Kibice United nie będą za nim płakać. Miał być gwiazdą na lata, wywieźli go na taczkach

Kibice United nie będą za nim płakać. Miał być gwiazdą na lata, wywieźli go na taczkach
pressinphoto / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper KlasińskiWczoraj · 15:18
Miał zostać gwiazdą. Odchodzi z łatką problematycznego, rozkapryszonego dzieciaka. Kariera Alejandro Garnacho w Manchesterze United nie potoczyła się zgodnie z planem. Po tym, co wokół niego się ostatnio działo, sprzedaż do Chelsea wygląda na jedyne dobre rozwiązanie.
Jeszcze niedawno Alejandro Garnacho był pupilkiem fanów Manchesteru United. Wielkim talentem, jednym z najważniejszych zawodników, strzelcem gola w zwycięskim finale Pucharu Anglii. Dużo się jednak zmieniło. Właśnie odszedł z klubu, a spora część kibiców nie ma wątpliwości, że jego sprzedaż do Chelsea to słuszny wybór. Reputacja Argentyńczyka mocno podupadła, a atmosfera wokół niego zaczynała robić się toksyczna, gdy tylko rzeczy przestawały układać się po jego myśli. W mig przeszedł drogę od przyszłości “Czerwonych Diabłów” do postaci problematycznej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Miał być przyszłością

Choć Alejandro Garnacho nie jest “stuprocentowym” wychowankiem Manchesteru United, bo został ściągnięty z Atletico Madryt, fani traktowali go jak “swojego”. Zanim na dobre zadomowił się w pierwszym zespole, poprowadził drużynę U18 do prestiżowego triumfu w FA Youth Cup. W dorosłej ekipie zaczął błyszczeć jeszcze przed 20. urodzinami. Kibice śledzili, jak dorasta, rozwija się i zaczyna coraz lepiej odnajdywać w rywalizacji na najwyższym poziomie i stawać coraz ważniejszym ogniwem “Czerwonych Diabłów”. Miał być kolejnym piłkarzem, który wejdzie z młodzieżówki, aby napisać piękną historię.
Pomimo młodego wieku stał się jednym z ulubieńców Erika ten Haga. Więcej meczów u Holendra zagrało tylko trzech piłkarzy: Bruno Fernandes, Marcus Rashford i Diogo Dalot. Argentyńczyk odwdzięczał się za zaufanie. Strzelał ważne gole, napędzał ślamazarną często ofensywę, wnosząc do niej dynamikę i młodzieńczą werwę. Brakowało mu regularności, często grał zbyt indywidualnie i na siłę chciał zostać bohaterem, ale można było zrzucić to na karb wieku i przymknąć oko. Zrobił też rzecz wielką. Trafił do siatki w zwycięskim finale Pucharu Anglii przeciwko Manchesterowi City.
Wydawało się, że nie ma siły będącej w stanie “obrzydzić” trybunom tak utalentowanego zawodnika “wykreowanego” na Old Trafford. Jak się jednak okazało, z Garnacho wyszła twarz, której spora część fanów nie chciała oglądać. I w dużej mierze właśnie dlatego jego przygoda w Manchesterze dobiegła końca.

