Legenda opuszcza Real Madryt. Miał być jak Guardiola, Perez nie dał się przekonać
W Realu Madryt spędził ponad połowę życia, jest jego żywą legendą i jako piłkarz zdobył z nim wszystkie najważniejsze trofea. Raul przez wiele lat obiecywał sobie, że dokona tego również w roli trenera “Królewskich”, ale klub przejawiał wobec niego inne plany. I to dlatego 47-latka na Estadio Santiago Bernabeu już nie ma.
Kiedy Pep Guardiola został latem 2008 roku trenerem FC Barcelony, wielu mówiło, że to desperacki ruch “Blaugrany”. Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, a śladem Katalończyków podążyło wiele innych klubów, które zaczęły promować do pierwszego zespołu trenerów pracujących wcześniej z juniorami czy rezerwami. W pewnym momencie na taki ruch zdecydował się też Real Madryt. Zinedine Zidane oraz Santiago Solari, zanim trafili do pierwszego zespołu, najpierw pracowali w Castilli. Wydawało się, że podobną ścieżką może podążyć też Raul Gonzalez. Ten przez wiele lat cierpliwie czekał na swoją szansę, ale teraz powiedział “pas” i wraz z końcem sezonu rozstał się z “Los Blancos”.
Osiem lat wzlotów i upadków
O tym, że Raul może być madrycką odpowiedzią na Guardiolę, wspomniano od lat. Już w 2014 roku, kiedy legendarny napastnik wciąż jeszcze grał w piłkę, tego typu opinię wysnuł Jorge Valdano. Porównania między tą dwójką nie były zresztą niczym zaskakującym, bo obu łączy wiele. Byli kapitanami swoich słynnych drużyn, od małego uosabiali kluczowe wartości klubów. Liderzy na i poza boiskiem, będący wzorem dla wielu młodych zawodników. Choć ani jeden, ani drugi nie miał szansy, aby zakończyć karierę piłkarską tam, gdzie się wychował, potem powrócił do tych klubów jako trenerzy.
Na tym podobieństwa zaczynają się jednak kończyć. Guardiola już po zaledwie sezonie w roli szkoleniowca Barcelony B poszedł za ciosem. Oczywiście, sprzyjała mu wtedy koniunktura, bo na Camp Nou akurat szukali trenera, który będzie w stanie wstrząsnąć zespołem po dość luźnych rządach Franka Rijkaarda. Raul tego szczęścia nie miał. Trafił na czasy, kiedy Real sięgał po wszystko na każdym froncie. Jako trener zadebiutował w zespole Cadete B (U-15) w 2018 roku, a sezon później władze powierzyły mu pieczę nad Castillą. Wydawało się, że wszystko toczy się we właściwym kierunku i kolejnym etapem będzie praca w pierwszym zespole.
Tyle tylko, że Raul zasiedział się w rezerwach. Prowadził je w sumie przez aż sześć lat. I choć był chwalony za swoją pracę, w czasie jego kadencji zabrakło wyraźnych sukcesów. Po ten największy sięgnął paradoksalnie z drużyną U-19, z którą był związany krótko wiosną 2020 roku i wraz z nią wygrał Ligę Młodzieżową UEFA, po raz pierwszy w historii klubu. Z rezerwami był natomiast kilkakrotnie blisko awansu do Segunda Division. No właśnie - był blisko. I choć w tym czasie na zapleczu La Ligi grały rezerwy Realu Sociedad czy Villarrealu, Castilla nadal czeka na powrót na ten poziom, na którym po raz ostatni gościła w 2014 roku.
- To był skomplikowany okres, w czasie którego Raul odniósł z klubem wielki sukces. To pod jego wodzą “Królewscy” sięgnęli po jedyny w historii triumf w Lidze Młodzieżowej UEFA. I to naprawdę dużo znaczy. Wraz z Castillą był natomiast o krok od zrealizowania celu, czyli awansu do Segunda Division. Najbliżej było trzy lata temu, kiedy zaledwie minuty dzieliły jego zespół od sukcesu. Ale chyba najbardziej godny pochwały był ostatni sezon. Choć drużyna od początku była trapiona kontuzjami, Raul potrafił opanować ten chaos i Castilla ostatecznie otarła się o play-offy. To było osiem lat pełnych wzlotów i upadków, ale tych pierwszych było zdecydowanie więcej - opowiada w rozmowie z nami Fernando Sanchez Tavero z Diario AS.
Nigdy nie był blisko
Bo może i za kadencji Raula Castilli zabrakło kropki nad “i”, ale jego zespół rzeczywiście regularnie meldował się w czołówce Primera Federacion, czyli hiszpańskiego trzeciego poziomu rozgrywkowego. We wspomnianym sezonie 2022/23 rezerwy zagrały w finale baraży z Eldense. W pierwszym meczu padł wynik 1:1, natomiast w rewanżu do 113. minuty prowadziły 3:2, ale ostatecznie zremisowały 3:3, wskutek czego awansował ich rywal jako drużyna z wyższego miejsca po sezonie zasadniczym. Już wtedy było jednak widać, że to trener, który jest zdeterminowany, aby wygrywać. Sumienny, który trzyma wysoką dyscyplinę w zespole, ale ze względu na bogatą karierę i wręcz legendarny status od początku cieszący się sporym zaufaniem ze strony wszystkich w ośrodku treningowym Valdebebas.
