Mógł grać o Ligę Mistrzów, wybrał Wisłę Kraków. Wyjątkowy piłkarz, wyjątkowy człowiek

Mógł grać o Ligę Mistrzów, wybrał Wisłę Kraków. Wyjątkowy piłkarz, wyjątkowy człowiek
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 09:08
W dzisiejszym świecie futbolu, zdominowanym przez ogromne pieniądze i niewielkie przywiązanie do barw, uchował się piłkarz absolutnie wyjątkowy. A może bardziej - wyjątkowy człowiek. Angel Rodado, trochę zakochany w Wiśle Kraków, podpisał z nią nowy kontrakt, choć był kuszony przez kluby silniejsze i bogatsze. W niedzielne popołudnie, nie ma już żadnych wątpliwości, hiszpański napastnik wskoczył do panteonu legend spod znaku Białej Gwiazdy.
Cóż to był za rollercoaster. Gdy nieco ponad miesiąc temu Angel Rodado zalewał się łzami po przegranym barażu z Miedzią Legnica, przy Reymonta pachniało smutnym pożegnaniem. Urodzony na Majorce napastnik, choć rozegrał kolejny już świetny sezon, znów musiał obejść się smakiem. Przez właściwie całe rozgrywki niósł zespół na barkach, ale ostatecznie nie wprowadził go do upragnionej Ekstraklasy. Trzeci raz z rzędu.
Dalsza część tekstu pod wideo
To prawdziwy ewenement. Trudno byłoby pewnie znaleźć w historii polskiej piłki drugiego piłkarza, który nie grając w Ekstraklasie wyrobiłby sobie aż tak mocne nazwisko. Rodado natomiast, choć przez ostatnie trzy lata grał na zapleczu elity, i tak stał się obiektem westchnień klubów, które sportowo są dziś na zdecydowanie wyższej półce niż Wisła.

Kusząca wizja gry w Lidze Mistrzów

W zasadzie do ostatniej chwili o 28-latka walczył Łudogorec Razgrad. Bułgarski hegemon, zdobywający mistrzostwo kraju w każdym z 14 (!) ostatnich sezonów, znów ma chrapkę na awans do Ligi Mistrzów. Eliminacje rozpocznie jeszcze w tym tygodniu.
Na szali była więc z jednej strony możliwość gry w najbardziej elitarnych rozgrywkach Europy, przeciwko najlepszym klubom Starego Kontynentu, przy okazji z pewnością za wyraźnie większą kasę, z drugiej zaś - trochę spłycając temat - wizja wyjazdów do Grodziska Mazowieckiego, Głogowa czy Niepołomic. Rodado wybrał opcję numer dwa.
Serce wygrało z rozumem, choć oczywiście w rzeczywistości decyzja wcale nie musiała być taka oczywista. Po pierwsze, interes w całej sprawie miała też Wisła, która nie chciała puszczać swojego lidera za czapkę gruszek, co z miejsca ograniczało zapędy niektórych klubów. Nie każdy był bowiem w stanie, i chciał, wyłożyć za 28-latka z pierwszej ligi kwotę w granicach 1,5 mln euro.
Pojawiały się zapytania i oferty, nie tylko z Bułgarii, ale też choćby z Turcji. Najbardziej konkretny i zdeterminowany był natomiast do ostatniej chwili Łudogorec. Jak przyznał prezes Wisły, Jarosław Królewski, rozmowy z przedstawicielami tego klubu toczyły się jeszcze w niedzielę. A chwilę później gruchnął komunikat - Angel Rodado przedłużył z “Białą Gwiazdę” kontrakt do 2030 roku.

Wisła daje komfort i bezpieczeństwo

Nie ma wątpliwości, że gdyby Rodado naprawdę chciał do tego Łudogorca iść, to Wisła, zawdzięczająca swojemu liderowi wiele, z bólem serca dałaby mu kopniaka na szczęście i rozpoczęła życie bez Hiszpana. On sam jednak najwidoczniej musiał mieć sporą zagwozdkę. Możemy domyślać się, z jakich powodów.
Piłka to przecież nie wszystko. Jest też jeszcze życie, które kilka miesięcy temu u Rodado nabrało sporego rozpędu. Hiszpanowi właśnie w stolicy Małopolski urodził się syn, Jan. Dobrze czuje się tu jego żona. W takim momencie na pewno trudniej jest więc o duże zmiany, dalekie przeprowadzki, zaczynanie wszystkiego od nowa. Szczególnie, że Kraków to po prostu bardzo dobre miejsce do życia. Razgrad? Delikatnie rzecz ujmując - nie zachęca.
Łudogorec był na pewno kuszącą opcją, ale raczej krótkoterminowo. Zastrzyk finansowy, możliwość sprawdzenia się sportowo na wyższym poziomie. Wisła dawała jednak poczucie stabilizacji i komfort, a przy okazji też sięgnęła do sakiewki. Rodado dostał podwyżkę, umowę na pięć długich lat. Jeśli w Bułgarii powinęłaby mu się noga, a przecież nie można wykluczać takiej możliwość, być może za rok czy dwa mógłby tylko pomarzyć o warunkach, jakie teraz dostaje przy Reymonta. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Luis Fernandez też był w Wiśle gwiazdą, celował w wielki transfer, a dziś jest na peryferiach futbolu, odbił się od hiszpańskiego trzecioligowca, pozostaje bez klubu.
Rzeczywistość może więc zmienić się bardzo szybko, a Rodado takim wyborem wciąż pozostawia sobie sporo furtek. Może w tym sezonie awansować do Ekstraklasy, co w końcu pozwoli mu zagrać o większe cele. A jeśli za rok czy dwa stwierdzi, że jednak chce spróbować swoich sił gdzieś indziej, Wisła na pewno nie będzie robiła z tego tytułu problemu. Jak przyznał Królewski, Rodado nie odejdzie w tym sezonie. Co potem? Kto wie. Długi i mimo wszystko atrakcyjny kontrakt z jednej strony daje mu większe poczucie bezpieczeństwa, z drugiej wcale nie przekreśla szansy na zmianę, jeśli po sezonie, albo i później, ktoś przyjdzie z odpowiednią ofertą.

Już jest legendą

Rodado, kolejny raz odrzucający zaloty silniejszych i bogatszych, staje się legendą Wisły. Co do tego nie ma wątpliwości. Kibice kochają go już teraz. I będą kochać. A jeśli Hiszpan w końcu wprowadzi “Białą Gwiazdę” do Ekstraklasy, zostanie postacią wręcz pomnikową. To też musi być z jego perspektywy kuszące. Kasa kasą, ale pewnych rzeczy po prostu nie kupisz. Nie wszędzie będziesz absolutnym idolem trybun. I to trybun wypełnionych zazwyczaj kilkudziesięcioma tysiącami fanów.
109 meczów, 66 goli, 17 asyst. Dwie korony króla strzelców pierwszej ligi, zdobyty Puchar Polski, miano najskuteczniejszego obcokrajowca w historii klubu. Tyle Angel Rodado zdążył osiągnąć w krakowskiej Wiśle przez trzy lata. To jednak nie koniec. Czas na kolejny rozdział tej historii.

Przeczytaj również