Legia stąpa po cienkim lodzie. Wybór nowego trenera może szokować

Legia stąpa po cienkim lodzie. Wybór nowego trenera może szokować
Kostas Pikoulas / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski03 Jun · 17:00
Widzew wykłada 1,5 mln euro na Fornalczyka, Górnik szaleje na rynku, GKS pięciokrotnie bije rekord transferowy, a Cracovia wyciąga trenera z 81 meczami w Ligue 1. Legia tymczasem wciąż szuka następcy Goncalo Feio, a główny kandydat jest nazwiskiem tyleż ciekawym, co kontrowersyjnym i ryzykownym.
Aleksiej Szpilewski. Nazwisko w polskiej piłce brzęczące od dłuższego czasu, nazwisko z Polską niejako związane. Młody Białorusin krótko mieszkał nad Wisłą, gdy karierę piłkarską rozwijał tutaj jego ojciec, Mikołaj. Przede wszystkim jednak Aleksiej był łączony z posadą trenera w Rakowie, Górniku oraz Cracovii. Ostatecznie tam nie trafił, ale Ekstraklasa nie przestała go przyciągać. Szpilewski to główny kandydat do przejęcia sterów Legii, o czym pisaliśmy już TUTAJ.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednocześnie trudno uznać, aby był to kandydat powszechnie akceptowany przez społeczność stołecznego klubu. Z jednej strony mówimy o szkoleniowcu młodym, ale doświadczonym - 37 lat, przygody w Niemczech, Kazachstanie, na Cyprze i Białorusi, trzy zdobyte trofea. Do tego Szpilewski, jak sam podkreślał choćby przy okazji dostania po głowie od Rakowa w eliminacjach Ligi Mistrzów, hołduje ofensywnemu stylowi gry. Medal ma jednak drugą stronę, a ta nie zachwyca. Zdaniem wielu Białorusin nie zrobił wystarczająco, aby odciąć się od Władimira Putina oraz Aleksandra Łukaszenki. Co zaś ważniejsze, część jego przygód kończyła się absolutnym fiaskiem.

Lekcja od Rakowa

Za kadencji Goncalo Feio Legia nie miała problemów z ofensywą, a przynajmniej pozornie. W Ekstraklasie zdobyła 60 bramek, więcej miał tylko Lech Poznań. W fazie grupowej Ligi Konferencji goli strzeliła 13, ustąpiła jedynie Chelsea, Fiorentinie oraz Cercle Brugge. To wszystko Portugalczyk osiągnął mimo długiego braku klasycznej "9", mimo nieskuteczności Marca Guala czy Kacpra Chodyny, mimo ograniczonego zaufania do Illi Szkurina. Legia miewała mecze złe, jeśli chodzi o dyspozycję pod bramką rywala, ale nie to było jej największym problemem.
Szpilewski wajchy w drugą stronę nie przełoży. Najbardziej miarodajne dla jego podejścia są kadencje w Arisie Limassol oraz Kairacie Ałmaty. W trzech sezonach na Cyprze jego drużyna była kolejno pierwsza, druga i trzecia pod względem wykończenia. W trzech sezonach w Kazachstanie Kairat był drugi, pierwszy i trzeci. Za każdym razem ofensywna czołówka. Inna sprawa, że niekoniecznie zawsze dostosowana do tego, co prezentuje rywal.
Ukształtowany przez szkółkę lipskiego Red Bulla trener nie zamierzał się ukorzyć przed Rakowem Dawida Szwargi. Poszedł odważnie, przebojowo. A przynajmniej pozornie. W 2023 roku Aris rywalizował z "Medalikami" w eliminacjach Ligi Mistrzów, a Szpilewski przegrał. Cypryjczycy mieli średnie posiadanie piłki na poziomie 58%, ale w Częstochowie oddali tylko jeden celny strzał, zaś w rewanżu nie potrafili pokonać Vladana Kovacevicia. Mieli też wyraźne kłopoty z organizacją przy kontrach Rakowa, raz uratował ich bramkarz, w kolejnej akcji sprokurowali rzut wolny wykorzystany przez Frana Tudora.
- Trener Rakowa powiedział "żegnam". Jeśli on jest zadowolony po takim występie i bronieniu się przez 180 minut, to niech tak gra. Ja czuję niedosyt. W tym meczu oddaliśmy 18 strzałów, a Raków cztery. To nie wystarczyło, zabrakło skuteczności - zżymał się Szpilewski na konferencji prasowej. Podobnie mógłby uczynić Feio, który w zakończonym niedawno sezonie też dwukrotnie przegrał z Rakowem.
W 2023 roku Szpilewski ze zrozumiałych względów marzył o awansie do Ligi Mistrzów, a ten został mu brutalnie odebrany. Finalnie skończył w Lidze Europy i... zawiódł. Bo chociaż w pucharach wypadł nieźle, to w lidze Aris wypadł kiepsko.

Feio na bis?

