Liverpool znów wystawiony na próbę. Wściekły Klopp grzmi i krytykuje terminarz. "To żart"
Czy Liverpool ma gorzej od reszty ligi? Przerwa reprezentacyjna zakończona, a na przywitanie z Premier League znów mamy mecz “The Reds”. Podopieczni Juergena Kloppa grają w takich okolicznościach zdecydowanie najczęściej w stawce, co ogromnie frustruje Niemca.
- To żart - grzmiał Juergen Klopp, gdy mecz Manchesteru City z Liverpoolem zaplanowano jako tzw. early kickoff w sobotę. Jego podopieczni kolejny już raz otwierają pierwszą kolejkę po przerwie reprezentacyjnej o godzinie 12:30 czasu brytyjskiego (13:30 w Polsce). Frustracja Niemca może być zrozumiała. Zwłaszcza że taki scenariusz niespecjalnie sprzyja “The Reds”, a mają do niego bardzo dużego pecha - przynajmniej na tle reszty Premier League.
Ogromna dysproporcja
Każdy fan piłki klubowej zna to uczucie: przyjemny zastrzyk emocji związany z powrotem ukochanej ligi po przerwie na kadrę. Takie weekendy smakują wyjątkowo i łatwiej przyswoić nawet typowe mecze dla koneserów. Choć zgrupowania reprezentacji trwają niecałe dwa tygodnie, potrafią niesamowicie się dłużyć. Dlatego, poza spotkaniami ulubionego zespołu, szczególnie przyjemnie ogląda się starcie otwierające rywalizację. Co może cieszyć fana, nie musi być powodem do radości dla ludzi związanych z wyczynowym sportem. A jeśli spojrzymy na Premier League, to nikt nie narzeka na mecze na inaugurację kolejki po przerwie na reprezentację tak jak Juergen Klopp. Nie bierze się to jednak znikąd. Jego Liverpool szalenie często gra “na przywitanie” z wracającą ligą. Pod tym względem deklasuje konkurencję, co wielce frustruje Niemca.
- To żaden problem, jeśli masz tydzień na przygotowanie. Kłopoty zaczynają się, gdy brakuje czasu na odpoczynek - cytuje jego słowa “talkSPORT”. - Do marca mamy cztery przerwy reprezentacyjne. Już w dwóch [dotychczasowych, nie licząc City - przyp. red.] przypadkach mieliśmy mecze o 12:30 [czasu lokalnego]. A przecież mamy zawodników z Ameryki Południowej!
Nadchodzące hitowe spotkanie z Manchesterem City będzie już 14. meczem granym przez “The Reds” w sobotę o 13:30 czasu polskiego bezpośrednio po powrocie piłkarzy ze zgrupowania, odkąd Niemiec rozpoczął pracę na Anfield w 2015 roku. Kolejne pod tym względem Tottenham i Chelsea miały tylko sześć takich okazji. Statystyki od sezonu 2016/17 są jeszcze bardziej jednostronne: Liverpool w weekend zaliczy 13. takie spotkanie. Chelse, Tottenham i City będą mieli po pięć, a dalej plasują się Everton, Arsenal i Manchester United z czterema na koncie. W obecnych rozgrywkach piłkarze Kloppa grają o wspomnianej porze przy każdej takiej okazji. Dysproporcja jest więc ogromna.
