Messi wchodzi do "politycznej" gry. Chce zemsty. "Ma zadrę do dzisiaj"

Messi wchodzi do "politycznej" gry. Chce zemsty. "Ma zadrę do dzisiaj"
Jasen Vinlove / pressfocus
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech KlimczyszynDzisiaj · 10:30
W 2026 roku Leo Messi chce być wiodącą postacią w wyborach na prezydenta FC Barcelony. Na razie nie myśli o stanowisku dla siebie, a o sprzątnięciu fotela swojemu arcywrogowi. Zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Chwilę przed czterdziestką Leo Messi wciąż jest piłkarzem z krwi i kości, choć są grupy, które próbują zdezawuować jego osiągnięcia w MLS. Prawda wygląda następująco: w lidze, w której wielu piłkarzy sobie nie poradziło lub się pogubiło, Argentyńczyk w wieku emerytalnym przewodził zarówno w klasyfikacji strzelców po sezonie regularnym (29 goli), jak i rankingu asyst (19). Poza tym awansował z drużyną do ćwierćfinału play-off i jest na dobrej drodze, by całkowicie zawładnąć rozgrywkami, zdobywając puchar.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przy okazji Messi przedłużył swój kontrakt z Miami do 2028 roku i znajduje się na ostatniej prostej przed swoim szóstym mundialem. Czy tam pojedzie, w głównej mierze zależy od niego, bo jak przyznaje, najważniejsza dla niego będzie forma przed turniejem. Decyzja jeszcze nie została podjęta. Jednocześnie coraz bardziej myśli o tym, co będzie robił po piłkarskiej, ultrabogatej karierze. W teorii nie musi robić niczego. To jednak nie byłoby w jego stylu. Myśli o Barcelonie i, cytując słowa piosenki Zbigniewa Wodeckiego, chciałby wrócić tam, gdzie był już.

Kluczowe poparcie

Nie będzie to jednak powrót z rozłożonym czerwonym dywanem. Messi należy do jawnych i zażartych krytyków obecnego prezesa Joana Laporty. W związku z tym, cel krótkoterminowy dla “Atomowej Pchły” jest tylko jeden: obalić obecnego sternika katalońskiego klubu. Na razie nie aktywnie, to znaczy, że sam nie stanie w szranki z Laportą, ale zamierza poruszać sznurkami. W praktyce najprawdopodobniej poprze kandydata opozycji w wyborach, zaplanowanych na okres między pierwszym a drugim kwartałem 2026 roku.
Hiszpańscy dziennikarze mówią o zwrocie w myśleniu byłego goleadora Barcelony i przypominają, że prawie pięć lat temu zawodnik publicznie poparł prezesa-elekta, głosował na niego, robiąc sobie zdjęcie przy urnie z synem Thiago, a teraz jego stanowisko różni się od tamtego diametralnie. To zwrot o 180 stopni i Messi może odegrać kluczową rolą w wysadzeniu Laporty z siodła.
Konflikt na linii piłkarz - prezes zaczął się niemal na samym początku kadencji tego drugiego. Krótki, ale intensywny spór doprowadził do nieprzedłużenia kontraktu z legendą klubu i odejścia gracza do PSG. Dla Messiego krzywdzące były również komentarze ze strony prawnika i menedżera, a także wpływ Laporty na katalońskie media, które stanęły murem za prezydentem, a nie za piłkarzem, ikoną futbolu. Źródła bliskie Leo twierdzą, że Messi poprzysiągł “zemstę” po tym, jak on i jego rodzina zostali “zmuszeni” do przeprowadzki, bo w Katalonii żyło im się wyjątkowo komfortowo.

