Mbappe jak ikona NBA. Przestroga dla gwiazdy PSG. "Poszedł na skróty"

Mbappe jak ikona NBA. Przestroga dla gwiazdy PSG. "Poszedł na skróty"
Vincent Carchietta / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski14 May · 15:05
Kylian Mbappe zostanie nowym piłkarzem Realu Madryt. W uniwersum NBA niemal identyczny ruch już się wydarzył. Transfer Francuza jest odpowiednikiem przenosin Kevina Duranta do Golden State Warriors.
Saga z udziałem Kyliana Mbappe wreszcie dobiega końca. Chyba wszyscy zainteresowani, z jej głównymi aktorami na czele, mieli powoli dość. Coroczne spekulacje, zwroty akcji, klauzule, obietnice i przecieki mogły irytować każdego, kto po prostu chciał konkretów. Dostał je dopiero po siedmiu latach. Gwiazdor PSG w specjalnym filmiku potwierdził, że nie przedłuży umowy i opuści Parc des Princes. Wciąż brakuje “Comunicado oficial” ze strony Realu Madryt, jednak raczej należy spodziewać się go na początku czerwca. Tym samym jeden z najlepszych zawodników świata dołączy do najlepszej drużyny świata. Zrobi to po opuszczeniu rodzinnych stron z poczuciem niedosytu. Tak jak Kevin Durant.
Dalsza część tekstu pod wideo

If you can’t beat them, join them

Kylian Mbappe nie zmieni klubu jako niekwestionowany zwycięzca. Bilans 255 goli, 108 asyst i 14 pucharów działa naturalnie na wyobraźnię. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że 25-latek nie spełnił najważniejszego zadania, jakim było doprowadzenie PSG do triumfu w Lidze Mistrzów. Hurtowo zdobywane trofea na krajowym podwórku miały być jedynie dodatkiem do europejskiej konkwisty, która nigdy nie stała się rzeczywistością. Paryżanie często byli blisko, ale zawsze czegoś im brakowało. Niejednokrotnie na ich drodze stawali prawdziwi królowie Europy, czyli właśnie Real Madryt.
“Los Blancos” po raz pierwszy wyeliminowali zespół Mbappe w sezonie 2017/18. Wychowanek AS Monaco rozegrał wówczas mizerny dwumecz, a ekipa Zinedine’a Zidane’a odniosła zasłużone zwycięstwo 5:2. Cztery lata później doszło do kolejnej potyczki. Tym razem napastnik był już znacznie, ale to znacznie lepszym zawodnikiem. Niewiele brakowało, aby praktycznie w pojedynkę wyrzucił madrytczyków za burtę. W pierwszym meczu strzelił zwycięskiego gola, w rewanżu otworzył wynik przy aplauzie na Santiago Bernabeu. Triumf i wieczna chwała były na wyciągnięcie ręki.
Tamta rywalizacja została jednak zapamiętana z powodu występu innego francuskiego snajpera. Hat-trick Karima Benzemy pomógł Realowi przeprowadzić jedną z wielu historycznych remontad. Z kolei Mbappe na własne oczy zobaczył, że prawdopodobnie nigdy nie uda mu się podbić Europy w PSG. Już wtedy głośno spekulowano na temat odejścia, ale finalnie pozostał w ojczyźnie jeszcze przez dwa sezony, które też nie zakończyły się sukcesem. Następne próby w Lidze Mistrzów to porażki z Bayernem Monachium i ostatnio z Borussią Dortmund. 25-latek doszedł do wniosku, że sposób na wygranie jest jeden. Dołączyć do ekipy zwycięzców.

