Kobieta, która pokonała świat macho. Dzięki niej nikt nie powie, że panie nie mogą trenować mężczyzn

Kobieta, która pokonała świat macho. Dzięki niej nikt nie powie, że panie nie mogą trenować mężczyzn
J.e.e./ Press Focus
Obecna selekcjoner żeńskiej reprezentacji Francji była pierwszą kobietą w Europie, która poprowadziła drużynę mężczyzn w jednej z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych. Corinne Diacre, bo o niej mowa, udowodniła, że determinacja przenosi góry. Francuzka daje wspaniały przykład innym.
- Mój ojciec był pierwszym, który był przeciwko - wspominała Corinne Diacre w wywiadzie, jakiego udzieliła niespełna trzy lata temu na łamach “The Guardian”. - Ale z czasem, kiedy zobaczył, jak kopałam piłkę, powiedział sam do siebie: “ona ma coś w sobie”. Zaczął mi pomagać i mnie zachęcać. Towarzyszył mi w początkach mojej kariery.
Dalsza część tekstu pod wideo

Człowiek-instytucja

Determinacji mógłby jej pozazdrościć zapewne nie jeden mężczyzna. I to od najmłodszych lat. W 1986 roku zakochana w piłce nożnej dziewczyna z prowincji musiała pokonać kilkaset kilometrów, żeby dostać się do Paryża. Cel podróży? Ogólnokrajowy konkurs podbijania piłki. Zadania? Podbić piłkę 300 razy prawą nogą, 300 razy lewą, 300 razy na zmianę obiema nogami i 100 razy głową. Corinne wygrała, ale nie była z siebie zadowolona. Z powodzeniem ukończyła bowiem “tylko” trzy spośród czterech prób. Lewą nogą podbiła piłkę “zaledwie” 105 razy. Kiedy wróciła w to samo miejsce po roku, nie popełniła już żadnego błędu. Miała 13 lat.
Sześć lat później, nadal jako nastolatka, zadebiutowała w dorosłej reprezentacji Francji. W 2005 roku, po 121 występach w narodowej koszulce, odchodziła z niej jako kapitan. Nic dziwnego, że kiedy wkrótce postanowiła rozpocząć karierę trenerską, pierwsze doświadczenie zebrała jako asystentka w kadrze “Trójkolorowych”. Posadę łączyła z rolą szkoleniowca Soyaux - klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej nad Sekwaną, w którym spędziła wcześniej całą karierę zawodniczą.
Największe wyzwanie było jednak dopiero przed nią.

Świat macho

Latem 2014 roku Diacre znowu musiała wykazać się determinacją. I nie przejmować się tym, że ktoś może w nią nie wierzyć.
- Nie jestem pierwszym mężczyzną, który został porzucony przez kobietę - zażartował w lekko/mocno (niepotrzebne skreślić) żenujący sposób prezes Clermont Foot Auvergne 63, Claude Michy, zaledwie kilka tygodni przed tym jak zdecydował się zatrudnić na stanowisko trenera Corinne Diacre. - Ani ostatnim!
O co chodziło?
To nie Corinne Diacre miała zostać pierwszą kobietą, która poprowadziła zespół mężczyzn w jednej z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych w Europie. Szlak przetarła Helena Costa. Wydźwięk był ogromny. Portugalka zdążyła nawet wystąpić w telewizji, we francuskim odpowiedniku “Ligi+Extra”. Ostatecznie nie doczekała jednak debiutu na trenerskiej ławce klubu z Ligue 2. Powód?
- Moje odejście wynika z kombinacji czynników, których nikt nie mógłby zaakceptować - napisała Costa pod koniec czerwca tamtego roku w oświadczeniu, w którym starała się wyjaśnić, dlaczego postanowiła zrezygnować z dopiero co objętego na początku maja stanowiska. - To wszystko ujawnia całkowity brak szacunku i amatorstwo klubu. Dyrektor sportowy, który był na wakacjach, nie odpowiedział na żaden z moich maili ani wiadomości. Po tym, jak poprosiłam go o wyjaśnienie, odpowiedział mi drogą mailową: "Męczysz mnie swoimi mailami. Nie jestem wykonawcą twoich poleceń. Nie jestem do twojej dyspozycji”.
Lawina ruszyła. Dyrektor sportowy Clermont Foot, Olivier Chavanon, pokrętnie tłumaczył się urlopem. Co ciekawe, nie wszyscy wyrazili jednak wsparcie dla Heleny Costy.
- Jestem wściekła i smutna w imieniu wszystkich innych kobiet, które chciałyby znaleźć się na jej miejscu - mówiła agentka Portugalki, Sonia Souid. - To egoistyczna decyzja.
- Szkoda, że nawet nie spróbowała - wypowiedziała się w wywiadzie dla "L'Equipe" Sarah M’Barek, jedyna wówczas trenerka we francuskiej ekstraklasie kobiet. - Mam nadzieję, że to nas nie zahamuje. To było coś bardzo pozytywnego dla trenerek. Bariera wreszcie została pokonana. Pojawiło się dużo pomysłów, miałyśmy ogromne oczekiwania. Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo osiągnąć pozycję w tym świecie. Jest zamknięty, bardzo “macho”. Trzeba mieć osobowość, charakter i wsparcie. Trzeba być cierpliwym.
Wydawało się, że to jeszcze nie ten moment. Że “świat macho” jeszcze tym razem zwyciężył.

