Kulisy najbardziej sensacyjnego transferu lata. "Nikt by nie pomyślał, że kogoś takiego ściągną"

Mógł pozostać w Anglii lub wybrać lukratywną ofertę ze Stanów Zjednoczonych. Jamie Vardy postanowił jednak iść nieco pod prąd. Anglik, podobnie jak kilku innych weteranów, tego lata trafił do Serie A. W Cremonese kibice liczą na jego gole, a ci skrajnie optymistyczni - na powtórkę scenariusza Leicester.
Kiedy w kwietniu świat obiegła informacja, że wraz z końcem sezonu Jamie Vardy opuści Leicester, fani liczyli się z tym, że raczej nie zobaczą go już w czołowej europejskiej lidze. W mediach pojawiały się plotki na temat ofert z MLS (San Diego FC) czy Szkocji (Rangers), a gdzieś w tle niektórzy snuli marzenia o nieco bardziej netfliksowej historii i dołączeniu do Wrexhamu. Tyle że Anglik wcale nie zamierzał jeszcze schodzić ze sceny i jego celem było pozostanie w elicie. Czekał, aż na stole wreszcie pojawi się coś naprawdę wyjątkowego. I pod wieloma względami to właśnie propozycja Cremonese taką się okazała.
“StradiVardy” tego szukał
Latem na Półwysep Apeniński zawitał prawdziwy zaciąg leciwych zawodników. Luka Modrić do Milanu, Kevin De Bruyne do Napoli, Edin Dzeko do Fiorentiny. Po doświadczenie sięgnęły też beniaminki. I tak Pisa pozyskała Juana Cuadrado i Raula Albiola, Nemanja Matić zasilił Sassuolo, a Cremonese sięgnęło po Vardy’ego. Spośród tych wszystkich wzmocnień to wybór Anglika okazał się największą niespodzianką i wywołał chyba też najwięcej takich romantycznych emocji. Oto bowiem lider najbardziej sensacyjnego mistrza Anglii w historii podpisał kontrakt z zespołem, którego jedynymi istotnymi trofeami są… te za mistrzostwo Serie C.
- Myślę, że Vardy pod koniec kariery chciał spróbować swoich sił w zupełnie innym środowisku. Ta potrzeba zmiany otoczenia plus brak przekonujących ofert ze strony innych drużyn Premier League sprawiły, że postanowił poszukać nowego wyzwania poza Anglią. Wydaje mi się, że zawsze lubił włoskie calcio. Widziany był kiedyś choćby na meczu Como, kiedy ta ekipa rywalizowała jeszcze w Serie B - mówi nam Adrian Soria, hiszpański dziennikarz opisujący włoski futbol dla Mundo Deportivo, El Confidencial i La Vanguardii.
Anglicy chętnie wybierają Włochy jako wakacyjną destynację, ale w przeszłości niewielu decydowało się tam grać w piłkę. I nie ma się co dziwić, bo wiele z tych przygód okazywało się niewypałami. Tylko w ostatnich latach od Serie A odbili się Joe Hart, Kyle Walker czy Dele Alli. Te przypadki nie odstraszyły ani Vardy’ego, ani Cremonese. Klub potrzebował takiego głośnego nazwiska, więc i ogłoszenie było godne prawdziwej gwiazdy. Nie bez powodu 38-latek został namaszczony jako “StradiVardy” - w nawiązaniu do historii Cremony, która słynie z produkcji skrzypiec.
- Cremonese po prostu skorzystało z okazji, która pojawiła się w ostatnich dniach okna transferowego. Klub chciał dokonać jakiegoś wielkiego, medialnego ruchu, aby w ten sposób zamknąć to okienko. Do tego pojawiła się opcja, która okazała się też ciekawa pod względem medialnym. Z kolei Vardy wybrał ofertę właśnie z Cremony, ponieważ to projekt pasujący jego charakterowi. Lubi ambitne kluby, które są gotowe na wyzwania - opowiada w rozmowie z nami Fabrizio Barbieri, dziennikarz gazet La Provicina di Cremona.
