Jerzy Brzęczek? Kto wpadł na taki pomysł? "Panowie, lodu!"
Jerzy Brzęczek ponownie selekcjonerem reprezentacji Polski? (w duecie z Łukaszem Piszczkiem). O ile to drugie nazwisko wpływa - może nawet pozytywnie - na to pierwsze, o tyle jednak trudno zrozumieć, jak w 2025 roku ktoś może wpaść na pomysł przywrócenia na stanowisko byłego selekcjonera. Nawet z "Piszczem", a także Jakubem Błaszczykowskim w roli dyrektora (?) kadry.
(Tekst został po raz pierwszy opublikowany w czwartek 26 czerwca o 10:30. Z racji doniesień Przeglądu Sportowego Onet o rosnących szansach Jerzego Brzęczka na objęcie kadry, przypominamy jego treść).
18 stycznia 2021 roku Jerzy Brzęczek został "strącony" przez Zbigniewa Bońka ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Ta wiadomość wówczas była gigantycznym zaskoczeniem, jednak nie sama zmiana, a jej timing, bo wówczas trenera bronił jedynie (a może teraz aż?) wywalczony w dobrym stylu awans na EURO, ale problemów wokół było znacznie więcej.
Ktoś powie - awans na EURO? To dużo! No tak, to było wówczas nawet dużo, biorąc pod uwagę, co się wydarzyło przed EURO 2024 i jaką zaliczyliśmy drogę przez mękę, żeby zakwalifikować się tam jako ostatnia drużyna na turniej, ale by jako pierwsi z niego odpaść.
W eliminacjach do mistrzostw Europy za Brzęczka na dziesięć meczów Polacy wygrali aż osiem. Jeden zremisowali i jeden przegrali. Bilans goli? 18 strzelonych, tylko pięć straconych (w siedmiu meczach zachowali czyste konto). Dodatkowo wygrali grupę eliminacyjną. To wynik nawet lepszy niż ten za czasów Adama Nawałki, choć wtedy to nie biało-czerwoni byli losowani z pierwszego koszyka, a Niemcy. Nawet wynikowo kadencja Jerzego Brzęczka wygląda nieźle - 24 mecze (12 zwycięstw, 5 remisów, 7 porażek), 1,71 pkt na mecz - gole 36:20 - to trudno nie mieć odczucia, że dało się z tego wycisnąć jeszcze nieco więcej. I podobnie myślał Zbigniew Boniek.
I to jest historia, za którą polski kibic może tęsknić. Jasne, styl był bliższy tego, co prezentował Czesław Michniewicz i jego kadra niż to, jak pamiętamy orłów Adama Nawałki.
Ten wynik to jest dzisiaj jedyna kwestia, która wpływa pozytywnie na kandydaturę Jerzego Brzęczka w 2025 roku, ale skoro Cezary Kulesza mówi, ze potrzebujemy takiego selekcjonera, co będzie "wygrywał i zapewni awans", to... kto wie. "Przegląd Sportowy" w piątek sugeruje, że ta kandydatura jest w związku obecnie numerem jeden - w pakiecie ze wspomnianym Piszczkiem, a nawet jeszcze Błaszczykowskim.
Obecnie nasza reprezentacja jest w rozkładzie. Doprowadzono do tego, że Robert Lewandowski zrezygnował z gry w kadrze, a ta przegrała na wyjeździe z jedynym konkretnym rywalem w walce o mundialowe baraże. Jan Bednarek mówi, że gorzej być nie może, a przed nim i jego kolegami teraz najtrudniejsze zgrupowanie eliminacyjne w ostatnich latach - mecz wyjazdowy z Holandią i domowy z Finlandią.
Tymczasem nie mamy najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki, nie mamy kapitana i nie mamy trenera.
A na to wszystko, żeby teraz to posprzątać, ktoś proponuje Jerzego Brzęczka?
Dlaczego Brzęczek odszedł i dlaczego dzisiaj to zły kandydat?
Paulo Sousa nie pojawił się w polskiej kadrze dlatego, że był to kaprys Zbigniewa Bońka. Portugalczyk został zatrudniony, bo pracujący wówczas selekcjoner totalnie się pogubił. Jasne, Brzęczek miał nieco pecha, że przyszła pandemia i EURO 2020 zostało przesunięte o rok, a na to wjechała Liga Narodów z Holandią, Włochami czy Bośnią, w której nawet udało się utrzymać.
