Klon Lamine’a Yamala? Ten sam rocznik, ta sama pozycja, te same walory. Gigant już wyłożył fortunę
Jest w wieku Lamine’a Yamala, gra na jego pozycji, również ma wiodącą lewą nogę. Zostawia w tyle rówieśników. Geovany Quenda rozpala umysły portugalskich fanów, czekających parę dobrych lat na generacyjny talent. Wreszcie się doczekali.
Od momentu, gdy pierwszy raz założył buty piłkarskie i wyszedł grać w piłkę, podążają za nim dwa przymioty: ciekawość i zdziwienie. W Portugalii rośnie przekonanie, że będzie gwiazdą światowego formatu. Eksperci zastanawiają się tylko, którego z wielkich doścignie poziomem: Eusebio? Figo? A może nawet Cristiano Ronaldo? Nie ma natomiast sporu o to, czy stanie się filarem, stałym elementem reprezentacji przez wiele lat. Ma to jak w banku.
Geovany Quenda jest tym “the next one”, “dobrą wiadomością dla piłki”, jak to ujął trener Roberto Martinez. Co sprawiło, że wokół chłopaka, który kilka dni temu skończył 18 lat, zrobiło się tak głośno?
Diament z akademii
Urodził się w afrykańskim kraju Gwinea Bissau, a jako dziecko przeprowadził do Portugalii i dołączył do małego klubu na obrzeżach Lizbony. Pracownicy SF Damaiense pamiętają, że przyszedł do nich 10-letni chłopiec z prośbą o dołączenie do treningów. Problem w tym, że nie miał piłkarskich butów. Początkowo odmówiono mu, ale następnego dnia wrócił nie tylko z pożyczonymi korkami, ale też z mocno wyeksploatowaną piłką. Już wtedy uwiódł wszystkich pasją i uporem.
Wyjątkowy talent przykuł uwagę poszukiwaczy piłkarskich diamentów z Benfiki, co doprowadziło do jego przenosin do słynnej akademii młodzieżowej w Seixal. Tam wykazał się niezwykłymi umiejętnościami, jednak w wieku 13 lat podjął kluczową decyzję o zmianie barw. Zrzucił czerwień na rzecz bieli i zieleni, kolorów Sportingu. Na ten ruch wpłynął fakt, że Benfica nie dotrzymała obietnicy zapewnienia mu zakwaterowania. Dla ekipy z Estadio Jose Alvalade nie stanowiło to zaś żadnego problemu.
Od tej chwili wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. W drużynach juniorskich Sportingu nastrzelał dziesiątki goli i przyczynił się do zdobycia mistrzostw kraju w dwóch kategorii wiekowych. W sierpniu 2023 roku podpisał pierwszy zawodowy kontrakt i w tym samym czasie awansował do rezerw, mimo że miał dopiero 16 lat. Tam konsekwentne, bardzo dobre występy skłoniły trenera pierwszej drużyny Rubena Amorima do powołania go do pierwszego składu. 3 sierpnia 2024 Quenda zdobył bramkę w Superpucharze Portugalii przeciwko Porto, stając się najmłodszym strzelcem w dziejach klubu, o kilkanaście dni wyprzedzając Cristiano Ronaldo. Pierwszy z wielu rozdziałów historii właśnie został napisany.
Kolejne to oczywiście drużyna narodowa. Latem ubiegłego roku Quenda odegrał kluczową rolę w zdobyciu przez reprezentację do lat 17 wicemistrzostwa Europy. Znalazł się też w jedenastce turnieju. Selekcjoner seniorskiej kadry Roberto Martinez, będąc pod wrażeniem tak szybkiego rozwoju nastolatka, we wrześniu powołał go na mecze Ligi Narodów. I chociaż ten jeszcze nie zadebiutował, to pierwsze występy dla “Selecao” są tylko kwestią czasu. W międzyczasie zresztą łapał minuty dla ekipy U-21 i po trzech grach ma już na koncie dwie asysty.
Krótkie, ale niezwykle treściwe CV Quendy wpłynęło na zainteresowanie ze strony znacznie większych klubów od Sportingu. Konkrety przyszły dość szybko - zanim osiągnął pełnoletność, stał się bohaterem głośnego transferu.