Dwa ostrzeżenia i wylot

Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się jeszcze za kadencji bardzo mocno wierzącego w Garnacho Ten Haga. Gdy Holender zdjął Argentyńczyka z boiska w przerwie ligowego meczu z Bournemouth w kwietniu 2024, ten, sfrustrowany, polubił na portalu X wpisy youtubera, Marka Goldbridge’a, krytykujące trenera i nazywające jego decyzję “żartem”.
Co prawda cofnął lajki i przeprosił, ale to był pierwszy sygnał ostrzegawczy, zdradzający bardzo duże ego Garnacho. A z czasem zaczęło się ich robić coraz więcej. Na początku sezonu 2024/25 sytuacja się powtórzyła - ponownie polajkował nieprzychylny Ten Hagowi post - tym razem na Instagramie. Mowa o cytacie z Cristiano Ronaldo, zgłaszającego obiekcje co do jego pracy. Kolejny mecz zaczął na ławce rezerwowych (po wejściu z niej trafił do siatki). I choć Holender oficjalnie nie potwierdził, że to efekt zachowania w mediach społecznościowych, można się było domyślać się przyczyn odsunięcia skrzydłowego od podstawowej jedenastki.
Już po zmianie trenera na Rubena Amorima ponownie mieliśmy “nieoficjalną” karę dyscyplinarną. Przez dłuższy czas z szatni United wypływały przecieki dotyczące składów meczowych, które klub chciał ukrócić. W kuluarach mówiło się, że ich źródłem są Garnacho i pełniący funkcję jego menedżera brat. Nikt głośno tego nie potwierdził, ale u szczytu “afery przeciekowej” portugalski menedżer odsunął młodego zawodnika od składu meczowego na derby z City. Tajemnicą poliszynela było, że to próba zdyscyplinowania go za wypływające zakulisowe informacje. Problem zniknął i Garnacho od razu wrócił do gry.
Warto zwrócić uwagę, że od samego początku niespecjalnie pasował on do systemu Amorima, np. do roli wahadłowego - z uwagi na zbyt małe zdyscyplinowanie w defensywie. Jako szukający cały czas miejsce przy linii bocznej “szybkościowiec” nie wpisywał się też w wymagania na pozycji “dziesiątki”. Pomimo odzywających się powoli głosów, że trener może nie widzieć dla niego przyszłości i styczniowych doniesień o poważnym zainteresowaniu Napoli, grał jednak regularnie. Rozpoczął w podstawowym składzie wszystkie mecze fazy pucharowej Ligi Europy prowadzące do przegranego finału. W nim usiadł na ławce i wszedł na ostatnie 19 minut. Wtedy rozlało się mleko.
- Oczywiście to trudne dla wszystkich. Ten sezon był do d*py. Nie możemy nikogo pokonać w lidze. Aż do finału grałem w każdej rundzie, pomagając drużynie. Dziś zagrałem 20 minut. Nie wiem, o co chodzi. Będę starał się cieszyć latem i zobaczę, co będzie potem - powiedział Garnacho dziennikarzom krótko po bolesnej porażce.
- Pracuje jak nikt inny, pomaga w każdej rundzie, strzelał bramki w swoich dwóch ostatnich finałach tylko po to, żeby wejść na 19 minut i zostać wrzuconym pod autobus - jego brat dolał oliwy do ognia postem na Instagramie.
Trzeciego “ostrzeżenia” już nie było. Wściekły Amorim miał zakomunikować podopiecznemu, że powinien “modlić się, aby znalazł nowy klub”. Powtarzające się dziecinne, nieprofesjonalne zachowania Garnacho sprawiły, że postanowił odsunąć go od składu. Piłkarz trafił na listę tych, którzy są przeznaczeni do odejścia.

Jedyny wybór

Choć Garnacho już dość dawno miał podjąć decyzję, że chce przejść do Chelsea, na dopięcie transferu musieliśmy czekać niemal do samego końca okienka transferowego. “The Blues” mogli wykazać się cierpliwością, bo jasne było, że United będzie musiało sprzedać go latem. Sam Argentyńczyk zdawał się też “podgrzewać atmosferę”, wrzucając zdjęcie w koszulce odstawionego, podobnie jak on, na boczny tor, Marcusa Rashforda. Z tym że mowa o trykocie… Aston Villi. Duża część fanów “Czerwonych Diabłów” uznała to za prowokację.
Mało kto wierzył jeszcze, że Garnacho może wrócić do łask w United. Mimo że mowa o graczu z dużym potencjałem i imponującym, biorąc pod uwagę młody wiek, CV, to zachowanie stało się poważną zadrą na jego wizerunku. Wielkie ego sprawiało, że w obliczu przeciwności, zamiast reagować pokorną pracą, robił wokół siebie “kwas”: czy to bezsensownie lajkując posty, których nikt przy zdrowych zmysłach na jego miejscu by nie polubił, czy to rzucając problematyczne komentarze w przypływie złości. Duża część fanów zgodnie stwierdzi, że rozstanie z nim stanowiło konieczność, choć jeszcze stosunkowo niedawno niemal wszyscy wiązali z nim duże nadzieje.
Były prezes Crystal Palace, Simon Jordan, nazwał go na antenie radia talkSPORT “małym, wrednym gnojkiem, nie rozumiejącym, w jakim klubie gra i nie szanującym otrzymywanych szans”. Te bardzo dosadne słowa pokazują zmianę jego postrzegania w świecie angielskiego futbolu. W oczach wielu osób stał się dzieciakiem ze zdecydowanie zbyt wysoką samooceną, mającym problemy z krytyką i akceptacją przeciwności losu. Choć niektórzy mogli mieć pewne wątpliwości już wcześniej. Dość powiedzieć, że w 2023 roku zatrudnił na swoje urodziny dwie osoby niskorosłe, aby podczas wniosły mu tort w przebraniach Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Takich rzeczy nie robią raczej osoby pokorne…

Przeczytaj również