Jego transfer nazywano hańbą. Dziś jest w kosmicznej formie. Idzie na rekord

Jego transfer nazywano hańbą. Dziś jest w kosmicznej formie. Idzie na rekord
Icon Sport / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiDzisiaj · 19:00
Kiedy Marsylia ponad rok temu kupowała Masona Greenwooda, było jasne, że węszy w nim okazję rynkową i dlatego jest w stanie przymykać oczy na kontrowersje. Dzisiaj nikogo już nie obchodzi, z jaką łatą przychodził na Velodrome. 24-latek zgarnął niedawno statuetkę gracza miesiąca, a teraz jest też samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców Ligue 1. Jego obsesją stał się powrót do reprezentacji Anglii, choć marketingowe i etyczne realia ciągle stanowią tamę.
Idzie jak taran. Nawet genialny w tym sezonie Joaquin Panichelli ze Strasbourga nie dotrzymuje mu kroku. Zanim w klasyfikacji strzelców są też Pierre-Emerick Aubameyang i Ansu Fani, a najlepszy strzelec PSG, czyli Joao Neves, ma dwa razy mniej bramek niż Mason Greenwood. Napastnik Marsylii strzela średnio co 95 minut. W 12 spotkaniach zanotował 10 trafień i dołożył trzy asysty. W ostatniej kolejce znowu był kapitalny, robiąc dżem z defensywy Nicei (5:1). Akcja, kiedy robi tzw. rowerek i mija obrońcę, a potem uderza z ponad 20 metrów to wizytówka lidera Marsylii.
Dalsza część tekstu pod wideo

Idzie na rekord

Żadna drużyna w Ligue 1 nie strzeliła w tym sezonie 33 goli. Marsylia traci dwa punkty do PSG, ale w ofensywie gra z większym rozmachem. Widać progres w systemie 4-3-3, który wałkuje Roberto de Zerbi. W meczu z Niceą każdy z trójki atakujących (Paixao, Aubameyang, Greenwood) widniał na liście strzelców. Oczywiście perfekcyjnie grał ten ostatni, który jeśli utrzyma regularność, to przebije w tym sezonie 30 bramek w Ligue 1. Już w poprzednich rozgrywkach był królem strzelców wspólnie z Dembele. Nawet Didier Drogba, ukochany napastnik Velodrome, nie szedł taką trajektorią. Ostatnim snajperem Marsylii z 30 golami na koncie w Ligue 1 był Jean-Pierre Papin w sezonie 89/90.
Greenwood kontynuuje to, co zaczął już jakiś czas temu. Mianowicie stale odbudowuje reputację. Przychodził jako zawodnik naznaczony brutalną przeszłością. Od stycznia 2022 roku ciągną się za nim nagrania, na których słychać jak grozi i zmusza do stosunku swoją partnerkę Harriet Robson. Cały świat widział zdjęcia, na których poszkodowana pokazuje siniaki i zakrwawienia. Ale potem ta sama kobieta wycofała zarzuty, razem mają kolejne dziecko i żyją we Francji. Greenwood mimo to został persona non grata w Manchesterze United. Wydawało się, że kolejne kluby mogą postąpić podobnie - przemoc w stosunku do kobiet to coś, co trzeba piętnować, a wielkie firmy chcą być dziś krystaliczne wizerunkowo i być siewcami pozytywnych wartości.

