Był liderem Lecha Poznań, teraz popełnia najwięcej błędów. "Ogromne problemy"

Był liderem Lecha, teraz popełnia najwięcej błędów. "Ogromne problemy"
Pawel Jaskolka / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszDzisiaj · 10:57
Lech Poznań w sierpniu zrealizował cel minimum - awansował do Ligi Konferencji i po pięciu rozegranych meczach miał średnią dwóch punktów na mecz, co można było udać za wymiernie udany start w lidze. Jednak spotkanie z Zagłębiem Lubin sprowadziło nastroje w Poznaniu znowu do tych minorowych. Bo o ile Lech nie wygrywa, to przede wszystkim za dużo przegrywa i mnoży proste błędy prowadzące do goli dla rywali. Przyjrzeliśmy się temu, dlaczego tak się dzieje i kto ponosi największą winę za tak dziurawą dyspozycję defensywną.
Zespół Nielsa Frederiksena w trwającym sezonie, licząc wszystkie rozegrane mecze (eliminacje LM, LE, Superpuchar Polski i Ekstraklasa) w 13 meczach stracił aż 25 goli. To średnia bliskiej dwóch straconych bramek na mecz, a co ciekawe, w całym zeszłym sezonie Lech stracił zaledwie 32 gole (31 w lidze, jeden w Pucharze Polski). Wspomnianą 25. bramkę "Kolejorz" stracił dopiero w... 28. kolejce. Podczas wygranego 2:1 starcia z Motorem Lublin.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oczywiście, Lech grał wówczas tylko w Ekstraklasie i Pucharze Polski, zatem nie spotkał na swojej drodze rywali pokroju Genk czy Crvenej zvezdy, ale wciąż to dość niechlubna statystyka na początku września. Szczególnie dla linii defensywy, która przed sezonem została wzmocniona jako pierwsza przyjściem Mateusz Skrzypczaka, Roberta Gumnego czy Joao Moutinho. Odszedł za to Bartosz Salamon, ale o tym później.

W jakim kierunku zmierza Lech?

O ile do wspomnianego meczu z Widzewem średnia zdobytych przez "Kolejorza" punktów na mecz wynosiła dwa, przez co fani wybaczyli wyboiste początki w tym sezonie, to już spotkanie z Zagłębiem nie tylko negatywnie zmieniło średnią, ale też zasiało duże ziarno zastanowienia w głowach kibiców, czy Lech - cytując byłego selekcjonera - zmierza w dobrym kierunku i czy osoba na stanowisku trenera panuje nad tym, co się dzieje. A także - czy ma plan, by ponownie wskoczyć na zwycięską ścieżkę.
Oczywiście - trzeba wziąć pod uwagę plagę kontuzji, granie co trzy dni, zmiany kadrowe. Jednak piątkowy mecz uwypuklił pewne rzeczy, które mimo upływu czasu się nie zmieniają, a jest to spora liczba błędów indywidualnych w obronie, a także problemy przy defensywnych stałych fragmentach gry i w fazach przejściowych. Właściwie każdy z tych trzech kłopotów występował w większości meczów Lecha i stąd wzięła się liczba 25 straconych goli w 13 spotkaniach. Patrząc na poczynania "Kolejorza", nie widać wyciąganych wniosków z tych błędów. Ani strukturalnych, ani personalnych.
Podstawą dobrej defensywy jest jej stabilizacja. Tego w Lechu też zabrakło, na co oczywiście miały wpływ urazy, ale też i decyzje Nielsa Frederiksena. Duński trener drugi raz w tym sezonie - tym razem po meczu z Zagłębiem, a wcześniej po pierwszym starciu z Crveną - mówił o tym, że rywale górowali wzrostem. To brzmi nieco dziwnie, bo to Niels miał spory wpływ na to, że Lech pozbył się najwyższego zawodnika w zespole - Bartosza Salamona, który np. w zeszłym sezonie w meczu Lech - Radomiak “schował” do kieszeni Leonardo Rochę.
Trener przez całą rundę szukał optymalnego zestawienia defensywy, choć trudno nie odnieść wrażenia, że defensywie Lecha brakuje nie tyle szefa, co stabilnego zawodnika przed obroną w postaci defensywnego pomocnika. Brak Radosława Murawskiego i słaba forma Timothy'ego Oumy z początku sezonu dały o sobie znać, bo Lech często grał bez klasycznej "szóstki". Duńczyk próbował tam ustawiać piłkarza mającego wypełniać zadania na tej pozycji, a w praktyce wychodziło tak, że Lech grywał na dwie "ósemki". Zadania dla defensywnego pomocnika nie były wypełniane, albo były wypełniane bardzo słabo.
Warto przypomnieć, że najbardziej solidny Lech w defensywie w ostatnich latach to ten, który za czasów Macieja Skorży czy Johna van den Broma grał na dwie "szóstki" albo przynajmniej na dwóch piłkarzy o inklinacji bardziej defensywnej.
Jasne, ktoś powie, że wtedy brakowało szybkości czy dynamiki w środku pola, ale za to była większa asekuracja i zamykanie przestrzeni, zaś za napędzanie ataków ofensywnych odpowiadali boczni obrońcy, ofensywny pomocnik czy skrzydłowi. Zespół miał balans, którego teraz nie ma.

