Koniec legendarnego stadionu! Ma zostać wyburzony. Wyrok zapadł w… nocy

Koniec legendarnego stadionu! Ma zostać wyburzony. Wyrok zapadł w… nocy
Paolo Bona / shutterstock
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 13:45
Gościł mundial i EURO, odbyły się na nim cztery mecze o Puchar Europy, a od lat jest też domem dla dwóch zwaśnionych rywali. San Siro należy do grona najsłynniejszych stadionów piłkarskich na świecie, ale już niedługo ma zniknąć z powierzchni. W tle widać politykę, ogromne pieniądze i potrzebę gonienia za resztą kontynentu.
30 września, godzina 3:46. To właśnie ta data najprawdopodobniej przejdzie do historii jako moment, w którym zapadł wyrok wobec przyszłości San Siro. Po blisko 12-godzinnej sesji radni Mediolanu podjęli decyzję o sprzedaży blisko stuletniego obiektu wraz z gruntami na rzecz AC Milanu i Interu. W mieście zawrzało, ponieważ oba kluby już od dawna dążyły do likwidacji istniejącego stadionu. Nieco innego zdania jest spora część kibiców, mieszkańców, a nawet lokalnych urzędników i polityków. Tyle tylko, że po wrześniowej decyzji władz miasta wszystkie te grupy mogą mieć mało do powiedzenia. “Rossoneri” i “Nerazzurri” zyskali bowiem legitymizację swoich dążeń. I choć te budzą wśród wielu kontrowersje, to giganci calcio mają też mocne argumenty stojące za ich planami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Ma być zysk i tyle

Ile jest wart niemal wiek historii? Jeśli spojrzeć na suche liczby, to odpowiedź brzmi: 197 milionów euro. To właśnie tyle ma wynieść kwota transakcji, w ramach której Milan i Inter staną się właścicielami obiektu oraz terenu, na którym ten się znajduje. Mimo że San Siro dla tych pierwszych jest domem od momentu otwarcia w 1926 roku, a ci drudzy przenieśli się tam dwie dekady później, już jakiś czas temu oba kluby pozbyły się sentymentów. Chcą najpierw wybudować obok nowy stadion, a później zburzyć poprzednika. Jak to często we współczesnym futbolu bywa, w grę wchodzi po prostu ogromna kasa.
- Nie możemy zapominać o strukturze właścicielskiej Milanu i Interu. Oba te kluby należą obecnie do amerykańskich funduszy inwestycyjnych. Ich sposób działania opiera się na tym, że wokół nich skupionych jest wielu inwestorów, którzy mają obiecane średnioterminowe zyski. Fundusz obiecuje tym, którzy wyłożyli pieniądze, że wróci do nich z jeszcze większą sumą w przeciągu, powiedzmy, pięciu do siedmiu lat. Najlepszym narzędziem do tego jest właśnie nieruchomość. Na nowym stadionie dzięki nowoczesnym rozwiązaniom kluby będą mogły wygenerować znacznie większe zyski z tytułu hospitality, dnia meczowego czy sprzedaży lóż - tłumaczy nam Luciano Mondellini, redaktor naczelny Calcio e Finanza.
Budowa nowego stadionu pochłonie aż 1,2 miliarda euro, ale w zamian będzie generował on rocznie nawet około 120-130 milionów euro dodatkowych przychodów. I nie liczymy tutaj pieniędzy zarobionych w trakcie dni meczowych - w tym przypadku chodzi o zysk z organizacji koncertów i innych wydarzeń kulturalnych, spotkań biznesowych czy konferencji. Dla porównania, obecnie San Siro poza meczami zarabia “jedynie” około 40 milionów. Milan i Inter chcą, aby stadion żył codziennie, nie tylko wtedy, kiedy odbywają się tam spotkania piłkarskie. Ich celem jest stworzenie nowoczesnego obiektu, na którym znajdzie się miejsce na usługi handlowe, hotelarskie, eventowe czy rozrywkowe.
- Gdyby Milan z Interem zdecydowali się na renowację obecnego San Siro, kosztowałoby to około 400 milionów euro, a zakładając również przebudowę okolicy - nawet 800 milionów. Byłaby to ogromna inwestycja, tymczasem w rzeczywistości kluby nadal dysponowałyby tylko częściowo odnowionym obiektem, obciążonym wieloma ograniczeniami strukturalnymi, których nie da się już w pełni rozwiązać. Renowacja spowodowałaby zmniejszenie pojemności i utratę przychodów z dni meczowych przez kilka sezonów, a także potencjalne problemy związane z bezpieczeństwem ze względu na napięty harmonogram rozgrywek, w tym mecze co trzy dni. Stąd decyzja o skupieniu się na budowie nowego stadionu - opcji początkowo droższej, ale znacznie bardziej opłacalnej i zrównoważonej w perspektywie długoterminowej - opowiada z kolei Matteo Spaziante, redakcyjny kolega Modelliniego.

