Mocne karty Góralskiego. Uda mu się w Bundeslidze? "Ma coś, czego nie mają inni pomocnicy Bochum"

Mocne karty Góralskiego. Uda mu się w Bundeslidze? "Ma coś, czego nie mają inni pomocnicy Bochum"
VfL Bochum
Jacek Góralski ma już za sobą debiut w Bundeslidze. Jest całkiem sporo przesłanek, by sądzić, że jego kariera w VfL Bochum okaże się udana. Dlaczego “Góral” może z optymizmem spoglądać w najbliższą przyszłość i co czeka go na niemieckiej ziemi?
Doczekał się. Jacek Góralski w miniony weekend zadebiutował w Bundeslidze i to w meczu z Bayernem. Pomocnik VfL Bochum przebywał na murawie nieco ponad 20 minut i oczywiście nie był w stanie w żaden sposób wpłynąć na losy spotkania. Kiedy wchodził na boisko, jego zespół przegrywał już 0:6. Ostatecznie goście dołożyli jeszcze jednego gola i zdemolowali ekipę Thomasa Reisa.
Dalsza część tekstu pod wideo
W ciągu tych dwudziestu kilku minut Jacek zdołał dotknąć piłkę zaledwie osiem razy, zagrał cztery podania (wszystkie celne), stoczył trzy pojedynki (dwa wygrał) i raz był faulowany. I to w zasadzie tyle. Statystyki oczywiście oszałamiające nie są, no ale lepsze być nie mogły, bo reprezentant Polski wszedł na boisko w sytuacji, kiedy jego drużyna funkcjonowała już tylko w trybie lekkoatletycznym i ograniczała się do biegania za piłką. Parę razy “Góral” próbował doskoczyć do pressingu, ale Bayern zbyt szybko operował piłką i próba doskoku kończyła się natychmiastowym zwrotem w kierunku własnej bramki. Nie był to więc występ przełomowy czy wiekopomny. Najważniejsze jednak, że po przerwie spowodowanej operacją oka Góralski wrócił wreszcie do gry. I paradoksalnie, ten przerżnięty w bezdyskusyjny sposób przez jego nową drużynę mecz, daje mu podstawy do względnego optymizmu na najbliższe tygodnie. Przynajmniej jeśli chodzi o cele indywidualne.

Zbyt grzeczni

W trzech pierwszych meczach sezonu Bochum straciło aż 12 goli. Głównym problemem zespołu jest bronienie stałych fragmentów gry i gra w powietrzu (pięć z 12 goli przeciwnicy zdobyli strzałami głową). W tym aspekcie Jacek oczywiście nie będzie w stanie pomóc zespołowi, ale trener Reis doskonale wie, kogo mu ściągnięto do zespołu. “kicker” w czerwcu napisał tekst o nowych piłkarzach VfL, informując już w tytule, że Stoeger wniesie do drużyny porządek, a Góralski agresję. Sam Reis transfer “Górala” uzasadniał zbyt grzeczną grą swojej drużyny. Narzekał, że w poprzednim sezonie zbyt naiwnie podchodziła do pojedynków i nie była wystarczająco agresywna. Nie jest więc tak, że wzięto polskiego pomocnika “na sztukę” i będzie się od niego oczekiwać rzeczy wykraczający poza jego możliwości.
Zresztą, temat podejścia do pojedynków powrócił po meczu z Bayernem. Reis znów bardzo klarownie artykułował swoje oczekiwania w stosunku do zespołu i znów na pierwszy plan wysunęły się te nieszczęsne pojedynki. W podobne tony uderzał Sebastian Schindzielorz, czyli dyrektor sportowy Bochum. Jemu z kolei brakowało “stabilności i klarownej struktury” w grze. Narzekał też, że odwaga zbyt często przeradzała się w naiwność. Czyli stara śpiewka. Niczego lepszego dla siebie Góralski po tym meczu nie mógł usłyszeć.
Na korzyść Jacka przemawia też fakt, że nie trafił do drużyny, która ma określoną hierarchię i strukturę na poszczególnych pozycjach. Bochum przeszło w tym oknie prawdziwą rewolucję. Klub opuściło aż 14 piłkarzy, a w ich miejsce pojawiło się 11 nowych. Zespół trzeba zbudować w zasadzie od nowa. Boiskowe mechanizmy są dopiero w fazie tworzenia. Także jeśli chodzi o system taktyczny. O ile w poprzednim sezonie Reis korzystał głównie z ustawienia 1-4-3-3, o tyle w tym ciągle szuka tego najbardziej optymalnego. W pierwszym spotkaniu z Mainz Bochum próbowało grać w 1-4-2-3-1, a w meczu z Hoffenheim, po raz pierwszy za kadencji Reisa, spróbowano schematu na trzech środkowych obrońców. Z Bayernem zaś zaczęło od 1-4-4-2, by po zmianach w drugiej połowie znowu przejść na grę z trzema stoperami.