Jednym z największych zarzutów względem Feio była nieumiejętność łączenia rywalizacji na kilku frontach. Portugalczyka nie uratowały ćwierćfinał Ligi Konferencji i zdobycie Pucharu Polski, jego pogrążyło piąte miejsce w Ekstraklasie, które w Warszawie przyjęto jako policzek. Reakcji władz trudno było się dziwić, "Wojskowych" zatrzymała nie tylko ligowa czołówka, ale też Stal Mielec, Cracovia, Motor, Radomiak, Piast, Korona, Śląsk i Puszcza. Wpadek było po prostu za dużo.
W sezonie 2023/24 okazało się, że Aris ma podobny problem. Szpilewski wszedł do Ligi Europy, w grupie zajął ostatnie miejsce, ale zdołał wygrać i zremisować z liderującymi Rangersami. Szkopuł w tym, że przerzucenie sił na Europę doprowadziło do kryzysu na Cyprze. Aris skończył jako czwarty, dał się wyprzedzić Omonii, AEK-owi oraz APOEL-owi. Miał jedną okazję ku temu, aby pogodzić rozgrywki, nie dał rady.
Próżno zatem uciec przed wrażeniem, że Legia ryzykuje stawiając na Szpilewskiego. Białorusin ma wiele wspólnego z Feio pod względem sportowym, a na pierwszy rzut oka nie gwarantuje poprawy. Ba! Ma mniejsze doświadczenie w rywalizacji w pucharach UEFA, musi też uczyć się zupełnie nowej ligi, zupełnie nowej specyfiki. Nigdy nie został pozytywnie zweryfikowany w lidze zbliżonej Ekstraklasie, jego krótki pobyt w drugoligowym Erzgebirge Aue zakończył się po trzech remisach i pięciu porażkach.
Zdaje się przy tym, że Szpilewskiego z Feio łączy coś jeszcze - trudny charakter. Portugalczyk dał się poznać jako szkoleniowiec butny, nieprzejednany, niekiedy po prostu chamski. Jego zachowanie względem kibiców Broendby wywołało mały skandal. Jednocześnie Feio względnie pilnował się, aby nie wejść na odcisk kibicom Legii, co było taktyką mądrą. Jeśli w Warszawie odwrócą się od ciebie trybuny, jesteś skończony.
Szpilewski też potrafi wojować, co pokazał na Cyprze i Białorusi. Zdarzało się, że w mediach społecznościowych krytykował zachowanie sympatyków innych drużyn, zdarzało mu się, że odsuwał od składu dotychczasowych liderów, zdarzało się wyzywać kibiców rywala, wylecieć z boiska, wdać się w bójkę.
- Szpilewski powinien poradzić sobie z presją, chociaż regularnie będzie wrzucał na Instagrama posty o tym, jak źle zachowują się kibice, co udało mu się zrobić nawet na Cyprze. Nie znam go osobiście, ale mogę powiedzieć, że to trener, który nie pozwala sobie wchodzić na głowę. Nikomu. W Brześciu wyrzucał zawodników, bo ich nie lubił. Doszło do głośnych rozstań z Artemem Miłewskim i Alaksiejem Gawriłowiczem - powiedział nam Dzmitry Ruto z redakcji Tribuna.com.
Białoruski portal dobrze udokumentował najbardziej bizarną przygodę Szpilewskiego, czyli jego wielki powrót do ojczyzny w 2018 r. Po kilkunastu latach spędzonych na zachodzie Białorusin wrócił do siebie. Przejął stery wspomnianego Dinama, gdzie pozwolono mu dokonać całkowitej rewolucji. Zaczął obiecująco, w debiucie - podczas którego stał się najmłodszym trenerem w historii ligi - rozgromił FK Gomel (6:0). Miesiąc później Szpilewskiego już w Brześciu nie było, został zmieciony przez Apollon Limassol w eliminacjach Ligi Europy (0:4).
Przyczyną trwającej raptem 43 dni kadencji nie były jednak tylko koszmarne wyniki. Szpilewskiego został wywieziony na taczce przez piłkarzy. Chociaż początkowo sprawiał wrażenie brata-łaty, to szybko skonfrontował się z działaczami, a także z wierchuszką szatni, przykładnie ukarał ją za picie piwa. Pozbycie się Miłewskiego i Hauryłowicza nie pasowało innym zawodnikom. W spotkaniu z Atromitosem Ateny (4:3) mieli oni koszulki z wyrazami poparcia dla wyrzuconych kolegów. Koszulki te chętnie eksponowali po strzelonych golach.
Rozłam postępował w kolejnych tygodniach. W rewanżu z Grekami (1:1) Szpilewski został wyrzucony na trybuny po bójce z Damirem Canadim, opiekunem rywali. Gdy Dinamo ostatecznie awansowało, Szpilewski fetował z kibicami. Robił to jednak w oderwaniu od reszty swojej drużyny, która miała dość metod i podejścia dumnego szkoleniowca. Szkoleniowca, jak się wydaje, zbyt dumnego, aby na Białorusi móc pracować. Szpilewski narzekał na zaangażowanie, treningi, a jego matka - pełniąca rolę agentki - krytykowała bazę treningową w Klecku.
Ostatecznie młodemu trenerowi nie pomógł nawet Diego Maradona. Argentyńczyk został na krótko ogłoszony prezesem Dinama, które pośrednio czerpało wówczas z portfela Łukaszenski. Maradona przyjechał do Mińska, zrobił sobie kilka zdjęć z zawodnikami i tyle go widzieli.
To się po prostu nie mogło udać i się nie udało. Wielki powrót Szpilewskiego trwał 43 dni. Na zakończenie współpracy szkoleniowiec ogłosił, że z Białorusią skończył. Miłewski zaś wrzucił na Instagrama zdjęcie z baru, dworując w ten sposób z byłego przełożonego.

