Lukaku zawodzi, Inter triumfuje. Chelsea ma problem, Włosi grubą kasę i kolejne Scudetto w drodze

Lukaku zawodzi, Inter triumfuje. Chelsea ma problem, Włosi grubą kasę i kolejne Scudetto w drodze
Han Yan/Pressfocus
Transfer Romelu Lukaku miał być hucznym zwieńczeniem mistrzowskiej układanki Thomasa Tuchela na Stamford Bridge. Przy okazji wydawało się, że jest to też kolejny krok Interu w stronę przeciętności. Z perspektywy czasu okazuje się, że jak na razie to mediolańczycy przeprowadzili złoty interes.
115 milionów euro to gigantyczna kwota, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, jak znakomite liczby wykręcał Lukaku w ostatnich latach. Na pierwszy rzut oka można było jednak zrozumieć rozbicie przez Chelsea banku. Przed startem sezonu triumfatorom Ligi Mistrzów do doskonałości miało brakować jedynie zawodnika o takiej charakterystyce. Sądzono, że z nową gwiazdą ataku “The Blues” będą jeszcze lepsi niż w minionych rozgrywkach, a Interowi zgodnie wieszczono chwilową konieczność usunięcia się z piedestału. Za nami półmetek sezonu i Włosi wychodzą na tym najlepiej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Stare demony

W reprezentancie Belgii upatrywano remedium na wszystkie bolączki londyńczyków w ofensywie. Thomas Tuchel kapitalnie poukładał drużynę, jednak wciąż brakowało mu prawdziwego bombardiera. Dość powiedzieć, że na koniec poprzedniego sezonu najlepszym strzelcem Chelsea był Tammy Abraham, którego lekką ręką sprzedano do AS Romy. Innego napastnika, Armando Broję, wypchnięto na wypożyczenie do Southampton. Lukaku dostał na złotej tacy wolną pozycję numer 9. Jego jedynym konkurentem został Timo Werner, którego cierpienia pod bramką rywali zawstydziłyby nawet Johanana Wolfganga Goethego. Lukaku osobiście miał sprawić, by “The Blues” nie byli już drużyną, w której z braku laku obowiązek strzelania goli spada na barki dosłownie wszystkich zawodników z pola. Tymczasem zaraz koniec roku, a były gwiazdor Interu brał udział przy zdobyciu takiej samej liczby bramek, jak Mateo Kovacić. O tym, że w swoich klubach Abraham i Broja strzelają więcej od 28-latka z Antwerpii, nawet nie trzeba przypominać.
Oczywiście, Lukaku ma jeszcze czas, aby nawiązać do swojej formy z czasów gry na Stadio Giuseppe Meazza. Problem w tym, że od zawodnika za ponad 100 milionów trzeba wymagać natychmiastowej jakości. On ma się przełamać na boisku, a nie za parę dni opłatkiem. Belg już nie jest nieopierzonym dzieciakiem, który przed laty trafił do Chelsea jako perspektywiczny gracz na przyszłość. To ukształtowany piłkarz, wobec którego należy ustawić pewien poziom oczekiwań. Na razie zawieszony na nieosiągalnym dla niego pułapie.
- Adaptacja Romelu wciąż trwa. Kiedy był kontuzjowany, radziliśmy sobie dobrze, strzelaliśmy gole. Graliśmy z większą intensywnością - oceniłł Thomas Tuchel na początku grudnia.
Niemiec nie kryje niezadowolenia wobec nowego nabytku. Widać to także po jego ostatnich decyzjach personalnych. Lukaku po powrocie do zdrowia ani razu nie znalazł się w wyjściowej jedenastce Chelsea na mecz w Premier League. Z Watfordem czy Leeds pojawił się na boisku tylko dlatego, że londyńczycy gonili wynik. Większym zaufaniem cieszy się nawet powszechnie wyśmiewany Werner.
- Gdyby Chelsea objęła wcześniej prowadzenie, Lukaku pewnie zostałby na ławce. Jest trzymany z boku, a przecież nie pauzował przez pięć miesięcy tylko pięć spotkań. Gdybym był na miejscu Romelu, pomyślałbym sobie: “Odszedłem z Interu za ponad 100 milionów, żeby przyjść tutaj, gdzie dostaję szansę, tylko dlatego że potrzebują gola w 87. minucie”. Wyobrażam sobie, że on sam gotuje się w środku z powodu tej sytuacji - stwierdził po meczu Chelsea z Leeds Gabriel Agbonlahor cytowany przez portal “Talksport.com”.