Kto się najwięcej myli?

No i właśnie chodzi o te trafienia. Przejrzeliśmy wszystkie dotychczasowe mecze Lecha w tym sezonie i przyjrzeliśmy się popełnionym błędom.

Lech - Legia 1:2

Pierwszy stracony gol wynikał z braku doskoku do wrzucającego piłkę Patryka Kuna (Pereiera - Kozubal), ale walkę o główkę z Wszołkiem przegrywa Milić. Pada pierwszy gol, który można zapisać na konto Chorwata. Drugie trafienie? Szkurin ucieka Gumnemu po świetnym zagraniu Elitima. Zdecydowany błąd Polaka.
  • Kluczowe błędy: Milić i Gumny
  • Linia defensywy: Gumny, Douglas, Milić, Gurgul

Lech - Cracovia 1:4

Jak powiedział komentujący to spotkanie Bartosz Gleń: pierwsza prezencja mistrza jest zajmująca. I była, ale dla całej Polski, bo zobaczyli, jak Lech przegrywa u siebie aż 1:4. Co ciekawe, żaden mistrz w ciągu stuletniej historii rozgrywek ligowych w Polsce nie rozpoczął nowego sezonu od przegranej trzema golami. Zresztą Lech Poznań ostatni raz stracił cztery gole u siebie w lidze w grudniu 2020 - Pogoń Szczecin (0:4). To dużo mówi.
Już w drugiej minucie piłkę na rzecz Stojilkovica traci Gurgul. Pada z tego gol. 25 minut później Milić źle podaje do Douglasa... obopólne zawalenie gola. Druga połowa? Gurgul nie kryje Hasicia i pada bramka po samobóju Skrzypczaka. Zawinił ten pierwszy. Czwarte trafienie? Thordarson dostaje niezbyt łatwe podanie od Skrzypczaka, ale zamiast oddać piłkę wikła się w drybling. Traci piłkę i mamy gol Minchewa.
  • Kluczowe błędy: Gurgul x2, Milić-Douglas, Thordarson
  • Linia defensywy: Gumny, Douglas, Milić, Gurgul

Lech - Bredablik 7:1

Lech traci jednego gola - po faulu Milicia w polu karnym. Przewinienie dyskusyjne, ale jednak sędzia dyktuje jedenastkę. Błąd Chorwata.
  • Kluczowe błędy: Milić
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Gurgul

Lechia - Lech 3:4

Na początku meczu błąd Gurgula, na bramkę pędzi Bobcek, ale cudem ratuje go Mrozek. W 22. minucie pada gol dla rywali po rzucie rożnym i ponowieniu. Ishak podaje pod nogi rywala, ten oddaje strzał, rykoszet od Skrzypczaka i pada gol. Ciężko tu winić któregoś z piłkarzy. Najbardziej zawinił Ishak, który podał piłkę do przeciwnika.
Gol na 2:2? Błąd Milicia, nie przypilnował Bobcka. I gol na 3:4, gdzie znowu Milić przegrywa pojedynek główkowy z Bobckiem. Trudna sytuacja, ale jednak to Słowak drugi raz w tym meczu góruje nad Chorwatem.
  • Kluczowe błędy: Ishak, Milić x2
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Gurgul

