Akcja: Wypchnąć Ter Stegena. Kibice Barcelony mają dość. "Przekroczona granica"

Akcja: Wypchnąć Ter Stegena. Kibice Barcelony mają dość. "Przekroczona granica"
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski02 Jun · 11:00
Kibice Barcelony podłożyli ogień pod medialny stos. Domagają się ofiary w osobie Marka-Andre ter Stegena. Fani przekroczyli granicę, której nie powinni.
#TerStegenOut. W ostatnich dniach hasztag ten cieszył się największą popularnością w piłkarskiej części mediów społecznościowych. Na platformie X potrafiono dodać prawie 200 tys. wpisów na przestrzeni 48 godzin. Wchodząc na instagramowy profil bramkarza Barcelony, większość komentarzy namawia lub wręcz nawołuje do zmiany klubu. Igrzyska ruszyły na dobre.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czy kibice mają to do siebie, że często nie pasuje im dany zawodnik, więc chcą jego odejścia? Tak. Czy w mediach społecznościowych co rusz pojawia się kolejny kandydat, który podpadł większości sympatyków konkretnej drużyny? Oczywiście. Jednak we wszystkim trzeba znać umiar. Istnieje spora różnica między wyważoną krytyką formy i rozważaniem w wąskim gronie na temat ruchów transferowych, a krucjatą wymierzoną przeciwko jednostce. W całym tym zgiełku wielu fanów Barcelony mogło zapomnieć, że Marc-Andre ter Stegen nie jest tylko zbiorem pikseli na ekranie czy nazwiskiem na trykocie. To przede wszystkim człowiek.

Czara goryczy

Zacznijmy od kluczowej kwestii, czyli dyspozycji sportowej. W ostatnich latach Ter Stegen zdecydowanie zbyt często nie dawał drużynie niczego ekstra. Za wyjątek od reguły można uznać rewelacyjny sezon 2022/23. Wtedy przerósł najśmielsze oczekiwania, zachowując 26 czystych kont w 38 kolejkach. Wpuścił tylko 18 goli, notując jednocześnie 84 interwencje. Nie brakowało wówczas głosów, że zasłużył na miano najlepszego zawodnika ligi hiszpańskiej. Mistrzostwo zdobyte za kadencji Xaviego miało oblicze piekielnie skutecznego golkipera.
Niestety dla Barcelony, w pozostałych sezonach nie było już tak kolorowo. MAtS niejednokrotnie zawodził na arenie europejskiej, przykładając ręce do kompromitujących porażek z Romą, Liverpoolem czy Bayernem. W 85 meczach Ligi Mistrzów wpuścił aż 99 goli. Ostatnie czyste konto w fazie pucharowej Champions League zachował w maju 2019 roku. Praktycznie nigdy w tych rozgrywkach nie był tak pewnym punktem zespołu, jak Thibaut Courtois w Realu czy Alisson w Liverpoolu.
Nawet w zakończonych właśnie rozgrywkach Ter Stegen zdążył nawarzyć piwa. Po powrocie do zdrowia rozegrał dwa mecze, w których wpuścił cztery gole. Szczególnie mierny był występ w przegranym 2:3 starciu z Villarrealem. Podopieczni Marcelino zamienili każdy strzał celny na bramkę, wykorzystując dość bierną postawę kapitana mistrzów Hiszpanii.
- Wystawiony na próbę, której nie zdał. To nie był dla niego łatwy mecz. Spośród trzech sytuacji sam na sam wszystkie zakończyły się golami. Była jeszcze czwarta okazja Baeny, który uderzył obok bramki - oceniło Mundo Deportivo po feralnym spotkaniu z Villarrealem. - Niestabilny Ter Stegen. Już w czwartej minucie wpuścił strzał Ayoze Pereza po kontrze wywołanej zbyt wysoko ustawioną linią obrony. Później mógł zrobić więcej przy drugim i trzecim trafieniu gości - dodał kataloński Sport.

