Juventus FC - Inter Mediolan. Powrót największej rywalizacji we Włoszech. Scudetto stawką Derby d’Italia

Dzień Kobiet to wspaniała tradycja, która nieprzerwanie powinna być kultywowana, jednak dziś czas na wyrażanie miłości płci pięknej potrwa wyłącznie do godziny 20:45. Właśnie wtedy niemal wszystkie codziennie sprawy zejdą na boczny tor, ponieważ na Allianz Stadium rozbrzmi pierwszy gwizdek Derbów d'Italia. Wieczorny pojedynek, jak zresztą większość pomiędzy Juventusem, a Interem, będzie decydujący dla całego krajobrazu Calcio.
Włosi są prawdziwymi maniakami pod względem nadawania różnorakim starciom miana “derbów”, jednak wyłącznie konfrontacje “Starej Damy” z “Nerazzurrimi” zasłużyły na tak zaszczytny tytuł, jak Derby d’Italia. Nazwa ta przeniknęła do kanonu za sprawą słynnego dziennikarza, Gianniego Brere, który w latach 60. użył właśnie tego stwierdzenia, aby opisać mecz Juventusu z Interem.
Było to związane oczywiście z faktem, że te dwie wielkie firmy przez lata dominowały piłkę krajową oraz europejską. Łącznie drużyny z siedzibami w stolicach Piemontu i Lombardii sięgnęły po ponad 100 pucharów, z czego połowę stanowią triumfy w Serie A. Milan również nie ma się czego wstydzić pod względem liczby zdobyczy, aczkolwiek rywalizacja Juventusu z Interem sięga znacznie głębiej.
Więcej niż futbol
- Juventus to choroba, którą ludzie niestety zarażają się od dzieciństwa. Zawsze robiłem wszystko, co mogłem, aby służyć Interowi i tylko Interowi - tak rywalizację ze “Starą Damą” komentował nieżyjący już Giuseppe Prisco, który przez ponad 40 lat pełnił funkcję wiceprezesa mediolańskiego klubu.
Zarzewiem konfliktu trwającego do dnia dzisiejszego między turyńczykami, a ekipą z Mediolanu była sytuacja sprzed 22 lat. Juventus toczył zażartą walkę o Scudetto właśnie z Interem, a na kilka kolejek przed końcem sezonu doszło do bezpośredniego starcia, jednego z najbardziej pamiętnych w historii. “Bianconeri” prowadzili 1:0 po bramce niezawodnego Del Piero, jednak w końcówce spotkania gwiazdor ekipy z Giuseppe Meazza, Brazylijczyk Ronaldo przeprowadził indywidualną akcję, która zakończyła się raczej bezdyskusyjnym faulem w szesnastce.
Szkopuł w tym, że arbiter spotkania przymknął oko na wybryk defensora Juventusu, Marka Iuliano i nie podyktował jedenastki. We Włoszech wybuchła wojna domowa. Dyskusje o wypaczeniu wyniku trwały przez tygodnie, a cała sprawa nieuczciwości sędziego trafiła nawet do włoskiego parlamentu. Ostatecznie nie podjęto żadnych działań, a Juventus sięgnął po kolejne mistrzostwo. Od tego czasu rywalizacja z Interem stała się pojedynkiem o być albo nie być.
Kolejny ważny etap tej konfrontacji nastąpił już w XXI w. gdy w Serie A wybuchła słynna afera “Calciopoli”. Dyrektor Juventusu, Luciano Moggi został oskarżony o ustawianie meczów, a sankcje objęły cały klub, który został pozbawiony mistrzostwa i zdegradowany do drugiej ligi.
Po kilku latach pojawiły się informacje, że jednym z zamieszanych w całą aferę mógł być także prezydent Interu, Massimo Moratti, ale ze względu na przedawnienie nie wszczęto kolejnego śledztwa. Tym razem to Mediolan był górą.
Kibice obu klubów pałają do siebie, nie bójmy się tego powiedzieć, czystą nienawiścią, a każde Derby d’Italia to okazja do uzewnętrznienia swej pogardy. W 2010 roku ultrasi Interu przygotowali baner z napisem “Śnijcie dalej”, co oczywiście odnosiło się do świeżo zdobytej potrójnej korony przez mediolański klub. Przed rokiem sympatycy na Giuseppe Meazza również zaprezentowali popis swojej kreatywności.