Lech - Górnik 2:1

W końcówce meczu trafia Sow, ale tutaj trudno winić obronę. Nikt nie popełnił kluczowego błędu.
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho

Lech - Crvena Zvezda 1:3

Pierwszy gol - Pereira źle wyrzuca piłkę z autu, Kozubal ją traci. Wrzutka w pole karne, Moutinho nie daje rady odebrać futbolówki w polu karnym Ndyaye, który zgrywa do Krunicia, a ten pokonuje Mrozka. Błąd przy wyrzucie piłki z autu, natomiast sam Mrozek analizując tę sytuację w FootTrucku stwierdził, że mógł zrobić więcej. Jasne, tutaj zły wyrzut piłki z autu zapoczątkował akcję, ale Mrozek w formie z zeszłego sezonu wybroniłby ten strzał. Był zasłonięty przez Milicia, zrobił krok w prawo - w kierunku piłki, a strzał poszedł w jego lewo.
Kolejny gol. Błąd w defensywie przy stałym fragmencie gry (trzecia taka bramka stracona w sezonie, licząc rzut karny z Bredablikiem). Miliciowi uciekł Krunić i trafił na 2:1. Duży błąd Lecha.
Trzeci gol to błąd Pereiry - złe podanie do środka pola, a w Europie rywale nie wybaczają takich błędów. 1:3 i praktycznie dwumecz rozstrzygnięty w Poznaniu.
  • Kluczowe błędy: Mrozek, Milić, Pereira.
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho

Crvena Zvezda - Lech 1:1

Co tu dużo mówić. Znowu dużo pecha. Pomijając już początkowy fragment akcji, bo Lech jest złapany w fazie przejściowej, ale na końcu to Skrzypczak ślizga się w polu karnym i wycina Ndyaye.
  • Kluczowy błąd: Skrzypczak
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho

Lech - Korona 1:1

Mateusz Skrzypczak traci piłkę na środku boiska (bardzo podobna strata do tej Gurgula z pierwszej kolejki w meczu z Cracovią) i Dawid Błanik wykorzystuje ten błąd bezlitośnie. Niczym jak w europejskich pucharach.
  • Kluczowy błąd: Skrzypczak
  • Linia defensywy: Pereira, Skrzypczak, Milić, Gurgul

Lech - Genk 1:5

Mecz, który uwypuklił wszystkie grzechy Lecha w tym sezonie i to większość wydarzyła się w pierwszych 45 minutach, gdzie było już po dwumeczu.
Pierwszy gol. Zagubiony Douglas. Najpierw obok niego idzie podanie, potem zagubiony w polu karnym, zostaje ograny w kluczowej sytuacji i pada gol.
Drugi gol. Skrzypczakowi ucieka obrońca i spóźniony w kryciu potem tylko patrzy na rywala wykonującego wyrok.
Trzeci gol. Bramka stracona po rzucie rożnym. Ishak nie pomógł w polu karnym, niby był blisko, ale nie zablokował strzału. Mońka przegrywa głowę, ale tutaj raczej problem był w asekuracji ze strony Ishaka.
(Po drodze obroniony rzut karny po głupim faulu Dogulasa, ale uratował go Mrozek)
Czwarty gol. Skrzypczak złamał linię i nie przypilnował. Gol na jego konto. Mońka zostawił obrońcę za plecami, ale byłby spalony, gdyby nie dwukrotny mistrz Polski z Lechem i Jagiellonią.
Piąty gol. Gurgul strzela samobója... Wydaje się, że na 10 takich dośrodkowań nie potrafiłby powtórzyć tego "wyczynu".
  • Kluczowe błędy: Douglas, Skrzypczak x2, Ishak i Gurgul
  • Linia defensywy: Douglas, Skrzypczak, Milić, Gurgul

Genk - Lech 1:2

Stracony gol to zdecydowany brak doskoku Gurgula, spóźniony Skrzypczak, ale bramka na konto lewego obrońcy Lecha. Oczywiście sytuacja swój początek miała po wrzucie z autu.
  • Kluczowy błąd: Gurgul
  • Linia defensywy: Moutinho, Mońka, Skrzypczak, Gurgul

