Mieli 99% szans na mistrzostwo. I go nie zdobyli. "Ta klęska ich złamała"
W takich przypadkach mówi się, że ktoś narobił w spodnie metr przed toaletą. Ajax Amsterdam, który według analityków miesiąc temu miał ponad 99% szans na zdobycie mistrzostwa Holandii, dokonał niemożliwego. W szokujących okolicznościach dał się wyprzedzić PSV. To historia, w którą aż trudno uwierzyć.
Wszystko wskazywało na to, że Ajax Amsterdam po trzech latach odzyska tytuł najlepszej drużyny w Holandii. Podopieczni Francesco Farioliego, który przejął zespół przed rozpoczęciem obecnego sezonu, imponująco odrobili straty do PSV, które w pierwszych miesiącach kampanii 2024/25 było lepsze, a potem krok po kroku budowali swoją przewagę.
Jeszcze 13 kwietnia, po 29. serii gier, na zaledwie pięć kolejek przed końcem rozgrywek, sytuacja w czubie tabeli wyglądała następująco:
- Ajax - 73 punkty
- PSV - 64 punkty
Mistrz na… 99%
Ajax miał ogromny komfort, naprawdę sporą przewagę i - tak się przynajmniej mogło wydawać - całkiem przyjemny terminarz do końca sezonu. Bez meczu ze wspomnianym PSV, bez rywalizacji z trzecim Feyenoordem, bez spotkania z zawsze groźnym AZ. Analitycy w tamtym okresie wyliczali, że drużyna z Amsterdamu sięgnie po tytuł na… 99%.
Wtedy jednak rozpoczął się okres prawdziwego kataklizmu, który przybierał na sile z tygodnia na tydzień. Zespół, który do tamtego momentu wygrał 23 z 29 ligowych spotkań, mając na koncie zaledwie dwie porażki, jakby stanął w miejscu. Przegrał z Utrechtem (0:4), zremisował ze Spartą Rotterdam (1:1), w końcu dostał też lanie, i to u siebie, od NEC Nijmegen (0:3).
- Możliwe, że drużynę złamała klęska w wyjazdowym meczu z Utrechtem. Ajax Farioliego bazował na cechach mentalnych - pracowitości, wiarze we własne umiejętności. Nieustępliwości, determinacji. Wszystko to mogło po takim ciosie ulecieć - tłumaczy nam Tomasz Weinert, kibic Ajaksu i twórca kanału JZW Piłka Nożna na YouTube.
Gwóźdź do trumny
Przewaga momentalnie stopniała, bo PSV w tym samym okresie wygrywało mecz za meczem. Punkt kulminacyjny nastąpił w przedostatniej kolejce. Przystępując do niej Ajax wciąż miał handicap w postaci punktu przewagi, ale… postanowił dopisać do tej historii najbardziej kompromitujący rozdział.
Co prawda podopieczni Farioliego prowadzili z 12. wtedy w tabeli Groningen 2:1 niemal do samego końca, a od trzeciej minuty doliczonego czasu grali w przewadze jednego piłkarza, ale i tak zdążyli narobić jeszcze we własne gniazdo. Tuż przed ostatnim gwizdkiem po rzucie wolnym stracili bramkę, gdy rywal postawił już wszystko na jedną kartę i w pole karne gości wysłał nawet swojego bramkarza.
Piłkarze PSV takiej szansy nie zmarnowali. Swój mecz z Heraclesem Almelo zakończyli kilka minut wcześniej. Oczywiście zwycięsko. Po ostatnim gwizdku nikt nie opuszczał natomiast trybun w Eindhoven. Niemal wszyscy wyjęli z kieszeni swoje smartfony. Jedni odpalili transmisję starcia w Groningen, inni śledzili wynik na żywo. Wszystko po to, by po chwili wpaść w kosmiczną euforię, gdy Ajax stracił gola na 2:2.
Z radości szaleli nie tylko kibice, ale i piłkarze, którzy zdali sobie sprawę, że są świadkami piłkarskiego cudu. Po chwili musieli natomiast ochłonąć i zejść na ziemię, bo trzeba było jeszcze dopełnić formalności w ostatniej kolejce sezonu. Tym razem już bez oglądania się na rywala. Wystarczyło po prostu wygrać ze Spartą Rotterdam.
W kompromitację Ajaksu uwierzyć tym trudniej, gdy spojrzy się na kadrę zespołu. Pełną nie tylko jakościowych piłkarzy, ale też, a może w takim przypadku przede wszystkim, graczy niezwykle doświadczonych. Jordan Henderson, Wout Weghorst, Davy Klaassen czy Steven Berghuis niejedno już w karierze wygrali, mają ponad trzy dychy na karku, a tymczasem nie potrafili w kluczowym momencie, pod presją, wziąć na siebie odpowiedzialności za drużynę.
Ostatnia kolejka sezonu już niczego nie zmieniła. Co prawda Ajax pokonał u siebie Twente (2:0), ale PSV nie zmarnowało swojej szansy, wygrywając na wyjeździe ze Spartą Rotterdam (3:1). Tytuł mistrzowski drugi raz rzędu powędrował więc do Eindhoven.
Skąd taki zjazd?
Ajax wyłożył się spektakularnie, na ostatnich metrach, w szokującym stylu. I choć trudno logicznie taki blamaż wytłumaczyć, to nasz wspomniany już rozmówca, Tomasz Weinert, postarał się przeanalizować możliwe przyczyny katastrofy.
- Ajax przez cały sezon nie strzelał zbyt wielu goli, regularnie bramki tracił jako pierwszy. Potężna część punktów została wymęczona. Od któregoś momentu przestało się jednak udawać przepychać mecze - zauważa sympatyk ekipy z Amsterdamu.
- Możliwe, że szatnia zbytnio przyzwyczaiła się do poczucia, że „samo się wygra”. Problemem na pewno jest też to, że drużyna przez cały sezon grała w zasadzie to samo. Reszta ligi bardzo dobrze wie, co działa przeciwko Ajaksowi - nie pressować, spokojnie czekać na kontry i korzystać z dośrodkowań. Ekipa z Amsterdamu przestała zaskakiwać przeciwników - dodaje Weinert.
Wydaje się, że Ajax po prostu nie uniósł presji i gdy przewaga nad PSV niebezpiecznie zaczęła topnieć, stracił na murawie jakąkolwiek pewność siebie.
- Nie lekceważyłbym tego, że zespół mógł się po prostu mentalnie wypalić. Serca płonęły przez większość sezonu bardzo intensywnie. Zwłaszcza po kompromitujących chwilach sezon temu. Może knot w tej świecy po prostu się wypalił - podsumowuje autor kanału JZW Piłka Nożna.