"Jest kłębkiem nerwów". Kontrowersyjna zmiana Artety, eksperci są bezlitośni. Ryzyko się nie opłaca?

"Jest kłębkiem nerwów". Kontrowersyjna zmiana Artety, eksperci są bezlitośni. Ryzyko się nie opłaca?
Geoff Burke-USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus
To chyba najbardziej rozgrzewająca opinię publiczną zmiana w składzie Arsenalu w ostatnim czasie. Mikel Arteta wybrał nową “jedynkę” między słupkami. I jak dotąd są poważne wątpliwości, czy podjął słuszną decyzję. Uzasadnione?
15 sierpnia został wypożyczony z Brentford, 17 września wszedł do bramki Arsenalu w rozgrywkach Premier League. David Raya szybko przekonał do siebie Mikela Artetę. Tyle że na razie chyba wyłącznie jego.
Dalsza część tekstu pod wideo

Transfer na życzenie

Raya nie jest przypadkowym wzmocnieniem Arsenalu. Plotki o zainteresowaniu Hiszpanem pojawiały się kilkakrotnie, odkąd za sterami “The Gunners” zasiada Mikel Arteta. W końcu menedżer dopiął swego i to w dość zaskakujących okolicznościach, bo wydawało się, że bramkarz Brentford prędzej zasili Tottenham czy Manchester United. Nic z tego. To wicemistrzowie Anglii okazali się najkonkretniejsi i wypożyczyli Rayę z ponoć łatwą do spełnienia opcją wykupu. 28-latek dołączył do drużyny, by rzucić rękawicę dotychczasowemu pewniakowi, Aaronowi Ramsdale’owi. Posadzenie Anglika na ławkę zajęło mu miesiąc.
Było to po części zaskakujące, bo Ramsdale, choć w ubiegłym sezonie zdarzały mu się wpadki, nie dał Artecie wielu powodów do roszady. Ale dobrze poinformowany Sami Mokbel z “Daily Mail” już na początku września informował, że trener szykuje zmianę. Raya miał świetnie wyglądać w treningu. Wszedł między słupki z kredytem zaufania. Reklamowano to jako kolosalną zmianę in plus, jeśli chodzi o rozgrywanie piłki od tyłu. Można powiedzieć, że Arteta, wzorem mentora z niebieskiej części Manchesteru, chciał mieć swojego Edersona. 11. zawodnika z pola, który lepiej niż Ramsdale gra nogami, da drużynie więcej opcji rozegrania i momentalny skok jakości.
Czy to się udało? I tak, i nie. Bo choć statystyki potwierdzają założenie o dodatkowym piłkarzu w polu, to bramkarz musi jeszcze bronić i przede wszystkim dawać drużynie pewność w tyłach. A z tym Raya ma póki co ogromny kłopot. Ale po kolei.

Liczby mówią jasno

Na pierwszy ogień spójrzmy, jak obaj bramkarze wypadają pod kątem rozegranych minut w obecnym sezonie.
David Raya: 720 minut
5 meczów w Premier League i 3 w Lidze Mistrzów
Aaron Ramsdale: 540 minut
4 m. w Premier League, 1 w Tarczy Wspólnoty i 1 w Pucharze Ligi
Raya w ośmiu spotkaniach wpuścił siedem goli i cztery razy zachował czyste konto. Ramsdale w sześciu występach stracił pięć bramek i dwa razy zagrał na zero z tyłu. To we wszystkich rozgrywkach. Zaś najbardziej miarodajne będzie porównanie meczów obu zawodników w Premier League. Tutaj Raya rozegrał tylko 90 minut więcej, dzięki czemu dość łatwo można wysnuć wnioski dot. ich gry. Ponadto statystyki z najlepszej ligi klubowej na świecie są obfite i szeroko dostępne. My posłużyliśmy się stroną “fbref.com”.
Najpierw oczywistości, czyli gole stracone (gs.) i czyste konta (ck.):
Raya: 5 m., 4 gs., 3 ck.
Ramsdale: 4 m., 4 gs., 1 ck.
Hiszpan wypada więc lepiej na 90 minut gry. Góruje też nad rywalem, gdy spojrzymy na procent obronionych strzałów. Trzeba jednak zauważyć, że obaj nie wykręcili w tej rubryce rewelacyjnego wyniku.
Raya: 12 strzałów na bramkę, 8 obronionych (66,7%)
Ramsdale: 9 strzałów nb., 5 obronionych (55,6%)
Jest za to inna statystyka, która znacznie przemawia na korzyść zawodnika wypożyczonego z Brentford. To oczekiwana liczba goli straconych (PSxG). Wynika z niej, że Raya wpuścił o 0.8 bramki mniej niż powinien wedle tego modelu. Z kolei Ramsdale stracił 1.8 gola więcej. Czyli w skrócie: bronił słabiej.
Raya: PSxG 4.8 (+0.8)
Ramsdale: PSxG 2.2 (-1.8)
Suche liczby “bramkarskie” przemawiają zatem za nową “jedynką”.