Droga na skróty

Losy Mbappe pokrywają się z karierą Kevina Duranta, supergwiazdy NBA, która obecnie występuje w Phoenix Suns. Obaj w młodym wieku stali się rewelacją swojej dyscypliny. Wystrzał talentu sprawił, że szybko pojawiły się najwyższe oczekiwania, czyli Champions League lub mistrzowskie pierścienie. Zarówno dzieciak z Bondy, jak i skrzydłowy z Waszyngtonu stanęli przed szansą, aby odnieść zwycięstwo jako twarze całego projektu. Jednak z niej nie skorzystali.
Koszykarskim odpowiednikiem porażek PSG z Realem Madryt są finały Konferencji Zachodniej z 2016 roku. Oklahoma City Thunder była bliska odniesienia fenomenalnego zwycięstwa nad Golden State Warriors. Durant grał jak z nut, notując średnio w każdym meczu 30 punktów, 8 zbiórek i 2,8 asysty. W całej serii OKC z nim na parkiecie byli 35 punktów na plusie. Jego zespół prowadził 3:1, był o krok od awansu, ale to nie wystarczyło. “Wojownicy” przeprowadzili niesamowity comeback, wygrywając trzy ostatnie mecze w serii. Tamta rywalizacja stanowiła pożegnanie KD z Oklahomą.
- To były zdecydowanie najtrudniejsze tygodnie w mojej profesjonalnej karierze. Zrozumiałem, że stoję na rozdrożu jako zawodnik i jako człowiek, co wiąże się z dokonaniem trudnego wyboru. Podstawowym czynnikiem, który wziąłem pod uwagę, jest mój rozwój. Jestem w momencie, w którym ważne jest znalezienie i wykorzystanie okazji, aby się rozwinąć, wyjście ze strefy komfortu, dołączenie do nowego miasta, nowej społeczności. Mając to na uwadze, zdecydowałem się dołączyć do Golden State Warriors - oświadczył Durant w 2016 roku.
- Chciałem z wami porozmawiać. Zawsze mówiłem, że zrobię to, kiedy nadejdzie czas, żeby coś ogłosić. Chciałbym powiedzieć, że to mój ostatni sezon w PSG i przygoda ta za kilka tygodni dobiegnie końca (...). To trudne i nigdy nie myślałem, że będzie tak trudne, aby ogłosić, że opuszczam mój kraj, Francję, Ligue 1, którą zawsze znałem. Ale myślę, że tego potrzebuję, nowego wyzwania po siedmiu latach - to już niedawne słowa Mbappe.
Obaj zwracają uwagę na potrzebę rozwoju oraz podjęcia się nowego wyzwania. I oczywistym jest, że praktycznie każda tego typu zmiana klubu wiąże się z pójściem w nieznane. Można jednak odnieść wrażenie, że głównym czynnikiem było przede wszystkim uporczywe pragnienie zwycięstwa. Durant i Mbappe na własnej skórze przekonali się, że w pojedynkę nie są w stanie osiągnąć celu. Postanowili zatem, że dołączą do mistrzowskiej drużyny, aby samemu posmakować sukcesu. Okres KD w Golden State można uznać za mały przedsmak tego, jak w najbliższych latach powinien wyglądać Real Madryt.
Dołączenie Duranta do ekipy, w której już wcześniej grali Stephen Curry, Klay Thompson czy Draymond Green, praktycznie na dwa lata zamknęło rywalizację w NBA. W sezonie 2016/17 GSW sięgnęli po mistrzostwo, wygrywając w play-offach 16 z 17 rozegranych meczów. Doszli do finałów, nie ponosząc ani jednej porażki na Zachodzie. Rok później w decydującej serii pozamiatali wynikiem 4:0 Cleveland Cavaliers z LeBronem Jamesem. W tamtej serii KD notował co mecz 29 punktów, 7,8 zbiórki i 4,7 asysty. Sięgnął po drugi pierścień i drugą nagrodę dla najlepszego zawodnika finałów. Pewnie mógł spodziewać się, że wreszcie zostanie pochwalony za swoje osiągnięcia. A jednak narracja wokół tych dokonań była daleka od pozytywnej.
- Durant poszedł na skróty po mistrzostwo. Oczywiście, że KD to cholernie dobry koszykarz. W finałach robił wszystko, co w jego mocy. Może mówić na ten temat, co chce, ale w drodze po tytułu poszedł po linii najmniejszego oporu - podkreślał Dan Feldman, dziennikarz NBC Sports. - Decyzja Duranta o dołączeniu do Warriors to najsłabszy ruch, jaki widziałem w wykonaniu supergwiazdy. Jeśli nie jesteś szczęśliwy w Oklahomie, chcesz się rozwijać jako zawodnik, nie ma w tym nic złego. To jeden z trzech najlepszych koszykarzy świata, jest kwintesencją supergwiazdy. Zasługuje na całe uznanie świata za talent, jaki posiada. Ale jest też druga strona medalu. W finale Zachodu prowadzisz 3:1 i przechodzisz do drużyny, która ostatecznie cię pokonała? Kiedy sam jesteś o krok od dostania się do finału i może ostatecznego zdobycia pierścieni? Uciekł przed czekającym na niego wyzwaniem - wtórował Stephen A. Smith.