Ta pora im nie leży
Zdenerwowanie Kloppa, oczywiście, nie wynika tylko z osobistych preferencji. Historycznie jego drużyna nie przepada za spotkaniami otwierającymi sobotnie zmagania na boiskach najwyższej ligi w Anglii. Biorąc pod uwagę formę Liverpoolu pod wodzą niemieckiego trenera, wyniki są zaskakująco słabe:
Bilans Liverpoolu w ligowych spotkaniach rozgrywanych o 13:30 czasu polskiego w sobotę pod wodzą Juergena Kloppa (w nawiasach spotkania po przerwach na reprezentację):
2015/16: 4 mecze, 2 W, 1 R, 1 P (1 mecz, 0 W, 1 R, 0 P)
2016/17: 4 mecz, 2 W, 1 R, 1 P (1 mecz, 1 W, 0 R, 0 P)
2017/18: 7 meczów, 1 W, 5 R, 1 P (3 mecze, 1 W, 1 R, 1 P)
2018/19: 3 mecze, 3 W, 0 R, 0 P (1 mecz, 1 W, 0 R, 0 P)
2019/20: 4 mecze, 4 W, 0 R, 0 P (1 mecz, 1 W, 0 R, 0 P)
2020/21: 5 meczów, 1 W, 3 R, 1 P (1 mecz, 0 W, 1 R, 0 P)
2021/22: 5 meczów, 5 W, 0 R, 0 P (2 mecze, 2 W, 0 R, 0 P)
2022/23: 5 meczów, 0 W, 3 R, 2 P (1 mecz, 0 W, 0 R, 1 P)
2023/24: 2 mecze, 2 W, 0 R, 0 P (2 mecze, 2 W, 0 R, 0 P)
Matematyka jest w tym wypadku bezlitosna. “The Reds” wygrywają niewiele ponad 50% meczów granych o znienawidzonej przez ich trenera porze. Liczba ta wygląda licho przy ogólnym ligowym bilansie pod jego wodzą - ponad 62% zwycięstw. Co ciekawe, w najbardziej krytykowanym przez niego terminie, bezpośrednio po przerwach na kadrę, wypadają powyżej średniej - pokonując rywali w 72% przypadków. I choć stanowi to interesującą ciekawostkę, należy zwrócić uwagę, że obie wychodzące na murawę drużyny mają porównywalne warunki, więc same wyniki nie powinny stanowić głównego punktu dyskusji. Są bowiem i inne, bardziej “obiektywne” argumenty.
Wszystko na szybko
W swojej krytyce sobotnich early kickoffów po przerwach reprezentacyjnych Klopp zwraca uwagę na konieczność zadbania o zdrowie piłkarzy. Ci pochodzący z odległych części świata są bowiem często zmuszani, by załatwiać powrót do klubu “na chybcika” i przygotowują się do kolejnego spotkania w okolicznościach dodatkowo obciążających organizm.
- Wszyscy zawodnicy wyjechali, przed Man City zaliczymy jeden trening. Okej, nikt mi teraz nie odpowie, ale jak może wrzucić takie spotkanie w sobotę o 12:30? Szczerze, osoby podejmujące takie decyzje, nie czują futbolu, to niemożliwe - mówił Niemiec po niedawnym spotkaniu z Brentford. - (...) W pewnym momencie oba zespoły mogły mieć 30 piłkarzy na zgrupowaniach. Wszyscy z Ameryki Południowej wracają razem [powszechna praktyka, kluby wspólnie czarterują samolot, żeby ich piłkarze jak najszybciej wrócili do Anglii - przyp. red.]. Wsadzamy ich w samolot z Urugwaju, Brazylii, Argentyny, Kolumbii. Jeden mecz, jeden samolot, wszyscy lecą razem.
W erze rosnącej stale liczby kontuzji łatwo krytykować nakładanie dodatkowego ciężaru na piłkarzy. Przecież jeszcze w nocy z wtorku na środę Luis Diaz zagrał dla Kolumbii z Paragwajem, a Urugwajczyk Darwin Nunez przeciwko Boliwii. Z kolei w spotkaniu Brazylii z Argentyną wystąpili Alisson, Alexis Mac Allister oraz Julian Alvarez. Czterech zawodników Liverpoolu i jeden z City jeszcze w dniu spotkania kadry zaliczyło więc na szybko transatlantycki lot i miało w perspektywie walkę z jet lagiem. Najprawdopodobniej wszyscy wyjdą na murawę Etihad wczesnym sobotnim popołudniem. Tu nawet kilka godzin mogłoby pomóc w lepszym przygotowaniu do meczu. A jeszcze w poprzednich latach liczba piłkarzy w przypadku Liverpoolu byłaby zdecydowanie wyższa, bo występowali tam Fabinho czy Roberto Firmino. I właściwie co zgrupowanie reprezentacji sprawa dotyczy innego klubu angielskiej elity - bo przecież mają one wielu zawodników z odległych rejonów świata. Łącznie, tylko z obu wspomnianych zespołów, na kadrę w listopadzie udało się aż 31 piłkarzy z ich pierwszych drużyn.