Jednak to nie przez wyniki Brzęczek poleciał z reprezentacji. A przez spory z Robertem Lewandowskim, przez wydaną książkę wraz z Małgorzatę Domagalik w nieodpowiednim czasie, przez psychologa (trenera?) Damiana Salwina i przez problemy komunikacyjne, które miał jako selekcjoner w kontakcie z piłkarzami oraz mediami. To za jego czasów powstał film "Niekochani", co jasno nawiązywało do tego, jaki klimat panował u niego w kadrze.
O tym wspomina też mój redakcyjny kolega, Maciej Łuczak:
- Już nawet pal licho wyniki trenerskie po odejściu z reprezentacji, ale dla mnie bardzo duży minus to kwestie komunikacyjne. Selekcjoner to takie stanowisko, gdzie przede wszystkim wewnątrz grupy, ale też publicznie trzeba bardzo umieć w kompetencje miękkie. A kadencja Brzęczka to czas oblężonej twierdzy, niekochanych i trudności w relacjach z Robertem Lewandowskim.
I trudno się z tym nie zgodzić. Dzisiaj reprezentacja potrzebuje czystej karty, a nie wracania do niedokończonej historii, a właściwie jedynym poszkodowanym tej historii jest właśnie Brzęczek. Nie ma gwarancji, że na EURO z Brzęczkiem poszłoby lepiej. Może pod kątem defensywy tak, ale nie jest tak, że cały naród płacze, że Brzęczkowi coś zabrano i wtedy poszłoby lepiej.
Jeśli ta kandydatura nie broni się komunikacyjnie, to może... sportowo? No też nie, bo po odejściu z kadry w karierze trenerskiej byłego reprezentanta było tylko gorzej.
Jerzy Brzęczek po zwolnieniu z reprezentacji w styczniu 2021 blisko rok był bez pracy. W lutym 2022 wrócił pomóc Wiśle Kraków. Jak pomógł? Ano tak, że Wisła czwarty rok z rzędu jest w pierwszej lidze. I to nie tak, że były selekcjoner przyszedł tam na spaloną ziemię. Wówczas w klubie dużo do powiedzenia miał jego bratanek - Jakub Błaszczykowski.
Były selekcjoner w ekstraklasie z Wisłą na 13 spotkań wygrał jeden mecz i spadł z ligi. Odpadł też z Pucharu Polski z trzecioligową wówczas Olimpią Grudziądz. Potem? Szukał pracy. Był jego temat w Zagłębiu Lubin czy Radomiaku Radom, ale w obu klubach zdecydowano się pójść inną drogą.
Inną drogą w Radomiaku i Zagłębiu...
A my rozważamy Brzęczka w kadrze. Dlatego ciężko uwierzyć, że były selekcjoner to właściwa osoba do posprzątania tego, co obecnie jest w PZPN. Raczej nawet nie ma powodów by myśleć, że mógłby to ogarnąć. Nie ma na to żadnych przesłanek. Jedyna jest taka, że pięć-sześć lat temu miał niezłe wyniki z kadrą. Jednak od tego czasu było tylko gorzej i Brzęczek nie potrafił nigdzie udowodnić, że jest trenerem zasługującym ponownie na angaż w reprezentacji.
Dziwi to, że w ogóle bierze się go pod uwagę, ale może dlatego, że jest wolny i jest Polakiem...
Ktoś do nazwiska Brzęczek "przykleił" nazwisko Łukasza Piszczka, czyli człowieka szanowanego i poważanego w środowisku piłkarskim. Ostatnio asystenta Nuriego Sahina w Borussii. I na dzisiaj ten duet i wspominanie eliminacji EURO sprzed sześciu lat to jedyne rzeczy, które są na korzyść Brzęczka. Innych nie ma, a na pewno nie ma sportowych i komunikacyjnych, czyli kluczowych teraz dla tej kadry.
Potencjalny wybór Brzęczka będzie absurdalny. Ale nie takie rzeczy widzieliśmy już w wykonaniu obecnego PZPN.
Dodatkowo zejście ze Skorży (potencjalny nr 1 według Łukasza Wachowskiego), czyli czterokrotnego mistrza Polski, do Jerzego Brzęczka, który w polskiej piłce nie wygrał jako trener nic, będzie pomieszaniem z poplątaniem.
Właściwie na koniec do prezesa i suflujących mu osób można napisać tylko tak: Panowie, lodu!