Żart, o którym nikt nawet nie śnił
Dla Vardy’ego decyzja o podpisaniu kontraktu z Cremonese sama w sobie też jest dość ambitna. Trener Davide Nicola, który przejął zespół latem po tym, jak klub postanowił rozstać się z jednym z architektów awansu, Giovannim Stroppą, akurat na brak napastników w kadrze nie może bowiem narzekać. Oprócz Anglika na środku ataku mogą występować również: Faris Moumbagna, Antonio Sanabria, Federico Bonazzoli, a także Manuel De Luca czy David Okereke. Ci dwaj ostatni akurat na początku września zostali skreśleni przez klub, co szczególnie w przypadku Włocha wywołało poruszenie kibiców. Nie zmienia to faktu, że nawet przy ich absencji środek ataku beniaminka wydaje się co najmniej ciekawy, bowiem każdy z tych zawodników dysponuje trochę inną charakterystyką.
- Atak Cremonese jest dobrze ukształtowany i kompletny, ale Vardy może uzupełnić go o jeszcze dodatkową jakość. Znalazł się w środowisku, które jest pełne entuzjazmu w związku z jego przyjściem, ale jednocześnie zazna tu relaksującego stylu życia. Anglik może przeżyć tu swoją drugą młodość. Fani oczekują od niego pewnie czegoś w okolicach 7-8 goli. Do tego wszystkiego Netflix kręci serial dokumentalny na jego temat. Wątek Cremonese może stanowić ciekawy element tej historii. Na tym transferze zyskują tak naprawdę wszyscy - uważa Barbieri.
Spośród wyżej wymienionych zawodników w poprzednim sezonie w ekipie “Grigiorossich” występowali jedynie De Luca i Bonazzoli. Łącznie strzelili 18 goli, więc mimo awansu latem dyrektor sportowy Simone Giacchetta zdecydował się na przebudowę ofensywy. Jak sam wspomniał w rozmowie z DAZN, transfer Vardy’ego był z gatunku tych, które najpierw traktuje się jako zwykły żart, ale potem stają się coraz realniejsze. Anglik jest piłkarzem, który pomimo wieku wciąż może dać Cremonese relatywnie sporo - nie tylko na boisku, ale również poza nim.
- Na tej współpracy skorzystają obie strony. Vardy dołączył do klubu, który potrzebuje stabilizacji w Serie A. Anglik ma też pewność, że będzie ważnym elementem zespołu. Cremonese ściągnęło natomiast gracza, dzięki któremu może zyskać na rozpoznawalności. Wystarczy tylko spojrzeć na ogromny szum, jaki wywołało samo jego przyjście. Kibice są nim podekscytowani. Jamie wniesie do drużyny doświadczenie, którego brakowało jej w trudniejszych spotkaniach oraz oczywiście gole. To powinno być dla niego dobre miejsce. Nikt wcześniej w Cremonie nawet by nie pomyślał, że będą mieli u siebie piłkarza tej rangi - opisuje Soria.
Mogą być jak Como
Bo kiedy spojrzymy na historię klubu z Lombardii, niewiele będzie punktów zaczepienia, dla których w oczach Vardy’ego to właśnie Cremona miałaby być tym wyjątkowym projektem. Kurz w klubowej gablocie to jedno, ale dotychczasowe “dokonania” w Serie A to drugie. Po awansie do elity Cremonese tylko w dwóch sezonach (1993/1994 i 1994/1995) zdołało w ogóle się w niej utrzymać. Na Stadio Giovanni Zini chcą wreszcie zerwać z łatką takiego “jojo klubu” i zagościć wśród najlepszych na dłużej niż tylko rok. Wzorem dla beniaminka może być w tym przypadku Como, które po awansie wniosło do Serie A trochę świeżości.
- Przykład Como pokazał, że beniaminki mają teraz dużo wyżej podniesioną poprzeczkę. Oczywiście cieszy, że Inter, Napoli czy Juventus dysponują dobrymi drużynami, ale o bogactwie ligi najlepiej świadczą drużyny ze środka tabeli. Como zmusiło takie ekipy jak Fiorentina, Torino, Lazio czy Bologna do jeszcze większej pracy, jeśli marzą o grze w Europie. Mam nadzieję, że teraz podobnie stanie się z Cremonese. Dzięki temu inne zespoły z dołu tabeli też będą musiały się podciągnąć. W obecnym sezonie ich głównym celem będzie bez wątpienia utrzymanie się w lidze, a później dalszy rozwój. Może nie na taką skalę jak Como, ale aby krok po kroku zbudować ekipę zdolną do spokojnego bytowania w Serie A - uważa Soria.