Między niechęcią i nienawiścią

Ostatnie błędy Ter Stegena mogły irytować kibiców. W każdym z ostatnich trzech meczów Flick wystawił innego bramkarza i bez wątpienia to Niemiec wypadł najgorzej w porównaniu ze Szczęsnym i Peną. Należy jednak wziąć pod uwagę okoliczności. Sam powrót Ter Stegena na murawę po tak poważnej kontuzji należy rozpatrywać w kategorii małego cudu. We wrześniu ubiegłego roku zerwał ścięgno rzepki i wydawało się, że przy dobrych wiatrach będzie gotowy na letni okres przygotowawczy.

Doktor Ricard Pruna opowiedział na antenie Barca One, że przez sześć tygodni po operacji kolano MAtSa musiało być całkowicie unieruchomione. Już siedem dni po zabiegu bramkarz poprosił jednak o możliwość wykonywania ćwiczeń na górną partię ciała. Po powrocie do zajęć na murawie wykonywał maksymalną liczbę indywidualnych treningów. Do maksimum skrócił okres rehabilitacji, aby móc jeszcze raz zagrać w tym sezonie.
- Jestem niezwykle szczęśliwy z możliwości ponownej gry. Tak bardzo za tym tęskniłem. Jeszcze lepiej smakuje powrót połączony ze zwycięstwem. Mamy cudowną ekipę i już skupiamy się na kolejnych celach - mówił po zwycięstwie z Realem Valladolid.
Niedługo potem przydarzył się słabszy występ przeciwko Villarrealowi, po którym media społecznościowe zapłonęły. Pod większością ostatnich wpisów Barcelony można znaleźć nawet nie dziesiątki, nie setki, ale tysiące komentarzy wymierzonych przeciwko jednemu zawodnikowi. Empatia zwykle nie jest cechą wiodącą internautów, jednak w tym przypadku naprawdę wielu osobom brakuje wewnętrznego sygnału hamulcowego.
Dziś kapitan “Barcy” prawdopodobnie gdzie nie spojrzy, widzi falę nienawistnych słów. A warto mieć na uwadze, w jak intensywnym momencie życia znajduje się nasz bohater. Poważna kontuzja, która wyjęła mu osiem miesięcy kariery to jedno. Drugą rzeczą są prywatne problemy. W marcu ogłosił rozstanie z Danielą, którą poślubił osiem lat wcześniej. Para ma dwójkę dzieci, Bena i Toma. Sama separacja musi być sporym wyzwaniem, a Ter Stegen musiał jeszcze publicznie dementować medialne plotki o rzekomej zdradzie swojej byłej już partnerki.
Sezon praktycznie do zapomnienia. Zmitrężone kolano, które stawia znaki zapytania w perspektywie kolejnych lat kariery. Zawirowania w życiu osobistym. To wszystko spadło na “jedynkę” Barcelony w jednym momencie. W takiej chwili pewnie każdy piłkarz chciałby liczyć ze strony kibiców maksymalnie na wsparcie, a co najmniej na zrozumienie. On otrzymał zbiorową akcję spod znaku #TerStegenOut.

