Krajowy gigant się posypał. Rok temu mistrzostwo, teraz najgorszy sezon od lat. 22 punkty do lidera

Krajowy gigant się posypał. Rok temu mistrzostwo, teraz najgorszy sezon od lat. 22 punkty do lidera
IMAGO / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 17:15
Celowali w trzecie z rzędu mistrzostwo kraju, a teraz sensacyjnie mogą wylądować poza ligowym podium. Piłkarze Sparty Praga są blisko tego, by zaliczyć jeden z najgorszych sezonów w historii swoich zmagań na boiskach ligi czeskiej.
14 tytułów mistrza Czech, wcześniej 21 tytułów mistrza Czechosłowacji. Do tego wiele srebrnych i brązowych medali. Sparta Praga przez lata zapracowała sobie na status hegemona za naszą południową granicą, a ostatnie laury ma jeszcze świeżo w pamięci. Po kilku latach dominacji Slavii i Viktorii Pilzno wróciła na krajowy tron w sezonie 2022/23, po czym rok później znów okazała się najlepsza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Bolesna strata

Architektem obu sukcesów był bez wątpienia Brian Prieske. Duński szkoleniowiec przychodził do trzeciej wówczas siły w lidze czeskiej, po czym wykazał się stuprocentową skutecznością i przez dwa lata prowadzenia zespołu wywalczył dwa tytuły mistrzowskie, dokładając też awans do 1/8 finału Ligi Europy. Sam wyrobił sobie przy tym na tyle dużą markę, że latem 2024 roku zgłosił się po niego Feyenoord, szukający akurat następcy dla Arne Slota, odchodzącego nie byle gdzie, bo do Liverpoolu.
Ruch ten zmienił wszystko. Duńczyk ostatecznie nie zrobił w Rotterdamie furory i na stanowisku wytrwał zaledwie siedem miesięcy, a osierocona Sparta znacząco obniżyła loty. Choć klub przy wyborze nowego menedżera próbował ograniczyć ryzyko, stawiając na dotychczasowego asystenta Prieske, Larsa Friisa, to nie wyszedł na tym najlepiej. Dziś wiemy to już doskonale.
Sparta zawiodła na niemal wszystkich polach. Niemal, bo za kilka dni w finale Pucharu Czech powalczy o to, by choć po części uratować i tak nieudany sezon. W meczu o trofeum zmierzy się Sigmą Ołomuniec, a zatem będzie dość dużym faworytem.

Nie będzie nawet podium?

Marne to jednak pocieszenie, bo w lidze czeskiej, która jak zwykle miała być priorytetem, podopieczni Friisa radzą sobie fatalnie. Na trzy kolejki przed końcem do liderującej Slavii, już pewnej tytułu, tracą… 22 punkty. W nadchodzący weekend zmierzą się z nią po raz kolejny. Mogą więc albo uratować choć trochę honoru, albo jeszcze bardziej oddalić się od odwiecznego przeciwnika.
O ile pozycja za plecami mocnej Slavii szokować nie może, to utkwienie w tabeli także za Viktorią Pilzno i, tym bardziej, Banikiem Ostrawa, trzeba już uznać za sporego kalibru niespodziankę. Pewnie nawet sensację. W tym ostatnim zespole regularnie gra choćby Michal Frydrych, dziś już 35-letni defensor, który wraz z Wisłą Kraków spadał z Ekstraklasy.
Sparta natomiast do wicelidera, który zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów, traci dziś sześć punktów. Na tym etapie sezonu to dystans praktycznie nie do odrobienia. Ustępujący mistrz musi skupić się raczej na walce o trzecią lokatę, której też nikt nie da mu za darmo.
Kiedy ostatni raz “Czerwoni” kończyli ligowym sezon poza podium? Dość dawno, bo w sezonie 2017/18. Zajęli wówczas piątą lokatę. Teraz nie powinni wylądować aż tak nisko, choć… kto wie. Jabloniec też może jeszcze doskoczyć.
Wszystko wskazuje zatem na to, że Sparta w kolejnym sezonie nie zagra w Lidze Mistrzów. Pokazała się w niej podczas wciąż trwającej edycji, zaczęła mocno, bo od pokonania Red Bulla Salzburg i remisu z VfB Stuttgart, ale potem przegrywała już mecz za meczem. Efekt? Dopiero 31. miejsce w fazie ligowej i pożegnanie z rozgrywkami właśnie na tym etapie.

