Jeden z najgorszych transferów w historii United. Nikt po nim płakać nie będzie
Miał być katalizatorem do rozwoju drużyny i dogonienia “nowoczesnego” futbolu. Okazał się jednak kompletnym niewypałem. Andre Onana odchodzi z Manchesteru United - na razie na wypożyczenie, ale raczej zagrał już ostatni mecz w tych barwach. Tym samym kończą się dwa lata naznaczone serią pomyłek i jednym wielkim rozczarowaniem. Po Kameruńczyku nikt na Old Trafford płakać nie będzie. Bo nie ma po czym.
Gdy Andre Onana dwa lata temu trafiał do Manchesteru United, mówiło się, że ma odmienić, unowocześnić jego oblicze. Miał zająć miejsce Davida de Gei, nazywanego “archaicznym” golkiperem. Dwa sezony jego gry na Old Trafford okazały się jednak wielkim rozczarowaniem. Nie dawał pewności obrońcom, nie wniósł nowej jakości w uznawanej za jego największy atut grze nogami i, co najważniejsze, popełniał liczne, kosztowne błędy. A na sam koniec podpadł jeszcze Rubenowi Amorimowi. “Czerwone Diabły” wysyłają Kameruńczyka na wypożyczenie do Trabzonsporu i wygląda to na wotum nieufności. Bardzo możliwe, że rozegrał on już swój ostatni mecz z diabełkiem na piersi. I tęsknić za nim będą mogli chyba tylko kibice rywali.
“A taki był nowoczesny”
Końcówka trwającego ponad dekadę pobytu Davida de Gei w Manchesterze United przyniosła bardzo obszerne dyskusje na jego temat. Wiele osób wątpiło w to, że Hiszpan powinien utrzymać miejsce w bramce. Popełniał coraz więcej błędów, bardzo rzucały się w oczy jego problemy na przedpolu, a braki w grze nogami wskazywano jako czynnik ciążący mocno “Czerwony Diabłom”. Latem 2023 roku zapadła więc decyzja o rozstaniu z Hiszpanem. A niedługo potem w jego miejsce ściągnięto Andre Onanę.
Kameruńczyk kosztował ponad 50 milionów euro i został trzecim najdroższym bramkarzem w historii futbolu. Dopiero co doszedł jednak do finału Ligi Mistrzów z Interem Mediolan i miał wnieść powiew “nowoczesności” do drużyny Erika ten Haga. Holenderski menedżer znał go dobrze z czasów współpracy w Ajaksie Amsterdam, więc wydawało się, że dobrze wie, czego potrzebuje.
Zwracano uwagę, że Onana, z uwagi na odważny styl gry, pozwoli United ustawiać linię obrony zdecydowanie wyżej. Jego dobre panowanie nad piłką miało pomóc w łatwym mijaniu pressingu rywala poprzez wykorzystanie bramkarza w rozegraniu, a bardzo dobre długie podania miały otworzyć możliwość wyprowadzania błyskawicznych kontrataków.
Zapowiadało się, że ten transfer będzie kolejnym krokiem ewolucji drużyny Ten Haga po finiszu na ligowym podium. I choć znalazły się elementy, w których nowy golkiper znacząco przebił De Geę - np. radzenie sobie z wrzutkami (Onana w pojedynczych meczach wychwytywał więcej dośrodkowań niż Hiszpan przez cały sezon ligowy 2020/21, gdy udało mu się zaliczyć tylko dwie takie skuteczne próby), to ostatecznie transfer okazał się kompletną porażką.
Lista wstydu
Już w jednym z pierwszych sparingów United odważny styl gry golkipera przyniósł przykre konsekwencje. W spotkaniu z Lens został przelobowany z połowy boiska przez Floriana Sotocę. To jednak był efekt wysokiego ustawienia, którego od niego oczekiwano. Mało kto miał więc pretensje. W debiucie ligowym za to nieźle mu się upiekło, bo w doliczonym czasie, przy prowadzeniu 1:0 z Wolves, sędzia powinien podyktować jedenastkę dla rywali, lecz nie wskazał na wapno nawet po analizie VAR. Ale to jedynie drobnostki…
Listę wstydu Onany można wyliczać i wyliczać. Niezliczone, jak się wydawało, dosyć proste strzały puszczone przy krótkim słupku - nawet w wygranym finale FA Cup z Manchesterem City. Zawalona faza grupowa Ligi Mistrzów, zakończona eliminacją z rozgrywek, gdzie na jego konto można zapisać MINIMUM jednego straconego gola w wyjazdowym meczu z Bayernem Monachium, oba trafienia Galatasaray po rzutach wolnych w Stambule, a także fakt, że Turcy dostali karnego na Old Trafford. W ostatecznym rozrachunku każda z tych sytuacji kosztowała United stratę cennych oczek.
