Latem odszedł z FC Barcelony i już robi furorę w nowym klubie. Co za forma! "Bardzo skuteczny gość"

Latem odszedł z Barcelony i już robi furorę w nowym klubie. Co za forma! "Bardzo skuteczny gość"
elga/SIPA USA/PressFocus
Jeszcze rok temu występował na trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Chwilę później zadebiutował w pierwszym zespole Barcelony, a teraz Ferran Jutgla, bo o nim mowa, jest jedną z najjaśniejszych postaci początku sezonu ligi belgijskiej. I wydaje się, że to zaledwie przystanek w jego karierze.
22 czerwca 2021 roku. Zaledwie kilka godzin po tym, jak Ferran Jutgla ogłosił, że nie przedłuży wygasającego kontraktu z Espanyolem, na kibiców “Papużek” jak grom z jasnego nieba spadła jeszcze bardziej łamiąca informacja o tym, że podpisał kontrakt z… Barceloną. Mimo że początkowo taki ruch ze strony młodego napastnika wydawał się dość irracjonalny, ostatecznie okazał się kluczowy dla losów jego kariery.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oto bowiem gracz, który początkowo miał być włączony tylko do zespołu rezerw “Barcy”, po zaledwie kilku miesiącach spędzonych w drugiej drużynie “Dumy Katalonii” dostał szansę w ekipie seniorów. Jego stosunkowo krótki, kilkumeczowy epizod w zespole Xaviego i świetna postawa na boiskach Primera Division RFEF wystarczyły jednak do transferu do Club Brugge. A w Belgii 23-latek jest jednym z objawień nowego sezonu Jupiler Pro League.

Katalończyk

Katalończyk dotychczas przez niemal całą karierę był związany z rodzimym regionem. Po grze dla mniejszych lokalnych zespołów w 2012 roku dołączył do akademii Espanyolu. To właśnie tam uczył się piłkarskiego fachu, aż trzy lata później jego drogi z “Pericos” po raz pierwszy się rozeszły. Występował w ekipach z niższych lig regionalnych, później na moment dołączył jeszcze do Valencii, aż wreszcie trafił do zespołu seniorów Sant Andreu. Stamtąd powrócił natomiast do Espanyolu, zasilając drużynę rezerw.
- Jutgla trafił do drugiej drużyny Espanyolu i szybko stał się tam ważnym zawodnikiem. Przejawiał wielki talent i był bardzo pracowity, choć trzeba przyznać, że kiedy grał w rezerwach “Papużek”, nie prezentował tak wysokiego poziomu jak później. Nie umiał porozumieć się z klubem, nie przedłużył kontraktu i zrezygnował z możliwości awansu do pierwszego zespołu. Chwilę później był już graczem “Barcy” - mówi nam Alberto Martinez, dziennikarz zajmujący się Espanyolem w “Diario AS”.
Rzeczywiście po rozstaniu z “Blanquiazules” wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie. Ferran niemal od razu wywalczył miejsce w pierwszym składzie Barcelony B i do momentu debiutu w seniorach w grudniu ubiegłego roku, miał na boiskach Primera Division RFEF naprawdę solidne statystyki - po cztery gole i asysty. Gdy jednak przyszła szansa z pierwszego zespołu, trzeba było stawić czoła kolejnemu wyzwaniu.
- Początkowo poziom Ferrana w rezerwach Barcelony wcale nie był aż tak wysoki. Strzelał gole, angażował się w kreację, pracował w destrukcji, jednak częściej grał na skrzydle. Jego forma zaczęła stopniowo wzrastać i w okolicach grudnia było oczywiste, że zasługuje na debiut w pierwszej drużynie. Ciągnął grę “Barcy” B, był bezpośrednio zaangażowany w niemal połowę trafień i wkrótce doczekał się debiutu na najwyższym poziomie. Po treningach i kilku spotkaniach w pierwszej ekipie jego pewność siebie znacząco wzrosła - opowiada w rozmowie z nami Piotr Guziński z “FCBarca.com”.

Spełnienie marzeń

Na przełomie grudnia i stycznia Ferran rozegrał u Xaviego w sumie dziewięć spotkań - sześć w lidze, dwa w Pucharze Króla i jeden w Superpucharze. W sześciu tych meczach pojawił się na boisku od pierwszej minuty, a spośród nich pewnie najlepiej zapamiętał starcie z Elche. To właśnie w 16. minucie tego pojedynku na Camp Nou napastnik strzelił premierowego i jedynego gola dla “Blaugrany”, a ta wygrała 3:2.
- Jak na debiutanta w pierwszym zespole, jego ostatni sezon w Barcelonie był niczym spełnienie marzeń. Już w okresie, kiedy był zawodnikiem Espanyolu, mówiło się o nim, że jest to piłkarz z potencjałem na grę w Primera Division. Nikt nie spodziewał się jednak tego, jak potoczy się jego kariera. Gra dla takiego klubu jak Brugge to dla niego coś naprawdę niesamowitego - uważa Martinez.
Z pewnością minuty w pierwszym zespole “Blaugrany” sprawiły, że o Ferranie usłyszało zdecydowanie więcej osób. Prawda jest jednak taka, że Hiszpan prezentował się naprawdę dobrze na przestrzeni całego poprzedniego sezonu. Już po powrocie do rezerw nadal strzelał jak na zawołanie. Rozgrywki zakończył z imponującą liczbą 19 bramek i sześciu asyst. To, że zgłoszą się po niego ciekawe kluby, było więcej niż pewne.

