Rewolucja w Premier League. Najbardziej niespodziewana zmiana i czemu od dawna można było się jej spodziewać
"Przez chwilę, przynajmniej z zewnątrz, wydawało się, że Nottingham Forest stało się spokojnym miejscem do pracy. Powinniśmy wiedzieć, że to nie potrwa długo".
Te dwa zdania z tekstu Nicka Millera w The Athletic dobrze podsumowują burzę, która w ostatnich dniach przeszła nad Nottingham. Doprowadziła ona do zwolnienia Nuno Espirito Santo po zaledwie trzech kolejkach nowego sezonu i zatrudnienia Ange'a Postecoglou tej samej nocy. Czy tej nawałnicy można było uniknąć?
Porozmawiajmy o faktach
Fakty. Nottingham Forest pod wodzą Nuno Espirito Santo było rewelacją zeszłego sezonu. Sezon wcześniej ledwo się utrzymało, a teraz, w pierwszym pełnym roku pracy Portugalczyka długo zajmowało miejsce w top four. Ostatecznie skończyło na siódmym miejscu, co i tak dało pierwsze od 30 lat europejskie puchary.
Fakty. Nikt w Premier League nie zaliczył takiego progresu punktowego w porównaniu do poprzedniego sezonu jak zespół z The City Ground (+33 pkt). Forest jako jedyna drużyna pokonali mistrzowski Liverpool na Anfield (pierwszy raz od 1969 roku). Pokonali Manchester United na Old Trafford (pierwszy raz od 1994 roku). Pokonali 1:0 Manchester City. Pokonali 7:0 Brighton. Pokonali dwukrotnie Tottenham.
Fakty. Pod koniec sezonu zespół złapał zadyszkę. Wygrał tylko dwa mecze w ostatnich ośmiu kolejkach. Awans do Ligi Mistrzów stracił po porażce 0:1 z Chelsea u siebie w ostatnim meczu sezonu, a dwa tygodnie wcześniej ekscentryczny właściciel Forest, Evangelos Marinakis, wparował na boisko i na oczach kamer głośno wyrażał pretensje do Espirito Santo po remisie 2:2 z Leicester.
Nie ma dymu bez ognia
Od dawna było wiadomo, że współpraca z Marinakisem nie jest łatwa. Doświadczył tego każdy z poprzedników Nuno. On jednak publicznie przekonywał, że nie ma między nimi złej krwi. Na dowód tego 20 czerwca klub podpisał z nim nowy, trzyletni kontrakt. Dwa i pół tygodnia do klubu dołączył Edu Gaspar. Dyrektor sportowy Arsenalu niespodziewanie przeniósł się na północ, by objąć stanowisko "global head of football" w całym imperium Marinakisa, do którego oprócz NFFC należą też Olympiakos Pireus i Rio Ave.
Wtedy wszystko zaczęło się psuć. Podobno, bo w tym momencie opuszczamy strefę faktów na rzecz domysłów i dziennikarskich przecieków. Nadal faktem są jednak kolejne mocne wypowiedzi trenera przed i w trakcie nowego sezonu.
- W zeszłym sezonie miałem bardzo dobrą relację z właścicielem. Teraz już tak nie jest. Relacja się zmieniła, nie jest już dobra. Każdy w klubie powinien iść w tę samą stronę, a niestety tak nie jest - mówił po wygranej 3:1 z Brentford w 1. kolejce.
Gdy pojawiły się pierwsze pogłoski o jego potencjalnym zwolnieniu, "NES" powiedział:
- Oczywiście, że się martwię, bo wiem jak to działa. Nie ma dymu bez ognia.
Narzekał też na brak transferów, choć do końca sierpnia Marinakis przeznaczył ponad 230 mln euro na transfery m.in. Dana Ndoye, Omariego Hutchinsona, Jamesa MacAtee, Nicolo Savony, Douglasa Luiza, Oleksandara Zinczenki, Dilane Bakwy, Arnaud Kalimuendo i kilku Brazylijczyków z Botafogo. Z kluczowych piłkarzy odszedł tylko Anthony Elanga.