Coś nowego

A jak porównanie wygląda w kwestii, w której Raya miał dać największy “upgrade”, czyli wszystkim, co zaliczymy do gry nogami? Wyniki z oficjalnej strony Premier League, przytoczone przez serwis statystyczny “Squawka”, nie są zaskoczeniem. Wprawdzie procent celności podań obu piłkarzy jest zbliżony, ale Hiszpan podaje piłkę znacznie częściej na 90 minut gry. Ma też na koncie blisko dwa razy więcej długich podań (powyżej 30 jardów, tj. 27, 43 m) na mecz i robi to skuteczniej.
Sporą różnicę, doskonale obrazującą odmienny styl gry Hiszpana i Anglika, widzimy także w innych miejscach. Tu znów z pomocą przychodzi nam “fbref.com”. Raya ma ponad dwukrotnie lepszy wynik, jeśli chodzi o łączną długość podań zwykłych oraz tzw. progresywnych. Obecna “jedynka” bije też rywala na głowę pod kątem kontaktów z piłką i przyjęć podań od partnerów.
Łączna długość podań (progresywnych)
Raya: 4547 jardów (3118)
Ramsdale: 2142 jardy (1488)
Kontakty z piłką (na 90 minut)
Raya: 236 (47.5)
Ramsdale: 122 (30.5)
Przyjęcia podań od partnerów
Raya: 151
Ramsdale: 67
Z tych wszystkich liczb można wysnuć łatwy wniosek, że David Raya faktycznie wniósł coś nowego do gry Arsenalu. Jest dużo aktywniejszy od Ramsdale’a w rozegraniu piłki. Koledzy z zespołu chętniej wykorzystują go przy budowaniu akcji. Hiszpan korzysta z umiejętności, na które Mikel Arteta zwraca wyjątkową uwagę.
Gdzie zatem leży problem z nowym bramkarzem Arsenalu? Drugą stronę medalu możemy podsumować krótkim i oklepanym frazesem: statystyki nie grają.

Kłębek nerwów

Nie grają, bo poza nimi, co jasne, mamy jeszcze m.in. coś takiego jak: umiejętności bronienia, charakter, radzenie sobie z presją, wpływ na drużynę i zapewnienie jej spokoju w tyłach. A tutaj Raya nie wypada tak okazale. Wręcz przeciwnie. “Eye-test” też raczej nie przemawia za Hiszpanem, który w kilku ostatnich meczach był esencją powiedzenia “więcej szczęścia niż rozumu”. Jeśli coś udowodnił, to to, że potrafi być “zapalnikiem” prowokującym błędy łatwo mogące prowadzić do straty gola.
- Raya wygląda jak kłębek nerwów, nie radzi sobie z presją. Sprawia wrażenie kogoś, kto zawsze może stracić gola. Nie udowodnił jeszcze, że jest wystarczająco dobry na “jedynkę” Mikel Arteta skomplikował sobie sytuację, choć nie musiał tego robić - mówił ostatnio Jamie Redknapp, oceniając bramkę, którą 28-latkowi strzelił Mychajło Mudryk.
Mudryk akurat nie wykorzystał złego rozegrania piłki, a ustawienie Rayi. Zaskoczył go centrostrzałem, który wpadł “za kołnierz” golkipera Arsenalu.
Nerwowe ruchy Hiszpana przy posiadaniu piłki w okolicach własnej bramki, pod presją ze strony rywala, póki co nie doprowadziły bezpośrednio do straty gola. Mimo że co najmniej dwukrotnie było bardzo blisko. Z Manchesterem City niezdecydowanie Rayi prawie wykorzystał Julian Alvarez [od 0:35 na poniższym wideo]:
Podobny błąd bramkarz popełnił z Chelsea, gdy Cole Palmer stanął przed szansą na gola, lecz jej nie wykorzystał. Nie mówimy więc o jednorazowej sytuacji. Niepewnych, niecelnych zagrań było więcej, także w innych meczach. Jaki jest tego powód? Z Redknappem zgadza się Gary Neville, zwracając uwagę na nieumiejętność radzenia sobie Hiszpana z presją. Raya często, szczególnie przy pressingu przeciwnika, zmienia się bowiem w “elektryka”, sprawia wrażenie przytłoczonego sytuacją. I tak rodzą się błędy.
- Tak, jest kłębkiem nerwów. Miał duże szczęście, że wyszło jak wyszło. W końcu Arsenal zostanie ukarany, jeśli piłkarze nie będą uważać. Widać, że Raya jest zdenerwowany, zawodnicy muszą mu pomóc - mówił Neville po kolejnej pomyłce golkipera.
O te słowa został zapytany Mikel Arteta. Menedżer stanął w obronie rodaka.
- Właściwie to tego nie zauważyłem [by zjadała go presja] - podkreślił. - [Ale] taka jest presja gry w wielkim klubie. Musisz wygrywać, musisz pokazywać to, co najlepsze i masz obok siebie kogoś, kto na ciebie naciska - dodał.
- Błędy są częścią piłki nożnej. Robią je obrońcy, napastnicy, bramkarze. A zmiana między słupkami nie będzie opierana na jednej, konkretnej sytuacji. Na pewno nie będę zmieniał bramkarza po każdym błędzie - skwitował Hiszpan po spotkaniu z Chelsea.
Nie zmienił. Z Sevillą w Lidze Mistrzów znów zaprezentował się Raya. Długo był pewny na przedpolu, po czym w doliczonym czasie gry o mały włos sam nie strzelił sobie gola. Kuriozalna interwencja, znów jakby wynikająca z niepewności, braku zaufania do samego siebie:

Arteta nakazał

David Raya nie uciekał od odpowiedzi, pytany przede wszystkim o niepewną grę z piłką przy nodze. Hiszpan wprost przyznał, że jego styl gry wynika z założeń trenera.
- Rozumiem [krytykę], fani nie są przyzwyczajeni, że bramkarze tyle czasu przetrzymują piłkę, ale taki sposób gry zależy od zaleceń trenera. Arteta nie chce, byśmy wybijali piłki. Musimy “zaprosić” przeciwnika do lekkiego pressingu. To ryzyko, które podejmujemy. Biorę za nie odpowiedzialność. Jeśli popełnię kosztowny błąd, będę pierwszym, który podniesie rękę w ramach przeprosin. To oczywiste - tłumaczył na łamach “The Athletic”.
Kwestia, jak długo Mikelowi Artecie starczy cierpliwości. Bo pomysł na grę to jedno, ale wykonanie to drugie. A Raya jak na razie może mówić o sporym szczęściu. Ponadto, pewnie gdyby krytyka orbitowała wyłącznie wokół gry od tyłu, temat “jedynki” Arsenalu nie budziłby aż takich emocji, bo Aaron Ramsdale absolutnie nie jest mistrzem w tym konkretnym fachu. Problem w tym, że Hiszpan nie daje wielu argumentów stricte w bronieniu. Dotychczas dał się zapamiętać z jednej, kapitalnej parady, kiedy to w derbach z Tottenhamem obronił strzał Brennana Johnsona.
Po tej interwencji kamery uchwyciły, jak zachwycony Ramsdale bije brawo konkurentowi. Obaj mają zdrową relację, a przynajmniej tak twierdzą w mediach. Raya podkreślał, że są kumplami, funkcjonują bez wzajemnych problemów, ba, wspierają się i naciskają na siebie na każdym treningu. Anglik też wypowiadał się o rywalu ciepło, choć przyznał, że obecna sytuacja jest dla niego bardzo trudna.
- To pierwszy raz, kiedy jestem w takiej sytuacji. Nie jest to łatwe. Są dni, w których czuję się z tego powodu gorzej, ale wtedy David podnosi mnie na duchu. Kiedyś ta sytuacja może się odwrócić, nawet jeśli teraz cierpię z powodu braku gry. Muszę być gotowy, by stać na nogach i naciskać na Davida. Wspólnie profesjonalnie pracujemy. Nieważne, który z nas gra - obaj musimy być skupieni - wyjaśniał “Rams”.
Arteta unika jednoznacznych deklaracji co do obsady bramki. Pytany o jakość Ramsdale’a, wypalił, że to on kupił go, gdy nikt w niego nie wierzył, więc nie musi odpowiadać na to pytanie. Chwalił również wpływ Aarona na szatnię, przyznał, że sam go uwielbia. Dwóch golkiperów naraz grać jednak nie może - prędzej Hiszpan dokona zmiany w trakcie jakiegoś meczu, bo zdradził, że już kusił go taki scenariusz.
Co dalej? Dziennikarze plotkują o zimowym odejściu Ramsdale’a, jeśli dalej będzie tylko rezerwowym. Wydaje się jednak, że Anglik łatwo nie odpuści. Taki ma charakter, charyzma aż od niego bije, zawsze był “dobrym duchem” nie tylko poza murawą, ale i przede wszystkim na niej. A każdy kolejny błąd Rayi rozgrzeje dyskusję na nowo.
- Nie zgadzam się z tym, że Ramsdale powinien rozważyć odejście. Powinien czekać - podkreślił Jamie Redknapp.
Teraz przed Arsenalem domowy mecz z Sheffield United, ligowym outsiderem, byłym klubem “Ramsa”. Angielskie media i kibice pytają wprost: czy to nie idealny moment na powrót Aarona między słupki? Mikel Arteta słynie jednak z tego, że jest uparty i lubi trzymać się wybranej wizji, układać puzzle wedle własnego uznania, bez sentymentów. Ramsdale musi być cierpliwy.

Przeczytaj również