Lech - Widzew 2:1

Lech stracił gola na 1:1 bo bezsensownym faulu Moutinho w polu karnym. Irracjonalne zachowanie defensora, którego golem uratował Fiabema.
  • Kluczowy błąd: Moutinho
  • Linia defensywy: Pereiera, Mońka, Skrzypczak, Moutinho

Lech - Zagłębie Lubin 1:2

Kolejny stracony gol po stałym fragmencie gry. Tym razem z autu. Bardzo podobna sytuacja do tej z meczu z Legią. Brak doskoku do wrzucającego piłkę (bliżej powinien być Teofeek). Moutinho gubi krycie Nalepy. Potem to już tylko historia na gola sezonu.
Drugi gol? Moutinho źle podaje do Palmy, idzie kontratak, niektórzy gracze Lecha wracają anemicznie. Szczególnie irytujący jest Thordarson, którego piłkarz - Kosidis - bez problemu w polu karnym ma dużo miejsca i wykonuje wyrok na Lechu.
  • Kluczowe błędy: Moutinho x2, Thordarson
  • Linia defensywy: Pereiera, Skrzypczak, Milić, Moutinho

Podsumowanie

Na 25 straconych przez Lecha goli, tak naprawdę przy dwóch, może trzech (pierwszy gol z Crveną), gracze "Kolejorza" nie mieli dużego wpływu na to, że rywal punktował defensywę Lecha. Klub z Bułgarskiej stracił też aż pięć goli po defensywnych stałych fragmentach gry (Zagłębie - aut, Genk wyjazd - aut, Genk dom - różny, Crvena dom - rożny, Lechia - rożny), a nie liczymy tu rzutów karnych, bo tu mamy kolejne trzy błędy - Bredablik, Widzew i Crvena Zvezda. To duży kamień do ogródka wychwalanego na początku sezonu Markusa Uglebjerga, który ma za to odpowiadać. Warto przypomnieć, że Lech rozstał się po poprzednim sezonie z Dariuszem Dudką, który odpowiadał za defensywne stałe fragmenty gry w zespole.
Jeśli chodzi o kluczowe błędy prowadzące do gola, to lista wygląda następująco:
  • 1. Milić - 6
  • 2. Skrzypczak - 4
  • 3. Gurgul - 4
  • 4. Moutinho - 3
  • 5. Ishak, Thordarson - 2
  • 6. Mrozek, Douglas, Pereira - 1
Lech Poznań
własne
Błędów jest więcej niż goli, bo przy kilku bramkach dwójka piłkarzy miała wymierny współudział. Mocno wybija się liczba błędów lidera mistrzowskiej defensywy poprzedniego sezonu, czyli Milicia, bo było ich według nas aż sześć. Dalej Mateusz Skrzypczak - najlepszy obrońca poprzedniego sezonu - aż cztery. Podobnie Gurgul i Moutinho, odpowiednio cztery i trzy duże błędy, co pokazuje, jak ogromne problemy Lech ma na lewej obronie i w środku defensywy.

Co dalej z Nielsem?

Trzeba na koniec powiedzieć wprost. Lech nie jest (jeszcze?) w kryzysie, a Niels Frederiksen będąc pierwszym zagranicznym trenerem, który coś z poznańskim klubem zdobył, zdecydowanie zasługuje na czas i poprawę grę drużyny. Tym bardziej że czas w teorii miał działać na korzyść Lecha, biorąc pod uwagę nadchodzące powroty zawodników kontuzjowanych, aklimatyzację nowych graczy oraz ich zgranie z drużyną, które powinno wyglądać coraz lepiej. Jednak presja w Lechu będzie rosła proporcjonalnie do niesprzyjających wyników. Dodatkowo za chwilę zaczną się europejskie puchary. Udana kampania oraz utrzymanie wspomnianej przez Frederiksena średniej dwóch punktów na mecz będzie kluczowe na koniec roku w ocenie pracy Duńczyka. Zasługuje na czas, ale na pewno jest już go mniej, niż było na koniec sierpnia.
Jednak kluczem jest brak popełniania prostych błędów przez piłkarzy, a ma na to wpływ także Frederiksen, dobierając złą taktykę, nie uczulając graczy na popełnione błędy czy na zachowania przy stałych fragmentach gry, bądź po prostu decydując się na złe personalia. Na koniec cytując klasyka: sami się piłkarze tam nie wystawiają.

Przeczytaj również