Jeszcze jeden mocny transfer Legii. "Klub może na nim tylko skorzystać"

Tu wiele rzeczy nadzwyczaj się zgadza. Młody, ale już w miarę obyty piłkarz z Bundesligi, Niemiec z etosem pracy, wielokrotny reprezentant młodzieżówki, uznawany w swoim kraju za talent. Podobnych ludzi Ekstraklasa gościła bardzo rzadko. Wer bist du, Herr Weisshaupt?
Właściciel Legii Dariusz Mioduski najwidoczniej nie żartował. Miał na Frediego Bobicia konkretny plan, a Bobic potrafi zrobić użytek ze swoich kontaktów. Były czołowy piłkarz “Die Mannschaft” dołączył do pionu sportowego “Wojskowych” nie po to, by robić za żywą reklamę, ale by realnie wspierać drużynę w procesie budowania kadry.
Nie udało się jeszcze z Antoniosem Papadopoulosem z rezerw Borussii, za to za transfer Kamila Piątkowskiego już mógł po części odpowiadać. A już na pewno miał olbrzymi wpływ na “załatwienie” Noaha Weisshaupta. I bardzo możliwe, że kibice Legii będą go za to nosić na rękach. Zwłaszcza, że kwota wykupu po zakończeniu wypożyczenia nie jest zaporowa. Serwis goal.pl mówi o trzech milionach euro.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się sprowadzić do Legii tak doświadczonego, a jednocześnie młodego zawodnika jak Noah. Ma zaledwie 23 lata i przychodzi do nas z Bundesligi. Dla nas to świetna opcja, ponieważ mieliśmy potrzeby na OBU skrzydłach - czytamy w oświadczeniu Frediego Bobicia na oficjalnej stronie warszawskiego klubu.
Co się kryje w tych, jak zawsze, lakonicznych słowach?
Trzecia generacja
Noah pochodzi z wybitnie piłkarskiej rodziny. Bliźniacy Horst i Joerg Weisshauptowie grali w enerdowskiej Oberlidze dla Rot-Weiss Erfurt. Syn Joerga, Marco, pod koniec lat 90. występował we Freiburgu. Strzelając 16 goli w sezonie 1997/98, pomógł drużynie awansować do Bundesligi. Młody lewoskrzydłowy Noah Weißhaupt od początku idzie w ślady ojca. Przy tym zachowywał olbrzymi luz i świetny kontakt z kibicami.
Po swoim pierwszym golu (przeciwko Gladbach) ogłosił, że zachowa swoją koszulkę, mimo że wielu chciało, żeby rzucił ją w trybuny. Potem stwierdził, że uczci historyczne dla siebie wydarzenie wizytą w McDonaldzie. Trener Christian Streich, znany ze swojej ascezy i twardego podejścia do wychowanków, skwitował, że jeśli jeszcze raz wpadnie na taki pomysł, będzie musiał jeść burgery z frytkami przez cały miesiąc.
A konkrety? Każdy kibic poszukujący faktów o nowym piłkarzu swojej drużyny sprawdza statystyki na stronie Transfermarktu. W przypadku Weisshaupta prawdopodobnie czeka go zawód. Zobaczy, że owszem, lewoskrzydłowy ma już 74 występy w Bundeslidze, ale scrollując prawą stronę odnajdzie jedynie informacje o dwóch bramkach i ośmiu asystach. Trochę żenujący dorobek jak na było, nie było, ofensywnego gracza.
Dane są mylące. Należy bowiem zwrócić uwagę na liczbę minut spędzonych na ligowych boiskach. Jest ich 2500, co daje przełożenie na jedynie 27 pełnych meczów. Weisshaupt był głównie jokerem, wchodził na końcówki meczów.
- Christian Streich (trener Freiburga, zakończył pracę w klubie w 2024 roku - przyp. red.) stopniowo wprowadzał Weisshaupta do pierwszego zespołu. Od początku robił niezłe wrażenie, dostawał coraz więcej minut, ale na pewno zabrakło mu przełomu, przebicia się do pierwszego składu, zostania ważną postacią drużyny - tłumaczy nam Szymon Ratajczak, były komentator Bundesligi w Viaplay.
Takie same słowa płynęły również z wewnątrz zespołu. Trenerom bardzo zależało na stopniowym rozwoju zawodnika, a nie na “nabijaniu” liczb do statystyk. Ale finalnie zabrakło tego “czegoś”. Zarzuty pojawiały się zwłaszcza co do jego postawy w obronie.