Symbol przegrywa z realiami

Kluby rzeczywiście myślą długoterminowo, a Milan o pierwszych planach dotyczących nowego stadionu mówił już dekadę temu. O budowie wspólnego obiektu z Interem głośniej zrobiło się natomiast w 2019 roku. Od tego czasu zmieniały się koncepcje, padały nawet groźby, że trzeba będzie wyprowadzić się poza miasto, a “Rossoneri” najpoważniej mówili o stworzeniu stadionu w San Donato Milanese. Mediolan od lat jest mocno podzielony w kwestii przyszłości San Siro i dobrze obrazuje nam to wynik wspomnianego już głosowania w radzie miasta - za jego sprzedażą opowiedziało się 24 radnych, a przeciw było 20. To nie była jednomyślna decyzja, a podział istniał nawet wewnątrz polityków zarówno rządzącej w Mediolanie centrolewicowej koalicji, jak i centroprawicowej opozycji.
- Milan i Inter mają mnóstwo fanów również poza Mediolanem, tak naprawdę na całym świecie. San Siro jest dla nich wszystkich pomnikiem. W samym mieście jest wiele osób, które twierdzą, że nie ma potrzeby burzenia starego stadionu i budowy nowego, a zamiast tego można zmodernizować aktualny obiekt. Inni zaś uważają, że z taką infrastrukturą nie da się już dłużej konkurować na dobrym europejskim poziomie. To bardzo skomplikowana sytuacja i ludzie są po prostu podzieleni. Dla samego miasta decyzja o zburzeniu San Siro również była bardzo bolesna - zaznacza Mondellini.
W całej dyskusji nikt nie zamierza zapominać o historycznej wartości stadionu. Kiedy w 2023 roku urząd ds. ochrony dziedzictwa kulturowego regionu Lombardii uznał, że San Siro należy zaliczyć do dziedzictwa architektonicznego i w związku z tym nie można go zburzyć, wielu kibiców z całego świata triumfowało. Tyle tylko, że tamta decyzja, podtrzymana rok później przez regionalny sąd administracyjny, dotyczyła tylko tej najstarszej jego części. Tymczasem w listopadzie tego roku druga kondygnacja trybun skończyłaby 70 lat i również stałaby się prawnie chroniona z uwagi na swój wiek. To zaś znacząco utrudniłoby plany zburzenia stadionu. Stąd właśnie pośpiech mediolańskich radnych wobec decyzji o sprzedaży. I co ciekawe, wielu kibiców rozumie tę determinację lokalnych urzędników.
- Potrzebujemy nowego stadionu. San Siro jest obiektem monumentalnym, legendarnym, historycznym, uosobieniem pasji i wizytówką futbolu, miejscem wielkich wydarzeń i wielkich klubów. To symbol miasta, który do tego swoim wyglądem jest absolutnie niepowtarzalny. Nikt nigdy nie chce niszczenia tego typu obiektów. Realia są jednak twarde. To obiekt stary, wymagający gruntownych modernizacji i przebudowy, odstający znacząco pod kątem nowoczesności, komfortu i dochodów, jakie oferują nowe stadiony najwyższej klasy. I kibice też to widzą. Szczególnie ci, którzy mieli okazję być gdzieś indziej. Oni również zdają sobie sprawę, że patrząc pragmatycznie, trzeba iść do przodu, żeby nie zostać w tyle - mówi nam Michał Śniewski, kibic “Rossonerich”, przedstawiciel Milan Club Polonia.

