Nagły wstrząs w Barcelonie. Hansi Flick może się wściec

Nagły wstrząs w Barcelonie. Hansi Flick może się wściec
LaPresse / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 06:50
Grom z jasnego nieba. Tak można nazwać informację o odejściu Inigo Martineza z FC Barcelony. Na nieco ponad tydzień przed startem sezonu ligowego Hansiemu Flickowi wyjęto kluczowy element sprawnie działającej układanki.
Pieniądze lubią ciszę. Hiszpańskie media co prawda niemal codziennie płodzą doniesienia na temat potencjalnych transferów różnych zawodników, ale akurat w przypadku Inigo Martineza nie pojawiały się żadne informacje dotyczące odejścia. Aż tu nagle w czwartkowy wieczór dziennikarze zgodnie podali, że doświadczony stoper dogadał się z Al-Nassr. Saudyjski kierunek mógłby sugerować, że “Barca” straci kluczowego zawodnika, ale przynajmniej zarobi. Nic bardziej mylnego. Mistrzowie Hiszpanii oddadzą wychowanka Realu Sociedad za darmo. Taki rozwój wypadków jeszcze kilka dni temu brzmiałby jak kompletne science-fiction.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kaiser

Barcelona latem 2023 roku pozyskała Martineza na zasadzie wolnego transferu. I trzeba otwarcie przyznać, że jego początki w stolicy Katalonii nie były szczególnie udane. W rozgrywkach 2023/24 cały zespół cieniował, a Bask nie robił wiele, aby wznieść się ponad przeciętność. W tamtym sezonie spędził na murawie tylko 1623 minuty, przegapił wówczas aż 15 meczów z powodu różnorakich kontuzji. Pewnie nie wszyscy pamiętają, ale już rok temu mówiono o tym, że może odejść do Arabii. I nikogo by to szczególnie nie zdziwiło, ponieważ w tamtym momencie był postrzegany jako co najwyżej zawodnik rotacyjny. Dopiero przybycie Hansiego Flicka diametralnie zmieniło sytuację.
- Czuję, że jestem w świetnej formie. Nie wiem, czy to mój najlepszy moment w karierze, ale być może tak. Każdy zawodnik cierpi, kiedy jest kontuzjowany, zeszły rok nie był dla mnie łatwy. Ale teraz radzę sobie bardzo dobrze, czuję zaufanie trenera. Od początku współpracy Hansi Flick sprawił, że mój poziom pewności siebie stał się jeszcze wyższy. Nasz styl? Jest ryzykowny, musimy grać bardzo wysoko, co nie jest łatwe dla obrońcy. Ale kiedy przejmujemy piłkę, możemy być bardzo groźni - analizował Martinez na początku poprzedniego sezonu w wywiadzie dla Sportu.
Obrońca okazał się jednym z największych beneficjentów taktyki wdrożonej przez niemieckiego trenera. Idealnie wpasował się do filozofii opartej na grze na wysokości połowy boiska i ciągłym łapaniu przeciwników na spalone. Wraz z Pau Cubarsim stworzył znakomicie funkcjonujący duet, który raz za razem zastawiał sidła na napastników rywali. Nastolatek otrzymywał sporo słusznych pochwał, ale to Inigo był liderem formacji. W wielu meczach widać było, że to on ustawia swoich partnerów, dba o porządek, daje sygnał do wyjścia wyżej i skrócenia pola gry. W skrócie - szefował.
Liczby ukazują ogromną rolę, którą Martinez odegrał w ostatnich miesiącach. W poprzednim sezonie wykonał 2217 celnych podań, co stanowiło czwarty wynik w lidze hiszpańskiej. Był trzeci pod względem progresywnych podań (270) i zagrań w ofensywną tercję boiska (259). Średnio wygrywał 66% pojedynków. We wszystkich rozgrywkach spędził na murawie 3976 minut, tylko pięciu graczy Flick wystawiał częściej. Bez wątpienia był jednym z architektów sukcesu w postaci trzech zdobytych trofeów na krajowym podwórku.

Nagłe odejście

To nie jest oczywiście tak, że Martinez zaliczył bezbłędną kampanię. Pod koniec sezonu wszyscy defensywni gracze Barcelony obniżyli loty. Zespół zdecydowanie zbyt często rozpoczynał mecze od utraty dwóch goli. Niejednokrotnie udawało się dokonywać spektakularnych remontad, ale choćby w Lidze Mistrzów zabrakło już pary. Katalończycy zdobyli z Interem sześć bramek, dostając w zamian siedem. W półfinałowym dwumeczu filar “Blaugrany” nie ustrzegł się kosztownych pomyłek.
Do niedawna nic nie wskazywało jednak na to, że Inigo odejdzie. Poleciał on wraz z całym zespołem na tournee po Azji, chociaż przegapił mecze z FC Seoul i Daegu. Hansi Flick wystawiał wówczas Gerarda Martina w roli półlewego stopera. Wydawało się, że będzie to eksperyment, ale możliwe, że mieliśmy do czynienia z faktycznym testem rozwiązań, które będą stosowane w trakcie sezonu. Odejście Baska jest już pewne, a według katalońskiej prasy Deco nie planuje transferu obrońcy. Dlaczego? Krótko mówiąc, bo nikogo na Camp Nou na to nie stać.
- Odejście Inigo otwiera drzwi Joanowi Garcii - napisał Javi Miguel z dziennika AS. - Utrata Inigo pozostawi lukę w składzie, ale pomoże zarejestrować innych zawodników - wtórował Alfred Martinez ze Sportu.
Inigo odejdzie za darmo, przy czym wiele źródeł podaje, że zwolni się sporo miejsca w budżecie płacowym. Barcelona zaoszczędzi około 14 mln euro. I kwota ta ma pomóc w rejestracji innych graczy. Podkreślmy bowiem, że w przyszłym tygodniu rusza liga hiszpańska, a w katalońskim klubie wciąż nieuprawnieni do gry są Joan Garcia, Marcus Rashford, Roony Bardghji oraz Wojciech Szczęsny. I tu przechodzimy do najważniejszej kwestii, czyli kompletnego chaosu, który staje się symbolem tej kadencji Joana Laporty.
Drugi rok z rzędu “Duma Katalonii” sprowadza zawodników, a dopiero potem myśli o tym, jak ich zarejestrować. Brak miejsca w Finansowym Fair Play zmusza do żegnania, a wręcz wypychania jednych piłkarzy, aby wpisać do gry innych. Rejestracja Daniego Olmo wymagała odejścia Ilkaya Guendogana i kontuzji Andreasa Christensena. Teraz znów chciano skorzystać z przepisu, który mówi, że w przypadku absencji wynoszącej co najmniej cztery miesiące można wykorzystać 80% pensji rekonwalescenta, aby zarejestrować innego gracza. Barcelona zamierzała zastosować ten manewr i wpisać Garcię w miejsce Ter Stegena. Sęk w tym, że Niemiec wolał się postawić i nie podpisał raportu medycznego, który miał zostać przedstawiony władzom ligi hiszpańskiej. Golkiper stracił przez to opaskę kapitana, ale zmusił też zarząd do szukania alternatywnych rozwiązań. Nie przez przypadek krótko po wybuchu tej afery klub pozbył się innego gracza, który swoje zarabiał.

