Make Kolejorz Great Again. Lech minął pierwszą bramkę. "Marzyliście o tym"

Make Kolejorz Great Again. Lech minął pierwszą bramkę. "Marzyliście o tym"
Mateusz Sobczak/Press Focus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszDzisiaj · 10:31
Za kibicami Lecha Poznań kolejna pełna nerwów, 33. kolejka PKO BP Ekstraklasy, ale ostatecznie "Kolejorz" jest tam, gdzie chciał być i o czym marzył. Na kolejkę przed końcem sezonu zespół Nielsa Frederiksena ma wszystko w swoich rękach i to jest wymarzony scenariusz, który udało się zrealizować. Czas postawić ostatni krok.
Lech, po zdobyciu Warszawy po raz 15. i 13. w lidze, wjechał na autostradę prowadzącą do dziewiątego mistrzostwa Polski. Jak ktoś regularnie jeździ A2, to wie, że Warszawę od Poznania dzielą dwie bramki (pomijam jak horrendalne kwoty są za przejazd jednej z nich) - niedzielny mecz w Katowicach można uznać za minięcie właśnie tej bliżej Konina. Teraz czas na starcie z Piastem Gliwice i pokonanie tej ostatniej "bramki" przed - aktualnie - miastem lidera PKO BP Ekstraklasy. Aby miasto lidera zamienić na rok w piłkarską stolicy Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wydarli to

Lech Poznań przed ostatnim miejscem sezonu jest tam, gdzie chciał być. I trzeba przyznać uczciwie, że na to zasługuje. Będzie miał najlepszy atak w lidze - z przewagą na dziś dziewięciu goli nad Pogonią i Legią. Ma też drugą najlepszą defensywę. Ale najważniejsze, że na ostatniej prostej jest punkt nad Rakowem. I "wydarł" to liderowanie przy pomocy Rakowa.
Na ostatniej prostej lechici pokazali, że choć nie idzie im tak, jakby się chciało, to zdobyli kluczowe punkty w walce o mistrzostwo. Ta ekipa długo miała problem z postawieniem "kropki nad i", ale zaczyna to się dziać w najważniejszym momencie.
Kiedy trzeba było wykorzystać nadarzającą się okazję, to Lech to zrobił, a to cechuje drużyny przechodzące potem do historii jako mistrzowie. Jakby "Kolejorz" zdobywał tytuł co dwa-trzy lata, to można by narzekać, że jego obecna gra nie jest "mistrzowska", ale moim zdaniem to nie będzie miało na końcu żadnego znaczenia. A jeśli zostanie mistrzem, to będziemy bardziej pamiętali fantastyczne wygrane z Widzewem, Jagiellonią, Legią, Pogonią czy Puszczą.
Oczywiście, z tyłu głowy zostaną problemy, osiem porażek i fatalna wpadka w Pucharze Polski, ale potencjalny tytuł to coś zdecydowanie więcej i coś, co przyćmi te przykre momenty, a uwypukli te dobre. Kiedy Lech cały sezon nie potrafił wrócić z wyniku 0:1, to zrobił to w kluczowym momencie, wyrywając remis w Katowicach. Styl zespołu obecnie nie porywa, ale udaje się mu czerpać maksymalne korzyści z tego, co ma. I brawa dla GKS-u Katowice, który przy niedzielnej wygranej byłby na szóstym miejscu przed ostatnią kolejką.
Brawa także dla Nielsa Frederiksena i jego ludzi. Przy tylu problemach kadrowych (kontuzje Salamona, Murawskiego, Thordarsona, Hakansa i Jagiełły) jego Lech w ostatnim okresie wyciska maksa. Nie licząc meczu z Radomiakiem, nie przegrał od 29 marca (pięć zwycięstw, dwa remisy). Nie wygląda to idealnie, można mieć zarzuty do jakości gry, ale najważniejszy jest cel i to miejsce, w którym teraz znajduje się "Kolejorz". Przy remisie Rakowa mógł wygrać z GKS-em, jednak celem było przede wszystkim nie przegrać. I to się udało.
Marzyliście panowie, by być w takim momencie. Szczególnie po tym fatalnym poprzednim sezonie, gdzie mało kto w was wierzył. Czas też zerwać łatkę "przegrywa" i postawić ostatni stempel, by przejść do historii klubu. Po raz dziewiąty. "Make Kolejorz Great Again"!

Przeczytaj również