Amorim nie dał rady
Chelsea pracowała nad jego podpisem trzy miesiące i bezpośrednio walczyła o niego z jednym konkurentem: Manchesterem United. “Czerwone Diabły” miały jeden duży atut - Rubena Amorima, czyli byłego trenera Quendy w Sportingu, mocno zabiegającego o ten transfer. Po stronie “The Blues” stały natomiast pieniądze, determinacja i skłonność do ugody. Londyńczycy byli gotowi do pozostawienia piłkarza w Portugalii do końca przyszłego sezonu. Udało się - dzięki temu otrzymali od Sportingu niemały rabat. Kwota odstępnego w klauzuli skrzydłowego wynosiła 100 milionów euro, chociaż mówiło się, że w Lizbonie byli gotowi zejść do 60 milionów. Ostatecznie stanęło na 50, bez bonusów i dodatkowych opłat. Latem 2026 r. Geovany przeniesie się na Stamford Bridge.
Kolejny rok w Sportingu powinien mu wyjść tylko na dobre. To oczywiście dalszy, równomierny i spokojny rozwój w tym klubie, ale też szansa na dojrzewanie w przyjaznym środowisku, bez dodatkowej presji. 18-latek będzie mógł brać lekcje angielskiego, by nieco obniżyć próg wejścia do Premier League. Trenerzy natomiast nie martwią się tym, czy Quenda sobie poradzi w nowym środowisku.
- Widzę w jego grze podobieństwa do Lamine’a Yamala - mówił dla The Athletic trener akademii Sportingu Tiago Teixeira. - Obaj zaczęli grać w seniorskiej piłce w wieku 16-17 lat. Yamal należy do liderów reprezentacji Hiszpanii. Quenda wprawdzie dopiero rozpycha się w portugalskiej kadrze, ale jestem pewny, że będzie tam grał wiele lat i wkrótce zostanie gwiazdą. Z tygodnia na tydzień jest coraz lepszy - przekonywał.
Quenda ma więc jeszcze kilkanaście miesięcy na oszlifowanie umiejętności przed dołączeniem do Chelsea, gdzie czekać będzie nie tylko blichtr i duże pieniądze, ale też spora rywalizacja. W tym samym czasie do Londynu przylecą jeszcze dwaj inni piłkarze o podobnych profilach: Brazylijczyk Willian Estevao oraz Ekwadorczyk Kendry Paez. Cała trójka jest młoda, wszyscy mogą grać na flankach i w środku. No i dołączą do klubu z łatkami “wielkich talentów”. Chelsea nie ma żadnych oporów, by za nastoletnich dzieciaków łożyć po kilkadziesiąt milionów euro. Co dalej z nimi robić, to marginalny problem. Ważne, by ich mieć pod swoimi skrzydłami.
Cierpliwości…
I na koniec: z kim tak naprawdę mamy do czynienia? Czy porównania z Yamalem nie są aby trochę na wyrost? Quenda jest mistrzem w pokonywaniu rywali tempem i intensywnością, ale w swojej krótkiej karierze pokazał, że na jego grę należy patrzeć pod wieloma kątami. To nie tylko dryblingi, zejście na swoją lepszą lewą nogę, dośrodkowania i strzały. 18-latek potrafi świetnie grać z rywalem na plecach, zdobywać rzuty wolne w niebezpiecznych obszarach boiska. Nawet, gdy przeciwnik zdąży go podwoić i potroić, nie panikuje i potrafi wyjść z sytuacji zwycięsko, a czasem wykreować z tego szansę dla kolegów. Brzmi znajomo? Przypomina się pewien zawodnik z farbowanymi włosami z ubiegłego środowego wieczora na Montjuic?
Na pierwszy rzut oka otwartość Quendy na naukę i przystosowanie się w różnych częściach boiska (potrafi się odnaleźć zarówno jako lewy i prawy skrzydłowy, wahadłowy i ofensywny środkowy pomocnik) powinny przełożyć się na jakość w Premier League. Jednak zawsze trzeba mieć z tyłu głowy, że przeprowadzka nastolatka do Wielkiej Brytanii stanowi olbrzymie wyzwanie. Wspominanie o bardziej fizycznej lidze to klisza, ale akurat w jego przypadku może mieć pewne znaczenie. Quenda jest drobny i nie grzeszy warunkami, mierząc ledwie trochę powyżej 170 centymetrów wzrostu.
Podobnie jak kilka innych podobnych transferów na Stamford Bridge, będzie wymagał wiele cierpliwości, zanim zacznie się odpowiednio spłacać. Nazwisko należy zapamiętać, bo talent ewidentnie jest, teraz trzeba zrobić wszystko, by - inaczej niż zwykle - wytyczyć mu odpowiednią ścieżką rozwoju. Tak, aby w przyszłości rywalizował o Złotą Piłkę z Yamalem, a nie szukał miejsca w średniaku Premier League, jak w przypadku Ansu Fatiego, notabene, również urodzonego w Gwinei Bissau.