Francja ma kolejny wielki talent. Ostatnio sprowokował Neymara, przypomina Benzemę. Trafi do Realu Madryt?

Francja ma kolejny wielki talent. Ostatnio sprowokował Neymara, przypomina Benzemę. Trafi do Realu Madryt?
LIONEL URMAN/SIPA/PressFocus
Ma dopiero 22 lata, ale już trzeba go uznać za jednego z najbardziej ekscytujących piłkarzy w lidze francuskiej. Niedawno zapłacono za niego siedem milionów euro. Teraz wart jest przynajmniej osiem razy tyle. Amine Gouiri to piłkarz, o którym powinno być głośno minimum przez najbliższą dekadę.
Są zawodnicy, którzy jednym zagraniem potrafią sami się zdefiniować. Jeśli ktoś do niedawna nie był zaznajomiony z karierą Amine'a Gouiriego, wystarczyło że natrafił na jego asystę z jednej z ostatnich kolejek ligi francuskiej. Pod koniec lutego młody gwiazdor Nicei popisał się akcją, która się nawet fizjologom nie śniła. Pokazał, że boisko to jego królestwo i ma na nim pełne prawo upokarzać swoich rywali. Dla takich piłkarzy przychodzi się na stadion. Tacy gracze sprawiają, że ta piękna dyscyplina sportu zyskuje nowych fanów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przez Warszawę na szczyt

Gouiri przyszedł na świat w Bourgoin-Jallieu, czyli mieście, które słynie raczej z tradycji rugby niż piłki nożnej. Francuz algierskiego pochodzenia od początku miał jednak jasno sprecyzowane plany dotyczące swojej przyszłości. Na drodze do jego kariery piłkarskiej nie mógł stanąć nikt ani nic, nawet służba oświaty.
- Muszę przyznać, że nauczyciele często narzekali na moje zachowanie. W wieku trzynastu lat rzuciłem normalną szkołę i rozpocząłem naukę w akademii Lyonu. Myślałem tylko o piłce nożnej. Mogłem nie chodzić na lekcje, ale na treningi zawsze przychodziłem godzinę wcześniej. Musiałem zostać piłkarzem - wyznał w rozmowie z magazynem “Onze”.
Gouiri jako młody chłopiec trafił zatem do Olympique’u Lyon, czyli klubu, który słynie z jednej z najlepszych akademii we Francji i w całej Europie. Amine nie przynosił do domu świadectw z czerwonym paskiem, ale na murawie nikt nie mógł się z nim równać. W każdej grupie wiekowej przerastał swoich rówieśników. Kiedy jeździł na turnieje młodzieżowe, niemal zawsze wracał jako król strzelec i MVP. Podbił nawet Warszawę.
Już w wieku 17 lat udało mu się zadebiutować na poziomie Ligue 1. Na drodze do wielkiej kariery w Lyonie stanęły mu jednak dwa aspekty - kontuzja i brak zaufania ze strony trenerów. W 2018 roku napastnik zerwał więzadło krzyżowe, co wyeliminowało go z gry na prawie cały sezon. Po powrocie do zdrowia nie mógł z kolei liczyć na regularne występy. Status nietykalnych w ofensywie OL mieli Memphis Depay i Moussa Dembele. W sezonie 2019/20 Gouiri wystąpił tylko w jednym meczu ligi francuskiej. Nie miał zamiaru wiecznie czekać na swoją szansę, więc poprosił o transfer.
- Amine to niezwykle utalentowany zawodnik, który wie, co chce osiągnąć. Przyszedł do mnie osobiście i powiedział, że chciałby zmienić klub. Rozumiałem go - tłumaczył później Juninho, ówczesny dyrektor sportowy Lyonu.

Król Lazurowego Wybrzeża

Nicea zapłaciła za Gouiriego siedem milionów euro. Z jednej strony sporo mówiło się o jego talencie, z drugiej jednak w momencie transferu nie miał on na koncie ani jednej bramki w seniorskim futbolu. Wystarczył jednak jeden mecz, aby włodarze Lyonu zrozumieli, że właśnie popełnili jeden z największych błędów ostatnich lat. W ligowym debiucie na Lazurowym Wybrzeżu wychowanek OL strzelił dwa gole. Udowodnił, że ma wszystko, aby stać się prawdziwą gwiazdą.
Na Allianz Rivierze Gouiri otrzymał to, na czym mu najbardziej zależało, czyli zaufanie. Zarówno Patrick Vieira, Adrian Ursea, jak i teraz Christophe Galtier nawet nie pomyśleli o dłuższym trzymaniu Francuza z dala od pierwszego składu. Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro Gouiri drugi rok z rzędu jest najlepszym zawodnikiem “Les Aiglons”. Poprzedni sezon zakończył z dorobkiem szesnastu bramek i ośmiu asyst. W bieżących rozgrywkach ma już na koncie dwanaście trafień i osiem otwierających podań.
Jednak to nie tylko suche liczby, ale przede wszystkim zabójczo efektowny styl gry wyróżnia 22-latka. Gouiri uwielbia dryblować, robić show, szukać okazji, aby nieco ośmieszyć rywala. Wystarczy przypomnieć sobie ostatni mecz Nicei z PSG, kiedy napastnik sprowokował Neymara, używając jego własnej broni. Agresywna reakcja Brazylijczyka na sztuczkę techniczną młodszego rywala tylko potwierdziła, jak wiele krwi Gouiri napsuł jemu i całej ekipie z Parc des Princes

