Le Cabaret na gali Złotej Piłki. To ich skrzywdzono. "On wyżej niż Lewandowski? Żart"
Robert Lewandowski nie ma szczęścia do plebiscytu Złotej Piłki. W przeszłości Polak dwukrotnie został “okradziony” z głównej nagrody, a tym razem, choć nie mógł liczyć na trofeum, znów wylądował zbyt nisko, zajmując odległą 17. lokatę. Nie tylko on może być jednak zawiedziony.
Wiele wskazywało na to, że Robert Lewandowski znajdzie się w czołowej dziesiątce plebiscytu Złotej Piłki za sezon 2024/25. Jeszcze kilka godzin przed galą dziennikarz Kanału Sportowego, Mateusz Borek, twierdził wręcz, że według “przecieków” Polak ma zająć szóstą lokatę. Wyglądało to na wizję optymistyczną, ale mimo wszystko nawet prawdopodobną. Rzeczywistość rozjechała się jednak z “plotkami” drastycznie.
“Vini” nad Lewandowskim to żart
Zanim na dobre zaczęliśmy emocjonować się główną częścią widowiska, gruchnęła rozczarowująca wiadomość dla napastnika Barcelony. Lewandowski wylądował w drugiej dziesiątce. Dopiero na 17. miejscu.
Żeby zrozumieć skalę absurdu, trzeba spojrzeć wyżej. Na niektórych piłkarzy z lepszych pozycji. Trudno bowiem zrozumieć, jakim cudem tuż nad Polakiem znalazł się Vinicius Junior. Porównajmy dokonania obu zawodników z poprzedniego sezonu:
- Lewandowski - 42 gole, trzy asysty. Dołożenie dużej cegły do zdobycia przez Barcelonę mistrzostwa Hiszpanii (27 bramek w La Liga). Aż 11 trafień w Lidze Mistrzów, w której dotarł do półfinału. Wygrany Puchar Króla (nie zagrał w finale) i Superpuchar Hiszpanii (gol i asysta w finale z Realem Madryt),
- Vinicius - 22 gole, 19 asyst. Wygrany jedynie Superpuchar Europy (asysta) oraz Puchar Interkontynentalny (bramka i asysta w finale). Odpadnięcie z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale. Wicemistrzostwo Hiszpanii.
Polak zdobył więcej trofeów drużynowych, miał w nie spory wkład, liczbowo też wypadł lepiej, choć oczywiście trzeba pamiętać, że Vinicius to jednak zawodnik grający na innej pozycji. Nie można tu porównać statystyk tak po prostu - jeden do jeden, co nie zmienia faktu, że Polak zaliczył po prostu lepszy sezon niż Brazylijczyk. Reprezentacja? Tu nie poszalał żaden z nich.
Kiedy już spotykali się w bezpośrednich starciach kampanii 2024/25, zawsze górą była Barcelona z Lewandowskim, który co rusz karcił “Królewskich” (trzy gole i asysta w dwóch meczach). “Vini” zanotował w tym czasie podczas El Clasico cztery występy. Kończył je z samymi porażki, bez gola, z trzema asystami.
Polskiego napastnika niespodziewanie wyprzedził ponadto choćby Viktor Gyokeres (15.), co też może budzić spore wątpliwości. Jasne, Szwed strzelił w sezonie o kilka goli więcej (50), zanotował więcej asyst (11), ale robił to jednak głównie w lidze portugalskiej, która skalą trudności nijak ma się do hiszpańskiej La Liga. Brawa za kapitalną skuteczność. Brawa za zdobycie mistrzostwa i krajowego pucharu, ale… to chyba trochę zbyt mało, by wyprzedzić jednego z liderów znakomicie grającej w poprzednim sezonie - na wielu frontach - Barcelony.
Pedri też za nisko
Kto jeszcze może czuć się po dzisiejszej gali rozczarowany? Przede wszystkim Pedri. Mózg Barcelony zajął dopiero 11. miejsce, choć nie brakowało głosów, że powinien wylądować w czołowej piątce, a według niektórych nawet… wygrać. Tak w Foot Trucku mówił o nim Wojciech Szczęsny:
- To, co robił Pedri... Nie widziałem nigdy drugiego takiego sezonu w wykonaniu jednego zawodnika. Oglądanie go na żywo, patrzenie na kontrolę gry w jego wykonaniu, to było niesamowite.
- 11. miejsce Pedriego jest zaskakujące. Być może wielu tych dziennikarzy, którzy głosowali, zakochało się w nim - tak jak Paul Scholes - podczas Ligi Mistrzów. Pedri ubiegły sezon miał znakomity - to kawał piłkarza. Jego brak w TOP 10 jest szokujący - mówił z kolei na kanale Meczyki dziennikarz Eleven Sports, Sebastian Chabiniak.
Pedriego doceniliśmy także my. W głosowaniu redakcji Meczyki.pl pomocnik Barcelony zajął piąte miejsce. Jakim cudem w rzeczywistości wylądował poza TOP10? Tego nie wie chyba nikt. To największa sensacja wieczoru.
Kto wyprzedził Hiszpana najbardziej niespodziewanie? Na pewno ósmy (!) Cole Palmer, który miał zdecydowanie, ale to zdecydowanie mniejsze argumenty, a wyprzedził wiele gwiazd o wyższych notowaniach. Jego trofea w sezonie 2024/25? Jedynie Klubowe Mistrzostwo Świata (nie oszukujmy się - nieszczególnie cenione) i… Liga Konferencji. Przy tym tylko czwarte miejsce w Premier League oraz solidne, ale nie wybitne, statystyki indywidualne (18 goli, 14 asyst).
Bez niespodzianki na szczycie
Le Cabaret tym razem nie objawił się przynajmniej na samym szczycie plebiscytu, bo tam obyło się bez większych niespodzianek. Po nagrodę dla najlepszego piłkarza sezonu 2024/25, zgodnie z przewidywaniami, sięgnął Ousmane Dembele, który wyprzedził drugiego Lamine’a Yamala.
Na najniższym stopniu podium, co też można przyjąć z dużym zrozumieniem, wylądował z kolei Vitinha, jeden z liderów PSG, mający za sobą kapitalny sezon. TOP5 uzupełnili czwarty Mohamed Salah i piąty Raphinha. Śmiało można byłoby ich zamienić miejscami, a nawet przesunąć Brazylijczyka na trzecią lokatę, natomiast oficjalny układ nie jest aż tak dużą kontrowersją.
ZŁOTA PIŁKA 2025:
- Ousmane Dembele
- Lamine Yamal
- Vitinha
- Mohamed Salah
- Raphinha
- Achraf Hakimi
- Kylian Mbappe
- Cole Palmer
- Gianluigi Donnarumma
- Nuno Mendes
- Pedri
- Khvicha Kvaratskhelia
- Harry Kane
- Desire Doue
- Viktor Gyokeres
- Vinicius Junior
- Robert Lewandowski
- Scott McTominay
- Joao Neves
- Lautaro Martinez
- Serhou Guirassy
- Alexis Mac Allister
- Jude Bellingham
- Fabian Ruiz
- Denzel Dumfries
- Erling Haaland
- Declan Rice
- Virgil van Dijk
- Florian Wirtz
- Michael Olise