- Jego odejście z klubu mimo wszystko nie jest niespodzianką. Gdyby chciał, nadal mógłby tam pracować. Po prostu znudziło mu się wieczne czekanie na szansę w pierwszym zespole. Raul zrozumiał, że to misja, która jest praktycznie niemożliwa. I właśnie dlatego zdecydował się odejść, aby poszukać nowego wyzwania już w innym miejscu. Jego celem jest praca w roli pierwszego trenera - i teraz spróbuje taką pracę zdobyć już poza Bernabeu - opowiada hiszpański dziennikarz.
Pytanie, czy Raul mógł w ogóle kiedykolwiek liczyć na angaż w pierwszym zespole. Nie od dziś wiadomo, że jego relacje z Florentino Perezem nie należą do najlepszych. Co prawda oficjalnie obaj niby nawzajem się szanują, ale co jakiś czas do mediów trafiają przecieki, które by temu nieco zaprzeczały. Cztery lata temu El Confidencial dotarł nawet do rozmów, z których jasno wynikało, że prezydent Realu w prywatnej rozmowie miał nazwać jego i Ikera Casillasa mianem “oszustów”. Choć Perez potem tłumaczył się, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu, niesmak pozostał. Obaj panowie musieli siłą rzeczy ze sobą jakoś współpracować, ale od pewnego czasu już chyba sam Raul zdawał sobie sprawę, że nawet on pewnych rzeczy - tudzież osób - nie przeskoczy.
- Tak naprawdę nigdy nie był blisko objęcia pierwszej drużyny. Kiedy w 2021 roku z klubu odszedł Zinedine Zidane, jego następcą został ostatecznie Carlo Ancelotti. Raul był wówczas brany pod uwagę jako jeden z możliwych kandydatów, ale bardzo nieśmiało. Real w takiej sytuacji wolał postawić na doświadczone nazwisko niż dać szansę swojemu wychowankowi. Nawet teraz, kiedy rozważano wybór tymczasowego trenera na Klubowe Mistrzostwa Świata, bardziej przewijały się nazwiska Santiago Solariego czy Alvaro Arbeloi. Było jasne, że na tym etapie drzwi do pierwszej drużyny były dla Raula już zamknięte - przyznaje Sanchez Tavero.
Powrót legendy?
Hiszpańskie media podają nawet, że Perez chciał rozstać się z Raulem już rok temu, ale ostatecznie ten pozostał na stanowisku na jeszcze jeden sezon. Można powiedzieć, że jego kadencja w Madrycie przedłużyła się trochę tak jak pobyt Ancelottiego. Teraz w klubie nie ma żadnego z nich. Real szykuje się na zupełnie nowe rozdanie pod wodzą Xabiego Alonso, który od początku zdawał się być faworytem Florentino Pereza. Prezydent mocno zabiegał o jego podpis. Mocno wierzy także w Alvaro Arbeloę, czyli następcę Raula w Castilli, którego pewnie przyszłościowo również widzi jako potencjalnego trenera pierwszego zespołu.
To inaczej niż Raul, który zawsze był tylko opcją rezerwową, co biorąc pod uwagę jego status w historii klubu pozostawało pewnie dla niego swego rodzaju potwarzą. Kiedy zdał sobie sprawę, że nie zostanie następcą Ancelottiego, nie chciał już dłużej czekać i w sumie trudno mu się w tej sytuacji dziwić. Real ponoć zaproponował mu dalszą pracę w klubowych strukturach, ale on nadal chce być nadal trenerem. I być może dlatego podąży teraz drogą obraną wcześniej właśnie przez Alonso.
- Raul jest trenerem o mentalności zwycięzcy. Stara się wycisnąć z drużyny to, co najlepsze, byle tylko osiągnąć jak najlepszy wynik. To szkoleniowiec, który wymaga dużo od swoich piłkarzy na treningach. Ten profil pasuje do wielu zespołów, ale wydaje się, że jego nowym miejscem pracy mogą być Niemcy, gdzie wyrobił sobie świetną opinię jeszcze jako piłkarz. Aktualnie cierpliwie czeka na odpowiednią ofertę, którą podda wnikliwej analizie. Na pewno widziałoby go u siebie Schalke. W Gelsenkirchen marzą o jego powrocie już od dłuższego czasu. Ale znając Raula, ten podchodzi do całej tej sytuacji z dużym spokojem i w taki też sposób podejmie również ostateczną decyzję - uważa dziennikarz Diario AS.
Biorąc pod uwagę ostatnie sezony w wykonaniu Schalke, powrót Raula na Veltins Arena na razie należy traktować w charakterze romantycznego sci-fi. Dużo bardziej prawdopodobną opcją pozostaje RB Lipsk, które latem również planuje przebudować swój zespół. Juergen Klopp ponoć chętnie widziałby Raula w roli tego, który miałby kierować tymi zmianami - szczególnie jeśli nie uda mu się sprowadzić Cesca Fabregasa, a na to się nie zanosi. Gdzieś w tle przewija się też zainteresowanie z Anglii. Raul na brak ofert nie powinien więc narzekać, musi jednak dobrze wybrać. Bo tylko wtedy Perez może naprawdę choć w części pożałować swojej decyzji.