Śladami Benzemy

Gdy Gouiri wkraczał na świecznik francuskiej piłki, natychmiast zaczął być porównywany z Karimem Benzemą. Nie było w tym nic zaskakującego, bowiem obaj Francuzi mają naprawdę wiele wspólnego - m.in. algierskie korzenie, pobyt w akademii Lyonu i oficjalny debiut z numerem 19. Również styl lidera Nicei jest zbliżony do filozofii gry Benzemy, chociaż oczywiście pod względem czysto piłkarskiego poziomu dzielą ich jeszcze lata świetlne.
Gouiri drugi sezon z rzędu przekroczył dwucyfrową liczbę bramek, jednak podobnie jak snajper Realu Madryt jest on niezwykle altruistycznym napastnikiem. To gracz, który pracuje na wspólne dobro całego zespołu, szuka asyst, gry kombinacyjnej. Sam skupia się nie na tym, aby być drugim Benzemą, lecz pierwszym Gouirim.
- Kiedy pierwszy raz porównano mnie do Karima, byłem bardzo szczęśliwy, bo to przecież jeden z najlepszych napastników na świecie. Ale każdy piłkarz musi podążyć swoją drogą. Ludzie cały czas mówią: “Nowy Benzema, drugi Benzema”. Na dłuższą metę to nudne. On jest sobą, ja jestem sobą i tyle. Jestem świadomy swoich cech i wierzę w siebie. Sam daję z siebie maksimum, a później nie skupiam się na tym, co pisze się o moich występach - przyznał na łamach “Nice Matin”.

Na miarę Ligi Mistrzów

Gouiri jest jednym z powodów tak doskonałej formy Nicei w tym sezonie. Ekipa z Lazurowego Wybrzeża na razie zasługuje na miano “best of the rest”, będąc liderem peletonu, który nie ma prawa dogonić liderującego PSG. Jednak już ewentualne wicemistrzostwo gwarantujące udział w Lidze Mistrzów musiałoby zostać odebrane jako gigantyczny sukces. Wszystko jest możliwe z piłkarzem, który w swojej kategorii wiekowej ustępuje jedynie Kylianowi Mbappe i Erlingowi Haalandowi.
- Amine ma moje pełne zaufanie. W ubiegłym sezonie ciążyła na nim wielka odpowiedzialność, której podołał. Jest kapitalnie wyszkolony technicznie. Potrafi regularnie grać na bardzo wysokim poziomie i przy wysokiej intensywności - rozpływał się Christophe Galtier.
Szkoleniowiec musi być zachwycony, bowiem Gouiri potrzebuje minimalnej pomocy, aby wydobyć z siebie maksimum potencjału. Przede wszystkim jego mentalność powinna otworzyć mu drogę na piłkarski szczyt. 22-latek regularnie podkreśla, że nie boi się żadnego rywala i nawet preferuje rywalizować z lepszymi przeciwnikami, aby sprawdzić się na ich tle. Nie są to puste słowa, bowiem tylko w tym sezonie strzelił po dwa gole w rywalizacjach z Lille i Marsylią. Z kolei przeciwko PSG zagrał na takim poziomie, że być może już załatwił sobie transfer do Parku Książąt.

Na celowniku gigantów

Znakomita forma 22-latka sprawiła, że jego nazwisko pnie się w górę na listach życzeń najlepszych klubów świata. Dziennikarze “The Athletic” w styczniu informowali, że Liverpool uważnie obserwuje rozwój napastnika Nicei. Madrycki “AS” łączył go z Realem. Z kolei media we Francji podają, że o Gouiriego zabiega także PSG. A dobrze wiemy, że podrażnieni paryżanie po kolejnej europejskiej wpadce pewnie znów będą gotowi poszaleć na rynku.
Jeśli Amine utrzyma formę z ostatnich dwóch lat, włodarzom Nicei naprawdę trudno będzie zatrzymać go w klubie. Gouiri regularnie udowadnia, że pisana mu jest gra w ekipie o znacznie większych poziomie i ambicjach. I nieważne, czy będzie to Real, Liverpool, PSG czy jeszcze inny zespół - zawodnik z sufitem zawieszonym na tak wysokim pułapie powinien poradzić sobie w każdym otoczeniu.
Rzadko bowiem zdarza się, aby już 22-letni piłkarz był chodzącą maszyną do bramek, asyst, dryblingów i wszystkich najważniejszych aspektów piłkarskiego rzemiosła. Dwa lata temu Lyon zarobił na Gouirim siedem milionów euro. Teraz portal “Transfermarkt” wycenia napastnika na 45 milionów. A niewykluczone, że Nicea sprzeda go z nawet dziesięciokrotnym przebiciem. Za jakość trzeba płacić.

Przeczytaj również