Punkt zwrotny dla Włoch

Milan i Inter mają mocarstwowe plany i chcą na stałe wrócić do europejskiej czołówki. W ostatnich latach sporo nadrobiły - zwłaszcza “Nerazzurri” - w kwestiach sportowych. Aby jednak nie tracić dystansu na pozostałych polach, nowy stadion wydaje się niezbędny i może zapewnić im dodatkowe paliwo do tego rozwoju. Tu już nie jest mowa jedynie o wspomnianych dochodach z wydarzeń pozasportowych. Chodzi przede wszystkim o to, aby dwa kluby aspirujące do grona najlepszych na kontynencie były wśród elity również pod względem infrastruktury. A obecny stan rzeczy niestety odbiega od europejskich - choć niekoniecznie włoskich - standardów.
- We Włoszech praktycznie straciliśmy przewagę, którą jako Serie A mieliśmy do początku XXI wieku, kiedy nasze rozgrywki były najlepsze w Europie. Aby zniwelować powstałą lukę - zwłaszcza w stosunku do Premier League - konieczne są inwestycje w infrastrukturę. Inter i Milan nie mogły sobie pozwolić na dalszą stratę czasu. Istnieje nadzieja, że dzięki nowemu stadionowi oba kluby będą mogły stać się bardziej konkurencyjne na rynku transferowym i przyciągnąć do siebie nowych inwestorów. Kierunek jest właściwy, ale dyskusje ciągnęły się zbyt długo. Terminy odzwierciedlają to, co zwykle dzieje się we Włoszech - kraju, w którym biurokracja zawsze spowalnia lub komplikuje wszelkie innowacje lub nowe propozycje - mówi nam Daniele Vitiello, dziennikarz Corriere dello Sport.
Kondycja infrastruktury piłkarskiej we Włoszech rzeczywiście jest daleka od idealnej. Od czasu mistrzostw świata 1990 niewiele zmieniło się na stadionowej mapie Italii, a obiekty, które zostały zmodernizowane pod kątem tamtej imprezy, coraz bardziej trącą myszką. W ostatnich latach jedynym nowym stadionem spełniającym najwyższe europejskie standardy był Allianz Stadium. Oddany do użytku w 2011 roku domowy obiekt Juventusu to aktualnie najnowocześniejsza arena w kraju. Reszta czołówki Serie A gości swoich kibiców na czymś, co śmiało by można zaliczyć do piłkarskiego skansenu. Nowe San Siro jest w stanie to zmienić.
- To może być punkt zwrotny dla włoskiej infrastruktury sportowej i wywołać dla tych dwóch klubów efekt domina podobny do tego, jaki osiągnął ponad dziesięć lat temu Juventus. Aktualnie jedyną włoską areną w pełni gotową na EURO 2032 jest właśnie Allianz Stadium w Turynie, a włoski związek musi w najbliższych miesiącach wybrać cztery kolejne obiekty i to stanowi nie lada wyzwanie. Projekt mediolańskich klubów może być inspiracją dla innych zespołów, aby również w ich przypadku przyspieszyć z modernizacją swoich obiektów. Może to mieć szczególne znaczenie dla prac we Florencji czy planowanych działań w Rzymie, Neapolu, Bolonii, Cagliari. Jeśli projekt nowego mediolańskiego obiektu okaże się sukcesem, za ich śladem mogą pójść inni, którzy dotychczas byli hamowani przez formalności i zbyt powolne decyzje lokalnych władz - mówi Spaziante.

Żadna budżetowa wersja

Plany, przynajmniej na papierze, są obiecujące. Choć 1,2 miliarda euro to dużo, według Corriere della Sera w pracę nad następcą San Siro zaangażowano samego Normana Fostera oraz włoskie biuro Manica. W dorobku słynnego brytyjskiego architekta znajdują się takie obiekty jak Apple Park w Cupertino, Millenium Bridge w Londynie czy stacje metra w Bilbao, ale ze sportowego punktu widzenia najważniejsze są: nowe Wembley oraz Lusail Stadium, na którym odbył się finał mistrzostw świata w Katarze. Zatrudnienie tak cenionego w branży fachowca pozwala wierzyć, że nowy stadion choć w jakimś stopniu będzie mógł rywalizować z tym obecnym.
Zanim się o tym przekonamy, przed kibicami Milanu i Interu długa droga. San Siro w międzyczasie przeżyje jeszcze kilka wielkich momentów. Mimo że wbrew pierwotnym planom ostatecznie nie będzie gościć w kolejnych latach finału Ligi Mistrzów, w przyszłym roku to właśnie tam zostaną otwarte zimowe igrzyska olimpijskie, które Mediolan współorganizuje wraz z Cortiną d’Ampezzo. Do tego czeka nas jeszcze masa klasyków w Serie A, w tym zbliżające się wielkimi krokami listopadowe Derby della Madonnina. Do wyburzenia dojdzie więc najwcześniej w 2031 lub 2032 roku, kiedy nowy stadion będzie już gotowy do wpuszczenia 70 tysięcy kibiców. Część historycznego obiektu ma jednak zostać zachowana.
- Mam tylko nadzieję, że jeśli Milan rzeczywiście wybuduje ten nowy stadion wspólnie z Interem, to będzie to obiekt na najwyższym poziomie i o ładniej formie architektonicznej. Nikt nie chce, żeby to była jakaś budżetowa wersja pod sprzedaż albo stadion, który będzie po prostu spełniał najnowsze standardy, ale nic ponad to. Na razie to zresztą tylko decyzja ratusza. W warunkach włoskich to aż tyle i… tylko tyle. Tu nikt jeszcze ani nie podpisał żadnych umów, ani nie przelał żadnej kasy. Póki co wciąż mówimy jedynie o planach, a tych przecież snuliśmy już tak wiele - podsumowuje Śniewski.

Przeczytaj również