Czemu grają tak wcześnie?
Pomimo krytyki trudno spodziewać się, że dojdzie do zmian. Wszak argument sportowy raczej odpada, bo oba zespoły przygotowują się do meczu w tym samym cyklu. Poza tym kluczowe są oczywiście pieniądze. Jeśli chodzi o godziny rozgrywania meczów w Premier League, pole manewru jest często ograniczone.
Przeanalizujmy scenariusz dotyczący nadchodzącej konfrontacji City z Liverpoolem. Czemu nie grają w stanowiącą najczęstszy termin dla najbardziej prestiżowych spotkań niedzielę lub poniedziałek? Regulamin ligi tego zabrania, bo “Obywatele” mają we wtorek mecz Ligi Mistrzów i wymagane są minimum dwa pełne wolne dni. Tradycyjne sobotnie terminy są trzy. Ten o 16:00 czasu polskiego odpada, bo rozgrywane wówczas spotkania, zgodnie z brytyjskimi przepisami, nie mogą być transmitowane w kraju, a taki hit oczywiście został wybrany przez “Sky” jako mecz telewizyjny. Godzinę 18:30 zablokowała z kolei policja, która, po incydentach dotyczących zachowania kibiców przy okazji starć tych drużyn w ostatnich latach, chciała, żeby starcie odbyło się o wcześniejszej porze. Tym razem nie pojawiła się żadna opcja wyboru. Nie wyklucza to jednak możliwości, aby w innych przypadkach rozplanować spotkania w odmienny sposób - tak, by na start kolejki grały kluby z mniejszą liczbą reprezentantów. Kluczowe są tu oczywiście wymogi dotyczące posiadaczy praw do transmisji i ich preferencje.
Naturalnie fakt, że akurat Liverpool otwiera rywalizację w Premier League po przerwach na kadrę aż tak często w stosunku do ligowej konkurencji, ma prawo zaskakiwać. I, kto wie, może mieć wpływ na ostateczne rozstrzygnięcia w lidze, bo to raczej niewygodne okoliczności, a w obecnych realiach angielskiej elity zadecydować może każdy szczegół (zresztą “The Reds” jeszcze niedawno dwukrotnie przegrywali tytuł jednym punktem). Niemniej, łatwo zrozumieć, skąd bierze się to zjawisko. To klub o wielkiej, międzynarodowej społeczności kibicowskiej. Niesamowicie popularny w Azji, a wczesne popołudnie w Europie to bardzo korzystna godzina dla tamtej części świata.
Liga angielska, jako produkt globalny, oczywiście stara się zadowolić wszystkich możliwych odbiorców. To stąd biorą się w niej ogromne pieniądze. Pieniądze dzielone potem między kluby. Każdy zespół, który staje się więc ofiarą takiego, a nie innego terminarza, jest też, w pewnym sensie, jego beneficjentem. Tutaj dochodzimy do znanego dobrze kibicom dylematu: zyski kontra zdrowie zawodników. Kloppowi nie sposób odmówić, że porusza słuszny temat, wspominając o konieczności dbania o piłkarzy. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że przemawia przez niego też frustracja związana z tym, że spotkania grane o wczesnych porach niespecjalnie mu leżą. Może to kwestia cyklu przygotowań? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Jego słowa stanowią jednak zapewne element znanych świetnie w Anglii mind games.
Na koniec i tak wszystko rozstrzygnie się na boisku. City i Liverpool za kadencji Niemca mierzyły się już w podobnych okolicznościach dwukrotnie. Oba razy na Etihad. W obu przypadkach wygrali “Obywatele”: 5:0 i 4:1. Czy i tym razem Klopp będzie miał powody do niezadowolenia? Przekonamy się w okolicach sobotniego obiadu.