Furia vs apatia
Przejdźmy jednak do tego, co najważniejsze, czyli naturalnie kwestii stricte sportowych. Juventus podejdzie do dzisiejszego starcia z 6-punktową przewagą nad Interem, ale trzeba mieć na uwadze, że mediolańczycy mają jeden mecz rozegrany mniej. Ewentualne zwycięstwo ekipy Conte znacznie przyspieszyłoby detronizację “Starej Damy”.
Dla 50-letniego szkoleniowca rywalizacja z Juve jest kwestią nie tylko zdobycia trzech punktów, ale również okazją do powzięcia osobistego rewanżu. Ekspresyjny Włoch przez 3 sezony pełnił funkcję trenera “Bianconerich”, stworzył ligowego hegemona, aczkolwiek i tak został pożegnany ze względu na niewystarczające wyniki w europejskich pucharach. Co ciekawe, zatrudnienie Maxa Allegriego nie poskutkowało żadnym triumfem turyńczyków w Lidze Mistrzów. Nic nie wskazuje na to, aby Maurizio Sarri, który nie jest w stanie zaszczepić wśród graczy swojej filozofii, również cokolwiek zmieni w tej kwestii.
Kadencja byłego menedżera Chelsea na Allianz Stadium na razie zakrawa o absurd. Juventus już nie jest w stanie zdominować ligi, traci punkty z nadzwyczajną regularnością, a ich styl gry jest równie ciekawy, co 8-godzinny film przedstawiający proces powstawania pleśni. Nie widać żadnego, nawet najmniejszego symptomu progresu w porównaniu z erą Allegriego.
Juventus utrzymuje się w grze o Scudetto jedynie za sprawą niebotycznej dyspozycji Cristiano Ronaldo, który strzela dosłownie w każdym ligowym spotkaniu. Bez trafień 35-latka “Stara Dama” już dawno byłaby wykluczona z mistrzowskiego wyścigu. Dzisiejszego wieczoru odpowiedzialność za wynik całego zespołu również będzie spoczywać na barkach doświadczonego Portugalczyka.
Futbol w cieniu zarazy
Już za niespełna kilka godzin oczy wszystkich sympatyków Calcio będą skierowane na stadion w stolicy Piemontu, chociaż na samym obiekcie nie zasiądzie żaden kibic. Pojawienie się w Mediolanie przypadków osób zakażonych koronawirusem spowodowało przełożenie czterech spotkań przed dwoma tygodniami. A to było dopiero preludium gehenny, która rozgrywa się na Półwyspie Apenińskim.
Na tę chwilę mówi się o ponad 3 tys. zachorowań oraz minimum 150 ofiarach śmiertelnych. Początkowo wydawało się, że rozprzestrzeniający się wirus sparaliżuje całe rozgrywki, a jedna z opcji zakładała nawet przeniesienie hitowego starcia na maj. Ostatecznie Serie A została wznowiona, a zaległe mecze odbędą się w najbliższych wolnych terminach.
Oczywiście ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa sprawiło, że na stadion w Turynie nie zostanie wpuszczony żaden kibic. Święto futbolu nie może przerodzić się w grę o życie. Wszyscy pragniemy, aby jedynymi “ofiarami” Derby d’Italia byli zawodnicy, którzy ulegną na rzecz swoich największych wrogów. Nie trzeba raczej nikogo przekonywać, że potknięcie na tym etapie sezonu może okazać się kluczowe w kontekście walki o tytuł. Juventus zrobi wszystko, aby 3 punkty zostały na Allianz Stadium, ale podopieczni Conte tanio skóry nie sprzedadzą.
A w tym całym zamieszaniu, warto również pamiętać, że największym beneficjentem Derbów Włoch wcale nie musi być Juventus bądź Inter. Ewentualny remis sprawi, że Lazio będzie mogło ugruntować swoją pozycję na fotelu lidera. Całe Włochy żyją rywalizacją “Starej Damy” i “Nerazzurrich”, a podopieczni Simone Inzaghiego powolutku, po cichutku zmierzają do celu. A gdzie dwóch się bije, tam Lazio może skorzystać.
Mateusz Jankowski