Katastrofa słynnego klubu. Spadł z ligi po 111 latach, może być jeszcze gorzej. "Dymy" rozjuszonych kibiców

Katastrofa słynnego klubu. Spadł z ligi po 111 latach, może być jeszcze gorzej. "Dymy" rozjuszonych kibiców
Fotoarena/SIPA USA/PressFocus
Wychował Pelego oraz Neymara i jest jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Brazylii. Santos w ostatnich latach popadł jednak w marazm, który teraz ma swoje realne konsekwencje. Legendarna marka po 111 latach po raz pierwszy w historii spadła z ligi. - Kibice są zdruzgotani i robią "dymy" - słyszymy.
W futbolu, jak zresztą w każdym sporcie, nie ma rzeczy pewnych, ale niektóre pozostawały od dekad takie same. Tak właśnie było z obecnością Santosu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Klub od momentu powstania ogólnokrajowych mistrzostw Brazylii rok w rok grał o mistrzostwo. Zdarzały się oczywiście słabsze sezony, ale widmo spadku nigdy nie zajrzało na Vila Belmiro tak wyraźnie jak ostatnio. I chociaż do końca nikt nie wierzył, że może wydarzyć się najgorsze, 7 grudnia 2023 ostatecznie zostanie zapamiętany jako jeden z najczarniejszych dni w historii Santosu.
Dalsza część tekstu pod wideo
To właśnie tego dnia, po ponad wieku spędzonym wśród brazylijskiej elity, Santos przypieczętował spadek. Nie jest on jednak niczym przypadkowym. W ekipie ze stanu Sao Paulo już od dłuższego czasu nie układało się za dobrze. Ta klęska to jedynie konsekwencja fatalnego zarządzania klubem, które doprowadziło do sportowej degrengolady ośmiokrotnych mistrzów Brazylii. W tym wszystkim najgorsze dla kibiców Santosu jest to, że przyszłość ich ukochanej drużyny pozostaje mocno niepewna.

Najbardziej winny

Zasadniczo pod względem wyników ostatnie lata dla Santosu nie były aż tak tragiczne. Choć “Alvinegro” na mistrzostwo kraju czekają już niemal dwie dekady, to jeszcze w 2019 roku sięgnęli po wicemistrzostwo, a sezon później wystąpili w finale Copa Libertadores. Tamte sukcesy trochę jednak zakłamują rzeczywistość. Uspokojony tymi wynikami zarząd klubu osiadł na laurach i uznał, że skoro jego dotychczasowa polityka przyniosła pozytywny efekt, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wciąż działać w ten sam sposób.
- Santos od lat był co najwyżej średniakiem. Regularnie kręcił się w okolicach końca pierwszej dziesiątki. Do niedawna uważano go za klub posiadający najlepszą akademię w kraju, ale w ostatnich latach był systematycznie osłabiany poprzez sprzedaż największych talentów. W ich miejsce nie przychodzili wartościowi zawodnicy dający jakość, tylko wskakiwały kolejne wielkie talenty. One też szybko były wyciągane przez inne zespoły. Tak powstało błędne koło, a Santos stracił w ten sposób wielu dobrych piłkarzy - mówi w rozmowie z nami prowadzący twitterowe konto “Brazylijski Futbol” Wojciech Peciakowski.
Kaiky, Kaio Jorge, Lucas Verissimo, Soteldo, Gabriel Barbosa, Rodrygo, Angelo, Deivid Washington czy Palmieri. To tylko krótka lista najbardziej utalentowanych piłkarzy Santosu, którzy jak tylko pokazali choć odrobinę swojego talentu w zespole, to zaraz byli z niego wypychani. Taką politykę obrał prezydent Andres Rueda, który uznawany jest przez wielu jako jeden głównych winowajców sytuacji, w której znalazł się teraz klub.
- Rueda przyszedł do klubu z obietnicą oczyszczenia go. Mówił też o dostosowaniu finansów i budowie mocnego składu. Nic z tego się jednak nie udało. Kryzys jest teraz jeszcze większy, w tym roku drużynę prowadziło pięciu różnych szkoleniowców, a sezon zakończyli z trenerem tymczasowym bez większego doświadczenia. W mijających rozgrywkach w ekipie zagrało też w sumie aż 43 różnych zawodników, a to mówi dużo o braku chemii wewnątrz szatni - opowiada nam Pedro Consoli, dziennikarz brazylijskiego “RedeTV!”.

