Kosztował ponad 120 mln euro, potem zgasł. Dziś wraca do wielkiej formy. Co za liczby!

Kosztował ponad 120 mln euro, potem zgasł. Dziś wraca do wielkiej formy. Co za liczby!
IMAGO / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykWczoraj · 16:45
Odkąd został bohaterem absolutnie rekordowego transferu, jego kariera zaczęła zmierzać w coraz mniej pozytywnym kierunku. Wielkie kluby miały być mu pisane, jednak trudno pozbyć się wrażenia, że po trzech najsilniejszych ligach w Europie błąkał się bez celu. Po ostatniej zmianie barw błyszczy obok tego, którego lata temu miał zastąpić, czyli Cristiano Ronaldo. “Joao Felix strzela jak na zawołanie” - bardzo dawno nie słyszeliśmy tego stwierdzenia, nieprawdaż?
Sześć meczów, dziewięć goli i jedna asysta - tak rewelacyjny start sezonu ligowego Joao Felixa w Al-Nassr nie może pozostać niezauważony. Portugalczyk wreszcie odblokował swoją formę strzelecką, choć musi minąć jeszcze trochę czasu, by wyprzeć z głowy kilka jego poprzednich, nieudanych przygód z europejskimi gigantami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wielkie pieniądze, wielkie oczekiwania

3 lipca 2019 roku. To właśnie wtedy Joao Felix zamienił Benficę Lizbona na Atletico Madryt za kolosalną kwotę 126 milionów euro. Jego transfer był na swój sposób przełomowy - nie dość, że w wieku zaledwie 19 lat został czwartym najdroższym zawodnikiem na świecie, to niemal od razu namaszczono go na następcę Antoine’a Griezmanna, który w tym samym czasie dopinał przenosiny do FC Barcelony. FC Barcelony, która wydała na Francuza… sześć milionów euro mniej, niż “Los Colchoneros” za portugalski talent.
Presja była ogromna, tym bardziej że Felix w tamtym momencie nie był piłkarzem, który miał za sobą nawet jeden dobry rok w Benfice. Brylować zaczął tak naprawdę w styczniu, kiedy to stanowisko trenera klubu z Lizbony objął Bruno Lage. To właśnie pod sterami tego szkoleniowca zaczął w pełni pokazywać swój potencjał, grając jako drugi napastnik, obok bardziej nastawionego na wykańczanie akcji Harisa Seferovicia. Pod kątem liczb sezon 2018/19 okazał się naprawdę obiecującą kampanią ze strony Portugalczyka (43 mecze, 20 goli i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach), jednak tym, co jeszcze bardziej podbiło jego wartość, były osiągnięcia drużynowe. Przede wszystkim, wraz z Benficą wygrał mistrzostwo kraju, co na półmetku sezonu wcale nie było takie oczywiste. Do tego doszedł triumf w Lidze Narodów z reprezentacją Portugalii. I choć Fernando Santos nie wpuścił go nawet na minutę podczas finału z Holandią (1:0), to w półfinale ze Szwajcarią (3:1) Felix spędził na murawie 70 minut.
- Bardzo w niego wierzę. To znakomity piłkarz z ogromnym potencjałem, choć wciąż musi poprawić niektóre elementy swojej gry. Zarówno Joao, jak i Bernardo [Silva - przyp. red.], choć Bernardo jest nieco starszy. Nie mam żadnych wątpliwości, że obaj odniosą sukces - na łamach AS mówił o swoim młodszym koledze z reprezentacji Cristiano Ronaldo.
- Joao przeniósł się do innej, trudniejszej ligi, gdzie gra z innymi zawodnikami. Musi być przygotowany psychicznie, aby poradzić sobie z krytyką, która będzie mu towarzyszyła - dodał Portugalczyk.

Mistrzostwo i zakręt

Ani nowym Griezmannem, ani nowym Cristiano jednak Felix nie został. Fakt, już podczas pierwszego roku spędzonego w Atletico miał naprawdę obiecujące momenty, lecz było to zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę kwotę, jaką za niego zapłacono. Naokoło pełno było zarzutów, że swoim stylem gry nie wpasowuje się w filozofię Diego Simeone, zaś całościowo, na cztery sezony spędzone w “Los Colchoneros”, w miarę wyszedł mu jeden - mistrzowski.
Mowa oczywiście o kampanii 2020/21, kiedy to gwiazdą Atleti był sprowadzony za darmo z FC Barcelony - Luis Suarez. Felix nie uchodził jednak za postać, na którą Simeone stawiał najczęściej, dobierając Urugwajczykowi partnerów w ataku. Znacznie bardziej wolał dawać szanse Angelowi Correi, który odpłacał się argentyńskiemu szkoleniowcowi dobrymi występami. Felix też, kiedy był już na boisku, dawał z siebie wiele - w 31 meczach La Liga udało mu się strzelić siedem goli i zanotować sześć asyst, co można uznać za całkiem niezły wynik.
Solidnie pod kątem liczbowym u Felixa wyglądał także sezon 2021/22 (osiem goli i cztery asysty), jednak warto zaznaczyć, że w tej kampanii Portugalczyk rozegrał 300 minut mniej niż w poprzedniej. Powód? Kontuzje. 23-letniemu już wówczas piłkarzowi coraz częściej zaczynały doskwierać mniejsze lub większe urazy, przez które opuścił łącznie 12 meczów.