Tylko on i nowe Camp Nou

Leo ma zadrę do dzisiaj. W sierpniu 2021 roku jego ojciec i agent uzgodnili 50-procentową obniżkę wynagrodzenia (czyli ok. 150 milionów euro w bezwzględnych liczbach). W pierwszym roku obowiązywania kontraktu zawodnik miał otrzymać małą część pensji, aby pomóc klubowi w najgorszych finansowo chwilach. Tymczasem dzień później Laporta poinformował Jorge Messiego, że przedłużenie umowy nie może zostać sfinalizowane. Po 20 latach w Barcelonie Leo opuścił Camp Nou ze łzami w oczach.
- Zrobiłem wszystko, żeby zostać. Co zrobił klub? Nie wiem - tłumaczył się na słynnej konferencji. Kilka miesięcy później Laporta odstawił szopkę, ściskając się z manekinem ubranym w koszulkę Messiego i twierdził, że odejście legendy “było smutne, ale konieczne”.
Od tego czasu prezydent Barcelony szukał najróżniejszych sposobów nawiązania kontaktu z Messim. Według El Pais próbował dwukrotnie złapać go podczas gali wręczenia Złotej Piłki oraz podczas podobnej uroczystości organizowanej przez FIFA. Bez rezultatu. Ostatni raz rozmawiali latem 2021 roku, chociaż Laporcie cały czas zależy na odnowieniu dobrych relacji. Napastnik reprezentacji Argentyny miałby być świetną reklamą dla otwarcia odnowionego Camp Nou, jednak bardziej prawdopodobne jest to, że gwiazdor Interu Miami oficjalnie wolałby wystąpić na katalońskim obiekcie dopiero wtedy, gdy zmienią się władze.
Nieoficjalnie już zresztą tam był. Kiedy kibice Barcelony emocjonowali się świetnym meczem na Balaidos przeciwko Celcie Vigo, Messi wrócił na odrestaurowane Camp Nou, aby cieszyć się chwilą prywatności z dala od kamer i działaczy, którzy mogliby mogliby wykorzystać jego pobyt politycznie, zwłaszcza, że do wyborów zostało niespełna pół roku.
Gdy fani budzili się rankiem w poniedziałek, mogli zobaczyć w mediach społecznościowych zdjęcia ich idola na murawie stadionu wraz z sentymentalną wiadomością: “Wczoraj wróciłem do miejsca, za którym tęsknię z całego serca. Miejsca, w którym sprawiliście, że tysiące razy czułem się najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł tu przyjechać raz jeszcze, by pożegnać się jako piłkarz, ponieważ do tej pory nie mogłem tego zrobić”. W mniej niż pół godziny post zebrał ponad milion lajków. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że jego wizyta była zachowana w tajemnicy do samego końca.

Wszyscy kontra Laporta

Dziś jest już pewne, że poparcie Leo Messiego będzie kluczowe w kontekście wyboru nowego prezydenta “Dumy Katalonii”. Hiszpańska gazeta ABC podkreśla jednak, że zawodnik “nie sprzeda swojego poparcia”, a każdy jego ruch będzie starannie przemyślany. Ujawni się publicznie tylko wtedy, gdy zidentyfikuje kandydata przynajmniej mającego szansę na wygraną.
Bardzo łatwo wyobrazić sobie również, że Messi może czekać do ostatnich dni kampanii wyborczej i zaatakować dopiero na finiszu. Cel pozostaje ten sam: odsunąć Laportę od kierowniczego stanowiska. Kogo w zamian mógłby poprzeć? Wśród potencjalnych kandydatów najbardziej znaczącymi nazwiskami są Victor Font, ten sam, który przegrał ostatnie wybory, oraz Joan Camprubi Montal, szczycący się tym, że jego dziadek i pradziadek zarządzali w przeszłości klubem. W każdym razie, wszyscy jeszcze stoją w blokach i czekają na wystrzał. Dopiero wtedy zostaną jasno określone sojusze pro- lub anty-Laportowskie.
Tymczasem urzędujący prezydent jeszcze przed oficjalnym przedstawieniem kandydatur ma potężny problem i zgryz. Aby uniknąć negatywnego wpływu słabszych niż w poprzednim sezonie wyników sportowych Barcelony na ewentualną reelekcję, planuje rozpisanie wyborów w najszybszym możliwym terminie, prawdopodobnie w kwietniu. Niezależnie jednak od tego, czy socios pójdą do urn na wiosnę czy latem, Laporta wie, że największym przeciwnikiem nie będzie żaden kontrkandydat, a ten, który wskaże, na kogo głosować. Messi nie wybacza.

Przeczytaj również