Korupcja i palone pieniądze

Odair Hellmann, Claudiomiro, Paulo Turra, Diego Aguirre i Marcelo Fernandes -to lista szkoleniowców, którzy zasiedli na ławce Santosu na przestrzeni mijającego roku. O tym, jak wielki jest chaos panujący w klubie z południa Brazylii, niech najlepiej świadczy fakt, że ostatni z nich w ciągu minionej dekady pełnił funkcję tymczasowego trenera Santosu aż siedmiokrotnie. Decyzja o powierzeniu mu misji ratunkowej zespołu była nie tylko bardzo ryzykowna, ale, jak się ostatecznie okazało, również kompletnie nietrafiona. Drużyna pod jego wodzą nie zdołała wygrać ani jednego spośród ostatnich pięciu spotkań i to głównie ta fatalna końcówka zadecydowała o spadku z Serie A.
- Dla wszystkich w Brazylii spadek Santosu to gigantyczna sensacja. Kibice są zdruzgotani, od środy w mieście są tzw. "dymy" i to również dosłownie, bo pod stadionem są podpalane różne rzeczy, włącznie z samochodem jednego z piłkarzy, który doszczętnie spłonął. Ciężko wskazać tylko jeden powód aż tak słabego sezonu. Na pewno nie pomogły wspomniane odejścia talentów i brak godnego zastępstwa, bo to po prostu wpłynęło na słabą jakość piłkarską. Do tego zarząd przepalił sporo pieniędzy, a w dodatku jeszcze w tym sezonie Santos dotknęła afera korupcyjna - podkreśla Peciakowski.
Chodzi o Eduardo Bauermanna, byłego już piłkarza “Alvinegro”. W czerwcu tego roku rozwiązano z nim kontrakt, bo został uwikłany w aferę z ustawianiem meczów. Problemy wizerunkowe klubu to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Spadek do Serie B oznacza pogorszenie już i tak nieciekawej sytuacji finansowej Santosu. To z kolei oznacza potrzebę sprzedaży kolejnych zawodników, co przecież pośrednio przyczyniło się właśnie do spadku.
- Z obecnej kadry na pewno należy wyróżnić Marcosa Leonardo, o którego już od dawna pytają europejskie kluby. To świetny napastnik, który jako jeden z niewielu z tego składu nie zasłużył na spadek, bo radził sobie bardzo dobrze na tle tej przeciętnej drużyny. Pozostałych talenciaków już powyciągano. Jeszcze niedawno w klubie byli przecież Andrey Santos, Angelo czy Deivid Washington. Wszystkich zgarnęła Chelsea, a oni, zamiast pomóc Santosowi w utrzymaniu, tułają się po wypożyczeniach i prawie nie grają. A przecież za zarobione na nich pieniądze Santos oczywiście się nie wzmocnił, bo klub musiał je przeznaczyć na spłatę długów, w tym nawet takich dotyczących transferów sprzed dekady! - dodaje nasz rozmówca.

Została dwójka

Teraz na Vila Belmiro trwa jeszcze gaszenie pożaru, ale już za chwilę włodarzom Santosu przyjdzie stanąć przed wyzwaniem odbudowy drużyny. A doskonale wiemy, że w przeszłości w przypadku spadku innych wielkich firm różnie to przecież bywało. Nie szukając daleko od Brazylii, w samym “Kraju Kawy” w minionych latach problemy spotkało wiele zasłużonych klubów. Choćby w tym sezonie do Serie A powróciły takie ekipy jak Cruzeiro, Gremio i Vasco da Gama. Rok wcześniej było to Botafogo. Wszystkie te zespoły zawitały ponownie do elity stosunkowo szybko. Pytanie, jak to będzie w przypadku Santosu, jest więc zasadne.
- Nie mam pojęcia, jak Santos zareaguje na spadek, bo to przecież dla nich pierwsza taka sytuacja w historii. Podejrzewam, że nawet włodarze klubu nie wiedzą, co teraz nastąpi. Moim zdaniem logicznym działaniem wydawałoby się pozbycie przepłacanych, niewiele dających oraz już dość starych piłkarzy i odmłodzenie składu. Santos musi dokonać swoistego oczyszczenia się, by powalczyć o powrót do Serie A już w przyszłym sezonie. Skoro Gremio się to udało, a w dodatku otarli się o mistrzostwo, to czemu Santos nie miałby wrócić? Na razie klub ma jednak naprawdę wiele problemów i na boisku, i poza nim. Oby to się nie skończyło czymś gorszym niż sam spadek - mówi Peciakowski.
Jedno jest pewne. Santos zakończył na razie swoją trwającą 111 lat przygodę z Serie A i tym samym jedyne dwa kluby, które nieprzerwanie od początku swojego istnienia rywalizują w najwyższej klasie rozrywkowej w Brazylii, to Sao Paulo i Flamengo. “Biało-czarni” w przyszłym sezonie spróbują powalczyć o jak najszybszy powrót do elity, ale to nie musi być łatwe.
- Można powiedzieć, że do pewnego stopnia spadek Santosu dało się przewidzieć już na początku tego sezonu. W tym wszystkim najgorszą informacją dla jego kibiców jest to, że Rueda nigdzie się jednak nie rusza. Do tego wszystkiego zespół w minionych rozgrywkach prezentował się naprawdę fatalnie. To wszystko powoduje, że nie widzę większych szans na szybki powrót do Serie A - podsumowuje Consoli.

Przeczytaj również