Nie weszli w buty liderów

Czy natomiast zjazd, jaki “Czerwoni” notują w obecnym sezonie, można zrzucić wyłącznie na zmianę trenera? Raczej nie. Drużyna bez wątpienia straciła na jakości po letniej sprzedaży swoich gwiazd. Ladislav Krejci, lider defensywy, za 8 mln euro odszedł do Girony, zaś jeden z najlepszych strzelców, Jan Kuchta, powędrował do FC Midtjylland. Nowi piłkarze, mający załatać te dziury, nie do końca potrafili wskoczyć w buty poprzedników.
Doskonały przykład to sprowadzony za 5 mln euro napastnik, Albion Rrahmani. Bohater najdroższego transferu w historii klubu miał zastąpić Kuchtę, a nawet dać zespołowi coś więcej, tymczasem mocno rozczarowuje. W 33 meczach wszystkich rozgrywek strzelił tylko dziewięć goli, z czego zaledwie cztery w lidze czeskiej. Ostatnio albo jest zmiennikiem, albo w ogóle nie podnosi się z ławki.
Loty mocno obniżył również ten, który w poprzednim sezonie zachwycał. Veljko Birmancević rozgrywki 2023/24 kończył z imponującym dorobkiem 14 goli i 10 asyst, natomiast teraz, na finiszu kampanii, legitymuje się bilansem cztery plus dwa. Nie pomagają mu na pewno kolejne kontuzje, ale tak czy siak Serb przyzwyczaił kibiców do lepszej gry. W obecnym sezonie spędził na murawie ponad 2000 minut. Dało się w tym czasie bardziej pomóc zespołowi.

Haraslin nie zawodzi

Ofensywa Sparty wisi więc w zasadzie na dobrze znanym polskim kibicom skrzydłowym. Lukas Haraslin, w przeszłości piłkarz Lechii Gdańsk, od prawie czterech lat reprezentuje ekipę z Pragi i jest w niej naprawdę ważnym ogniwem. Błyszczał w poprzednim, mistrzowskim sezonie, a teraz jako jeden z nielicznych nie zawodzi też w trwających rozgrywkach. Co prawda przez urazy rozegrał w lidze tylko 21 meczów, ale i tak strzelił 11 goli. Najwięcej w drużynie.
Ofensywa mocno obniżyła zatem loty. Defensywa też coraz mocniej przecieka. W 32 meczach Sparta dała się zaskoczyć 38 razy. Jest pod tym względem gorsza nie tylko od Slavii czy Viktorii Pilzno, ale też Banika czy Jablonca. Dla porównania, w całym poprzednim sezonie ówczesny mistrz z Pragi stracił tylko 30 ligowych goli.
Niezależnie od tego, jak losy “Czerwonych” potoczą się w najbliższych tygodniach, kampanię 2024/25 będą musieli uznać oni za niezwykle rozczarowującą. Gra toczy się teraz jedynie o to, by choć trochę osłodzić kibicom cierpienia. Wygranie krajowego pucharu może być pewnym pocieszeniem. Wywalczenie wicemistrzostwa kraju, mało dziś prawdopodobne, ale wciąż możliwe, byłoby natomiast pewnie jeszcze bardziej upragnione, bo pozwoliłoby na grę w eliminacjach Champions League. To już jednak na tym etapie praktycznie mission impossible.

Przeczytaj również