Musimy porozmawiać o Idze Świątek jako najlepszym polskim sportowcu XXI wieku

Musimy porozmawiać o Idze Świątek jako najlepszym polskim sportowcu XXI wieku
IMAGO / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiWczoraj · 20:30
Trudno ten tekst w ogóle zacząć, bo i tak z góry wiadomo, że wyjdzie pean. Nieszczególnie zamierzam się przed tym jednak wzbraniać, w gruncie rzeczy w ogóle. Iga Świątek po prostu zasłużyła na wszystko, co najlepsze. Bo pod wieloma względami sama jest najlepsza.
W całej historii mieliśmy dziesiątki wybitnych sportowców. Wagę osiąganych przez nich sukcesów trudno nie tylko porównać, ale też niekiedy pojąć. Skupmy się więc tylko na wieku XXI, w którym zadanie to jest łatwiejsze, ale tylko nieznacznie. Bo chociaż lubimy narzekać, to wielkie sukcesy atakują nas zewsząd. Nie bez powodu w czołowej dwudziestce zorganizowanego w 2021 roku przez Przegląd Sportowy plebiscytu na Sportowca 100-lecia znalazło się dziewięciu przedstawicieli właśnie XXI wieku.
Dalsza część tekstu pod wideo
Teraz proporcje z pewnością byłyby inne, z pewnością byłyby lepsze na korzyść triumfów nowych. Tamten plebiscyt ogłoszono bowiem przed rozkwitem ery Igi Świątek. Czasu, który zdefiniował nie tylko szalenie popularną dyscyplinę, ale też polski sport. Do Świątek wypada podchodzić już nie tylko jak do ewenementu, a wręcz wybryku, historii jednej na milion. Bo tak jak Adam Małysz szybko znalazł swojego względnego sukcesora w osobie Kamila Stocha, tak następczyni Świątek to temat znacznie, znacznie trudniejszy. Choćby ze względu na to, że tenis i skoki dzieli przepaść pod względem liczby uczestników, a co za tym idzie - prawdopodobieństwo sukcesu jest znacznie mniejsze.
Iga Świątek dominuje w sporcie dla elit, ale to elity dość obszerne. Nawet jeśli wykluczające przez pryzmat finansowy, to wciąż znacznie bardziej pojemne niż skoki. Mówię o tym nie bez powodu, gdyż to właśnie Małysz jest najczęściej stawiany jako główny konkurent Świątek w walce o miano najlepszego sportowca Polski w XXI wieku. Kiedyś wydawało się to nieprawdopodobne. Bardziej rozważano przecież Roberta Lewandowskiego, ale temu trudniej, walczy zespołowo, z kadrą nie wygra niczego.
Teraz jednak - w dniu kolejnego zdobytego przez Igę Świątek Wielkiego Szlema - na temat pada nowe światło. Co więcej, mam przekonanie, że w następnych latach promieni będzie jeszcze więcej.
W tym miejscu zaznaczę, że pod żadnym pozorem nie staram się zdeprecjonować osiągnięć Małysza. Kilkuletniemu Jankowi nie mieściły się one w głowie, temu starszemu o 20 lat również wykraczają poza granice wyobraźni. To, co Małysz wyczyniał na początku XXI wieku, to była poezja. Absolutne pasmo sukcesów, jemu chciało się wygrywać nawet Letnie Grand Prix. Poza tym nieszczęsnym złotem igrzysk olimpijskich - a niech Cię diabli Simonie Ammannie - osiągnął wszystko w swojej dziedzinie.
Jednak to nie same zwycięstwa windują Małysza ponad dziesiątki innych sportowców. Kluczowy jest kontekst społeczny. Kiedy Włodzimierz Szaranowicz mówił o fenomenie socjologicznym, miał absolutną rację. Nie było w historii naszego kraju nikogo, kto tak bardzo elektryzował ludzi i zachęcał ich do włączenia telewizora. Sprzyjało temu wiele czynników, z żenującym poziomem piłki nożnej, dostępnością transmisji i pogodą za oknem na czele. Naprawdę nie deprecjonujmy tego drugiego - znacznie łatwiej jest spędzić popołudnie przed ekranem, jeśli na zewnątrz mróz mrozi policzki, a w domu nie dość, że ciepło, to rosół na stole i Polak odnosi sukcesy, co pokazywane jest na antenie TVP.