Pożałują

Ostatecznie w wyścigu o podpis Hiszpana zwycięski okazał się Club Brugge, który zapłacił za niego pięć milionów euro. Choć pewnie i z tego transferu dałoby się wyciągnąć więcej, to biorąc pod uwagę niektóre z poprzednich interesów na rynku transferowym “Blaugrany”, ten i tak trzeba przyjąć z dużym zadowoleniem. Będąca tego lata u progu ogromnej kadrowej rewolucji Barcelona nie mogłaby zapewnić Ferranowi odpowiedniej liczby minut. I to na pewno nie na Camp Nou powinni najbardziej żałować tego, że odpuścili młodego napastnika.
- Tutaj większym przegranym wydaje się Espanyol, bo “Papużki” miały w akademii piłkarza, który mógł zostać sprzedany w przyszłości za naprawdę przyzwoite pieniądze. Został oddany za darmo, co wielu kibiców tego klubu zabolało. Nie tylko ze względu na odejście do rywala, ale także z powodu dużego potencjału Ferrana. W rezerwach “Pericos” nie strzelał zbyt wielu goli i w tamtym momencie nikt nie sądził, że Jutgla aż tak odpali w Barcelonie. Przy takiej konkurencji Hiszpan w “Blaugranie” by się jednak nie rozwinął i nie dostałby wystarczająco wielu minut. Najlepsze dla niego było odejście i regularna gra. Jako kibice “Dumy Katalonii” możemy jedynie żałować, że otrzymamy zaledwie dziesięć procent od przyszłej sprzedaży napastnika - zaznacza Guziński.
Ferran start w nowym zespole ma co najmniej przyzwoity. W debiucie sięgnął po Superpuchar Belgii, w pierwszym ligowym starciu z KRC Genk zanotował dwie asysty, a w pięciu kolejnych spotkaniach strzelił w sumie pięć goli. Kibice Barcelony z dużą sympatią jego śledzą poczynania. Bardziej wnikliwi obserwatorzy belgijskiego futbolu tonują jednak optymizm panujący wokół Hiszpana i podkreślają, że to tak naprawdę dopiero pierwsze kroki napastnika w Club Brugge.
- Ferran nie jest artystą, ale to bardzo skuteczny gość. Wybrał sobie do tego dobrą ligę, bo w Hiszpanii raczej by się nie wybił w taki sposób. Trzeba jednak pamiętać, że dwa lata temu David Okereke też nieźle rozpoczął sezon, a potem zupełnie przepadł. Świetny start to ma na przykład Fabio Silva w Anderlechcie, bo Portugalczyk oprócz goli zachwyca umiejętnościami. Jutgla zagrał za mało meczów w Belgii, by można snuć jakieś poważniejsze wnioski - uważa w rozmowie z nami Mariusz Moński, założyciel twitterowego konta “Belgijska piłka”.
- To nie jest jednak wybitny piłkarz i jak liga go przeczyta, to z jego formą może być w przyszłości różnie. Na boisku ma dużą pewność siebie i dobrze rozumie się na boisku z Sowahem i Vanakenem, ale najpierw niech wygra Brugii jakiś ważny mecz. Gole z Eupen, Leuven czy Kortrijk nie są żadnym wielkim wyczynem, jeśli jesteś napastnikiem Club Brugge - dodaje.

Może wskoczyć jeszcze wyżej

Ferran Jutgla już niedługo będzie mógł się jednak pokazać na tle dużo poważniejszych rywali. Jego zespół w fazie grupowej Ligi Mistrzów zmierzy się z FC Porto, Atletico Madryt i Bayerem Leverkusen. Dla Hiszpana potyczki w europejskich pucharach mogą być kolejnym świetnym oknem wystawowym, dzięki któremu przypomni o sobie jeszcze większemu gronu nie tylko rodzimych kibiców.
- Uważam, że Ferran na koniec sezonu może być jednym z najlepszych graczy w lidze belgijskiej. Już teraz przecież regularnie dokłada gole i asysty, a jego udział w grze i budowaniu akcji jest naprawdę wysoki. Nie sądzę, że zgłosi się po niego od razu topowy klub, ale z pewnością jeszcze lepszy. Co będzie potem? Jeżeli Ferran dalej będzie strzelał i tak się rozwijał, to z na pewno trafi do mocnego zespołu. Pozostaje liczyć na to, że utrzyma formę - mówi Guziński.
Piłkarz, który jeszcze niedawno walczył o przyszłość w niższych ligach hiszpańskich, zaraz usłyszy hymn Ligi Mistrzów. Bez wątpienia historia Ferrana Jutgli pokazuje, jak ciężką pracą i zaangażowaniem można osiągnąć w futbolu naprawdę wiele, nawet jeśli do celu prowadzi nieco kręta droga. Club Brugge, czyli kiedyś pewnie szczyt marzeń Hiszpana, już wkrótce może okazać się dla niego jedynie przystankiem na drodze do spełnienia kolejnych marzeń.
- Jeśli Ferran wciąż będzie rozwijać się tak jak teraz, to może wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Myślę, że w przyszłości z pewnością odnalazałby się w zespole takim jak Villarreal, Sevilla czy Valencia lub też w ekipie o podobnym poziomie z Włoch czy Anglii. Jest młody i bardzo szybko się uczy. Na razie nie widzę dla niego tego sufitu - podsumowuje Martinez.

Przeczytaj również