Kibice mają dość, utytułowany menedżer na aucie. "Coś się wypaliło"

Kibice mają dość, utytułowany menedżer na aucie. "Coś się wypaliło"
Mark Cosgrove/News Images / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz11 May · 10:00
Była walka o ten związek, był okres separacji, ale w końcu nadszedł czas pożegnania. Po tym sezonie David Moyes opuści West Ham United. Rozstania nigdy nie są łatwe, jednak w tym przypadku jednej ze stron zabrakło trochę klasy.
Przypomnijmy, że West Ham rozstaje się z Davidem Moyesem po raz drugi. Jego pierwsza kadencja trwała tylko pół roku. Przejął zespół w strefie spadkowej po Slavenie Biliciu w listopadzie 2017 roku i skończył z nim sezon na 13. miejscu, ale w maju w jego miejsce przyszedł Manuel Pellegrini.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z czasem okazało się, że lepsze jest wrogiem dobrego i w grudniu 2019 roku Szkot wrócił na London Stadium, znów ratując "Młoty" przed spadkiem. W dwóch kolejnych sezonach zajmował z nimi szóste i siódme miejsce, a kiepski w Premier League poprzedni sezon (14. miejsce) wynagrodził wygraniem Ligi Konferencji w Pradze. To było pierwsze europejskie trofeum West Hamu od 1965 roku i pierwsze w ogóle od 1980 roku.
Jak wspomina w swoim tekście na The Athletic Tom Burrows, podczas parady po powrocie do Londynu ówczesny kapitan WHU i zapewne najlepszy piłkarz ery Moyesa - Declan Rice - mówił, że Szkot "zapisuje się w historii klubu jako jeden z jego największych szkoleniowców".

Presja kibiców

- Zdobył europejskie trofeum, doszedł do półfinału i ćwierćfinału Ligi Europy oraz wykręcił szóste i siódme miejsce w Premier League. To rzeczy, o których kibice marzyli latami. Dużo zawdzięczamy Moyesowi i trzeba mu oddać szacunek, ale czas na zmiany - przyznaje Piotr Świtalski, członek oficjalnego polskiego fanklubu West Hamu, gdy pytamy go, czy ta zmiana była nieunikniona.
Co tu kryć, niemal wszyscy kibice czekali na to, co oficjalnie ogłoszono w poniedziałek 6 maja. Kontrakt 60-latka, który wygasa po sezonie, nie zostanie przedłużony - potwierdził współwłaściciel klubu, David Sullivan.
- Oni mają bardzo dobre relacje i pan Sullivan zapewne chciałby zostawić go na stanowisku, ale presja ze strony kibiców zmusiła go do tej decyzji. Coś się wypaliło. Grę "Młotów" ciężko się ogląda i frustracja narastała już od dłuższego czasu. Ostatnie lata sprawiły, że fani mają duże oczekiwania, którym Moyes nie był już w stanie sprostać - tłumaczy Świtalski.

Każdy ma swoje granice

Relacje z Sullivanem mogą być dobre, ale z dyrektorem technicznym, Timem Steidtenem, były złe. Do tego stopnia, że Moyes zabronił Niemcowi obecności w szatni pierwszej drużyny na stadionie i w ośrodku treningowym. - Obaj mamy swoją pracę do wykonania, ale każdy menedżer ma swoje granice. Ja również - odparł, zapytany o to przed kilkoma dniami.
Steidten dołączył do klubu latem i "minął się w drzwiach" z Rice'em. Pomocnik odszedł do Arsenalu po dziesięciu latach w West Hamie za 105 milionów funtów. Kwota olbrzymia, ale dzisiaj widać, że był to strzał w dziesiątkę. Nowy dyrektor sportowy miał za co poszaleć na rynku transferowym i ściągnął w sierpniu Edsona Alvareza i Mohammeda Kudusa z Ajaksu, Kostasa Mavropanosa ze Stuttgartu i Jamesa Warda-Prowse'a z Southampton. Wszystkie te ruchy okazały się całkiem trafione (niektóre bardzo), ale im dłużej trwał sezon, tym bardziej rosło napięcie pomiędzy tą dwójką.
Moyes, przyzwyczajony do tradycyjnego, brytyjskiego podziału zadań, chciał mieć większy wpływ na rekrutację. To on naciskał na zimowe wypożyczenie z Manchesteru City Kalvina Phillipsa, które okazało się totalną pomyłką. Phillips miał być "następcą Rice'a", ale jego przyjście zbiegło się w czasie z drastycznym pogorszeniem wyników drużyny. Do czego sam nieraz przyłożył rękę.

