Lech Poznań przed szeregiem ważnych decyzji. Oto kadrowe znaki zapytania. "To trudny temat"
Powoli kończy się udany dla Lecha Poznań rok 2025. Udany, bo "Kolejorz" został w nim po raz dziewiąty w swojej historii mistrzem Polski. To było wiosną, a jesień po mistrzostwie - jak wiadomo w "Kolejorzu" - pełna była turbulencji i problemów. Mimo wszystko Lech kończy ten rok z podniesionym czołem i z pytaniem - co dalej? Trzy fronty są otwarte, ale przed władzami mistrza Polski w najbliższym czasie szereg decyzji personalnych, które będą kształtować sportową przyszłość klubu.
Jak mawia Piotr Rutkowski - trener to najważniejsze ogniwo w strukturze sportowej klubu. Obecnie pierwszym szkoleniowcem jest oczywiście Niels Frederiksen, który zapracował na miano najlepszego zagranicznego trenera w historii klubu. Ma też szansę być pierwszym po śp. Franciszku Smudzie, który wypełni obowiązujący kontrakt, w tym przypadku do końca czerwca 2026 roku. Nie liczymy tutaj Mariusza Rumaka, bo jego druga przygoda z drużyną trwała tylko pół roku.
Duńczyk jesienią nie wisiał na włosku, ale był właściwie jeden-dwa mecze od tego, aby zostać uznanym przez wymagających poznańskich fanów za człowieka do zwolnienia. W końcu po mistrzostwie nie udało się podbić Ligi Mistrzów, podobnie jak Ligi Europy, a i w Lidze Konferencji ostatecznie uciekła kwalifikacja bezpośrednio do czołowej ósemki. Przed ostatnim meczem Lech walczy o rozstawienie w fazie play-off.
Jednak Frederiksen ma osiągnięty cel minimum, bo skończy 2025 rok z graniem na trzech frontach, a to był warunek konieczny. O zwolnieniu nie ma mowy, jednak Lech będzie teraz oceniał, czy Frederiksenowi należy się nowy kontrakt i jeśli tak, to kiedy będzie mu zaoferowany.
Ważnym aspektem w tej historii są asystenci Nielsa. O odejściu jednego z nich - Markusa Uglebjerga - informowaliśmy w niedzielę, a powodem mają być "sprawy osobiste". Jednak dużo więcej mówiło się o Sindre Tjelmelandzie. Po 36-letniego Norwega co jakiś czas zgłaszają się coraz to poważniejsze firmy ze Skandynawii, jednak jak słyszymy, jest chęć z obu stron, aby wypełnić kontrakt i dopiero wtedy poszukać rozwiązania dla Sindre, a tym pewnie będzie praca w roli pierwszego trenera.
Czy w Lechu? To na dzisiaj chyba najmniej prawdopodobny scenariusz, ale dla władz klubu powodem do spokoju może być to, że nie straci "prawej ręki" Nielsa do końca sezonu. W miejsce wspomnianego Uglebjerga przyjdzie nowy asystent i to będzie jedna z pierwszych decyzji do podjęcia w nowym roku przez Tomasza Rząsę, odpowiadającego za sztab pierwszej drużyny.
Co z liderami?
Przed Lechem trzy kluczowe decyzje względem przedłużenia umów z trzema bardzo ważnymi postaciami - 31-latkami - Antonio Miliciem oraz Radosławem Murawskim i 29-letnim Alim Gholizadehem.
Jeśli chodzi o Milicia, to tu nie ma większych dyskusji. Umowa najprawdopodobniej zostanie zaoferowana Chorwatowi, a ten zwiąże się na dłużej z Lechem. Milić to kluczowa postać mistrzowskich sezonów 21/22 i 24/25. Lech dalej widzi go w swoich planach, a sam zawodnik w Poznaniu czuje się świetnie. Poznał tutaj miłość swojego życia i na razie nie ma planów na opuszczenie Poznania, choć zawsze trzeba mieć na uwadze, że wszystko może przybrać nieoczekiwany obrót spraw. Jednak brak parafowania umowy przez Milicia byłby ogromnym zaskoczeniem.
Trudniejsze są "tematy" z Murawskim i Gholizadehem. Ten pierwszy od ośmiu miesięcy nie gra w piłkę i jego forma w nowym roku jest niewiadomą. Przeszłość? Ona oczywiście buduje środkowego pomocnika, jest też on niezwykle ważnym ogniwem w drużynie i podobnie jak Milić był kluczową postacią mistrzowskich sezonów, a już na pewno tego drugiego. Jednak jak słyszymy, Lech na razie wstrzyma się z oferowaniem nowej umowy "Murasiowi", aby poczekać, do jakiej formy wróci w nowym roku i jak ważną będzie postacią w pierwszym zespole w rundzie wiosennej.
"Trudny temat" to też Gholizadeh. Irańczyk ma jeden z wyższych kontraktów w zespole, a jego głównym problemem są kontuzje. Klasa i rola w drużynie także jest niekwestionowana, być może w zeszłym sezonie strzelił przecież jednego z najważniejszych goli w kontekście mistrzostwa, czyli tego na Legii. Fanem piłkarza jest też Piotr Rutkowski, ale w klubie są różne frakcje. Jedna opowiada się za oferowaniem nowej umowy, inna - że to dobry moment, aby się pożegnać, tym bardziej że Ali regularnie ma oferty ze swojego kraju, aby tam wrócić.
Jeśli Lech zdecyduje się na nową umowę dla Irańczyka, to nie powinna ona być dłuższa niż na dwa sezony. Na dzisiaj w jego przypadku kluczem będzie zdrowie i forma wiosną 2026 roku. W klubie każdy pamięta Gholizadehowi to, że sezon mistrzowski kończył na blokadach i poświęcił się dla drużyny. Dodatkowo jest bardzo pozytywną jednostką.