Odklejanie łatek

Anglik był więc na totalnym dnie, ale siłą woli i niesamowitymi umiejętności potrafił z tego dna wygrzebać się na powierzchnię. Najpierw w Getafe, a potem w Marsylii, choć chyba nikt nie przypuszczał, że zrobi to w tak spektakularny sposób. W październiku m.in. strzelił cztery gole w starciu z Le Havre. Zaraz potem dostał statuetkę gracza miesiąca, zresztą już drugą we Francji. Idealnie odnalazł się na lewym skrzydle Marsylii, często schodząc do środka i strzelając piękne gole z dystansu. Jego elegancja w ruchach, szybkość myślenia i skuteczność to coś, co przypomina o czasach, gdy z buta wchodził do składu Manchesteru United.
Miał wtedy 19 lat. Żaden zawodnik - ani Wayne Rooney, ani Marcus Rashford, ani Cristiano Ronaldo - nie strzelił więcej goli dla United jako nastolatek niż Greenwood. Gdyby nie kontrowersje w życiu prywatnym, być może mówilibyśmy dzisiaj o absolutnej gwieździe światowej piłki. Anglik pewnie grałby teraz regularnie w reprezentacji kraju, gdzie do dziś ma tylko jeden występ. Było to 12 minut podczas starcia z Islandią (1:0) w Lidze Narodów w 2020 roku. Dzisiaj śmiało można wysnuć tezę, że licznik w tym temacie raczej nie drgnie. Thomas Tuchel we wrześniu powiedział, że nie rozważał piłkarza Marsylii. Dodał też, że Mason myśli raczej o grze dla Jamajki, co nie do końca jest prawdą.
Selekcjoner Steve McClaren oczywiście co chwilę wysyła piłkarzowi sygnały.
- Po rozmowach z Masonem i jego rodziną wiem, że kocha Jamajkę, szanuje Jamajkę, ale nie jest gotowy na słowa “tak” - opowiadał trener. We Francji coraz więcej jest wieści, że Greenwood ma obsesję na punkcie powrotu do kadry Anglii - to stąd ta bajeczna forma. 24-latek wierzy, że jeśli dalej będzie zamiatał we Francji, to media zaczną wywierać presję. Z drugiej stron wiele z tych mediów stoi na straży, by ktoś taki nie zakładał koszulki z godłem. To skomplikowana sprawa, która być może potrzebuje jeszcze trochę czasu.

Nowy idol

W Marsylii koszulka Greenwooda to najlepiej sprzedający się trykot w klubie. Na Velodrome większość dzieciaków maszeruje z nazwiskiem swojego idola. Kiedy przychodził do Francji, mnóstwo organizacji podnosiło krzyk. Transfer podzielił kibiców. W końcu Marsylia zawsze chciała być klubem otwartym i empatycznym, dbającym również o prawa kobiet. Burmistrz miasta, Benoit Payan, nazywał ten transfer hańbą. Z drugiej strony 26 mln euro brzmiało jak promocja. Ten sam Greenwood dzisiaj wyceniany jest na co najmniej 60 mln. Prezes Pablo Longoria i trener Roberto de Zerbi zaraz po transferze udzielali wymijających odpowiedzi i nie chcieli rozgrzebywać przeszłości Greenwooda. Dzisiaj nikogo to już nie obchodzi, a sam zawodnik zaczął przychodzić na konferencje prasowe i powoli udziela pierwszych większych wywiadów. To jest zmiana, w którą rok temu trudno było uwierzyć.
Greenwood jest ciągle w dobrym piłkarsko wieku. Może grać bardzo długo i trudno uwierzyć w to, że zostanie we Francji na kolejne sezony. Siłą rzeczy będzie piął się w górę. Kluby lubią prezentować siebie jako strażników moralności, ale na końcu wygrywa kalkulacja i czysty biznes. Trzeba to powiedzieć wprost: piłkarz Marsylii w tym momencie jawi się jako doskonały interes. To nie przypadek, że w jego kontekście jakiś czas temu wymieniano Barcelonę. Co ciekawe, Manchester United, sprzedając Anglika za 26 mln euro, zapewnił sobie połowę zysku z kolejnego transferu. Przed Greenwoodem decydujące miesiące - Marsylia jest w takim gazie, że naprawdę może zagrozić PSG, a sam piłkarz już za chwilę zagra przeciwko Newcastle w Lidze Mistrzów. Gole na wielkiej scenie to coś, czego najbardziej teraz potrzebuje.

Przeczytaj również