Lewandowski może spać spokojnie - Bayern wygrywał, wygrywa i będzie wygrywać. Rywale przespali dogodny moment

Bayern Monachium przejechał się po Bayerze Leverkusen i przypieczętował zdobycie krajowego dubletu. Do kolejnych sukcesów bawarskiego hegemona po prostu trzeba się przyzwyczaić. Wygrywali, wygrywają i będą wygrywać. Nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie ta tendencja miała się odwrócić.
“Teraz to musi być ten sezon” - hasło, które przed startem rozgrywek rozbrzmiewa w domu każdego kibica Borussii Dortmund, znów okazało się puste. Od kilku lat na entuzjastycznych zapowiedziach się kończy. Nie udało się rok temu, nie udało się teraz, nie uda się w kolejnych sezonach. Zanosi się na to, że nikt nie przeszkodzi “Die Roten” w śrubowaniu rekordów, zdobywaniu następnych mistrzostw i pucharów. Szansę na detronizację już zaprzepaszczono.
Słabości, twe imię Niko
Trudno nie siać defetyzmu wśród kibiców rywali, gdy patrzy się na przebieg rozgrywek 2018/19. To właśnie wtedy Borussia Dortmund powinna wykorzystać zapaść Bawarczyków i sięgnąć po najcenniejszą niemiecką paterę. Różnica w tabeli była naJmniejsza od lat, wyniosła zaledwie dwa oczka, jednak znów na korzyść Bayernu.
Bayernu, czyli ekipy, która przeżywała ogromny kryzys klubowy na wszystkich płaszczyznach. Rummenigge i spółka zbłaźnili się na rynku transferowym. Nie dokonali żadnego poważnego wzmocnienia. Nie wypełnili luk po Arturo Vidalu i Douglasie Coscie, a wielotygodniowe zakusy na Timo Wernera zakończyły się fiaskiem. Skład był coraz starszy i coraz słabszy.
Niewypałem trzeba też nazwać pomysł zastąpienia Juppa Heynckesa bezbarwnym Niko Kovacem. Chorwat błyszczał w Eintrachtcie, ale po czasie okazało się, że Bayern to zdecydowanie dla niego zbyt wysokie progi. W Bawarii i tak wytrwał długo, biorąc pod uwagę niemrawy styl drużyny i przeciętne rezultaty. Pod jego wodzą klub zanotował najniższy dorobek punktowy od 2012 r, kiedy to mistrzostwo powędrowało do Dortmundu.
Na linii szkoleniowiec-zawodnicy ewidentnie brakowało chemii. Pamiętacie jak Robben na jednym z treningów odmówił ćwiczeń, a sfrustrowana żona Thomasa Muellera zaczęła obrażać trenera na Instagramie? 48-latek nie był żadnym autorytetem, radził sobie fatalnie, a i tak zdołał na finiszu wyprzedzić dortmundczyków i zgarnąć podwójną koronę. Podobna okazja prędko się nie powtórzy. Bayern pewnym krokiem wkroczył w nową erę, która zapowiada się bardzo owocnie.
Mistrz się zbroi, rywale osłabiają
- Nie musimy już więcej mówić o Bayernie. Są najlepszym możliwym mistrzem. Są od nas lepsi. I to wystarczy - powiedział przed tygodniem Lucien Favre. Bezradność Szwajcara jest zrozumiała. Każdy widzi trendy panujące na niemieckim rynku. Okienko transferowe jeszcze na dobre nie wystartowało, a zwycięzca już jest znany. Przegrani również.
1 lipca Borussia oficjalnie straciła Achrafa Hakimiego, który wykonywał fantastyczną robotę jako błyskotliwy, efektywny i efektowny wahadłowy. Na świeczniku znajdowali się Sancho czy Haaland, ale nie zapominajmy, że Marokańczyk w samej Bundeslidze wykręcił bilans pięciu bramek i dziesięciu asyst. Mający go zastąpić Thomas Meunier, choć jest zawodnikiem bardzo solidnym, nigdy w karierze nie otarł się o takie liczby. Nie można także wykluczyć odejścia wspomnianego Sancho. Media od miesięcy podgrzewają temat powrotu Anglika do ojczystej ligi, a Manchester United zapewne stanie na głowie, by sprowadzić na Old Trafford przebojowego atakującego.
