Mistrzowie. Niewykorzystanych szans i zmarnowanego potencjału. Lech Poznań może przegrać wszystko

Mistrzowie. Niewykorzystanych szans i zmarnowanego potencjału. Lech może przegrać wszystko
Marta Badowska / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid Dobrasz02 Apr · 21:27
Im dalej w las, tym gorzej. Kolejki uciekają, a Lech Poznań, zamiast poprawiać swoją pozycję w tabeli, z kolejki na kolejkę bardziej rozczarowuje swoich kibiców i wypisuje się walki o mistrzostwo Polski. Właściwie to nie powinno być dużym zaskoczeniem, ale jednak... jest. W końcu "Kolejorz" od sierpnia notuje stały regres z drobnymi przebłyskami. Dzisiaj mecze Lecha przestały być rozrywką, stały się wręcz katorgą do oglądania.
Poniedziałkowy mecz ze Stalą Mielec był kolejną już zaprzepaszczoną w tym sezonie szansą na przywrócenie marzeń w Poznaniu o dziewiątym tytule mistrza Polski. Na dziewięć kolejek przed końcem sezonu Lech musiał wygrać z zespołem Kamila Kieresia, aby nie zbliżyć się, a utrzymać szansę na mistrza. Jednak Lech zrobił to, co wychodzi mu w tym sezonie najlepiej, czyli zawodzenie swoich kibiców i przynoszenie rozczarowania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Remis w Mielcu, gdzie Lech od 31 lat nie wygrał, można by nawet uznać za wynik okej z najlepiej punktującą drużyną 2024 roku. Jednak nie w tym momencie sezonu i nie przy takiej grze. "Kolejorz" wyszedł na boisko w Mielcu, jakby godzinę wcześniej wstał od świątecznego stołu i ktoś kazał piłkarzom zagrać mecz. Właściwie energii i chęci na wygraną starczyło na 20, może 25 minut, a warto dodać, że mecz łącznie trwał ponad 100 minut.
Oczywiście, kadra Lecha Poznań na mecz w Mielcu wyglądała bardzo słabo. Właściwie na świąteczny wyjazd Mariusz Rumak zabrał tylko 18 zawodników. Z różnych powodów, czy to kartki, czy jak zwykle w tym sezonie kontuzje. Jednak niczym nie można wytłumaczyć tego, że Lech nie chciał wygrać. Po prostu wychodzi na mecze i nie chce ich przegrać, a to za mało. W Mielcu lechici w szóstej z rzędu pierwszej połowie nie potrafili strzelić gola. Pierwsze 30-35 minut to był pokaz nieporadności i braku pomysłu. To absolutnie nie przystoi drużynie, której władze przed sezonem poszły w narrację fanów o mistrzostwie i grupie europejskich pucharów. Hashtag #mistrzigrupa był aktualny gdzieś do połowy sierpnia. Ale o tym później.
Mikael Ishak
Marta Badowska/Press Focus

Kolejna niewykorzystana szansa

Lech ze Stalą zanotował dziewiąty remis na 26 meczów. Ma zdobytych 45 punktów na 78 możliwych. To tylko 57 proc. możliwych do zdobycia punktów, a warto przypomnieć, że mamy do czynienia z najdroższą kadrą w historii "Kolejorza". Dlatego fani i poznańskie środowisko miało prawo wymagać od klubu, który rok temu przygotowywał się do meczów w ćwierćfinale europejskiego pucharu.
Tymczasem Lech znowu zawiódł. Mariusz Rumak - zresztą jakby ktoś w sierpniu pomyślał, że to 47-letni szkoleniowiec będzie trenerem tej drużyny na koniec sezonu, to uznany zostałby za szaleńca - mówił o 15 finałach (nie licząc Pucharu Polski), a na 2 kwietnia ma więcej tych "finałów" zawalonych niż wygranych, bo przecież tak trzeba uznać remisy w starciach z Górnikiem Zabrze czy Stalą Mielec.
Jednak to nic nowego. Lech w tym sezonie jest mistrzem, ale w niewykorzystywaniu szans. Miał - parafrazując Piotra Rutkowskiego - autostradę do fazy grupowej europejskiego pucharu. Zawalone.
Miał szansę po wygranej z Jagiellonią doskoczyć na jeden mecz do Śląska Wrocław czy ekipy Adrian Siemieńca. Zawalone.
Był dwa mecze od finału Pucharu Polski. Zawalone. W najgorszy możliwy sposób, czyli gol w 119. minucie u siebie z Pogonią.
Mógł utrzymać różnicę punktów nad Jagiellonią i zrównać się punktami ze Śląskiem Wrocław. "Wystarczyło" wygrać w Mielcu. Zawalone.
Tak można by wymieniać, a dodatkowo porażać może nieudolność Lecha Poznań w ofensywie. O ile Mariusz Rumak i jego zespół dobrze gra w defensywie, o tyle nie o to przecież chodzi w Lechu Poznań, który słynął z ofensywnej gry. A teraz może i fajnie broni pola karnego, ale w ostatnich sześciu meczach strzelił... dwa gole. Mecze Lecha są dzisiaj ciężkie do oglądania.