Z wypożyczenia na wypożyczenie

Prawdziwy kłopot z minutami Felix zaczął mieć jednak jesienią 2022 roku. Tym razem przyczyną nie były problemy zdrowotne, a po prostu wybory wspomnianego Simeone. Coraz bardziej było widać, że czas Portugalczyka w Atletico Madryt dobiega końca i najwyższa pora na zmianę środowiska. Wybór padł na Chelsea, która ściągnęła piłkarza na półroczne wypożyczenie. Ten zaś w tym czasie nie dał się zbytnio kibicom zapamiętać. Nawet jeśli trafił do siatki cztery razy w 16 występach, to zdecydowanie nie był postacią, która dała drużynie “The Blues” coś ekstra.
Później była Barcelona. O ironio, Felix trafił na Camp Nou dokładnie w tym samym momencie, w którym “Blaugrana” odsprzedała Atletico Griezmanna. Ta wymiana okazała się być korzystna dla obu stron - podczas gdy Francuz odbudował swój pomnik na Metropolitano, ponownie stając się gwiazdą “Los Colchoneros”, Portugalczyk nieco odżył pod wodzą Xaviego Hernandeza. Co więcej, czuł zaszczyt, mając możliwość gry dla takiego klubu. Zdecydował się nawet zejść z pensji, by jak najszybciej dopiąć sprawy kontraktowe na ostatni guzik. Koniec końców Felix spędził w stolicy Katalonii rok na wypożyczeniu, jednak nie został przez nią wykupiony, gdyż proponowana przez Atletico cena nie zachęcała Joana Laporty do wejścia w dalsze negocjacje.
Negocjowała za to Chelsea, która latem 2024 roku pozyskała Portugalczyka za 52 miliony euro. Jak się okazało, był to ruch o tyle absurdalny, że klub z Londynu… wcale go u siebie nie chciał. W trakcie tego samego okienka w drugą stronę powędrował bowiem Conor Gallagher - piłkarz, którego ze Stamford Bridge chciano się pozbyć, by Chelsea mogła spełnić reguły finansowe Premier League. Efekt był więc taki, że w “The Blues” Felix nie dostawał szans, a zimą został posłany na wypożyczenie do Milanu, gdzie również nie szło mu najlepiej.

Powrót do formy

Przygoda w Mediolanie zakończyła się na 15 meczach, podczas których trafił on do siatki zaledwie dwa razy w sezonie 2024/25. Jego piłkarskie portfolio przed startem obecnej kampanii prezentowało się zatem następująco: Atletico Madryt, Chelsea, Barcelona i AC Milan. Same wielkie marki. Sęk w tym, że w żadnej z nich złoty talent Benfiki nie spełnił oczekiwań. Nawet w “Dumie Katalonii”, gdzie przez ostatnie lata czuł się najlepiej, nie był w stanie utrzymać swojej dobrej formy przez dłuższy czas.
Możliwe, że właśnie to był największy problem Felixa. Bo jednak, co by o nim nie mówić, trudno wspominać go jako zawodnika, który kompletnie zmarnował swój potencjał. Ma dopiero 25 lat, ale swoje zdążył już zrobić - udało mu się zagrać w trzech ligach z europejskiego TOP5, wystąpić na mundialu z Portugalią, zdobyć mistrzostwo Hiszpanii z Atletico i wygrać Ligę Konferencji z Chelsea.
“The Blues” nie mieli większego problemu, by Portugalczyka sprzedać. Zgłosiło się po niego saudyjskie Al-Nassr, czyli klub, w którym od niecałych trzech lat gwiazdą jest nie kto inny, jak Cristiano Ronaldo. Rolę opiekuna drużyny pełni zaś Jorge Jesus, czyli prawdziwa trenerska legenda Benfiki Lizbona. Pod jego wodzą ofensywny portugalski duet sieje postrach w saudyjskiej ekstraklasie. Podczas gdy CR7 przez sześć kolejek zdążył trafić do siatki sześć razy, to Felixowi w takiej samej liczbie meczów udało się to zrobić dziewięciokrotnie, co daje mu miano lidera klasyfikacji strzelców. Już na samym początku sezonu 25-latek zanotował dwa hat-tricki, z czego jeden w pierwszej kolejce. Patrząc szerzej, również na inne rozgrywki, może pochwalić się bilansem 12 goli i dwóch asyst w 12 meczach.
Mimo że kariera Felixa nie potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami, dobrze widzieć tego zawodnika w tak dobrej formie strzeleckiej. Biorąc pod uwagę fakt, że ma on przed sobą jeszcze wiele lat grania, nie można wykluczyć jego ewentualnego powrotu do Europy w przyszłości. Jeżeli mądrze wybierze swój następny klub, być może wróci na topowy poziom.

Przeczytaj również