W międzyczasie osłabła siła rażenia kolektywu Juliana Nagelsmanna w Lipsku. RB od trzech lat okupuje miejsce na podium, ale ani razu poważnie nie zagroził “Die Roten”. W tym roku “Byki” koncertowo zaprzepaściły kapitał wypracowany na jesieni i zasłużenie spadły na trzecie miejsce. Do tego właśnie straciły Timo Wernera. “Mistrzowskie” zadanie, z kategorii niezwykle trudnych, przemieniło się w niemożliwe. Nikt nie wynagrodzi Lipskowi utraty napastnika, który brał udział przy 44% ligowych bramek. A po Marcela Sabitzera czy Dayota Upamecano z pewnością również ustawi się kolejka chętnych.
Przeciwnicy znacznie tracą na wartości, a Hansi Flick i pion sportowy Bayernu dokłada kolejne asy do bawarskiej talii. Lipiec dopiero wystartował, jednak mało prawdopodobne, aby jakikolwiek transfer wzbudził większe emocje od przenosin do Bawarii Leroya Sane. Wprawdzie Niemiec dopiero co przeszedł rekonwalescencję, ale nie zmienia to faktu, że mówimy o zawodniku, który w dwóch sezonach z rzędu zanotował double-double na poziomie Premier League. W optymalnej formie to jeden z najlepszych skrzydłowych świata.
Rywalom pozostaje przyglądać się jak Bayern rozdaje karty na rynku. - Moim życzeniem wobec Rudiego Voellera jest, żeby Kai Havertz spędził jeszcze jeden rok w Bayerze Leverkusen - wyznał niedawno Karl-Heinz Rummenigge w rozmowie z “Bildem”. Wszyscy w Monachium zdają sobie sprawę, że Leverkusen, Dortmund czy Lipsk to tylko przystanki dla wyróżniających się piłkarzy w Bundeslidze. A miejscem docelowym powinna być stolica Bawarii. Niżej notowanym konkurentom, mającym docelowo dostarczać gwiazdy hegemonowi, bardzo trudno będzie zrzucić dominatora z mistrzowskiego siodła.
Dwa lata chude, kilkanaście tłustych
Nie powtórzą się wydarzenia sprzed prawie dekady, gdy Juergen Klopp poprowadził Borussię Dortmund do dwóch tytułów. Do niedawna nadzieją na lepszą przyszłość BVB mogła być niesprzyjająca metryka zawodników Bayernu. Ich liderzy starzeli się w szybkim tempie, a włodarze z przesadnym umiarem dysponowali budżetem, wydając możliwie jak najmniej. Te czasy jednak bezpowrotnie minęły.
Przemiana pokoleniowa w Bayernie przebiega perfekcyjnie. Następca Neuera, Alexander Nubel, od następnego sezonu stanie się czeladnikiem 34-letniego mistrza. Sane, Serge Gnabry i Kingsley Coman to większa i atrakcyjniejsza wersja holendersko-francuskiego duetu “Robbery”. Gdy Thomas Mueller powoli będzie usuwał się w cień, na jego miejsce ma wskoczyć Havertz. Nawet ewentualne odejście Thiago nie powinno wywołać paniki. Joshua Kimmich to profesor środka pola, a Leon Goretzka poczynił w ostatnim czasie spektakularny postęp. Jak wielu innych pod okiem Hansiego Flicka.
Przeglądając pojedyncze nazwiska w kadrze monachijczyków, nie znajdziemy tam choćby jednego mankamentu czy wyrwy na jakiejkolwiek pozycji. Bayern to maszyna do kolekcjonowania trofeów. Nie zapowiada się, że za rok czy dwa nastąpi sezon, w którym dojdzie do przetasowań na szczycie tabeli Bundesligi. Wręcz przeciwnie. Przewaga lidera nad bezradnym peletonem będzie tylko rosnąć.