Szereg błędów prowadzących do tego, co jest

To nie jest tak, że to wszystko bierze się z przypadku. Niby do końca sezonu jest osiem kolejek. Niby strata do lidera to sześć punktów, czyli o dwa mniej niż w przerwie między rozgrywkami. Ale przede wszystkim problemem jest to, jak gra Lech. Z taką grą nie da się zostać mistrzem Polski. Punktowanie na poziomie ligowego średniaka nawet przy tak wyrównanej czołówce i stosunkowo dobrym terminarzu nie ma prawa przynieść sukcesu. Tu już jest liczenie tylko na farta... czyli to, że ktoś inny się bardziej potknie. Chyba nie o to chodziło na początku sezonu.
Jasne, nikt nie jest nieomylny. Autor tego tekstu też popełnił wiele błędów. Lech jest zarządzany przez doświadczonych ludzi, którzy podejmują stosunkowo dziwne decyzje.
Za długo trzymano Johna van den Broma, który pracę powinien stracić po najwyższej porażce od 23 lat, czyli z Pogonią Szczecin. Zwolniono Holendra na zimę, nie mając żadnego kandydata w zamian. Piotr Rutkowski wpadł na pomysł, aby postawić na Mariusza Rumaka, który cztery lata był poza trenerską karuzelą. I mamy wrażenie, że nikt inny w Ekstraklasie nie wpadłby na taki pomysł. To było ogromne ryzyko, czego włodarzom przy Bułgarskiej nie można odmówić, ale mało prawdopodobne, że ono się opłaci. Właściwie w pierwszym momencie już były duże wątpliwości.
Dzisiaj okazuje się, że to nie było najlepsze rozwiązanie. Potem, mimo licznych kontuzji, postawiono nie wzmacniać zespołu, czego efekty widzimy dzisiaj. Kiedy wzmocniono kadrę zimą w sezonie mistrzowskim, to Lech... jak już wcześniej zostało napisane, został mistrzem. Brak wyciągania wniosków to jeden z większych błędów powtarzających się od lat przy Bułgarskiej.
Mariusz Rumak może i miał pomysł, jak to usprawnić, ale też popełnił szereg błędów i nie wykorzystuje kolejnej szansy od losu. Nie umie uwolnić potencjału ofensywnego "Kolejorza". Nie dostał wzmocnień, większość drużyny jest bez formy, bo trudno wytłumaczyć dyspozycję Pereiry czy Velde.
Jest źle, dzisiaj w Poznaniu kibice przestają myśleć o tytule, a myślą o tym, czy chociaż będą europejskie puchary. Przecież (chyba) nie o to chodziło przed sezonem. To wszystko dzieje się na własne życzenie. Jest w tym trochę pecha (kontuzje), ale bilans 12 zwycięstw, dziewięć remisów i pięć porażek to kwintesencja wszystkich błędów, jakie popełniono w obecnych rozgrywkach.
Lech przegrał Europę, przegrał Puchar Polski i jest na dobrej drodze, żeby przegrać mistrzostwo.

Przeczytaj również