Miał być liderem, skończyło się buczeniem. Bohater wielkiego transferu na zakręcie. "EURO mu odjechało"

Miał być liderem, skończyło się buczeniem. Bohater wielkiego transferu na zakręcie. "EURO mu odjechało"
MB Media / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński30 Mar · 08:00
Buczenie własnych kibiców (i to nie pierwszy raz), rozczarowanie w klubie, utrata miejsca w reprezentacji. Ostatnie półtora sezonu to mocno nieudany okres dla Raheema Sterlinga. Notowania Anglika stoją na najniższym poziomie od dawna.
Pozyskanie Raheema Sterlinga wydawało się manifestem ambicji Chelsea. Anglik był przecież jednym z najskuteczniejszych ofensywnych zawodników ostatniej dekady w Premier League i ważnym ogniwem reprezentacji, więc chciał grać pierwsze skrzypce w klubie. W naszpikowanym gwiazdami Manchesterze City robiło się to coraz trudniejsze, zatem zgodził się zostać jedną z twarzy nowego projektu budującego się na Stamford Bridge.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Czułem po prostu, że mój czas na boisku w City stawał się ograniczony z różnych powodów. Nie mogłem marnować czasu. Potrzebowałem utrzymania tego samego poziomu i nowego wyzwania. Od 17. roku życia byłem “starterem”, więc brak regularnej gry u szczytu kariery to coś, czego bym nie zaakceptował - cytował jego wypowiedź na temat transferu Eurosport.
Oczekiwania oczywiście stały na wysokim poziomie. Od transferu minęło jednak już ponad półtora roku, a Sterling wciąż nie pokazał oczekiwanej jakości. Przygoda Anglika z “The Blues” to jak na razie duże rozczarowanie. Po niedawnym meczu pucharowym z Leicester City, słabym w wykonaniu 29-latka, został on wybuczany przez kibiców swojego zespołu. Frustracja narasta, a notowania utytułowanego zawodnika spadają.

Fałszywe nadzieje?

Debiutancki sezon Sterlinga w Chelsea okazał się rozczarowaniem, choć trzeba przyznać, że piłkarz miał nienajlepsze warunki do odnalezienia się na Stamford Bridge. Przebudowa składu pod wodzą nowych właścicieli okazała się bardzo trudna. W pierwszych pełnych rozgrywkach panowania Todda Boehly’ego i spółki drużynę prowadziło aż czterech menedżerów, a kampania skończyła się niezadowalającym finiszem na 12. pozycji. Choć Sterling zakończył ją jako ex-aequo najlepszy strzelec oraz drugi asystent zespołu, biorąc pod uwagę występy na wszystkich frontach, spodziewano się po nim zdecydowanie więcej.
Dla 29-latka był to najgorszy pod względem statystyk sezon Premier League od debiutu w barwach City. Fakt, że czysto liczbowo prezentował się chyba najlepiej w całej zawodzącej ekipie nie sprawiał jednak, że oceniano go mniej surowo. Wciąż mogliśmy dostrzec dobrze znane problemy Anglika: nieskuteczność i skłonność do podejmowania błędnych decyzji pod bramką rywala. W Londynie, w klubie zdecydowanie słabszym od “Obywateli”, kosztowały one drużynę zdecydowanie więcej. Kibice wymagali od wartego niemal 50 milionów funtów nabytku o ugruntowanej reputacji jednego z najlepszych piłkarzy ligi (jej siódmy strzelec, biorąc pod uwagę ostatnie dziesięć sezonów przed transferem) zdecydowanie więcej. I nieraz wyrażali swoją frustrację.
Apogeum nadeszło podczas wyjazdowego spotkania z Bournemouth, gdy pożegnali go gwizdami. Sezon 2023.24 Sterling zaczął jednak w niezłym stylu. Latem pracował nad mentalną i fizyczną odbudową. W pierwszych kilku meczach właściwie wszystko, co dobre w ofensywie Chelsea, przechodziło przez niego. O jego coraz lepszej dyspozycji więcej pisaliśmy TUTAJ. https://www.meczyki.pl/newsy/gwiazda-wraca-na-wlasciwe-tory-powrot-wielkiej-formy-moze-zostac-liderem-na-ktorego-liczono/220919-n Napędzał ataki, prezentował świetne dryblingi, wypracowywał sytuacje kolegom. Wyniki wyglądały zdecydowanie gorzej, niż sugerowałaby postawa zespołu, a decydowała o tym głównie nieskuteczność. Wydawać się mogło, że “The Blues” jeszcze się rozkręcą, ale z perspektywy czasu trzeba przyznać, że były to płonne nadzieje. Podobnie jak te dotyczące regularnie udanej formie wychowanka Queens Park Rangers.
Kolejny rok z rzędu widzimy go w podobnym wydaniu. Pewność siebie i efektowność z pierwszych meczów rozgrywek 2023/24 wyparowały. I choć potrafił zaliczyć udane występy, np. z Luton Town, czy strzelić gola w zremisowanym spotkaniu z Manchesterem City, wciąż daleko mu do miana lidera drużyny. Odpowiedzialność na swoich barkach dźwiga utalentowany wychowanek “Obywateli”, ściągnięty minionego lata Cole Palmer. Sterling to co najwyżej tło. A londyńczycy znowu plasują się w drugiej połowie tabeli i mogą spisać kolejny sezon na straty.