Kastracja charakterów

Jak długo Barcelona jeszcze zamierza działać w ten sposób? Żeby zarejestrować Olmo, trzeba było oddać Guendogana, który był najlepszym pomocnikiem drużyny w sezonie 2023/24. Joan Garcia pewnie nie mógłby grać, gdyby Al-Nassr nie zgłosiło się po Inigo, czyli dotychczasowego szefa defensywy. Na dłuższą metę tak się nie da funkcjonować. Za rok “Blaugrana” znów zamierza sprowadzić zawodnika X, nie mieć miejsca w budżecie i na chwilę przed startem sezonu rozmontowywać kolejną formację?
Warto też dodać, że w przypadku Martineza klub nie traci tylko bardzo solidnego defensora. Poza umiejętnościami trzeba też zwrócić uwagę na jego charakter i mentalność. To był wzorowy przykład kapitana bez opaski. Regularnie chwalony za podejście do pracy, fantastycznie sprawdzał się jako mentor dla piekielnie utalentowanego, ale wciąż nieopierzonego Pau Cubarsiego. Ot tak z tego wszystkiego zrezygnowano, żeby spiąć budżet. Na ślinę, na słowo honoru, ale spiąć.
- Inigo to absolutny lider. Daje z siebie wszystko dla drużyny, gra na niesamowitym poziomie, jest przykładem dla innych. Jego występy w tym sezonie są spektakularne - powiedział w kwietniu Flick. - Łączy mnie bardzo dobra relacja z Inigo. On zawsze stara się mi pomóc, daje różne wskazówki. Jest liderem, dysponuje sporym doświadczeniem, jego charakter pomaga całej szatni. Ktoś taki byłby dobrym kapitanem - wtórował Cubarsi.
Flick ma pełne prawo czuć wściekłość z powodu rozmontowania mu defensywy. Trudno uwierzyć, że u progu nowego sezonu zespół z aspiracjami świadomie rezygnuje z nie tyle co podstawowego, ale kluczowego gracza. Oczywiście, że Martinez ma już 34 lata i dość bogatą historię kontuzji, ale raczej spokojnie mógłby przez jeszcze jeden sezon stanowić o sile formacji. W tym czasie Cubarsi zebrałby więcej doświadczenia, a Araujo mógł powoli odzyskać dawno utraconą formę. Tymczasem teraz trener będzie zmuszony do dosłownego szycia bez otrzymania niezbędnej ilości materiału. Poza dwoma wspomnianymi stoperami opcjami do gry w miejsce Inigo są Christensen (sześć rozegranych meczów w poprzednim sezonie), Gerard Martin (nominalny lewy obrońca) i Eric Garcia (zmiennik Julesa Kounde na prawej flance). Wystarczy właściwie jedna absencja, aby cała defensywa się posypała.

Na wariackich papierach

Nie dziwi, że Inigo w tym momencie kariery zaakceptował taką ofertę. Prawdopodobnie to jego ostatni wielki kontrakt, dorobi sobie do emerytury, pogra u boku Cristiano Ronaldo, pewnie powalczy o nieco bardziej egzotyczne trofea. Można też zrozumieć, że Barcelona puszcza swojego zawodnika, bo ma nóż na gardle. Za chwilę rusza liga, więc wypadałoby zarejestrować Garcię, Rashforda i Szczęsnego. Nie do zaakceptowania jest zaś fakt, że klub w ogóle postawił się w takiej sytuacji. Kolejny sezon z rzędu musi rezygnować z jednego ważnego elementu, aby inni piłkarze byli uprawnieni do gry.
W ostatnich miesiącach “Barca” zaliczyła sporo wpadek wizerunkowych. Kwestia rejestracji Olmo, dziury w budżecie płacowym, opóźnienia dotyczące powrotu na Camp Nou, zamieszanie z wylotem do Japonii na rozegranie sparingu. Wiele mniejszych lub większych poślizgnięć udało się przykryć udanymi wynikami. Ale co się stanie, jeśli tych rezultatów nie będzie? Stołek Joana Laporty może stać się gorący. Bardzo gorący.

Przeczytaj również