Poniżej galeria jego złych lub “wątpliwych” interwencji z okresu spędzonego w Manchesterze:
Co gorsza, zmiana golkipera nie przyniosła oczekiwanego progresu, jeśli chodzi o rozegranie piłki i proaktywne działanie w większej odległości od własnej bramki. Według danych portalu FBref w dwóch sezonach spędzonych w Premier League uplasował się w dolnej części tabeli, jeśli chodzi o skuteczność długich zagrań (odpowiednio 19. na 25 i 18. na 22 bramkarzy, którzy zaliczyli 10+ występów w rozgrywkach 2023/24 i 2024/25) oraz liczbę interwencji poza polem karnym na 90 minut (19. na 25 i 20. na 22). A częstsze rozgrywanie z udziałem golkipera poskutkowało też zwiększeniem ryzyka oddania futbolówki rywalom pod polem karnym, co zabolało United we wspomnianym starciu z Galatasaray w Lidze Mistrzów, a także z Sheffield United w lidze czy Viktorią Pilzno w Lidze Europy. Dużym kamykiem do jego ogródka okazały się też stałe fragmenty gry. Na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów Premier League żaden inny bramkarz nie stracił tylu goli po rzutach rożnych (21).
Co ciekawe, Onana zgodnie ze współczynnikiem post-shot expected goals, określającym jakość strzałów oddawanych w światło jego bramki, bronił “ponad stan”, uchraniając drużynę przed stratą większej liczby goli. Z drugiej strony, zgodnie z wyliczeniami portalu StatMuse, tylko trzech bramkarzy w Premier League popełniło od startu sezonu 2023/24 więcej błędów prowadzących do bramek dla rywali (Onana ma cztery, Arijanet Murić i Bart Verbruggen po siedem, a Wes Foderingham pięć).
Trudno się dziwić, że można było odnieść wrażenie, iż Kameruńczyk nie napawa obrońców pewnością. Wyglądało to tak, jakby niespecjalnie mu ufali. I choć pozornie sam emanował pewnością siebie - czy to jeśli chodzi o mowę ciała, czy wypowiedzi w mediach, dość łatwo łamał się pod presją. Wystarczy przypomnieć dwumecz z Olympique Lyon w LE, przed którym eks-zawodnik United, Nemanja Matić, nazwał go “jednym z najgorszych bramkarzy w historii klubu”. Onana przed pierwszym, wyjazdowym meczem ostentacyjnie manifestował, że nie dotykają go docinki ze strony fanów Lyonu, aby… zawalić gola na 2:2 w doliczonym czasie gry.
Presja ewidentnie potrafiła go przytłoczyć, o czym może świadczyć fakt, że Amorim dał mu potem “odpocząć” w kolejnym meczu ligowym.
Kompromitacja na podsumowanie
Wielu fanów United drapało się z zadziwieniem po czole, czytając doniesienia dochodzące z klubu jeszcze przed startem sezonu. Pojawiały się bowiem informacje mówiące, że Ruben Amorim wierzy w Andre Onanę i pomimo wielu wątpliwości widzi w nim “jedynkę” na nowe rozgrywki, a klub odkłada plany kupna golkipera na przyszłość. Bramkarz sam jednak podpadł, a gwóźdź do trumny, jak się wydaje, stanowiła kompromitacja z Grimsby Town w Pucharze Ligi.
Zgodnie z doniesieniami Lauriego Whitwella z The Athletic, Kameruńczyk dał popis wielkiej wiary we własne umiejętności, gdy latem, po powrocie z urlopu, poinformował klub o chęci renegocjacji warunków umowy. Powód? Jego wynagrodzenie po braku awansu do Ligi Mistrzów (przypomnijmy - United skończyli na 15. pozycji w lidze, choć byli blisko kwalifikacji poprzez Ligę Europy) spadło o 25% zgodnie z klauzulą zapisaną w kontrakcie i nowa kwota go nie satysfakcjonowała. W związku z tym oczekiwał podwyżki. Takie zachowanie, po tak fatalnym sezonie, nie miało prawa przejść bez echa wśród przełożonych. Dodatkowo w okresie przygotowawczym Onana złapał uraz i w efekcie zaczął rozgrywki na ławce.
W lidze bronił jego dotychczasowy zmiennik, Altay Bayindir, ale niespecjalnie przekonywał. Miał ogromne problemy zwłaszcza przy dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Onana dostał jednak szansę w Carabao Cup, przeciwko czwartoligowemu Grimsby. I po tym meczu znacznie zintensyfikowały się działania mające na celu przeprowadzenie transferu bramkarza. “Czerwone Diabły” odpadły po żenującym występie, zakończonym konkursem rzutów karnych, a odpowiedzialnością za fatalny wynik w dużej mierze obarczano bramkarza. Przy pierwszym golu kopciuszka dał się pokonać przy krótkim słupku. Przy drugim minął się z dośrodkowaniem przy próbie piąstkowania, dając rywalom trafienie niemal w prezencie. Do tego w serii rzutów karnych kilkukrotnie miał na rękach uderzenia przeciwników, których nie zdołał sparować poza światło bramki.
Po kilku dniach na Old Trafford trafił Senne Lammens. Niedługo później gruchnęła informacja, że Onana odchodzi na wypożyczenie do Trabzonsporu. Wypożyczenie bez opłaty, bez opcji wykupu - ot, po prostu. Wszystko wskazuje na to, że w United chcieli się go pozbyć możliwie szybko, by nie płacić pensji skreślonemu graczowi. Czy zagrał on swój ostatni mecz w United? Możliwe. I była nim kompromitacja z czwartoligowcem, w której zaliczył bramkarskiego kaszalota. Stanowiła ona smutne, ale trafne podsumowanie tej rozczarowującej dwuletniej przygody.