Przy kilku z transferów, zarówno do jak i z klubu, pośredniczył Kia Joorabchian - piłkarski agent i broker, od lat zaufany człowiek Edu i partner biznesowy Marinakisa. Nie wiadomo, na ile rywalizacja Joorabchiana z Jorge Mendesem - agentem Nuno - wpływa na relacje Edu z trenerem, ale wszyscy dobrze poinformowani dziennikarze zgodnie przekonują - Edu i Nuno się nie znoszą. A raczej, przede wszystkim, Nuno nie znosi się Edu. Nie wiadomo (na razie) dlaczego, ale niechęć jest tak duża, że panowie w ogóle ze sobą nie rozmawiają.
Edu miał być jednak zaskoczony tym, że Nuno wyszedł ze wszystkim do mediów. Tym samym trener podpisał na siebie wyrok. Wydaje się, że przynajmniej w jakimś stopniu sam tego chciał.
Wielka grecka przyjaźń
Zwłaszcza, że Marinakis od pewnego czasu "flirtował" z rodakiem. A dokładnie z Ange'em Postecoglou, który urodził się w Grecji, ale w wieku pięciu lat wyemigrował z rodziną do Australii. Były menedżer Tottenhamu spędzał ostatnie wakacje w Grecji. W lipcu pojawił się też na gali otwarcia sezonu 2025/26 greckiej Super League, gdzie odebrał honorową nagrodę z rąk prezydenta ligi, czyli... Marinakisa.
- Ange wielokrotnie mówił o Grecji, jest dumny z bycia Grekiem, co podkreślał również świętując wielki sukces, jakim było wygranie Ligi Europy z Tottenhamem. To człowiek, który nie wstydzi się swoich korzeni. Osiągnął sukces z zespołem, który w ostatnich latach rzadko coś wygrywał. Cały świat widział, że dokonuje tego Grek - podkreślał wówczas właściciel Forest i Olympiakosu. Otoczenie Espirito Santo miało już wówczas wiedzieć, co się święci...
Laurkę wystawił również dziewiątego września, gdy nastąpiło oficjalne rozstanie z Nuno i oficjalne zatrudnienie "Big Ange'a". - To trener, który regularnie zdobywa trofea. Musimy teraz zrobić odpowiedni krok, rywalizować z największymi o puchary. Ange ma w tym doświadczenie i jest podekscytowany dołączeniem do naszego projektu - podkreślił grecki miliarder.
Będzie ciekawie
Najwyraźniej rozochocony triumfem Olympiakosu w Lidze Konferencji w 2024 roku teraz celuje w wygranie Ligi Europy. Może będzie traktował ją wręcz priorytetowo kosztem krajowych rozgrywek? W tym rzeczywiście Postecoglou ma doświadczenie. Wygrał ze Spurs Ligę Europy, pokonując w finale Manchester United, ale w Premier League zajął 17. miejsce, najniższe dla klubu od 1977 roku. Gdyby nie chyba najsłabszy tercet beniaminków w historii, Tottenham prawdopodobnie by spadł. Bilans 22 porażek był najgorszym spośród wszystkich drużyn w erze Premier League, które nie skończyły spadkiem. To też są fakty.
Forest czeka teraz drastyczna próba zmiany stylu - z pragmatycznego, opartego na zwartej obronie i szybkich atakach w dominującą, bazującą na posiadaniu taktykę, której Ange trzymał się w Spurs. W swoim pierwszym klubie w Premier League Australijczyk dał się również poznać jako silna osobowość, człowiek, który nie gryzie się w język na konferencjach prasowych. Jeszcze niedawno powiedzielibyśmy, że to dużo bardziej ekscentryczna postać niż Espirito Santo. W Tottenhamie dużo mówił o zmianie kultury w Tottenhamie. Skoro miewał pod górkę z Danielem Levym, to z Marinakisem będzie dużo ciekawiej.
Przejmuje ciekawy, wzmocniony skład, który jednak był bardzo zżyty z jego poprzednikiem. Przejmuje też jednak nieznane w Forest wyzwanie łączenia ligi z Europą i oczekiwania "zrobienia kolejnego kroku" w rozwoju klubu. W niejednej organizacji, która odniosła niespodziewany sukces, takie ambicje okazały się zgubne. Za przykład można podać Wolverhampton, które za Nuno Espirito Santo dwukrotnie zajmowało siódme miejsce w lidze. Od tego czasu głównie broni się przed spadkiem.