Fenomen w skali Europy. Klub przyszłości w wielkim gazie. Kiepska wiadomość dla... Polski

Fenomen w skali Europy. Klub przyszłości w wielkim gazie. Kiepska wiadomość dla... Polski
Icon Sport / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiDzisiaj · 10:25
Francuski Strasbourg, czyli czwartkowy rywal Jagiellonii w Lidze Konferencji, jest jak pięknie nasłoneczniona szklarnia. Talentów tu w bród, rekordy biją się same, a 41-letni Liam Rosenior na ławce tak szybko zbudował swoją markę, że Anglicy widzą w nim przyszłego trenera Chelsea. To jest fenomen: najmłodsza drużyna w pięciu topowych ligach nie imponuje już tylko średnią wieku, ale też stylem i jakością, szczególnie zaciągu z Ameryki Południowej, którego twarzą stał się fenomenalny Joaquin Panichelli.
Adrian Siemieniec ma rację, gdy mówi, że to będzie doskonały test, by sprawdzić, jak mocna jest jego Jagiellonia, i czy jest już w stanie rywalizować z takimi zespołami. Strasbourg dopiero co postawił się przecież PSG (3:3). Właśnie zajmuje trzecie miejsce w Ligue 1, a ostatni raz tak dobrze sezon rozpoczął w 1979 roku, gdy wygrał mistrzostwo Francji. Luis Enrique niedawno nie mógł nachwalić się trenera Liama Roseniora, bo ten stworzył drużynę, w której bramkarz gra jak obrońca i 40 procent podań wykonuje poza polem karnym. Jego gracze pressują jakby jutro miało nie być i są bezwzględni w kontrach. Mówienie, że to tylko “odnoga” Chelsea, byłoby krzywdzące dla pracy, jaką wykonali w ostatnich dwóch latach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Od rozłamu do rozłamu

Strasbourg dawniej był klubem permanentnych kryzysów. Po II Wojnie Światowej średnio raz na dekadę spadał z ligi. Miał w tym czasie ponad 50 trenerów. Poza tym w 2011 roku przeżył bankructwo i zaczynał od samych dołów. Nawet jeszcze dwa lata temu ocierał się o spadek. Niestabilność to synonim tego miejsca - przecież samo miasto leży na granicy Niemiec i Francji. Wiele razy przechodziło z rąk do rąk, więc i sam klub też grywał na dwóch frontach. Z drugiej strony Strasbourg to jeden z sześciu zespołów we Francji, który ma ponad dwa tysiące meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jest marką z uśpionym potencjałem, którą od dwóch lat próbuje obudzić Blue Co, amerykańskie konsorcjum kierowane przez Todda Boehly'ego. Strasbourg kosztował ich 75 mln euro, czyli trzy procent tego, co Chelsea.
Prezydent Marc Keller, który ponad dekadę temu skrzyknął lokalnych biznesmenów i dźwignął klub z bankructwa, w 2023 roku stwierdził wprost: “Doszliśmy do sufitu”. Potrzebował inwestora z zewnątrz i zawierzył Amerykanom. Do dziś wywołuje to protesty wielu grup ultrasów, ale w ostatnim czasie nawet to zaczyna się zmieniać. Strasbourg kojarzy się z ładną piłką. Kibice to widzą, więc narracja lekko zaczyna się odwracać. Wielu fanów docenia to, co robią Amerykanie. Gdy podczas wrześniowego meczu z Marsylią (1:2) ultrasi rozwinęli transparenty krytykujące Blue Co, reszta stadionu zaprotestowała gwizdami. To pokazuje, że w piłce klimat zawsze buduje wynik, a ten na razie wygląda bez zarzutu. Trener Liam Rosenior zbiera zasłużone pochwały.

Grupa dzieciaków

Przyleciał do Francji latem 2024 roku. Paradoksem jest to, że wcześniej stracił pracę w Hull City, bo drużyna zdaniem szefów grała zbyt defensywnie. W Strasbourgu zaproponował coś zupełnie odmiennego, zamieszkał w ośrodku treningowym i odgruzował drużynę, którą poprzedni trener Patrick Vieira zostawił na 13. miejsce z bagażem 50 straconych bramek. Co więcej, Rosenior zrobił to budując drużynę na piłkarzach młodych, przed 23. rokiem życia.
Strasbourg zasłynął tym, że jako pierwszy klub w historii wystawił wszystkich graczy urodzonych po 2000 roku. Ich średnia wieku to ok. 21 lat. Dla porównania słynna “Klasa 92” Alexa Fergusona miała średnią 25,3, kiedy Alan Hansen w BBC wygłosił słynne słowa: “Nie da się nic wygrać z dzieciakami”. Ferguson chwilę potem pokazał, że jak najbardziej się da. A teraz Rosenior też w ogóle nie patrzy w dowody i coraz mocniej zaskakuje już nie tylko fanów francuskiej piłki.
O Strasbourgu jest coraz głośniej, bo od roku prowadzi we wszystkich rankingach, skupiających się wokół wieku graczy. Poza tym wreszcie gra w Europie, gdzie zaczął od zwycięstwa ze Slovanem Bratysława (2:1), który rok temu grał jeszcze w Lidze Mistrzów. Strasbourg na początku października rozjechał też Angers (5:0), a dwa gole strzelił Joaquin Panichelli. Argentyńczyk z buta wjechał do Ligue 1, mając już siedem bramek po ośmiu spotkaniach. Wcześniej nie poszło mu w Alaves, bo aż 185 dni leczył zerwane więzadło krzyżowe. Odblokował się dopiero rok temu na wypożyczeniu w Segunda Divison i jest napastnikiem, o którym jeszcze Europa usłyszy. O tym, jak silny i skuteczny w powietrzu to piłkarz, przekonał się niedawno Illia Zabarnyi z PSG. Panichelli ma 190 centymetrów wzrostu, a gdy dostaje piłkę w polu karnym, to wali jak z automatu.