Małysz ze wszech miar był swojski. Facet, skromny, dzielnie wojujący z Niemcami, regularnie rywalizujący tutaj, na tej ziemi - spełniał dosłownie wszystkie wymagania archetypicznego bohatera narodowego i nim został. Stał się postacią legendarną, dla której ludzie przekładali ważne wydarzenia swego życia, bo w tamtym momencie bardziej liczył się skok Orła. Małysz wyrósł na ogólnym nieurodzaju i niedostatku. Przerósł najśmielsze oczekiwania, lecz, jakkolwiek to zabrzmi, miał ku temu korzystne warunki. Wiatr czasów go niósł, jeśli mówimy o jego popularności i o tym, w jaki sposób przeszedł do historii.
Świątek nie ma szans temu dorównać. Ale nie tylko ona. Wątpliwe - niejako na szczęście - aby Małyszomania się powtórzyła. Bo chociaż kojarzona jest z sukcesami, to jednak częściowo wzięła się z biedy. Stanowiła pokrzepienie serc, którego teraz, gdy Świątek bryluje na kortach świata, potrzebujemy znacznie, znacznie mniej.
Inna sprawa, że właśnie w ujęciu globalnym Małysz przepada. A to też ma znaczenie, jeśli chcemy na poważnie dyskutować o najlepszym sportowcu XXI wieku. Trudno przecenić fakt, że Świątek stała się ambasadorką rangi kosmicznej. Sportowo klasa sama w sobie, a do tego okładki najważniejszych tytułów prasowych, zainteresowanie mediów wszędzie, doskonałe wybory partnerów finansowych, łatwość i nienachalność w kreowaniu trendów. Legendarna bułka z bananem wykroczyła pewnie poza Polskę, ale to makaron z truskawkami Igi Świątek stał się tematem viralowym. Nie pierwszym dla naszej mistrzyni, bo wcześniej wszędzie rozprawiano na temat jej miłości do tiramisu.
Świątek świetnie odnajduje się w czasach obecnych, w czasach mocno internetowych. Buduje pozycję medialną lepiej i skuteczniej niż Małysz, również dlatego, że dysponuje innymi narzędziami. Mówimy o Supermanie i Supermance polskiego sportu, którzy - tak jak komiksowy oryginał - starają się odpowiadać na zapotrzebowania chwili, w której przyszło im rządzić. Bo to, że Świątek rządzi, nie ulega wątpliwości.
Może mieć swoje kryzysy, może mieć swoje gorsze momenty, zjechał w dół rankingu WTA. Możemy również ulegać nieco trendom i wskazywać, że jej współpraca z Darią Abramowicz nie przynosi żadnej korzyści. A później przychodzi Wimbledon 2025, na którym zęby połamało dziesiątki fantastycznych zawodników i zawodniczek, ale nie Świątek. A później przychodzi finał tego Wimbledonu, w którym Świątek wygrywa 6:0, 6:0. To pierwsza taka sytuacja w Erze Open, a druga w całej historii londyńskiego turnieju. Wydarzenie epokowe, nieosiągalne dla zwykłego człowieka. Bo to nie jest tak, że rowerek wziął się wyłącznie z błędów Amandy Anisimovej. Rozmawiając w ten sposób odbieramy zasługi Świątek, a ona rozegrała mecz bezbłędny. Podeszła do finału na trudnym dla siebie korcie z taką lekkością, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
24-latka ma na swoim koncie sześć tytułów wielkoszlemowych. Już przebiła Marię Szarapową i Martinę Hingis. Kwestią czasu jest mijanka z Justine Henin, Veuns Williams, Evonne Goolagong, Billie Jean King, a także Monicą Seles. Irracjonalne.
Można się ukłonić, wypada podziękować. Żyjemy we śnie.

Kto jest najwybitniejszym polskim sportowcem XXI wieku?

  • Iga Świątek47.25%
  • Adam Małysz20.66%
  • Robert Lewandowski26.59%
  • Ktoś inny (napisz w komentarzu)5.49%

Przeczytaj również