Mąż stanu czy nagrywani, weseli chłopcy po godzinach

O Cezarym Kuleszy śpiewającym “Barkę” z politykami, o budowniczym Piotrze Stokowcu na nowej misji i temacie Afimico Pululu z Jagiellonii w Lechu Poznań - pisze Janusz Basałaj w kolejnym odcinku swojego cyklu na Meczyki.pl.
Kroniki Piłkarskie Janusza Basałaja to zbiór felietonów, w których doświadczony dziennikarz Meczyki.pl komentuje bieżące wydarzenia ze świata futbolu.
“Nie ma futbolu bez alkoholu”
Czasami myślę, że prezesem PZPN powinien być ktoś na podobieństwo i wzór męża stanu. Taki prezydencki format, a najlepiej kopia prymasa Polski. Człek wielu zalet, niezłomny, inteligentny, prawdziwy Europejczyk by nie powiedzieć - światowiec… Tęsknota za kimś, kogo nie ma i nie będzie. Dlaczego więc szef PZPN miałby wyrastać ponad poziom przeciętnego działacza czy innego menadżera z naszego futbolowego bagienka? Dlaczego szukamy zalet i cnót u kogoś, kto ich nie posiada i nie ma zamiaru wejść w ich posiadanie?
Skoro więc bohaterski Goniec.pl donosi o kolejnych rewelacjach, a właściwie alkoholowych libacjach Cezarego Kuleszy, to już chyba nikogo nie wzrusza. No bo grupa kolegów (nieważne że politycy, wtedy ekipy rządzącej, plus szef największego związku sportowego) w prywatnym mieszkaniu, po godzinach pracy, oddaje się piciu alkoholu i robi coś, co nie jest zabronione. Nawet śpiewanie słynnej pieśni religijnej Barka (ulubiony utwór Jana Pawła II) można ocenić krytyczne, ale tylko ze względu na wyraźnie fałszywe tony jakie wydali uczestnicy zakrapianej zabawy. Wszystko to sfilmowano i opublikowano, by ucieszyć i chyba nie zaskoczyć tych, którzy od dawna znają zasadę obowiązującą… od dawna: “Nie ma futbolu bez alkoholu”…
Dawno, dawno temu, może jeszcze dawniej… kiedy kurzyło się z głów i brała chęć głośnego wokalu, Polacy zgodnie ryczeli słowa pieśni: “Góralu, czy Ci nie żal”. Dziś niektórzy idą dalej: sentymentalniej, bardziej duchowo, wzruszająco. Może to i profanacja, może gruby nietakt, ale tak naprawdę to typowe gry i zabawy polskiego ludu piłkarskiego po godzinach.
Budowniczy Stokowiec
Do Książenic (siedziba LTC Legii Warszawa) osiem minut jazdy samochodem. Na Łazienkowską 35-40 minut. Witajcie w Pogoni Grodzisk Mazowiecki, pierwszoligowej drużynie, beniaminku, który dzielnie trwa w górnej połówce tabeli. Trenera Pogoń ma uznanego - Piotra Stokowca, stadionu nie ma, tzn. owszem, jest obiekt, ale bez licencji na rozgrywanie meczów pierwszoligowych, więc mecze trzeba grać w Pruszkowie (za jedyne 40 tysięcy złotych za wynajem obiektu Znicza na jeden mecz). Do tego współpraca z Legią, a więc ogrywanie młodych, zdolnych i utalentowanych piłkarzy, którym jeszcze daleko do pierwszej jedenastki Legii, za to blisko, by spokojnie pograć w jedenastce Stokowca.
Władze Grodziska są za: za klubem, za rozbudową infrastruktury, za wsparciem finansowym, za lobbingiem wśród miejscowych przedsiębiorców, za współpraca z Legią… A trener Stokowiec, który pracował m.in. i w Zagłębiu, i Lechii, nie czekał na telefon z ekstraklasy, tylko podjął się roboty właśnie w Grodzisku. Na razie oprócz treningów (kilka razy w tygodniu jego Pogoń ma zajęcia na LTC) zajmuje się robotą architekta i budowniczego w budynku klubowym. Szatnie, pokoje dla trenerów, sala konferencyjna, gabinet dla maserów… Jest co remontować i budować. Razem z kierownikiem drużyny Jarosławem Kokoszą tworzą podwaliny pod normalny, dobrze funkcjonujący klub.
Czy to lekcja pokory dla trenera, który tyle lat pracował w tzw. normalnych warunkach? Można czekać w nieskończoność na telefon z ekstraklasy i się nie doczekać. Lepiej więc “powalczyć” w klubie, który kiedyś może będzie straszył rywali nie tylko w pierwszej lidze. Filialny klub Legii, to też dobrze brzmi. A i do domu bardzo blisko, co w przypadku zwariowanego żywotu trenera jest niezwykle cenne. Pierwszoligowa Pogoń Grodzisk Mazowiecki - to nie musi brzmieć egzotycznie.
Gruba propozycja za Pululu
Lech chce Afimico Pululu i daje za niego około dwa miliony plus oferuje Filipa Szymczaka. Gruba propozycja, której Jagiellonia nie musi i chyba nie chce zaakceptować. Wygląda to na trochę ”piarowy” zabieg “Kolejorza”, poobijanego po europejskiej wpadce z belgijskim Genkiem 1:5. Po czymś takim warto wystosować przekaz do kiboli, opinii publicznej, że jesteśmy, czuwamy, wzmacniamy się i walczymy.
Pululu był na sprzedaż po ostatnim fantastycznym dla niego i “Jagi” pucharowym sezonie, ale jak to bywa w życiu - nic z tego nie wyszło. Chciałby na Zachód, ale trochę dalej niż do Poznania… Na miejscu Lecha kupiłbym jeszcze Oskara Pietuszewskiego, Dawida Drachala i Norberta Wojtuszka też. Prezes Karol Klimczak mógłby jednak takiej kwoty za najzdolniejszych piłkarzy Jagiellonii razem wziętych nie przełknąć. A Piotr Rutkowski tylko uśmiechnąłby się pod nosem.
Jak znam życie, “Kolejorz” znowu aktywnie poszuka jakiegoś napadziora z kierunków portugalsko-skandynawskich i na Bułgarskiej znowu zapanuje spokój i poczucie dobrze wydawanych pieniędzy.