Walczyli o utrzymanie, teraz rządzą w swoich ligach. "Tego nikt się nie spodziewał"

Walczyli o utrzymanie, teraz rządzą w swoich ligach. "Tego nikt się nie spodziewał"
Mateusz Porzucek / PressFocus
Za nami kilka miesięcy rywalizacji w poszczególnych ligach i choć do jakichkolwiek rozstrzygnięć oczywiście daleka droga, pierwsze wnioski można już wyciągać. W przypadku polskiej ligi, i tej czołowej, i z drugiego szczebla, są one dość mocno zaskakujące.
Logika w piłce nożnej? Zwłaszcza tej polskiej? Czasami faktycznie o nią trudno. Potwierdzenie otrzymujemy w obecnym sezonie, który póki co toczy się pod dyktando drużyn jeszcze kilka miesięcy temu walczących o ligowy byt. Zarówno w PKO BP Ekstraklasie, jak i Fortuna 1. Lidze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Faworyci póki co ustępują

Raków Częstochowa, Legia Warszawa i Lech Poznań. To bez wątpienia drużyny, które przed startem trwającej kampanii uchodziły za wyraźnych faworytów do podboju Ekstraklasy. I faktycznie, chociaż wspomniane kluby nie ustrzegają się błędów i wpadek, po rozegraniu 11 lub 12 meczów są w ścisłej czołówce tabeli. Co jednak ważne w kontekście tego artykułu, nie na samym jej szczycie.
Pierwsze dwa miejsca zajmują bowiem Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław, czyli te same kluby, które niemal do końca walczyły w poprzednim sezonie o utrzymanie i ostatecznie zajęły wówczas lokaty tuż nad strefą spadkową. “Wojskowi” wyprzedzili zdegradowaną Wisłę Płock o zaledwie punkt, a “Jaga” o cztery.
Wszystkim we Wrocławiu i Białymstoku spadły wówczas spore kamienie z serca. Po chwili odpoczynku można było szykować się do kolejnego sezonu Ekstraklasy, nie pierwszej ligi. Nikt jednak na pewno nie przewidziałby wówczas takiego zwrotu akcji. Jest praktycznie listopad, za nami kilka miesięcy ligowego grania, a Śląsk i Jagiellonia są na dwóch pierwszych miejscach. I to całkowicie zasłużenie.
Tabela
własne
Skąd taka przemiana? Istotnych czynników jest z pewnością więcej, ale na pierwszy plan wybijają się tu trenerzy: Jacek Magiera i Adrian Siemieniec. Obaj rozpoczynali pracę w podobnym czasie, bo w kwietniu tego roku, gdy trzeba było gasić pożar i ratować Ekstraklasę. Wypełnili postawioną przed nimi misję, a potem mogli już z dużo większym spokojem przepracować okres przygotowawczy przed nowym sezonem.
Póki co Śląsk i Jagiellonia idą łeb w łeb. Mają po 26 punktów i już na tym etapie rozgrywek, a przecież zostały jeszcze 22 kolejki, powoli zbliżają się do swoich dorobków punktowych z poprzedniej, wtedy bardzo przeciętnej kampanii. Wrocławianie uzbierali wówczas 38 oczek, Jaga - 41. Teraz jedni i drudzy powinni przebić te rezultaty w cuglach. Nawet jeśli nie utrzymają się na szczycie tabeli do końca, to przynajmniej nie będą musieli drżeć o ligowy byt. No chyba że pójdą śladem Wisły Płock z poprzedniego sezonu, która po świetnym początku całkowicie się posypała, co zakończyło się potem degradacją. W powtórkę takiego scenariusza trudno jednak uwierzyć.

Sensacyjny lider na zapleczu

Bliźniaczo sytuacja wygląda też na zapleczu Ekstraklasy, w Fortuna 1. Lidze. Tam liderem, i to naprawdę wyraźnym, jest bowiem Odra Opole. Ta sama, która poprzedni sezon zakończyła na 15. miejscu, a więc tuż nad strefą spadkową. Podopieczni Adama Noconia, dziś nadal odpowiedzialnego za zespół, wyprzedzili wtedy spadającą z ligi Skrę Częstochowa o sześć punktów.
Już w rundzie wiosennej tamtych rozgrywek Odra potrafiła od czasu do czasu napsuć trochę krwi faworytom. co mogło wlewać w serca kibiców opolskiego klubu nieco optymizmu przed nowym sezonem. Chyba nikt nie przewidziałby jednak, że w najsilniejszej, przynajmniej na papierze, pierwszej lidze od lat, z takimi zespołami jak Wisła Kraków, Lechia Gdańsk, Arka Gdynia, Wisła Płock, Miedź Legnica czy Bruk-Bet Termalica Nieciecza, to właśnie Odra będzie rozdawała karty.
Po 12 rozegranych kolejkach klub z Opola otwiera ligową tabelę z dorobkiem 27 punktów, wyprzedzając kolejne drużyny z podium o pięć oczek. Odra może pochwalić się też najbardziej szczelną defensywą. Nikt nie stracił bowiem tak małej liczby goli (7).
Tabela 1 liga
własne
Przed sezonem prędzej umieścilibyśmy Odrę w gronie kandydatów do spadku, nie awansu. Ale opolanie najwidoczniej chcą zagrać wszystkim na nosie. Droga do mety jeszcze daleka, natomiast już teraz delikatnie kiełkować może myśl, że zobaczymy w Fortuna 1. Lidze casus Puszczy Niepołomice z poprzednich rozgrywek.
Wspomnieć warto też o dwóch innych klubach. Obecnie trzecie i czwarte miejsca zajmują bowiem kolejno Górnik Łęczna i GKS Tychy, a więc dwa zespoły, które w poprzednich rozgrywkach też nie zachwycały i wylądowały dość blisko strefy spadkowej, zaś teraz ewidentnie są na fali.
I znów trzeba napisać tu o trenerach, którzy tchnęli życie w oba zespoły. W lutym tego roku szkoleniowcem Górnika z Łęcznej został Ireneusz Mamrot, a jego drużyna już w drugiej fazie poprzedniego sezonu zrobiła spory postęp. Teraz natomiast nowe rozgrywki zaczęła bez niepotrzebnego bagażu i strat, co przekłada się na świetną sytuację w tabeli.
Bliźniaczo wygląda to w Tychach. Tam w kwietniu tego roku stery przejął znany i lubiany Dariusz Banasik. I chociaż nie od razu wszystko “zatrybiło”, to już po pełnym okresie przygotowawczym GKS wskoczył na zdecydowanie wyższe obroty. Efekt? Póki co czwarte miejsce, choć z takim samym dorobkiem punktowym jak znajdujące się wyżej Miedź Legnica i Górnik Łęczna.
Jak więc widać - dla każdego jest nadzieja. Czasami sytuacja danej drużyny potrafi odwrócić się naprawdę szybko i wyraźnie. Polski futbol, choć pewnie nie tylko on, lubi takie historie.

Przeczytaj również