spotkanie i w trakcie miłej rozmowy przyznał, że się zgadza z tymi wyliczeniami, że zaszła pomyłka i niezwłocznie zwróci różnicę - powiedział Szczechowiak. Mimo wielu próśb i ponagleń, do dziś nie uregulowano jednak tych pieniędzy.

Eskalacja konfliktu

- Pod koniec zeszłego roku zaproponowałem: słuchajcie, oddajcie nam pieniądze, dopłaćcie do umówionych 3 milionów wkładu w klinikę, uregulujmy inne sprawy i dalej działajmy razem. Mam na to potwierdzenie w wielu mailach. Zostałem "wysłany na drzewo". W ostatnim mailu z Sylwestra przeczytałem że nie mam co zawracać im głowy, tylko się udać do prawników. Przeczytałem też, żebym doczytał definicję szpitala, bo prowadząc Medklinikę łamię zakaz konkurencji, a w umowie spółki dot. szpitala, które wybudujemy, był taki punkt, że jak złamię zakaz konkurencji podczas pracy w szpitalu, to zostaję pozbawiony wszelkich udziałów - powiedział Jaroszewski.
Jego klinika mogła zostać uznana za szpital i mógł stracić swoje udziały. Wtedy, jak twierdzi, uznał, że nie ma wyjścia i musi przejąć klinikę. Deklaruje, że zrobił to zgodnie z prawem i przepisami spółki-matki.
- Nie mogłem ich okraść, bo kwoty włożone przez nich nie są wkładem do spółki, tylko pożyczkami. Wartość sprzedanej spółki "Medklinika" jest zerowa, bo spółka nie dysponuje żadnym majątkiem i przynosi straty. Poza tym, cały sprzęt należy do spółki "Medklinika-inwestycje", w której nadal 60% mają bracia Krychowiak. Nie było też potajemne. Druga strona została tego samego dnia o tym poinformowana. Zarzuty na łamach "Onetu" formułował ktoś albo niemający pojęcia w sprawie, albo ze złymi zamiarami - uważa lekarz.
Twierdzi, że bracia chcieli "zrobić z niego niewolnika" - bazować przez lata na jego pracy, samemu czerpiąc pasywny przychód. Zapewnia również, że na mocy umowy miał prerogatywy, by odwołać ze stanowiska prezesa Krzysztofa Krychowiaka i przejąć udziały w klinice.
Obecnie bracia Krychowiak oczekują spłaty zaległych pożyczek w wysokości powyżej czterech milionów złotych. Termin zwrotu to druga połowa lutego 2024 roku. Tymczasem Jaroszewski zapowiada, że zgłosi sprawę do prokuratury i do Krajowej Administracji Skarbowej. Formułuje wobec swoich niedawnych wspólników szereg zarzutów:
1. Prowadzenie spraw spółki niezgodnie z jej umową.
2. Brak opodatkowania pożyczek udzielonych spółce.
3. Dokonywanie przelewów bez uzgodnienia z udziałowcami.
4. Brak zwoływania walnych zgromadzeń udziałowców.
5. Podejrzenie celowego zawyżenia kosztów inwestycji.
6. Działanie na niekorzyść spółki, na przykład zakupienie USG za 300 tys. nienależącego do kliniki, ze środków kliniki.
7. Pomimo wielu próśb, a w końcu ponagleń i żądań, odmawianie wglądu do dokumentów spółki "Medklinika Inwestycje". Do dziś nie zostały one wydane, co uniemożliwia jego stronie ocenę sytuacji.

Tak było już w Katarze

Wygląda na to, że spór będzie trwał i to zapewne jeszcze długo, bo przeniesie się do sądu. Obie strony mają swoje spojrzenie na bieg wydarzeń i swoje roszczenia. Obie też czują oszukane.
A co dalej z reprezentacją Polski? W grudniu Jaroszewski przedstawił sytuację prezesowi PZPN, Cezaremu Kuleszy i zadeklarował, że chce dalej pracować z kadrą, ale jest gotów opuścić sztab, bo dobro reprezentacji jest najważniejsze.
Na spotkaniu z mediami przypomniał, że jego spór z Krychowiakiem trwał już podczas mistrzostw świata w Katarze, ale obaj z piłkarzem podeszli do tego profesjonalnie. - Na pewno Grzegorz potwierdzi, że w czasie turnieju nie padło ani jedno słowo na temat naszego biznesu.

Przeczytaj również