Mocne karty

Z personalnego punktu widzenia największe zmiany dotknęły właśnie środka pola, bo z klubu odeszło aż czterech środkowych pomocników (Robert Tesche, Milos Pantovic, Elis Rexhbecaj i Eduard Loewen), z których trzech miało z reguły pewne miejsce w podstawowym składzie (Pantović schodził czasem na skrzydło). Wszystkie te odejścia sprawiły, że zespół stracił sporo dynamiki. Thomas Reis mówił przed starciem z Bayernem, że Bochum nie będzie w stanie grać w tym sezonie tak często wysokim pressingiem, bo jego drużynie brakuje tempa i pojawi się problem z powrotem do defensywy po stratach. Ale i tutaj z pomocą może przyjść Jacek Góralski, bo przy braku tempa trzeba postawić na większą agresję w odbiorze. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy przeciwnik rusza z kontrą. Ktoś te ataki musi przerywać.
Anthony Losilla, który jest klubową legendą i gra nominalnie na pozycji numer “sześć”, nigdy nie był demonem szybkości, a na dodatek skończył już 36 lat. W środku pola w tych pierwszych meczach partnerował mu powracający do Bochum po czterech lat Kevin Stoeger, czyli piłkarz świetnie wyszkolony technicznie, z kapitalnie ułożoną lewą nogą. Ale Stoeger to zawodnik o ofensywnym sznycie, nie stanowiący dla przeciwnika w środku pola zapory nie do przejścia (tylko dwa odbiory w tych trzech meczach, sześć razy w tym sezonie był już mijany dryblingiem przez przeciwników - najczęściej w całym zespole).
To 0:7 z Bayernem może sprawić, że Reis odejdzie od swojej koncepcji i zacznie grać nieco bardziej defensywnie. Być może uzna, że granie na jedną nominalną “szóstkę”, do tego taką niezbyt mobilną, to zbyt duże ryzyko przy obecnym potencjale tej drużyny. Zakładam, że może zmienić system i zacząć grać na dwie nominalne “szóstki”, by nieco bardziej kontrolować środek. Nie oznacza to, że musiałby poświęcić Stoegera dla Góralskiego. Stoeger spokojnie poradzi sobie wyżej w roli “dziesiątki”, choć akurat na tej pozycji konkurentów do składu miałby naprawdę mocnych (m.in. Simona Zollera). A wtedy, na drugiej “szóstce”, otworzyłyby się drzwi do składu dla Jacka. Jedynym rywalem do miejsca w składzie dla naszego reprezentanta byłby wtedy Patrick Osterhage, młodzieżowy reprezentant Niemiec. To jednak też nieco ofensywniejszy piłkarz niż Góralski i bardziej pasuje do roli zastępcy Stoegera.
“Góral” ma więc w ręku dość mocne karty, by nie utonąć w Bundeslidze. Trafił do klubu, który gra w sposób dość prosty. Kluczem są fazy przejściowe - odbiór piłki możliwie jak najwyżej, zagranie na szybkiego skrzydłowego i atak boczną strefą. Jacek, mimo swoich oczywistych braków, ma też atrybuty, których nie posiadają pozostali środkowi pomocnicy Bochum. To daje nadzieję, że jego przygoda z ligą niemiecką nie będzie epizodyczna.

Przeczytaj również