Jacek Krzynówek wskazał, co należy zmienić w grze reprezentacji. "Tego było mało" [NASZ WYWIAD]

Jacek Krzynówek wskazał, co należy zmienić w grze reprezentacji. "Tego było mało" [NASZ WYWIAD]
MediaPictures.pl/Shutterstock
- Powinni przede wszystkim walczyć, bo tego było mało w ostatnich potyczkach, szczególnie na wyjeździe w Mołdawii. Trzeba wygrać - obojętnie w jakim stylu - mówi nam 96-krotny reprezentant Polski, Jacek Krzynówek, z którym rozmawiamy w trakcie nieudanych eliminacji do EURO 2024.
Przed nami ostatni mecz Polski w eliminacjach do EURO 2024. W piątek biało-czerwoni zagrają z Czechami na Stadionie Narodowym. Z tej okazji porozmawialiśmy z Jackiem Krzynówkiem, który opowiedział nam o swoim spojrzeniu na ostatnie wydarzenia dookoła reprezentacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
JAN PIEKUTOWSKI: Brakuje panu jakiegoś nazwiska na liście powołanych?
JACEK KRZYNÓWEK: W reprezentacji powinni grać najlepsi. To sztab monitoruje zawodników cały czas i wie, kto i ile gra. Myślę, że na ten moment wybrano właśnie najlepszych.
Co więc z Arkadiuszem Milikiem?
Czy zaskoczyła mnie jego nieobecność? Biorąc pod uwagę to, jak Michał Probierz bronił go na poprzednim zgrupowaniu, to tak, byłem zaskoczony. Wszyscy widzieliśmy, jak trener stał murem za Arkiem.
Ale nie ma ludzi niezastąpionych. Trzeba się z tym liczyć, zmiana pokoleniowa postępuje, to proces, który trwa. Oczywiście nikt teraz nie zamyka przed Arkiem drogi do reprezentacji, ale należy pamiętać, że tak to może wyglądać.
W kontekście zmiany pokoleniowej trzeba chyba zwrócić uwagę na starzejącego się Roberta Lewandowskiego. Jesteśmy gotowi na grę bez niego?
To też jest proces, bo taki moment na pewno przyjdzie. Ale nie moją rolą jest to teraz oceniać, bo tym zajmuje się sztab. Niemniej wydaje mi się, że ten proces też już się zaczął. Tylko do nas dopiero teraz zaczęło docierać, że Robert ma też swoje lata i w pewnym momencie zrezygnuje z reprezentacji.
Nie zostanie skreślony?
Nie, wydaje mi się, że takich decyzji nie będzie. Robert sam zrezygnuje, gdy poczuje, że organizm mu już na pewne rzeczy nie pozwala, a gra w reprezentacji przestaje cieszyć. Natomiast powinniśmy korzystać z jego doświadczenia, wiedzy.
Jak to się ma do krytyki, która ostatnio spada na “Lewego”?
Nie zgadzam się z nią, bo to wciąż jeden z najlepszych napastników na świecie. Długo nie będziemy mieli takiego piłkarza. Natomiast nawet z nim na boisku możemy wygrywać 2:0 z Mołdawią, a ostatecznie przegrać 2:3. To minus wymiany pokoleniowej, ale też naturalna i normalna kwestia. Młodzi zawodnicy nie są jeszcze w stanie udźwignąć niektórych meczów. Sinusoida będzie występowała, tak samo jak takie spotkania, ale oby ich było jak najmniej.
Skoro nie jest pan zaskoczony brakiem konkretnego zawodnika, to może jakaś obecność okazała się niespodzianką? Znów mamy Patryka Pedę wyciągniętego z Serie C.
Selekcjoner zna chłopaków bardzo dobrze z kadry młodzieżowej i jest mu na pewno łatwiej pewne decyzje podjąć. Wie, jak oni się prezentują. To jest dobre. Mamy już kilku debiutantów, pożegnano też kilku graczy, których pożegnania się domagano.
Jaka jest wstępna ocena pracy Michała Probierza?
Nie ma czasu, ale wiedział, że musi być na to przygotowany. Idzie obraną przez siebie drogą. Trzeba to uszanować i dać mu troszeczkę czasu. Zobaczymy, jak zakończą się eliminacje. Pamiętam, że zaraz po losowaniu trąbiliśmy, że z tak łatwej grupy trzeba awansować, natomiast widzimy, jak boisko wszystko zweryfikowało.