Co odróżnia Cremonese od Como, to pochodzenie właściciela. O ile za klubem z okolic słynnego jeziora stoją Indonezyjczycy z Djarum Group, o tyle nowym klubem Vardy’ego od lat rządzi Giovanni Arvedi. Pochodzi z Cremony, a fortuny dorobił się na stali. Dysponuje całkiem pokaźnym majątkiem, ale nie rzuca środkami na prawo i lewo. Latem wydał na transfery tylko niecałe 15 milionów euro, lecz bez jego błogosławieństwa zakontraktowanie 26-krotnego reprezentanta Anglii nie byłoby możliwe. Jako lokalny patriota zależy mu na tym, aby zespół był dumą miasta. Teraz i on chce, aby klub uniknął błędów, które przydarzyły się mu po poprzednim awansie w 2022 roku.
- Tym razem po dostaniu się do Serie A Cremonese zostało zbudowane z większą dbałością o szczegóły. Z pewnością dodatkowym atutem jest wybór na trenera Davide Nicoli. Drużynie pomaga też, że większość zawodników w szatni mówi po włosku. Czuję, że w porównaniu do poprzednich pobytów w Serie A w klubie panuje teraz po prostu znacznie większa świadomość - mówi Barbieri.
Piękna klamra
Ściągnięcie Vardy’ego wpisuje się w owe świadome ruchy, ale efekty tej pracy widzieliśmy również już w dwóch pierwszych kolejkach nowego sezonu. Na inaugurację drużyna Nicoli sprawiła sporą niespodziankę i na San Siro pokonała 2:1 AC Milan, potem wygrała 3:2 z Sassuolo. Komplet punktów w obu tych spotkaniach przyczynił się do tego, że na razie zespół okupuje trzecie miejsce w tabeli, a w najbliższej perspektywie ma mecze z Como, Parmą i Hellasem, czyli ekipami, które przy obecnej formie mogą być rywalami w jego zasięgu. Choć do ligowego podium nikt na Stadio Giovanni Zini się zbytnio nie przywiązuje, udana inauguracja może mieć duży wpływ na osiągnięcie głównego celu.
- Jak na razie Cremonese prezentuje się bardzo dobrze i notuje udany początek sezonu. Oczywiście na przestrzeni całych rozgrywek może się dużo wydarzyć, a żeby utrzymać się w Serie A, muszą notować cały czas dobre wyniki. Bez wątpienia to klub, który nadal potrzebuje wzmocnień. Już latem dokonali kilku interesujących ruchów, ale pewnie wciąż przydałoby im się kilku zawodników z nieco większym doświadczeniem na poziomie włoskiej elity - uważa Soria.
Bez względu na to, czy “Grigiorossi” nadal potrzebują jeszcze uzupełnień, pozyskanie gracza o statusie Vardy’ego jest swego rodzaju próbą demonstracji sił. Być może w zespole z północy Włoch Anglik niekoniecznie sięgnie po mistrzostwo, jak to było w przypadku Leicester, ale sama przygoda - tym razem w barwach underdoga z Półwyspu Apenińskiego - idealnie wpisuje się w dotychczasowy życiorys 38-latka. A ewentualny sukces - indywidualny lub/i drużynowy - może być piękną klamrą jego już i tak niezwykle bogatej kariery.
- Celem Vardy’ego będzie rozegranie sezonu na najwyższym poziomie i osiągnięcie dwucyfrowej liczby strzelonych goli. Cremonese jest jednym z niewielu włoskich klubów, którzy mają solidnego lokalnego właściciela - Giovanniego Arvediego, który pochodzi z Cremony. W porównaniu do np. takiego Como, tu inwestycje są bardziej umiarkowane. Właściciel dysponuje jednak wystarczającym majątkiem, aby finansować zespół na poziomie Serie A. I właśnie utrzymanie się w elicie jest głównym celem klubu - podsumowuje Barbieri.