Gotowy następca

- Sprzedaliśmy Lukaku za 115 mln euro i pozyskaliśmy Edina Dżeko za darmo. Na boisku nie ma wielkiej różnicy - przyznał na początku sezonu Giuseppe Marotta.
Początkowo słowa dyrektora generalnego Interu można było odbierać jako przejaw szaleństwa. To tak, jakby zastąpić nowe Porsche leciwym Fiatem Pandą, bo też ma cztery koła i potrafi jeździć. Szybko okazało się, że Marotta nikomu nie mydli oczu. Co najwyżej Marinie Granowskajej, która z nieskrywaną radością zapłaciła za Lukaku ponad 100 milionów. Mimo że napastnik walnie przyczynił się do zdobycia przez “Nerazzurrich” upragnionego Scudetto, dziś nikt już w stolicy Lombardii za nim przesadnie nie tęskni. Czołowego snajpera ligi zastąpiono 35-letnim Bośniakiem z rynku wolnych agentów. Tańszym, skuteczniejszym i na razie równie użytecznym.
- Kiedy zaakceptowałem ofertę Interu, miał odejść tylko Achraf Hakimi. Potem po EURO straciliśmy Christiana Eriksena i Romelu Lukaku. Ale udało nam się znaleźć funkcjonalnych zawodników, nadal jesteśmy grupą, a to najważniejsze - podkreśla Simone Inzaghi.
Włoski szkoleniowiec doskonale wkomponował Edina Dżeko do drużyny, która potrzebowała dokładnie takiego snajpera. W teorii nie oferuje on podobnego wachlarza zagrań jak jego poprzednik, jednak praktyka pokazuje, że w Interze niewiele się zmieniło w stosunku do mistrzowskiego sezonu. Jeśli spojrzymy w statystyki, Dżeko notuje średnio tyle samo kluczowych podań i oddanych strzałów, co Lukaku przed rokiem. Bilans jedenastu trafień i czterech asyst potwierdza przydatność doświadczonego snajpera. To w dużej mierze bramki 35-latka sprawiły, że Inter przełamał klątwę fazy grupowej Ligi Mistrzów i awansował dalej. W Serie A ma on na rozkładzie Romę, Juventus czy Atalantę. Bello di Notte.
Przy czym Dżeko zapewnia większe pole do popisu swoim partnerom. Ofensywa już nie jest uzależniona od argentyńsko-belgijskiego duetu LuLa. Po raz pierwszy od dawna Inter ma “dziesiątkę” z prawdziwego zdarzenia w osobie Hakana Calhanoglu. Turek asystował już przy trzech trafieniach Bośniaka, ten odwdzięczył się dwoma ostatnimi podaniami. A przecież na tym nie koniec benefitów, których katalizatorem był transfer Lukaku. Obserwując spotkania ekipy Inzaghiego, można także dojść do wniosku, że na tym odejściu zyskał też Lautaro Martinez. Argentyńczyk w poprzednich latach regularnie strzelał gole, ale często był jedynie pomagierem Belga, piłkarską wersją Sancho Pansy czy Robina z Gotham. Dopiero rozłąka pokazała, kto bardziej potrzebuje partnera w zbrodni.

Mistrzowski ruch

Ofensywa Interu gra w tym sezonie tak, jakby nie zauważyła, że zniknął zawodnik gwarantujący wcześniej kilkadziesiąt goli. W sześciu ostatnich kolejkach ligowych podopieczni Inzaghiego zdobyli 19 bramek, nie tracąc przy okazji ani jednej. Do końca sezonu jeszcze droga kręta, długa i wyboista, lecz przed rundą wiosenną to “Nerazzurri” wystartują z pole position i niczym Max Verstappen zanurkują po kolejne mistrzostwo.
Z kolei w przypadku Lukaku naprawdę trudno znaleźć pozytywy. Tłumaczenie jego słabej dyspozycji kontuzjami nie ma sensu. W Premier League rozegrał on prawie 700 minut, strzelając ledwie trzy gole. Więcej trafień mają Demarai Gray czy czy Christian Benteke. Poza debiutanckim występem przeciwko Arsenalowi Belg przypomina ciało obce w londyńskim zespole. Ostatni raz Tuchel postawił na niego w lidze od pierwszej minuty przeciwko Brentford. Napastnik w tamtym meczu zaliczył 19 kontaktów z piłką. Żaden zawodnik z pola nie był tak odcięty od gry. Z Lukaku na boisku Chelsea nie kreuje sytuacji, oddaje mniej strzałów, a jej najdroższy transfer w historii nie robi nic, by cokolwiek zmienić.
- Pewnego dnia znów zobaczymy Romelu w Serie A. On kocha Włochy - przyznał niedawno jego agent, Federico Pastorello, na łamach “Tuttosport”.
Jeśli Belgowi, idąc za słowami Tuchela, nadal będzie brakowało intensywności, ten powrót może nastąpić szybciej niż przypuszczano. Oczywiście, już nie do Interu, bo mediolańczycy wycisnęli z niego, ile się dało, a teraz rozkoszują się na szczycie ligi włoskiej z kieszeniami wypchanymi po brzegi pieniędzmi z klubowej kasy Chelsea. Teraźniejszość należy do “Nerazzurrich”. W międzyczasie najdroższy transfer w historii “The Blues” luka ku lepszej przyszłości. Nie wiadomo, czy nadejdzie ona na Stamford Bridge.

Przeczytaj również