Lech szkoli nowego szefa pomocy. Na razie szaleje gdzie indziej. "Jestem gotowy"

Lech szkoli nowego szefa pomocy. Na razie szaleje gdzie indziej. "Jestem gotowy"
Mateusz Sobczak / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski19 Apr · 15:05
Jest uważany za jeden z największych talentów Akademii Lecha Poznań. Aktualnie przemierza drogę starszych kolegów, którzy także musieli otrzaskać się na pierwszoligowych boiskach. Antoni Kozubal walczy o awans do Ekstraklasy i o to, by w przyszłym sezonie dostać szansę przy Bułgarskiej.
Lech Poznań już od przeszło dekady znany jest jako fabryka młodych talentów. “Kolejorz” potrafi wychować świetnego piłkarza, którego następnie sprzedaje z wielomilionowym zyskiem. W ostatnich latach najczęściej byli to jednak zawodnicy głównie ofensywni, często skrzydłowi lub napastnicy, ewentualnie boczni obrońcy. Oprócz Kuby Modera ostatnim graczem środka pola wychowanym przez Lecha i sprzedanym za wielką sumę był tak naprawdę Karol Linetty. Być może niedługo to się jednak zmieni za sprawą Antoniego Kozubala.
Dalsza część tekstu pod wideo
Młody pomocnik z rocznika 2004 wciąż czeka na prawdziwą szansę przy Bułgarskiej. Na razie szlifuje umiejętności na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice. I trzeba przyznać, że robi to z bardzo dobrym skutkiem. Kozubal jest aktualnie jednym z liderów drużyny prowadzonej przez trenera Rafała Góraka i wiele wskazuje na to, że będzie miał realne szanse na to, by awansować z nią do Ekstraklasy. Sam piłkarz natomiast swoją postawą zasługuje, by przynajmniej rozważyć go w kwestii gry w “Kolejorzu”, a w dalszych latach snuć marzenia o kolejnym wielkim transferze.

Bezproblemowa rozłąka

Mimo że Lech znany jest jako “Duma Wielkopolski”, w jego grupach młodzieżowych szkolą się najbardziej obiecujący piłkarze z całego kraju. Jednym z nich był właśnie Kozubal, który pochodzi z Krosna i to na Podkarpaciu stawiał pierwsze kroki w futbolu. Zanim w wieku 12 lat przeniósł się do internatu we Wronkach, przez kilka sezonów trenował w Akademii Beniaminek Krosno. Choć została ona założona w 2007 roku, dotąd może poszczycić się już dziesięciorgiem debiutantek i debiutantów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wśród tej grupy są tacy gracze jak Kacper Bieszczad (aktualnie Raków Częstochowa) czy Karol Knap (Cracovia).
- Antek od samego początku był wyróżniającym się zawodnikiem w swojej grupie wiekowej. Nie chciałbym jednak mówić, że z miejsca wiedzieliśmy, że zrobi karierę. Wiemy, jak to często bywa w przypadku takich młodych dzieciaków. Inni potem stawiają bardziej na naukę, zdarzają się też tacy, którzy szukają jakichś atrakcji i zajęć poza piłką. Antek miał ogromne wsparcie od swoich rodziców. Do tego sam na pewno był jednak takim motorem napędowym swojego zespołu i było widać, jak ciężko na to wszystko pracuje. Jego własne zaangażowanie, dobra praca trenerów i całej Akademii oraz pomoc ze strony rodziców doprowadziły go do miejsca, w którym jest teraz - mówi nam Marek Adamiak, dyrektor sportowy Akademii Beniaminek Krosno.
Rocznik Kozubala był całkiem mocną grupą. Młody pomocnik szatnię dzielił wtedy z Aleksem Gazdą czy Mateuszem Szafranem, którzy choć jakichś oszałamiających karier na razie jeszcze nie zrobili, też powędrowali swego czasu do silnych klubów - kolejno Lecha i Zagłębia Lubin. Jest coś w tym, że gracze z tamtego regionu być może są po prostu bardziej zdeterminowani do pracy od kolegów z reszty kraju. Akurat Kozubal został wytropiony przez “Kolejorza” podczas jednych z turniejów młodzieżowych, na których regularnie stawiali się skauci najlepszych polskich klubów. I choć transfer do Lecha oznaczał przeprowadzkę na drugi koniec Polski, nie stanowiło to dla niego żadnego problemu.
- Dla mnie przeprowadzka nie była aż tak dużym wyzwaniem, bo miałem ogromne wsparcie ze strony rodziców, którzy jeździli za mną na każdy mecz. Tata praktycznie do dzisiaj jest zawsze na trybunach. Dzięki temu ta moja aklimatyzacja w Lechu była na pewno dużo łatwiejsza - mówi w rozmowie z nami sam Kozubal. - Wiadomo, że bardzo pomogły mi też osoby z klubu. Jeszcze przed przeprowadzką do internatu jeździłem na różne test-mecze i nawet zdarzyło mi się udać na kilka dni do centrum treningowego Lecha, by zobaczyć na miejscu, jak to wszystko wygląda. Sam internat to oczywiście dość specyficzne, ale przy tym fajne miejsce. Ja miło wspominam ten czas spędzony tam z chłopakami. Oczywiście zdarzyło się kilka gorszych momentów, ale wspominam tylko te lepsze chwile.