Wzbierająca frustracja

W pierwszym sezonie, przejściowym, łatwiej było wybaczyć niedociągnięcia zarówno u Anglika, jak i całej drużyny Chelsea. Kolejne rozgrywki pod znakiem poważnych turbulencji sprawiają jednak, że atmosfera wokół klubu staje się coraz bardziej napięta. Wściekli fani mają dosyć słabych wyników i coraz to nowych powodów do frustracji. Nietrudno więc zrozumieć, czemu tracą cierpliwość do jednego z najbardziej efektownych zakupów Boehly’ego. Sterling znalazł się na cenzurowanym u kibiców, bo nie pokazał długofalowego progresu względem poprzednich rozgrywek. Ci ostatnio dali upust niezadowoleniu, ponownie żegnając go buczeniem podczas pucharowego starcia z Leicester City. Choć “The Blues” weszli do półfinału FA Cup, pokonując drugoligowca 4:2, a Raheem zanotował ładną asystę do Cole’a Palmera, to generalnie zaliczył naprawdę słaby występ z kilkoma negatywnymi highlitsami. Jeszcze przed przerwą zmarnował rzut karny, obroniony przez polskiego bramkarza, Jakuba Stolarczyka.
Później Sterling fatalnie chybił w sytuacji sam na sam. Podsumowanie jego postawy w meczu stanowił strzał z rzutu wolnego, podyktowanego po faulu ratunkowym Calluma Doyle’a, skutkującym usunięciem go z boiska. Piłkarz Chelsea posłał piłkę ustawioną na skraju pola karnego Panu Bogu w okno, a trybuny skwitowały to dość dosadnie: buczeniem. Niedługo później zszedł z boiska i sytuacja się powtórzyła. Po spotkaniu zawodnik przeprosił nawet na swoim instagramowym profilu za słabą postawę.
Przyszłość Anglika w klubie podobno również nie jest jasna. Włodarze oraz trener, zgodnie z doniesieniami brytyjskich mediów, rozważają rozstanie z 29-latkiem. Chelsea, w obliczu wymagań finansowych określonych przepisami Premier League, może być zmuszona do sprzedaży, by wzmocnić się latem. Fakt, że eks-piłkarz Manchesteru City nie spełnia pokładanych w nim wielkich nadziei, nie działa na jego korzyść. I choć Pochettino publicznie broni podopiecznego, zwracając uwagę na jego klasę i bogate CV, nie sposób wykluczyć, że to właśnie na niego padnie wybór, gdy trzeba będzie zredukować listę płac. Obecnie Sterling jest zdecydowanie najlepiej opłacanym zawodnikiem w klubie - zarabia ponad 300 tysięcy funtów tygodniowo. Już minionego lata kusiły go zresztą kluby z Arabii Saudyjskiej, ale wolał pozostać na Wyspach.
Sterling zapewnia, że chce pomóc “The Blues” w zdobyciu trofeów. Co więcej, wychowywał się w Londynie. Jego notowaniom u kibiców nie pomagają jednak niedawne doniesienia, jakoby przeprowadzka na Stamford Bridge była jego planem “B” na lato 2022. Według The Athletic tak naprawdę liczył na transfer do Liverpoolu, ale “The Reds” nie wyrażali żadnego zainteresowania. Przyjął więc ofertę, która się nadarzyła. Na jego wizerunku pojawia się coraz więcej rys - nie tylko czysto sportowych - mogących utrudnić kibicom spojrzenie na niego w bardziej przychylny sposób i utrudniających zahamowanie wzrostu frustracji.