Świeżego powietrza

W pierwszej połowie sezonu nic nie zapowiadało katastrofy. West Ham grał jak zawsze - dość topornie, prosto, opierając się na stałych fragmentach i na indywidualnych zrywach Jarroda Bowena czy Kudusa - ale punktował solidnie. Kończył 2023 rok na wysokim, szóstym miejscu, a przypieczętował go zwycięstwami po 2:0 z Manchesterem United i Arsenalem. Do tego wygrał grupę Ligi Europy.
Potem jednak rzeczywiście "coś się wypaliło". Jeszcze w lutym Manchester United zrewanżował się wygraną 3:0, a Arsenal 6:0. W ostatnich tygodniach doszły porażki 2:5 z Crystal Palace i 0:5 z Chelsea. Drużyna Moyesa nie zmieniła się z przodu, za to wygląda dużo gorzej w tyłach. Straciła w tym sezonie już 70 goli - to najgorszy wynik w jego menedżerskiej karierze i czwarty najgorszy w tym sezonie Premier League.
Mecze z co najmniej pięcioma straconymi golami w Premier League
TheAthletic.com
Z Ligi Europy londyńczyków wyeliminował Bayer Leverkusen. Przegrać z nimi to żaden wstyd, ale w pierwszym meczu piłkarze Xabiego Alonso oddali na bramkę Łukasza Fabiańskiego 33 strzały. Tylko dzięki interwencjom Polaka skończyło się zaledwie 0:2. West Ham odpowiedział jednym uderzeniem.
- Drużyna potrzebuje świeżego powietrza. Nowego pomysłu na grę, bo w ostatnich miesiącach trudno się ją oglądało. Jeśli masz takich piłkarzy jak Paqueta, Bowen czy Kudus, to musisz ich lepiej wykorzystywać. Moyes zawsze ich cofał, podcinał im skrzydła. Nie chcemy już murowania i czekania na to, co zaproponują rywale. Chcemy odzyskać radość z oglądania swojego zespołu - mówi Świtalski.
Zapytany po 0:5 z Chelsea o przyczyny tak słabej postawy, Moyes odpowiedział bez zastanowienia: - Declan Rice. Kiedy masz najlepszego pomocnika w kraju, który przerywa 50 procent ataków rywali, to sprawia, że jesteś lepszą drużyną. W tym sezonie brakuje nam tego wsparcia dla linii obrony, generalnie brakuje nam lepszego bronienia.
Ale właśnie nie o obronę chodzi. Nie chodzi też o to, żeby wybitna jednostka przykrywała twoje problemy. Chodzi o brak rozwiązań z przodu. Jesienią cały ciężar budowania akcji zaczepnych spoczywał na barkach Paquety i Brazylijczyk świetnie się z tych obowiązków wywiązywał. Na początku roku złapał jednak uraz i bez niego West Ham zdobył trzy punkty w sześciu meczach. Strzelił trzy gole (dwa najgorszemu w lidze Sheffield United), a stracił 14.

Zasłużył na szacunek

A pod koniec sezonu Paquecie, który zapewne latem i tak odejdzie, chyba już się po prostu nie chce. Zresztą cały zespół tak wygląda, może poza Bowenem. O nic już nie walczą, tkwią sobie w środku tabeli, a los trenera i tak jest przesądzony. Przecież klub od miesięcy nie krył się z tym, że szuka jego następcy. Rozmowy z Rubenem Amorimem były tak jawne, że brakowało tylko żeby paparazzi usiedli z nim przy stol w Londynie. Aż sam Portugalczyk się zreflektował i przeprosił w Sportingu za nieprzemyślane zachowanie.
- Kibice pożegnają go godnie podczas sobotniego meczu z Luton, ale Moyes zasłużył na większy szacunek ze strony klubu niż ciągłe flirtowanie za jego plecami - pisze Tom Burrows we wspomnianym wcześniej artykule. Przywołuje też opinie byłego napastnika WHU, Tony'ego Cottee, który twierdzi, że zachowanie władz klubu było "słabe i pozbawione klasy". Kto wie, być może miało też wpływ na postawę drużyny na boisku w ostatnich tygodniach.
Zastąpi go Julen Lopetegui, który w latach 2019-2022 trzy sezony z rzędu zajmował czwarte miejsce w La Liga z Sevillą, ale Wolves opuścił dosłownie w przeddzień tego sezonu zniechęcony brakiem odpowiednich wzmocnień. Kolejny Bask z regionu Gipuzkoa w lidze (po Mikelu Artecie, Unaiu Emerym i Andonim Iraoli) odmówił Bayernowi i Milanowi, tak bardzo był zdeterminowany, by wrócić do Premier League. Teraz będzie liczył, że ambicje jego i jego nowych przełożonych są zbieżne. I że obu stronom starczy cierpliwości.

Lista zarzutów

West Ham na pewno ma potencjał ludzki, by grać w bardziej atrakcyjny sposób. By narzucać swoje warunki, a nie czekać na to, co zrobi rywal. Do pracy Moyesa było więcej zarzutów. Trzymał się uparcie swoich ulubieńców (spytajcie Tomasa Soucka). Nie potrafił wykorzystać potencjału napastników (spytajcie Sebastiana Hallera i Gianlucę Scamaccę). Dawał bardzo mało szans młodym wychowankom (spytajcie Divina Mubamę).
Miał też ogromne problemy w meczach z mocniejszymi rywalami. Niespodziewane zwycięstwo z Arsenalem pod koniec roku było dla niego pierwszym od dziesięciu lat. Z Liverpoolem też wygrał tylko raz w ostatniej dekadzie. Podobnie z Manchesterem City. Jego średnia punktów z rywalami z tzw. Big Six oscyluje w granicach wstydliwego 0,7 pkt na mecz.
Z kim więc zagra w ostatnim meczu na ławce West Hamu? Właśnie z Manchesterem City, który ostatni raz pokonał na wyjeździe w 2010 roku, jeszcze jako młody szkoleniowiec Evertonu. Jakaż to by była puenta, gdyby w 38. kolejce wywiózł chociaż punkt z Etihad i jeszcze raz namieszał w walce o mistrzostwo Anglii. Ale patrząc na to, jak ostatnio wygląda jego zespół, nie ma na to żadnych szans.

Przeczytaj również