Jednak najszybciej spodziewamy się informacji o nowym kontrakcie dla Milicia. Dwa pozostałe "tematy" zostaną po prostu odłożone i decyzja zapadnie po wiosennej weryfikacji.
Lech rozbije bank?
Jedną z najbardziej rozpalających decyzji poznańskich kibiców będzie potencjalny wykup Luisa Palmy z Celticu za ok. 4 mln euro, co byłoby absolutnym rekordem ligi i klubu. To ogromna kwota dla Lecha Poznań i decyzja nie została jeszcze podjęta, ale... nie musi być jeszcze podjęta. Na dzisiaj - Lech i tak nie miałby takich pieniędzy na wykup. Potrzebne środki chce pozyskać z Ligi Konferencji, potencjalnej sprzedaży jednego z wychowanków (Kozubal, Gurgul) i z awansu do europejskich pucharów w nowym sezonie, co zagwarantuje kolejny przypływ gotówki.
Oprócz samych pieniędzy, bo te powinny się znaleźć, kluczem będzie decyzja. Na to Lech ma czas, ale jak słyszymy, "Kolejorz" wykupi Honduranina, jak ten będzie gwiazdą ligi.
To prawda, co piszą kibice, że "na Palmę chodzi się na stadion", ale jednak Lech widzi sytuację z Patrikiem Walemarkiem. W jego przypadku pojawiały się podobne pytania i wykup na poziomie 1,8 mln euro też był sporym wydatkiem, a dzisiaj... wiadomo już, że ta decyzja po prostu się nie opłaciła. Choć w momencie podpisywania Szweda trudno było spotkać kibica, który nie pochwaliłby tej decyzji. Szczególnie w momencie, kiedy zimą 2024/25 do Lecha zgłosił się sam Feyenoord i zaproponował wykup za niższą cenę, a pierwszą ratę dopiero w lipcu 2025. Dla Lecha była to wtedy "promocja".
Decyzja z Palmą to jedna z najważniejszych do podjęcia w 2026 roku, pewnie obok tej, co dalej z Frederiksenem.
A co z innymi?
W klubie jako wypożyczeni są też Kenijczyk - Timothy Ouma ze Slavii Praga oraz Taofeek Ismaheel z Górnika Zabrze. W sprawie tego pierwszego - na dzisiaj nie ma chęci wykupu tego piłkarza, a i sama Slavia ponoć nie byłaby tym zainteresowana.
Ciekawszy jest temat Nigeryjczyka. Jak informował Łukasz Olkowicz z Przeglądu Sportowego/Onet, Lech za wypożyczenie Ismaheela zapłacił 100 tys. euro, a jego potencjalny wykup wynosi 1,2 mln euro i ta decyzja względem przyszłości piłkarza należy tylko do Lecha.
W tej sprawie także na dzisiaj nie ma żadnej decyzji, bo i nie musi jej być. Potencjalny wykup będzie zależał nie tylko od zdrowia i formy samego piłkarza, ale też pozostałych zawodników (Hakansa, Gholizadeha, Walemarka, Lismana, Palmy). Trzeba pamiętać, że Nigeryjczyk był poszerzeniem składu przy pladze kontuzji w lecie. W Lechu są zadowoleni z Ismaheela, jest potrzebny drużynie, a dodatkowo - co najważniejsze - jest w pełni zdrowy, czego nie można powiedzieć o większości skrzydłowych Lecha.
A transfery?
Na rynku transferowym zimą Lech nie chce szaleć. Latem "Kolejorz" wydał 5,7 mln euro, a całość transakcji zamknęła się w okolicach kwoty 8 mln euro. To rekordowe dla poznaniaków pieniądze, a i kadra wydaje się być na dzisiaj solidna i szeroka. Szczególnie przy perspektywie powrotu kolejnych kontuzjowanych piłkarzy.
Jednak są pozycje, gdzie Lech widzi swoje deficyty. Taką jest na pewno rola rezerwowego bramkarza, albo jak wolą mówić przy Bułgarskiej - bramkarza do rywalizacji. Mrozek od dłuższego czasu zmaga się z mikrourazami, a bramki Lecha broni nieprzerwanie od jesieni 2024 roku! To świetny wyczyn i godny docenienia, ale jednak gdyby coś się stało wychowankowi "Kolejorza", to na ławce pozostaje dwóch nieopierzonych w ekstraklasowych bojach bramkarzy (także wychowanków) - Krzysztof Bąkowski i Mateusz Pruchniewieski, do których sztab szkoleniowy nie ma zaufania, co widać po braku jakichkolwiek nadziei na grę - nawet na Islandii przy wyniku 7:1 w pierwszym meczu.
Zatem zimą jednym z transferów powinien być "bramkarz do rywalizacji". Jeśli chodzi o inne pozycje, to Lech będzie przyglądał się sytuacji z Joao Moutinho oraz tej na pozycji defensywnego pomocnika. Portugalczyk ostatnio całkowicie wypadł z obiegu, głównie przez świetną formę Gurgula, ale sam Moutinho nie daje argumentów do gry. Z kolei w środku pola niepodważalne pozycje mają Kozubal i Jagiełło, a reszta miewa lepsze lub gorsze momenty. Pamiętać trzeba ponadto o kontuzji Murawskiego, który może ten problem rozwiązać.
Decyzji dużo, czasu... jednak też dużo. Zobaczymy, co przyniesie najbliższa przyszłość. Pierwszymi decyzjami powinny być wzmocnienie sztabu szkoleniowego i kontrakt dla Antonio Milicia. Co będzie dalej? Czas pokaże.