Liverpool idzie na całość, to będzie szaleństwo. Ogromne problemy Newcastle
Od dawna jest symbolem ambicji Newcastle, ale jego chęć odejścia to sygnał, że rozwój klubu nie nadąża za rozwojem piłkarza. Alexander Isak we wrześniu skończy 26 lat i chce stawiać kroki naprzód. To nie przypadek, że klubowi z St. James's Park latem odmówili Hugo Ekitike, Bryan Mbeumo albo Joao Pedro. Awans do Ligi Mistrzów i wygranie Pucharu Ligi nie jest wystarczającym argumentem, kiedy do drzwi puka Liverpool.
Cykl Premier League to cykl od transferu do transferu. Arsenal, wliczając Viktora Gyokeresa, wydał już ponad 200 mln funtów. Chelsea jeszcze więcej i podobno nie mówi ostatniego słowa. Na końcu skali jest Liverpool, który przebił barierę 300 mln i dumnie wypina klatę, gdy media piszą o rekordach. Na tym tle Newcastle wygląda tak, jakby bawił się na innym balu. Ich jedyny poważny transfer gotówkowy to Anthony Elanga, który wzmocni prawe skrzydło. Eddie Howe chciałby pozyskać środkowego obrońcę, kogoś kreatywnego do pomocy plus priorytetem jest wzmocnienie ataku. Klub musi wypełnić lukę po odejściu Calluma Wilsona, a zaraz też może po sprzedaży Alexandra Isaka.
Dylematy Howe'a
Takiego tornada nikt się nie spodziewał, bo przecież Szwed ma umowę do 2028 roku. W poprzednim sezonie dodał do gabloty jedno trofeum, a awans do Ligi Mistrzów miał spełniać jego ambicje. Nie wsiadł jednak do samolotu udającego się na tournee w Azji. Co gorsze, w Newcastle początkowo tłumaczyli ten brak kontuzją piłkarza, co szybko zostało wyśmiane przez kibiców. Słynny Alan Shearer powiedział wprost: "Robicie z ludzi idiotów". W ten sposób zaczyna się być może najciekawsza saga lata. Wielkie kluby ochoczo ruszyły w poszukiwaniu napastników, ale to Isak w tym momencie wygląda na najbardziej łakomy kąsek na rynku. W odróżnieniu od Benjamina Sesko czy Viktora Gyokeresa - ma już na koncie kilka sezonów w najlepszej lidze świata i w każdym przybił stempel jakości.
W poprzednim sezonie Premier League tylko Mohamed Salah był od niego lepszy pod względem bramek. Isak z 23 golami wyprzedził nawet Erlinga Haalanda, a do tego dołożył sześć asyst. Niedawno platforma Gemini Sports przedstawiła go jako najbardziej kompletnego napastnika świata - górował w wielu kategoriach jak np. znajdowanie się w sytuacjach strzeleckich, drybling, szybkość, gra w powietrzu, czy zaangażowanie w pressing. Eddie Howe przed nowym sezonem przebąkiwał o zmianie systemu z 4-3-3 na 4-4-2, dzięki czemu Szwed miałby wsparcie drugiego napastnika. W idealnym świecie byłby nim Hugo Ekitike, ale Francuz wylądował w Liverpoolu. Ironią tej sytuacji jest to, że Isak za chwilę może pójść jego śladami, a to, co chciał zrobić Howe, wypróbuje Arne Slot.
Marazm w transferach
Newcastle w tym momencie jest słabsze niż rok temu. A trzeba przecież pamiętać, że poprzedniego lata też nie szastano tam gotówką. Ostatnio odeszli Callum Wilson (koniec umowy) i Sean Longstaff (Leeds). Klub był bliski pozyskania Jamesa Trafforda z Burnley, ale ten wybrał Manchester City. Niskie są też szanse pozyskania Yoane’a Wissy z Brentford. Klub z zachodniego Londynu dopiero co sprzedał Mbeumo, więc trudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym jednego lata "Pszczoły" dają sobie wyrwać dwa trzonowe zęby. Inną opcją będzie naturalnie Benjamin Sesko z Lipska, ale w tym przypadku negocjacje też nie należą do łatwych.
Newcastle wznowi nowy sezon już za trzy tygodnie. Na razie okres przygotowawczy rozpoczęło od porażki 0:4 z Celtikiem. Howe nie ma dużo czasu na budowę drużyny i już teraz widać, że jej ostateczny kształt będzie formował się do końca lata. Wzmocnienia zależą od tego, czy uda się sprzedać za krocie Isaka, a to może być serial trwający do końca sierpnia. Szwed nie jest zadowolony ze swojej umowy na St. James's Park. Rok temu dostał zapewnienie o podwyżce od ówczesnej współwłaścicielki Newcastle Amandy Staveley oraz jej męża Mehrdada Ghodoussiego. Zaraz potem doszło jednak do zmian w strukturze klubu. Nowi zarządzający, czyli Paul Mitchell i Darren Eales, przyjęli inne podejście, zasłaniając się ograniczeniami finansowymi wynikającymi z zasad Profit and Sustainability Rules (PSR).
Bałagan w klubie
Innymi słowy, wierchuszka stwierdziła, że Isak ma jeszcze tak długą umowę, że nie trzeba z nim podpisywać nowej. Szwed w międzyczasie stał się jednak nie tylko gwiazdą klubu, ale też całej ligi. Jego pensja wynosząca 120 tysięcy funtów tygodniowo nie odzwierciedla tego statusu. Isak chciałby zarabiać 300 tysięcy, lecz żadne poważne rozmowy nie zostały jak dotąd podjęte. Co gorsze, znowu dochodzi do zawirowań w gabinetach, bo Mitchell odszedł tego lata, a Eales zmaga się z problemami zdrowotnymi i stoi na bocznicy. Kluczową rolę w rekrutacji odgrywa w tym momencie bratanek trenera, Andy Howe. Wszystkie te puzzle wytwarzają atmosferę stagnacji. Niby Newcastle awansowało do Ligi Mistrzów, ale w klubie nie czuć entuzjazmu przed nowym sezonem. Dalej brakuje też inwestycji w infrastrukturę, która znacząco odstaje od tego, co proponują giganci z historycznej "Big Six".
Isaka w tym momencie najmocniej interesuje Liverpool. Na dobrą sprawę nie ma wielu klubów, które są w stanie wyłożyć 150 mln funtów na Szweda. Jeśli ktoś ma taką gotówkę, jak PSG, to akurat nie jest w tym momencie zainteresowany Szwedem. Mocno przebija się informacja o tym, że gotowe o niego powalczyć byłoby Al-Hilal, ale napastnika interesuje tylko Premier League i gra o tron. W tym układzie to Liverpool powinien najmocniej przeć do przodu. Cały czas aktualny jest przecież temat sprzedaży Luisa Diaza i Darwina Nuneza. Te pieniądze mogłyby być uruchomione na transfer gwiazdy Newcastle, rekordowy w brytyjskim futbolu. To byłaby też kolejna demonstracja siły mistrza Anglii - jego okienko już teraz jest mocarne. Zakontraktowanie Isaka oznaczałby, że jednego lata wydałby prawie 500 mln funtów na wzmocnienia. Czy to nie jest szalone?