Na zakręcie

Pozycja Sterlinga w futbolowym “łańcuchu pokarmowym” jest obecnie najniższa od lat. Trudno go dziś stawiać w jednym rzędzie z najlepszymi piłkarzami Premier League. Postawa na murawie nie uzasadnia wysokości jego kontraktu, który niedługo może zacząć ciążyć Chelsea. Notowania stale spadają, kibice coraz częściej mają go dosyć. Sytuacja 29-latka staje się coraz trudniejsza, a do tego dochodzą jeszcze problemy na polu reprezentacyjnym. Anglik od mundialu w Katarze ani razu nie znalazł się na liście powołań Garetha Southgate’a, choć jeszcze na początku turnieju stanowił jego podstawowy wybór. Co więcej, wcześniej był absolutnie kluczowym ogniwem układanki selekcjonera, rozpoczynając od pierwszej minuty m.in. wszystkie spotkania na EURO 2020.
Konkurencja go jednak “zjadła” i trudno się temu dziwić. Od zakończenia ostatniej wielkiej imprezy międzynarodowej Raheem Sterling rozegrał 55 klubowych spotkań, zaliczając w nich 12 goli i 12 asyst, co jak na jego dawne standardy wygląda mocno przeciętnie. W listopadzie, przy okazji poprzedniego zgrupowania, gdy zapytano trenera “Synów Albionu” o brak gracza “The Blues” w kadrze, mówił wprost: “Kogo miałbym pominąć, by go powołać?”
Niedawno na łamach portalu Sky Sports ekspert ich telewizyjnej stacji, Paul Merson, pisał wprost:
- EURO 2024 odjechało Sterlingowi. Przechodzi przez ten okres u napastnika, gdy wszystko idzie źle. Im bardziej próbujesz, tym gorsze są efekty. To kwestia pewności siebie. W Chelsea jest presja, fani na niego “przysiedli”. (...) Nie wiem, czy Southgate podjął już co do niego ostateczną decyzję, ale nie widzę dla niego miejsca na EURO. Trudno jakkolwiek go bronić po tym, co pokazać w ostatni weekend [przeciwko Leicester].
Sterling wpadł w wir poważnych kłopotów. Zarówno w klubie, jak i w reprezentacji osunął się na tak niski poziom, jakiego dawno w jego przypadku nie oglądaliśmy. Można więc stawiać uzasadnione pytania. Co dalej? Czy pora zmienić klub? I, najważniejsze: czy zdoła się odbudować? Te wszystkie wątpliwości sprawiają, że można już mówić o jego kryzysie oraz stwierdzić, że przenosiny do Chelsea to jednak niewypał. Nawet jeśli kilka miesięcy temu krótko wydawało się, że sprawy mają się ku lepszemu, nadeszła weryfikacja. Dziś Sterling to uosobienie frustracji spowodowanej niemożliwością spełnienia wielkich oczekiwań. Czy zbyt dużych? Możliwe. Ale to niespecjalnie poprawia jego sytuację.

Przeczytaj również