Podzielony piedestał

Durant wygrał w Golden State Warriors 154 z 208 rozegranych meczów. Przyłożył rękę do połowy tytułów zdobytych przez “Wojowników” w XXI wieku. A jednak nie jest za to powszechnie chwalony. Wszyscy wiedzą bowiem, że pomógł w utworzeniu drużyny, która, będąc zdrowa, nie miała prawa przegrać. Takie zwycięstwa smakują inaczej niż w momencie, gdy triumfujesz z zespołem, w którym stawiałeś pierwsze kroki.
- Czasami zastanawiam się, czy pójście do Warriors nie było najgorszym, co przydarzyło się Durantowi. Poszedł tam, wygrał dwa tytuły, dwie statuetki MVP finałów. Nikt mu tego nie zabierze. Ale nigdy nie zostanie należycie doceniony za to, co zrobił ze względu na to, jak dobry był ten zespół. Myślę, że po czasie sam zdał sobie z tego sprawę - powiedział Zach Lowe, ekspert ESPN. - Dlaczego moje nazwisko nie pojawia się w dyskusjach o najlepszym graczu w historii? Ponieważ dołączyłem do Warriors. Dlaczego miałbym nie być GOAT? To pytanie, które powinieneś sobie zadać. Dlaczego nie? Czego nie zrobiłem, aby nie znaleźć się w tej debacie? - potwierdził Durant w wywiadzie dla The Republic.
35-latek mierzy się z problemem, który w niedalekiej przyszłości może spotkać Kyliana Mbappe. Koszykarz trafił do GSW, był liderem w drodze po mistrzostwo, ale nie został twarzą projektu. Kibice i obserwatorzy wyżej cenią bowiem zawodników, będących w danym zespole od początku. Czym innym jest bycie wisienką na torcie, a czym innym pomoc w wylaniu fundamentów pod cały projekt. Dlatego Warriors zawsze byli zespołem Stephena Curry’ego, a Real może pozostać ekipą Viniciusa Juniora.
Mbappe miał kilka okazji, aby przenieść się na Santiago Bernabeu, kiedy Real znajdował się w potrzebie. W 2018 roku “Królewscy” szukali następcy Cristiano Ronaldo. Kylian został wtedy w Paryżu. Trzy lata później “Los Blancos” próbowali przebudować ofensywę po odpadnięciu z Chelsea w Lidze Mistrzów. Kylian został wtedy w Paryżu. Chęć na przeprowadzkę pojawiła się teraz, kiedy madrytczycy znajdują się na najlepszej drodze do 15. Pucharu Europy. I architektem potencjalnego zwycięstwa w całych rozgrywkach będzie właśnie Vinicius, który przeszedł w stolicy Hiszpanii długą i wyboistą drogę. Zaczynał w rezerwach, początkowo miał problemy ze skutecznością, cechowała go nieregularność. Ale po kilku latach stał się fenomenem, dziś być może nawet najlepszym piłkarzem świata i jednym z faworytów do wygrania Złotej Piłki. Vini był z Realem od początku, a Real był od początku z Vinim. Z kolei Mbappe zdaje się przychodzić na gotowe.
- Nie jestem pewien, czy Madryt jest idealnym miejscem dla Mbappe. Po lewej stronie mają Viniciusa, a są też inni utalentowani zawodnicy np. Jude Bellingham. Nie będzie tam niekwestionowanym liderem, a tego właśnie chce - przyznał Marcel Desailly w wywiadzie dla FootMercato.net.
Nie wiemy, w jaki sposób potoczą się losy Mbappe w Realu Madryt. Nietrudno wyobrazić sobie jednak scenariusz, w którym “Los Blancos” idą w ślady Golden State Warriors i rozpoczynają kilkuletnią dominację. Nie będzie też wielkim zaskoczeniem, jeśli nowy nabytek przyłoży ogromną rękę do nadchodzących sukcesów. Może wreszcie wygra Ligę Mistrzów i przy okazji sięgnie po Złotą Piłkę. To nie brzmi nierealnie.
Nikt nie odbierze Francuzowi ewentualnych zasług, na jakie zapracuje w Madrycie. Wszyscy będą jednak wiedzieć, że nie został w swojej macierzystej drużynie, którą miał doprowadzić do upragnionego tytułu. Wolał odejść do wielokrotnych mistrzów, aby stworzyć prawdziwy dream-team. Durant został już osądzony jako zawodnik, który poszedł na skróty. Zobaczymy, jak historia potraktuje Kyliana Mbappe.

Przeczytaj również