Siła Latynosów

Argentyńczyk jest jednym z członków latynoskiego klanu w Strasbourgu. Kiedy drużyna zrobiła mu “chrzest”, stanął na krześle i zaśpiewał “Efecto" Bad Bunny'ego - króla latin trapu, którego każdy Latynos zna doskonale. W Strasbourgu dobrze odnalazł się np. Valentin Barco, który wcześniej nie mógł rozwinąć skrzydeł w Brighton. Podobnie Kolumbijczyk Kendry Páez, wypożyczony z Chelsea. Strasbourg w tym momencie ma siódmy budżet w lidze, a od przyjścia amerykańskiego kapitału wydał na transfery 120 mln euro. Reszta ligi patrzy na nich z zazdrością, bo Ligue 1 maltretuje ostatnio kryzys związany z prawami telewizyjnymi. Florian Maurice, dyrektor Nicei, powiedział wprost: “Jak to możliwe, że oni są aż tak rozrzutni?”.
Latem 2025 roku przyszło 18 zawodników. Środkowy obrońca Mamadou Sarr z Lyonu został kupiony przez Chelsea i jeszcze tego samego dnia wypożyczony do klubu z Alzacji. Kontrowersyjne było m.in. sprowadzenie 18-letniego Ishé Samuels-Smitha z akademii Chelsea, bo chłopak trenował 34 dni i został odesłany z powrotem do Anglii tylko po to, by zrobić miejsce w składzie dla Bena Chilwella. 28-latek jest rodzynkiem w szatni, bo jak na nią jest po prostu stary. Wynika to z tego, że w Chelsea nie chciał go Enzo Maresca i w ten został sposób Anglik został zesłany do Francji. Ciekawym ruchem było też wypożyczenie z Chelsea bramkarza Mike’a Pendersa. Belg w fazie budowania akcji staje się środkowym obrońcą. Jego poprzednik Djordje Petrović połowę podań wykonywał poza polem karnym i tak samo gra Penders. To dużo mówi o systemie Liama Roseniora.

Zero odstępstw

Rewelacja tego sezonu Ligue 1 nie bawi się w posiadania piłki i kreowanie długich sekwencji podań. Robią tak tylko wtedy, jeśli są na własnej połowie i kuszą rywala, by ten podszedł jak najwyżej. Kiedy już złamią pressing i są po drugiej stronie boiska, grają błyskawicznie i konkretnie. Tak wyglądało to m.in. w starciu z PSG (3:3).
W Strasbourgu ogromnym potencjałem w ofensywie dysponują Paragwajczyk Julio Enciso i Belg Diego Morreira. To też drużyna potrafiąca wykorzystywać wahadłowych - m.in. Guéla Doué, który znakomicie prezentuje się na prawej stronie. Ich siłą jest ławka rezerwowych - sporo tam graczy odważnych, kreatywnych, którzy dobrze czują się w grze bezpośredniej. Przykładem choćby Félix Lemaréchal, który przeciwko Angers (5:0) zaliczył dwie asysty, a w meczu z PSG dał pozytywną zmianę. Maxi Oyedele, który przyszedł z Legii nie zagrał w lidze nawet minuty – tak mocna jest kadra Roseniora.
Po remisie z ekipą Enrique media we Francji oczywiście zaczęły wywierać coraz większą presję na młodą ekipę Strasbourga. Niektórzy widzą w nich kandydata do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie, choć oczywiście nie jest to zespół wolny od mankamentów. Z jednej strony w 2025 roku tylko PSG zdobyło więcej punktów w lidze. Ale z drugiej - Strasbourg w erze Roseniora często wypuszcza z rąk prowadzenie. W ten sposób stracił aż 27 punktów i jest to najgorszy wynik w lidze. Tej drużynie brakuje jeszcze czasem konsekwencji. Rosenior studzi więc emocje i nie patrzy dalej niż na kolejny mecz, a te jego ekipa rozgrywa ostatnio co trzy dni.
- Celem jest to, by nie odstępować od swojego pomysłu na grę. Tak, jak robiliśmy to w meczu z PSG - powiedział angielski trener.

Najlepszy z testów

Tak się składa, że w czwartek zagrają z zespołem, którego trener wychodzi z podobnego założenia. I podobnie jak Strasbourg - też bardzo dobrze rozpoczął ten sezon. Jeśli gra w Lidze Konferencji jest po to, by zbierać doświadczenie, sprawdzać swoje granice i dawać się zapamiętać w szerszym kręgu, to w czwartek przychodzi znakomita okazja. Strasbourg nie jest już tylko tym klubem, w którym kiedyś grał Danijel Ljuboja, a słynny Jose Luis Chilavert strzelił decydującego karnego w finale Pucharu Francji. To dziś dla wielu wyznacznik, jak wprowadzać młodzież i jak skutecznie programować ją na konkretny styl grania. Jagiellonia nie mogła wymarzyć sobie lepszego testu.

Przeczytaj również