Jerzy Brzęczek? Kto wpadł na taki pomysł? "Panowie, lodu!"

Jerzy Brzęczek? Kto wpadł na taki pomysł? "Panowie, lodu!"
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszDzisiaj · 10:33
Karuzela selekcjonerska ma się w najlepsze. Od 16 dni na jednym z najważniejszych sportowych stanowisk mamy wakat. Kolejne godziny przynoszą nowe informacje, kto może być następcą Michała Probierza, albo kto nie chce nim być. Natomiast cały czas w oparach wyborczych pojawia się jedno nazwisko: Jerzy Brzęczek (w duecie z Łukaszem Piszczkiem). O ile to drugie nazwisko wpływa - może nawet pozytywnie - na to pierwsze, o tyle jednak trudno zrozumieć, jak w 2025 roku ktoś może wpaść na pomysł przywrócenia na stanowisko byłego selekcjonera.
18 stycznia 2021 roku Jerzy Brzęczek został "strącony" przez Zbigniewa Bońka ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Ta wiadomość wówczas była gigantycznym zaskoczeniem, jednak nie sama zmiana, a jej timing, bo wówczas trenera bronił jedynie wywalczony w dobrym stylu awans na EURO, a problemów wokół było znacznie więcej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ktoś powie - awans na EURO? To dużo! No tak, to było wówczas nawet dużo, biorąc pod uwagę, co się wydarzyło przed EURO 2024.
W eliminacjach na dziesięć meczów Polacy wygrali aż osiem. Jeden zremisowali i jeden przegrali. Bilans goli? 18 strzelonych, tylko pięć straconych (w siedmiu meczach zachowali czyste konto). Dodatkowo wygrali grupę eliminacyjną. To wynik nawet lepszy niż ten za czasów Adama Nawałki, choć wtedy to nie biało-czerwoni byli losowani z pierwszego koszyka, a Niemcy.
I to jest historia, za którą polski kibic może tęsknić. Jasne, styl był bliższy tego, co prezentował Czesław Michniewicz i jego kadra niż to, jak pamiętamy orłów Adama Nawałki.
Ten wynik to jest dzisiaj jedyna kwestia, która wpływa pozytywnie na kandydaturę Jerzego Brzęczka w 2025 roku, ale skoro Cezary Kulesza mówi, ze potrzebujemy takiego selekcjonera, co będzie wygrywał i zapewni awans, to... kto wie.
Obecnie nasza reprezentacja jest w rozkładzie. Doprowadzono do tego, że Robert Lewandowski zrezygnował z gry w kadrze, a ta przegrała na wyjeździe z jedynym konkretnym rywalem w walce o mundialowe baraże. Jan Bednarek mówi, że gorzej być nie może, a przed nim i jego kolegami teraz najtrudniejsze zgrupowanie eliminacyjne w ostatnich latach - mecz wyjazdowy z Holandią i domowy z Finlandią.
Tymczasem nie mamy najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki, nie mamy kapitana i nie mamy trenera.
A na to wszystko ktoś proponuje Jerzego Brzęczka?

Dlaczego Brzęczek odszedł i dlaczego dzisiaj to zły kandydat?

Paulo Sousa nie pojawił się w polskiej kadrze dlatego, że był to kaprys Zbigniewa Bońka. Portugalczyk się pojawił, bo pracujący wówczas selekcjoner totalnie się pogubił. Jasne, Brzęczek miał nieco pecha, że przyszła pandemia i EURO 2020 zostało przesunięte o rok, a na to wjechała Liga Narodów z Holandią, Włochami czy Bośnią, w której nawet udało się utrzymać.
Jednak to nie przez wyniki Brzęczek poleciał z reprezentacji. A przez spory z Robertem Lewndowskim, przez wydaną książkę wraz z Małgorzatę Domagalik, przez psychologa (trenera?) Damiana Salwina i przez problemy komunikacyjne, które miał jako selekcjoner w kontakcie z piłkarzami oraz mediami. To za jego czasów powstał film "Niekochani", co jasno nawiązywało do tego, jaki klimat panował u niego w kadrze.
O tym wspomina też mój redakcyjny kolega, Maciej Łuczak:
- Już nawet pal licho wyniki trenerskie po odejściu z reprezentacji, ale dla mnie bardzo duży minut to kwestie komunikacyjne. Selekcjoner to takie stanowisko, gdzie przede wszystkim wewnątrz grupy, ale też publicznie trzeba bardzo umieć w kompetencje miękkie. A kadencja Brzęczka to czas oblężonej twierdzy, niekochanych i trudności w relacjach z Robertem Lewandowskim.
I trudno się z tym nie zgodzić. Dzisiaj reprezentacja potrzebuje czystej karty, a nie wracania do niedokończonej historii, a właściwie jedynym poszkodowanym tej historii jest właśnie Brzęczek. Nie ma gwarancji, że na EURO z Brzęczkiem poszłoby lepiej. Może pod kątem defensywy tak, ale nie jest tak, że cały naród płacze, że Brzęczkowi coś zabrano i wtedy poszłoby lepiej.
Jeśli ta kandydatura nie broni się komunikacyjnie, to może... sportowo? No też nie, bo po odejściu z kadry było tylko gorzej.
Jerzy Brzęczek po zwolnieniu z reprezentacji w styczniu 2021 blisko rok był bez pracy. W lutym 2022 wrócił pomóc Wiśle Kraków. Jak pomógł? Ano tak, że Wisła czwarty rok z rzędu jest w pierwszej lidze. I to nie tak, że były selekcjoner przyszedł tam na spaloną ziemię. Wówczas w klubie dużo do powiedzenia miał jego bratanek - Jakub Błaszczykowski.
Były selekcjoner w ekstraklasie z Wisłą na 13 spotkań wygrał jeden mecz i spadł z ligi. Odpadł też z Pucharu Polski z trzecioligową wówczas Olimpią Grudziądz. Potem? Szukał pracy. Był jego temat w Zagłębiu Lubin czy Radomiaku Radom, ale w obu klubach zdecydowano się pójść inną drogą.
Inną drogą w Radomiaku i Zagłębiu...
A my rozważamy Brzęczka w kadrze. Dlatego ciężko uwierzyć, że były selekcjoner to właściwa osoba do posprzątania tego, co obecnie jest w PZPN. Raczej nawet nie ma powodów by myśleć, że mógłby to ogarnąć. Nie ma na to żadnych przesłanek. Dziwi to, że w ogóle bierze się go pod uwagę, ale może dlatego, że jest wolny i jest Polakiem...
Ktoś do nazwiska Brzęczek "przykleił" nazwisko Łukasza Piszczka, czyli człowieka szanowanego i poważanego w środowisku piłkarskim. Ostatnio asystenta Nuriego Sahina w Borussii. I na dzisiaj ten duet i wspominanie eliminacji EURO sprzed sześciu lat to jedyne rzeczy, które są na korzyść Brzęczka. Innych nie ma, a na pewno nie ma sportowych i komunikacyjnych, czyli kluczowych teraz dla tej kadry.
Potencjalny wybór Brzęczka będzie absurdalny. Ale nie takie rzeczy widzieliśmy już w wykonaniu obecnego PZPN.
Dodatkowo zejście ze Skorży (potencjalny nr 1 według Łukasza Wachowskiego), czyli czterokrotnego mistrza Polski, do Jerzego Brzęczka, który w polskiej piłce nie wygrał jako trener nic, będzie pomieszaniem z poplątaniem.
Właściwie na koniec do prezesa i suflujących mu osób można napisać tylko tak: Panowie, lodu!

Przeczytaj również