Ostatnie mecze pokazały, że po zatrudnieniu Fernando Santosa dziesięć miesięcy zostało straconych. Można powiedzieć, że się cofnęliśmy. Boisko pokazało, że tamtej drużyny - przy całej otoczce tego, co wydarzyło się na i po mistrzostwach świata, chociaż minął już prawie rok - nie stać na nic więcej.
Duża część winy faktycznie leżała po stronie Santosa.
On odpowiadał za to, co się działo w reprezentacji. Oczywiście zawodnicy są na boisku, ale czasami potrzebują kogoś z ławki, kto im pomoże. Tymczasem to wyglądało jak dwie komórki, które podążają w inne strony. Co innego ławka, co innego mecz. Nie tak to powinno wyglądać.
Czego zatem spodziewać się po spotkaniu z Czechami? Wiemy już, że nie wszystko będzie zależało od naszej reprezentacji, bo sytuacja w grupie jest zła.
Nie chcę mówić, jak chłopcy mają grać pod względem taktycznym. Powinni przede wszystkim walczyć, bo tego było mało w ostatnich potyczkach, szczególnie na wyjeździe w Mołdawii. Trzeba wygrać - obojętnie w jakim stylu - i czekać na rozwój sytuacji.
Zgodzę się z tym, że zabrakło charakteru. Od siebie dorzuciłbym jeszcze deficyty odwagi. Zastanawiam się, czy jest jakiś zawodnik, który mógłby uderzyć tak, jak Jacek Krzynówek w meczu z Portugalią - podjąć decyzję może zastanawiającą, ale jednak udaną.
Na pewno jest paru chłopaków, którzy to potrafią, ale boją się. To już zależy od ich charakterów.
Jakieś konkretne nazwisko?
Na pewno Piotr Zieliński ma predyspozycje, żeby uderzyć z dalszej odległości. Trzeba po prostu próbować, dać zrobić błąd bramkarzowi - tak było w moim przypadku. Nie zawsze się to uda, wiadomo. Bez strzałów się bramek nie zdobędzie.
Ma pan w głowie jakiś sprecyzowany skład na Czechy?
Konkretnego nie mam. Spodziewam się kilku roszad. Z przodu na pewno będzie Robert. Wrócił też Jan Bednarek, wydaje mi się, że też będzie miał szansę. Powinni wystąpić zawodnicy, którzy grają, bo na reprezentację przyjeżdżają zrobić nie formę, a gryźć trawę w piątek.
A co z jasnym podejściem Michała Probierza do hierarchii bramkarzy? Bartłomieja Drągowskiego nie ma, ale gdyby był zdrowy, to wskoczyłby w miejsce Marcina Bułki, czyli prawdopodobnie najlepszego golkipera Ligue 1. Może wydawać się to dziwne.
Reprezentacja to reprezentacja. Gra w klubie to zupełnie inna para kaloszy. Musimy brać pod uwagę to, że niektórzy selekcjonerowi po prostu nie pasują do reprezentacji. Mogą radzić sobie lepiej w klubie, natomiast w kadrze tracić połowę swoich umiejętności. Natomiast nie chciałbym tworzyć sztucznych podziałów, dywagować na ten temat, bo obsada bramki to nasz najmniejszy problem.
Zbaczając z reprezentacyjnego kursu - śledzi pan poczynania Bayeru Leverkusen?
Tylko się cieszyć! Xabi Alonso dostał duży kredyt zaufania i go spłaca. Grają fajną piłkę, prowadzą w Bundeslidze. Potrafią pogodzić rozgrywki pucharowe i ligę, kadra jest mocna. Oby tak do końca.
Jest wiara w mistrzostwo?
Bayer nigdy go nie zdobył. Nawet gdy miał dwa punkty zapasu nad Bayernem na finiszu rozgrywek, to i tak potrafił tę przewagę roztrwonić. Wszystko może się jeszcze zdarzyć, ale murowanym faworytem do tytułu jest Bayern. Niemniej bardzo się cieszę, że w końcu to Monachium goni Leverkusen. To też fajne.
Czym na co dzień zajmuje się Jacek Krzynówek?
Korzystam ze sportowej emerytury!
Żadnych planów na przyszłość związanych z futbolem?
Planów? Żadnych. Ale jak tylko zdrowie będzie dopisywało, to można góry przenosić.

Przeczytaj również