Kolejny złoty produkt Red Bulla. Efektowne "Joga Zenito". "Jakim cudem udało nam się go tu ściągnąć?"

Kolejny złoty produkt Red Bulla. Efektowne "Joga Zenito". "Jakim cudem udało nam się go tu ściągnąć?"
MB Media / PressFocus
Choć w ligowym sezonie poprzedzającym tegoroczne igrzyska Claudinho wręcz rozszarpał brazylijską Serie A, na samym turnieju w Tokio aż tak nie zachwycił. Teraz jednak znów imponuje, błyszcząc w Zenicie Sankt Petersburg. To kolejny złoty produkt akademii Red Bulla.
Jeszcze w kwietniu pisaliśmy o Claudinho jako wschodzącej gwieździe brazylijskiego futbolu wymienianej w gronie kandydatów do zasilenia ekip z czołowych europejskich lig. Z perspektywy czasu trzeba jednak powiedzieć, że to właśnie obecność w kadrze olimpijskiej przyczyniła się w dużym stopniu do sfinalizowania głośnego transferu reprezentanta “Canarinhos” z Red Bull Bragantino do Zenita. I bynajmniej nie chodziło o aspekty sportowe.
Dalsza część tekstu pod wideo

W życiu liczą się znajomości

Sezon marzeń (18 goli, sześć asyst) w wykonaniu niezbyt rosłego Brazylijczyka po prostu musiał zaowocować transferem na Stary Kontynent. Cláudio Luiz Rodrigues Parise Leonel, czyli Claudinho, najzwyklej w świecie “rozbił bank” - otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika ligi brazylijskiej, a także objawienia sezonu, najlepszego pomocnika i strzelca. Przewidywano wkrótce jego przejście do jednego z europejskich “oddziałów” Red Bulla.
Sprawa wyjaśniła się natomiast dopiero podczas IO w Tokio. Do nich Claudinho przystępował jednak już w trochę gorszej dyspozycji, a na samym turnieju, choć każdy mecz rozpoczynał w wyjściowym składzie faworyzowanej Brazylii, zaliczył tylko jedną asystę. Za to show skradł Malcom - strzelając w dogrywce wielkiego finału zwycięskiego gola. Skrzydłowy Zenita przysłużył się nie tylko reprezentacji, ale też swojemu aktualnemu klubowi - wszak to on osobiście przekonał Claudinho, notabene przyjaciela z dzieciństwa, aby dołączył do brazylijskiej “kolonii” w Sankt Petersburgu. Najlepszy strzelec brazylijskiej Serie A 2020 o zainteresowaniu Zenita dowiedział się właśnie w Tokio i, jak widzieliśmy, długo się nie wahał. Już 13 sierpnia został ogłoszony transfer The Weekn… Claudinho, rzecz jasna.

Nowa liga - nowe wyzwania

Tak jak przy większości transferów z Ameryki Południowej do Europy, zawodnik musi zmierzyć się z nieco innym rodzajem futbolu, szczególnie w Rosji, gdzie liga jest bardziej fizyczna, a wiele drużyn, zwłaszcza z dołu tabeli, stawia przede wszystkim na obronę. I trzeba powiedzieć, że pierwsze mecze Claudinho w Zenicie, mimo że zasobne w jego spektakularne zagrania, wciąż nie były na najwyższym poziomie. W oczy rzucała się niedokładność w prostych sytuacjach i lekki brak dyscypliny taktycznej. Na debiutancką bramkę musiał poczekać do piątego występu - we wyjazdowym spotkaniu z Rubinem dorzucił też sprytną asystę, a Zenit wygrał 3:1. Dziewięć dni później wpisał się po raz pierwszy na listę strzelców w Lidze Mistrzów, gdy pokonał bramkarza Malmoe.
Brazylijski pomocnik, jak się wydaje, teraz już całkowicie zaadaptował się w europejskich realiach. Taka a nie inna charakterystyka rosyjskiej piłki wymusiła na nim kilka zmian w sposobie gry, co bynajmniej nie wpływa na jakość, którą prezentuje. Widać ją przede wszystkim w liczbie strzałów i kluczowych podań na mecz - tych w brazylijskiej Serie A były gracz Bragantino miał średnio po 3, natomiast aktualnie notuje spadek do 1.9 kluczowego zagrania oraz 2.4 strzału na mecz, co wydaje się logicznym następstwem gry przeciwko, niejednokrotnie, skomasowanej obronie rywala.
Claudinho zdecydowanie ma jednak pole do popisu w pojedynkach jeden na jeden. W sezonie 2020 notował średnio 1.6 udanego dryblingu na mecz, teraz jest to już 2.3 (drugi wynik w lidze rosyjskiej), a w niedawnym meczu ze Spartakiem czterokrotnie ogrywał rywali. Sam wypracował też w tym spotkaniu 1.02 xG (spodziewanego gola) oraz 0.62 xA (spodziewanej asysty), wszystkie trzy jego strzały były celne, a ten, który znalazł drogę do siatki, z pewnością będzie wielokrotnie odtwarzany.

Kibice widzą wszystko. I doceniają

Nie sposób przejść obojętnie obok klasy, którą pokazuje obecnie na boisku Claudinho. Fani Zenita wychwycili również coś innego. Pod nagraniem ukazującym pierwsze minuty po wygranej nad Spartakiem, na którym widać Brazylijczyka całującego herb klubu na koszulce, pojawiła się masa pozytywnych komentarzy, na przykład:
- Bardzo mnie to ucieszyło. Widać, że nie przyjechał tylko dla pieniędzy, a pokazać wszystko, co ma najlepszego.
- Wciąż nie rozumiem, jakim cudem udało nam się ściągnąć tutaj Claudinho.
W dziesięciu występach we wszystkich rozgrywkach zdobył trzy gole i dwukrotnie asystował. Kibice aż trzykrotnie wybrali go “G-Drive zawodnikiem meczu": z Rubinem, Malmoe i Spartakiem. Zgarnął też nagrodę dla “G-Drive najlepszego zawodnika miesiąca” we wrześniu. Zawodnika tak technicznego i widowiskowego nie było w Zenicie od dawna. A upodobał sobie szczególnie tzw. zakładanie siatek rywalom - ich liczba rośnie zapewne trzy lub cztery razy szybciej niż strzelonych bramek. Olé!
Fani w swoich sądach nie są odosobnieni. Według “WhoScored” Claudinho zajmuje drugie miejsce w Tinkoff Premier Lidze pod względem średniej oceny za występ (7.51), zaraz za… Malcomem (7.58). Wiceliderem jest także w rankingu rosyjskiego “Championatu” (7.21), tutaj już wyprzedza Malcoma (7.19), za to ustępuje innemu koledze z drużyny - Sardarowi Azmounowi (7.25).
Claudinho bez wątpienia jest jednym z kluczowych elementów nowej, niebiesko-biało-błękitnej układanki Siergieja Siemaka, w której miejsce długich piłek i całej masy wrzutek przejmuje coraz szybsza i piękniejsza gra piłką, napędzana przez brazylijski tercet Wendel-Claudinho-Malcom. W końcu to nie może być przypadek, że człowiek z wytatuowanym lwem na ramieniu trafia do miasta pełnego lwów!

Przeczytaj również