Wina leży gdzie indziej

Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko jakieś tam wpisy na Instagramie, które nie mają żadnego znaczenia. Temat podchwyciły jednak hiszpańskie media. Od paru dni trwa w nich batalia dwóch obozów. Jedne źródła podają, że Barcelona najchętniej już dziś wystawiłaby swojego kapitana za drzwi, żeby pozyskać w zamian Joana Garcię z Espanyolu. Inne periodyki nieco tonują nastroje, podkreślając, że obecny golkiper “Dumy Katalonii” nie planuje żadnej przeprowadzki.
- Ter Stegen jest zdenerwowany kampanią, którą wymierzono przeciwko niemu. Nie zamierza publicznie reagować, ale taki rozmiar krytyki bardzo mu się nie spodobał - przekazał Achraf Ben Ayad, dziennikarz zajmujący się na co dzień Barceloną. - MAtS zostanie wystawiony na sprzedaż, jeśli Joan Garcia powie "tak" - informował AS.
- Ter Stegen uzbroił się w cierpliwość. Pojawiły się liczne doniesienia sugerujące, że klub jest skłonny sprzedać bramkarza. Wiadomość ta zbiegła się w czasie z zainteresowaniem Garcią. Niemiec nie jest zachwycony tymi wszystkimi informacjami, ale przyjmuje je ze spokojem. Nie ma zamiaru opuszczać Barcelony. Skupia się na powrocie do formy. Po Lidze Narodów zamierza wrócić do podstawowego składu Barcelony - opisał zaś Luis Rojo z dziennika Marca.
Nie wiemy oczywiście, jak skończy się saga związana z obsadą bramki Barcelony. Mundo Deportivo czy Sport już widzą Garcię w barwach "Blaugrany", ale dopóki nie pojawi się oficjalny komunikat potwierdzający transfer, trzeba brać wszelkiego rodzaju informacje z pewnym dystansem. Warto jednocześnie podkreślić, że nominalny numer jeden ma absolutne prawo do kontynuowania kariery w ekipie Flicka. Po znakomitym sezonie 2022/23 przedłużył przecież kontrakt do 2028 roku. Dostał dobrą pensję i gwarancję bezpieczeństwa na długie lata. Dlaczego miałby zatem rezygnować z tego wszystkiego? Szczególnie, że raczej nie pojawiają się żadne doniesienia sugerujące, że wzbudzałby zainteresowanie w innych rejonach świata niż Arabia Saudyjska. Czy ktoś powinien obwiniać 33-latka, jeśli ten zechce wypełnić umowę i pozostać w konkurencyjnym klubie, zamiast odcinać kupony na Bliskim Wschodzie? Absolutnie nie.
Dochodzimy do sedna problemu, jakim jest skłonność Barcelony do podejmowania krótkowzrocznych decyzji. Pewnie, że dziś każdy chętnie wymieniłby leciwego rekonwalescenta na wschodzącą gwiazdę hiszpańskiej piłki. Ale trzeba było o tym myśleć te dwa lata temu, kiedy rozmawiano z Ter Stegenem na temat prolongaty. Naprawdę z dużą dozą prawdopodobieństwa dało się przewidzieć, że kraj, który tylko w ostatnich latach wychował Unaia Simona, Davida Rayę czy Alexa Remiro, wypuści w świat jeszcze jednego klasowego golkipera. Tym razem w osobie Joana Garcii. Jednak nie zaoferowano Niemcowi bezpiecznego przedłużenia o rok czy dwa, żeby zobaczyć, czy na rynku nie pojawi się ciekawy konkurent. Nie. Od razu dano pięcioletnią gwarancję porozumienia, podano sobie ręce i zapozowano do zdjęć. A podobno z umów trzeba się wywiązywać.
Barcelona musi żyć z konsekwencjami wyborów, na które świadomie się zdecydowała. Z kolei jej kibice powinni zrozumieć, że piłkarze nie są tylko przesuwającymi się koszulkami po boisku czy na ekranie telewizora. To ludzie. Mają swoje wady, popełniają błędy, nigdy do końca nie wiemy, z jakimi demonami zmagają się wewnętrznie. Można też spokojnie założyć, że są osobami świadomymi. Przecież wychowanek Borussii M’gladbach wie, że nie znajduje się w życiowej formie. Nie trzeba mu o tym przypominać milionowym wpisem opatrzonym #TerStegenOut.
- W przyszłym sezonie będę w Barcelonie. Moja sytuacja się nie zmieni. To wielki klub, więc konkurencja jest czymś normalnym. Ale ja nie mogę doczekać się następnych rozgrywek - podkreślił bramkarz podczas trwającego zgrupowania.
MAtS nie chce decydować się na przeprowadzkę, więc potrzebuje wsparcia własnych fanów. To oni muszą dostrzec, że w gruncie rzeczy powinni kibicować Niemcowi w powrocie do czasów świetności z mistrzowskiego sezonu 2022/23. Wszyscy na tym skorzystają.

Przeczytaj również