Dobry rozmówca

Pomocnik przez kolejne kilka lat dzielnie piął się po kolejnych szczeblach w akademii “Kolejorza”. Oczywiście już sam fakt, że klub zdecydował się ściągnąć do siebie chłopaka z dalekiego Podkarpacia, musiał świadczyć o tym, że ktoś przy Bułgarskiej dostrzegł w nim spory potencjał. Sam Antek jednak również zaczął dość szybko udowadniać na boisku, że skaut, który go wcześniej wypatrzył, wcale się nie mylił. Piłkarz zaczął trenować ze rocznikiem wyżej i wcale nie odstawał w tym zespole od starszych kolegów. Wręcz przeciwnie - świetnie sobie w nim radził.
- Od razu dało się wyczuć, że ma ponadprzeciętną wizję gry, a do tego, że umie porozmawiać o piłce i takich jej niuansach taktycznych. Czasem z wewnątrz boiska zwracał uwagę na pewne aspekty, o których dyskutowali sami trenerzy. Antek stanowił takiego fajnego partnera do dyskusji na wiele tematów. Choć miał wtedy 15 czy 16 lat, już wtedy mogłem stwierdzić, że w przyszłości może być on bardzo dobrym trenerem. Zapamiętałem go jako bardzo mądrego taktycznie dzieciaka, który potrafił przy tym też świetnie wykorzystać swoje piłkarskie umiejętności - opowiada nam Bartosz Bochiński, trener Kozubala w drużynie U-17 Lecha Poznań.
Zarówno Adamiak, jak i Bochiński w rozmowach z nami określili Kozubala mianem pomocnika typu “box-to-box”. Sam Kozubal uważa siebie za “szóstkę” lub “ósemkę”, choć osobiście czuje się lepiej na tej drugiej pozycji. Choć to de facto środkowy lub defensywny pomocnik, w GKS-ie Katowice dał się też poznać jako gracz, który również lubi podłączyć się pod działania ofensywne zespołu. Widać to zresztą najlepiej po jego statystykach z obecnego sezonu. Strzelił w sumie już cztery gole i dołożył do tego sześć asyst. W klasyfikacji kanadyjskiej jest trzecim najlepiej punktującym zawodnikiem swojego zespołu.
- Mam sporo walorów defensywnych, ale kiedy rzeczywiście pojawia się okazja na podłączenie się do akcji pod bramką przeciwników, to dysponuję odpowiednim timingiem, który może przydać się mojemu zespołowi. Czasem mogę uderzyć czy popisać się asystą. Najbardziej szukam jednak tych podań otwierających, to jest dużo ważniejsze z punktu widzenia mojej pozycji. W GKS-ie Katowice często grywam z Oskarem Repką, który jest dużo bardziej defensywnym zawodnikiem, a to również pozwala mi bardziej poświęcić się w pewnych fazach meczów działaniom w ataku - mówi Kozubal.