- Z biegiem czasu wypracował sobie dogłębne zrozumienie gry, w tym zagrożenia, jakie mogą się pojawić, gdy nie pracuje konsekwentnie bez piłki. Jednocześnie potrafił nadgonić te braki samą ambicją. Oba te aspekty są częścią procesu piłkarskiego dojrzewania - mówił kickerowi Klemens Hartenbach, dyrektor sportowy ekipy z Badenii-Wirtembergii.
Niezła wiosna w Hamburgu
Ostatnie półroczne wypożyczenie do FC St. Pauli miało być zatem z korzyścią dla wszystkich stron. Zawodnik mógł otrzymać więcej czasu na udowodnienie swojej przydatności, klub oddający liczył na ewaluację gracza, a pozyskający dostał zastępcę za kontuzjowanego lidera Eliasa Saada.
Freiburg był bardzo zadowolony z przebiegu transakcji. Weisshaupt szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie na Millerntor i poprawił kondycję, a przede wszystkim grę w obronie, czyli to, czego brakowało mu w macierzystej drużynie. Krótko po wypożyczeniu, dyrektor sportowy “Piratów” Andreas Bornemann ujawnił, że działacze z Freiburga nie dali FCSP “szansy” na opcję wykupu, ponieważ ich zaufanie do wychowanka było zbyt duże. Nadal wiążą z nim duże nadzieje.
- Ten sześciomiesięczny pobyt u nas dobrze mu zrobił. To był właściwy krok z jego strony. Ważne jest również to, że nie waha się przed transferami. Nie boi się zmieniać środowiska, ma jasno wytyczony cel - podkreślał Alexander Blessin, trener St. Pauli. I żałuje, że nie skorzysta więcej z jego usług. - We Freiburgu konkurencja nie osłabła. Moim zdaniem powinien dalej grać u nas, chętnie byśmy go w Hamburgu ugościli na dłużej - mówil portalowi shz.de.
Działacze Freiburga mieli już jednak na niego zupełnie inny pomysł. W porę pojawiła się też oferta Legii i dobra opinia Frediego Bobicia. Dla Weisshaupta gra dla warszawskiej drużyny powinna być idealną okazją do pokazania swoich walorów.
- Skoro wyjechał z Bundesligi i przyszedł do Legii, to znaczy, że szuka wyzwania, wejścia na wyższy poziom, pokazania się w klubie, który gra o najwyższe cele i w europejskich pucharach. Legia może tylko na tym skorzystać, bo on na pewno będzie chciał wrócić do Niemiec z wyższym statusem i do lepszego klubu - snuje rozważania Szymon Ratajczak.
Będą z niego ludzie
Jako skrzydłowy posiada wszystkie atuty, jak również przywary, które zwykle łączą się z zawodnikami na tej pozycji. Noah Weisshaupt jest szczególnie silny w sytuacjach jeden na jeden. Potrafi zakręcić rywalem, wchodzić w pojedynki szybkościowe, solidna “kiwka” stanowi punkt numer jeden w jego piłkarskim portfolio. Preferuje bardzo szerokie ustawienie na lewym skrzydle, wchodząc z boku, a następnie przesuwając się do środka. Natomiast w żadnym wypadku nie szuka na siłę wykończenia akcji, dlatego znów nie należy oczekiwać od niego wielu trafień.
- Najbardziej jestem ciekaw, jak poradzi sobie fizycznie, bo Ekstraklasa jest zdecydowanie bardziej siłową ligą od Bundesligi. Obrońcy szybko go sprawdzą i chociaż nie ma długiej listy urazów, to na pewno będzie dla niego przeskok, bo nie należy do atletycznych piłkarzy - zauważa Ratajczak.
Wciąż natomiast szwankuje u niego gra obronna. - Ma problemy z pressingiem, ale przynajmniej próbuje swoich sił w obronie, zwłaszcza, jeśli wystawia się go na wahadle. Bardzo się angażuje, brakuje mu jednak zmysłu taktycznego, jeśli chodzi o wyczucie momentu do skoku pressingowego - czytamy słowa Nika Staigera z Badische Zeitung.
Jedno jest (prawie) pewne. Weisshaupt nie przyszedł do Legii, by znowu wchodzić w końcówkach meczów, ani by grzać ławkę. Po odejściu Ryoyi Morishity, wraz z kolejnym świeżym nabytkiem Ermalem Krasniqim będzie ostro rywalizował o pierwszy skład. Dla Niemca to naprawdę poważny sprawdzian, którego wynik da odpowiedź, jak wysoko zawieszoną ma poprzeczkę. Negatywna próba w Ekstraklasie z pewnością może zastopować jego karierę. Ale w Warszawie i Freiburgu nikt nie bierze tego pod uwagę.