Milczenie

Ruto wspomina także, że Szpilewski otrzymał ofertę od Dinama Mińsk, ale jej nie przyjął. Spotkałby się tam z Gawriłowiczem, co też nie musiało nie mieć żadnego znaczenia. 37-latek od lutego 2022 roku działał na Cyprze, w maju został zastąpiony przez swojego rodaka, Arcioma Radźkou. Legia ma otwartą drogę do ściągnięcia Szpilewskiego, o ile oczywiście dojdzie do porozumienia z nim samym, co jest o tyle trudne, że szkoleniowiec stawia warunki.
Meczyki.pl już wcześniej przekazały, że trener chce przy Łazienkowskiej część swojego sztabu z Arisu, a także Polaka Krystiana Kalinowskiego. To trener bramkarzy, a w Legii z golkiperami pracują już Krzysztof Dowhań i Arkadiusz Malarz. Na takiego drugiego spadło w poprzednim sezonie sporo krytyki, co miało związek ze znacznym regresem formy Kacpra Tobiasza.
To właśnie kwestia sztabu szkoleniowego stanowi kość niezgody między działaczami a Szpilewskim. Dla Legii wydaje się ona większym problemem niż potencjalne wątpliwości wizerunkowe, które ciągną się za Białorusinem. To cokolwiek zastanawiające. Dariusz Mioduski bardzo dba o PR swojego klubu, zachowanie Feio niejednokrotnie miało mu w tym przeszkadzać. Teraz zaś miałby ściągać do Warszawy Człowieka-Zagadkę z potencjałem na Człowieka-Pułapkę?
Kwestia poglądów Szpilewskiego pozostaje niejasna nawet dla przeciwników reżimu Łukaszenki. Trener rzadko wypowiada się na sprawy polityczne, nie potępił agresji na Ukrainę, domagał się nawet, aby Rosja mogła rozgrywać mecze międzynarodowe. W 2020 roku krótko odniósł się do rewolucji na Białorusi, opowiedział się po stronie obywateli.
- Nie ma złej reputacji na Białorusi. Nie zapracował na ostrą krytykę. Nigdy nie słyszałem, żeby był otwarcie prorosyjski, na pewno nie zrobił nic, co byłoby oznaką miłości do Łukaszenki lub Putina - przekonuje Ruto.
Na dobrą sprawę Szpilewskiego i Białoruś zdaje się łączyć niewiele. Nie znaczy to jednak, że nic - na Cypr ściągał go przecież Władimir Fiodorow. Postać tajemnicza nie tylko w sferze interesów, ale i pochodzenia. Początkowo raportowano, że właściciel Arisu to Rosjanin, po czasie okazało się, że Białorusin. Fiodorow, jeszcze bardziej niż Szpilewski, dba o to, aby za fasadę nie udało się zajrzeć. Zrobiła to jednak wspomniana Tribuna. Ruto przekazał nam, że znacznie większy wpływ na procesy decyzyjne w Arisie ma Nikołaj Woskobojinikow, czołowy białoruski pokerzysta.
Fiodorow i Woskobojinikow doprowadzili do stworzenia w Arisie miejsca bardzo przyjaznego Rosjanom i Białorusinom. W Limassolu i tak żyło już wielu Rosjan, poszerzenie kolonii nie stanowiło problemu. Do Arisu ściągnięto rosyjskich i białoruskich pracowników klubowych, kolejnych członków sztabu, a także zawodników - Aleksandra Kokorina, Jewgienija Jabłońskiego i Artema Szumanskiego.
Dodajmy, że Szpilewski w 2023 roku się zreflektował i stwierdził, że z chęcią przejmie stery kadry swojego kraju. W takiej sytuacji otwarte atakowanie Łukaszenki byłoby pomysłem poronionym.
Nie jest więc tak, że Szpilewski się od Białorusi całkowicie odciął. On się na nią na moment pogniewał, gdy został wyrzucony z Brześcia. Cały czas jednak jego nazwisko krąży nad Białorusią i Rosją, a szkoleniowiec chętnie udziela wywiadów tamtejszym mediom. Być może będzie to stwierdzenie dalece odważne z mojej strony, ale doprawdy nie wiem, po co Legii taki szkoleniowiec. Legia miała szukać spokoju, stabilizacji, a czy dotychczasowa kariera Szpilewskiego je zapewnia?

Przeczytaj również