Ofensywny De Jong

W ostatnich latach obserwujemy ewolucję w przypadku pozycji 6, 8 czy 10. Rola środkowego i defensywnego pomocnika nie opiera się już stricte na zabezpieczeniu tyłów, ale również na działaniach w ofensywie. W przeszłości piłkarz o pokroju Kozubala powinien przede wszystkim przecinać ataki rywali. Teraz coraz częściej to jednak właśnie gracze z tego obszaru boiska rozpoczynają kreowanie kolejnych ataków własnego zespołu. Pod tym względem 19-latek przejawia w sobie cechy tych zawodników, którzy trafiają do najbardziej ofensywnie usposobionych zespołów na świecie.
- Sam lubię oglądać Frenkiego de Jonga ze względu na taką jego kulturę gry i duży spokój. Patrząc na tak naprawdę jego każdy kontakt z piłką na boisku, można dostrzec jego duże rozumienie gry. Kiedyś zresztą kupiłem sobie właśnie nawet jego koszulkę z Barcelony. Ale ceniłem też bardzo Sergio Busquetsa. To on był zawsze taką moją ulubioną “szóstką”, podczas gdy De Jong jest ulubioną “ósemką”. Holendrowi trochę brakuje liczb, bo nie ma za dużo goli czy asyst, ale w moim przypadku akurat te statystyki nie są aż tak ważne. Dużo bardziej istotne są te wspomniane przeze mnie już wcześniej kluczowe podania - opowiada młody pomocnik.
W “GieKSie”, w której Kozubal ma zwykle obok siebie Repkę, jest mu o te podania dużo łatwiej i sam może sobie pozwolić na nieco więcej w przodzie. W Lechu sytuacja wygląda jeszcze inaczej, bo to zespół, który przynajmniej w teorii znajduje się w ataku pozycyjnym przez większość spotkań. Kozubal w “Kolejorzu” mógł się już wcześniej dużo nauczyć od choćby takich zawodników jak Jesper Karlstroem czy Radosław Murawski. Wielu typuje go zresztą do zastąpienia pierwszego z nich, jeśli popularny “Szef” odejdzie z Lecha. Uważa się bowiem, że Kozubal pod wieloma względami przypomina Szweda i może pełnić rolę takiego “metronomu” w zespole.
- To jest właśnie jego natura. Z jednej strony chce pełnić bardzo odpowiedzialną funkcję na boisku, jak przystało na środkowego pomocnika. Antek na boisku reguluje rytm zespołu i kieruje tempem gry. Do tego jest w stanie strzelić zza pola karnego czy podać za linię obrony przeciwnika. Zawsze zwracał uwagę na te aspekty gry i chciał nad tym dużo pracować. Te jego ofensywne inklinacje mogą mu się szczególnie przydać w kontekście gry w Lechu. Liczby w GKS-ie Katowice wyraźnie wskazują bowiem na to, że istnieje w nim potencjał ofensywny, który warto wykorzystać - uważa trener Bochiński.

Monitory mimo pandemii

Ten potencjał nie bierze się znikąd. Kozubal jest bardzo zdeterminowany, by osiągnąć sukces. Najlepiej może świadczyć o tym historia, którą opowiedział nam trener Bochiński. Kiedyś młody pomocnik pracował nad swoją wizją gry przy prostej maszynie wyświetlającej cyfry od 0 do 9. Monitory wyświetlały te cyfry, a Antek musiał je przeanalizować i następnie wykonać jakieś odpowiednie zadanie techniczne. Zawodnikowi tak spodobało się to ćwiczenie, że kiedy w wyniku pandemii wszyscy zostali zamknięci w domach… to poprosił swojego trenera o namiary do człowieka, który zajmuje się dystrybucją takich maszyn. Potem kupił sobie dwa takie monitory i mógł nawet w trakcie lockdownu ćwiczyć samemu w domu.
- Należę też do tej grupy piłkarzy, którzy sami bardzo interesują się futbolem. Na przykład nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że odpuszczam jakiś mecz Lecha i nie mogę go obejrzeć. Oczywiście teraz często zdarza się tak, że w GKS-ie gram o podobnej lub tej samej porze co “Kolejorz”, ale wtedy staram się nadrabiać te spotkania z odtworzenia. Nie oglądam już tych meczów jednak tylko dla zabawy, bardziej pod kątem analizy gry. Z takiego materiału zawsze można coś sobie zaczerpnąć i nauczyć. To mnie bardzo ciekawi - wyjawia 19-latek.
Nie jest jednak tak, że Kozubal interesuje się jedynie piłką. Krośnianin lubi być blisko natury i każdą wolną chwilę poświęca biwakowaniu. Mimo że ze względu na chęć uniknięcia natarcia tłumów, nie zdradził nam, gdzie w okolicach Katowic można się wybrać właśnie na przykład pod namiot. Inna sprawa, że na razie w pełni chce się skupić na końcówce sezonu. W niej “GieKSa” powalczy o powrót po dwóch dekadach do Ekstraklasy. To może być piękne zwieńczenie jego przygody z ekipą z Górnego Śląska. Chyba że nie będzie to definitywne pożegnanie z GKS-em i wbrew woli wielu kibiców Lecha wcale nie powróci on na Bułgarską.
- Tak naprawdę ja nie wiem, czy po sezonie rozstanę się z GKS-em. Wszystko zależy od tego, jak i czy Lech będzie mnie widział w swoich szeregach. Ja uważam, że jestem gotowy na grę w “Kolejorzu”. W Katowicach wszyscy czekają jednak na Ekstraklasę i bardzo chcemy do niej awansować. W porównaniu do tej pierwszej rundy, na wiosnę bardzo poprawiliśmy naszą skuteczność. W okresie zimowych przygotowań sporo nad tym pracowaliśmy i teraz przekłada się to na większą liczbę stworzonych sytuacji. Ta konsekwencja w działaniach pozwoliła nam zadomowić się w czołówce tabeli - podsumowuje Kozubal.

Przeczytaj również