Pionierka

Okazało się, że nic bardziej mylnego. Co zrobiła bowiem w opisanych wyżej okolicznościach Corinne Diacre? Oczywiście zaaplikowała o pracę w tym samym Clermont Foot. A co zrobił, co trzeba podkreślić, prezes Claude Michy? Nie zraził się i zatrudnił na stanowisko trenera kolejną kobietę. Nie pożałował. Rewolucja jednak nastąpiła.
Debiutantka musiała poczekać aż do szóstej kolejki nowych rozgrywek na swoją pierwszą wygraną. A potem już poszło. Drużyna, która dwa wcześniejsze sezony zakończyła na 14. miejscu w ligowej tabeli, tym razem uplasowała się na 12. pozycji. Diacre zapracowała na przedłużenie kontraktu, po czym w rozgrywkach 2015/16 otarła się wraz z zespołem o pierwszy w historii klubu awans do Ligue 1. Na koniec sezonu nominowano ją do nagrody dla najlepszego szkoleniowca w lidze. Byli tacy, którzy uważali, że zasługuje na szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Ofert (jeszcze) nie było. Diacre została w klubie na jeszcze jeden sezon (12. miejsce), po czym objęła posadę selekcjoner reprezentacji Francji kobiet, którą piastuje do dziś.
- Pod względem piłkarskim wszystko jest takie same - uważa trenerka, zwykła bagatelizować wydźwięk towarzyszący jej pracy na najwyższym, męskim poziomie. - Podczas wszystkich studiów i kursów trenerskich, jakie ukończyłam, nigdy, przenigdy nie spotkałam się z modułem treningowym, który mówiłby: “tak szkolisz kobiety, a tak szkolisz mężczyzn”. Rozmawiamy o piłce nożnej. Mężczyźni i kobiety mają oczywiście pewne cechy charakterystyczne, ale jedyna różnica dotyczy tak naprawdę aspektu fizycznego, atletycznego.
- Ludzie zwrócili na to uwagę tylko dlatego, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli - dodawała Diacre. - To było nowe. Niektórzy mają złe intencje i próbują przekonać innych, że to niemożliwe, by kobieta trenowała mężczyzn. Z czasem wszystko stało się łatwiejsze, ponieważ ludzie się do tego przyzwyczaili. Wewnątrz zespołu wszystko było zupełnie normalne.

Norweski Nagelsmann

Helena Costa przetarła szlak, podczas gdy Corinne Diacre wyznaczyła trend, którym nie hurtowo, acz stopniowo zaczęli podążać inni. Nie chodzi tylko o trenerów. Widok kobiety w męskim futbolu może nadal zwracać uwagę. Ale nie wywołuje już sensacji. W kolejnych krajach kobiety zaczynają dostawać szanse na rozmaitych stanowiskach, a także zarabiać na poziomie mężczyzn.
Niewykluczone, że kolejna bariera została przełamana latem tego roku, kiedy zaledwie 26-letnia Renate Blindheim została trenerką występującego w norweskiej trzeciej klasie rozgrywkowej klubu Sotra. Debiut? Wyjazdowa wygrana (3:2) nad Fram z sześcioma debiutantami w wyjściowej jedenastce. Na marginesie, Julian Nagelsmann był “już” 29-latkiem, kiedy objął szkoleniowe stery w Hoffenheim.
Bo to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, stało się akceptowalne. A to, co uchodziło za unikatowe, stopniowo staje się powszechne. Proces trwa. Kobietom determinacji nie zabraknie.

Przeczytaj również